Ludzie |

„Jeszcze nigdy nie graliśmy razem”. Rozmawiamy z zespołem Chair13.08.2021

Cura i Kurkiewicz (fot. Franek Drażba)

Hubert Kurkiewicz i Cura, jak sami twierdzą, robią muzykę, żeby zwrócić na siebie uwagę i czuć się docenionymi. Pierwszy to uznany pomorski muzyk, drugi dwujęzyczny artysta i wokalista, pracujący na co dzień jako content creator. Nagrywają zdalnie i wierzą w promocyjną siłę internetu. Jako duet Chair prezentują właśnie swój pierwszy singiel, wydany w nowej oficynie Tygrysy Records. To sublabel wytwórni ART2 Music, pod artystyczną dyrekcją Błażeja Króla.

Chair - happiness

Powiecie coś więcej na temat projektu Tygrysy Records?

Kurkiewicz: Błażej uprawia kuratorską robotę – oprócz nas, wziął na pierwszy rzut Ewę Sad i Eurodanka. Tygrysy są fajne, bo nie ma nad nami nikogo, kto mówi, że coś trzeba. Wszyscy się wspierają.

Czy Chair to po prostu zespół? Bo według opisu na stronie jesteście „międzynarodowym duetem multimedialnych artystów”. 

Cura: To duetowy zespół, w którym muzyka jest bardzo ważna, ale nie powiedziałbym, że najważniejsza. Chcemy być na scenie, działać jak typowi muzycy, tylko z multimedialną obudową dookoła. A internet to darmowe narzędzie do promocji, z którego nie wszyscy skutecznie korzystają. Dla nas takie wyrażanie siebie jest naturalne – kiedyś jako muzyk byłeś niewolnikiem telewizji, radia itd., teraz wszystko można zrobić własnoręcznie. Tym bardziej, że Chair istnieje w bardzo wizualny sposób – mamy obecnie więcej sesji zdjęciowych niż singli (śmiech). 

Kurkiewicz: Pomysł, żeby coś wspólnie robić, pojawił się jeszcze przed Tygrysami. Mieliśmy już gotowy jeden kawałek i właśnie wtedy przecięły się nasze drogi z Błażejem. Dwa dni przed planowanym wrzuceniem materiału do sieci postanowiliśmy poczekać jeszcze tydzień, bo pojawiła się opcja, że może coś wyjdzie z tej współpracy. I wyszło.

fot. Krzysztof Powierża
fot. Krzysztof Powierża

Jak Cura poznał Kurkiewicza?

Kurkiewicz: W internecie. Wpadliśmy na siebie rok temu. Połączyła nas miłość do krzeseł. 

Cura: Przez pierwsze pół roku gadaliśmy głównie o tym. Ja robiłem wówczas jakiś projekt związany z krzesłami...

Kurkiewicz: …a ja wystawę na ten sam temat. Nie mogłem w to uwierzyć, wysłałem mu swój projekt, a wtedy Cura pokazał mi swoje tatuaże, na których są krzesła i zdjęcia – też z krzesłami. I przy okazji wyszedł z propozycją, żeby może jakąś muzyczkę wspólnie porobić. „Jasne, róbmy” – powiedziałem. Ale nie oczekiwałem niczego: dużo osób do mnie pisze w tej sprawie i zazwyczaj nigdy nic z tego nie wychodzi. Patrzę na to, co robimy, jak na splot niesamowitych okoliczności.

Znam działalność solową Huberta. Ale ty Cura, miałeś wcześniej jakieś projekty muzyczne?

Cura: Byłem w różnych zespołach, ale zawsze jako dodatek – jako klawiszowiec, trochę śpiewałem, ale nigdy nie miałem aż takiej kontroli nad projektem. W jednym zespole byłem przez 2 lata, nagraliśmy album, ale potem był on w miksie przez pół roku i powiedziałem, że już mam dosyć, uciekłem. Drugiemu zespołowi zaszkodził Covid – dołączyłem w styczniu zeszłego roku, mieliśmy zaplanowaną trasę. Przez cztery lata chciałem wyjść na scenę i byłem na niej raz. Teraz po kilku miesiącach pracy przy Chair mamy potencjał na dużo więcej. 

Kurkiewicz: Już mamy propozycje festiwalowe na przyszły rok. I to bez publikacji żadnej piosenki! Trochę mnie to przeraża.

fot. Jan Ruchniewicz
fot. Jan Ruchniewicz

A oprócz zespołów nagrywałeś też muzykę do szuflady?

Cura: Piosenkę, którą publikujemy jako pierwszą – Happiness – robiłem podczas pandemii w domu. W dużej mierze na telefonie, korzystając też z GarageBandu. Pokazałem ją znajomym, a potem podesłałem Hubertowi. 

Kurkiewicz: Zestawiłem ten szkic z moimi pomysłami, dodałem warstwy. Piosenka była pierwotnie w innej tonacji. Wziąłem z tego fragmenty i zrobiłem zupełnie nowy utwór, Podesłałem Curze, a on dodał coś od siebie i wyszło coś jeszcze innego. Takie przerzucanie piłeczki. Nie myślimy więc o muzyce w kontekście „czyjejś kompozycji”.

Cura: Nasza muzyka brzmi jak postpunk, ale nagrywamy i produkujemy ją w hip-hopowy sposób. To połączenie między dwoma światami. Kiedyś przez 4 lata spotykałem się w piwnicy z ludźmi i grałem muzykę – ćwiczyliśmy razem, budowaliśmy nasz styl. A tu mamy pełno pomysłów, które wysyłamy do siebie i mieszamy. I to działa.

Ale zdarzyło wam się potem usiąść w jednym pomieszczeniu i chwycić za instrumenty, np. podczas próby?

Cura: Nie, jeszcze nigdy nie graliśmy razem. (śmiech)

Kurkiewicz: Nigdy też nie byliśmy w pomieszczeniu, w którym są instrumenty. 

Cura: Byliśmy! Kręciliśmy teledysk, w którym ja śpiewam, a Hubert siedzi za perkusją. Ale muzyka leciała wtedy z playbacku.

Kurkiewicz: Taki sposób pracy, wymienianie się paczkami swoich szkiców, samodzielne dogrywanie instrumentów i wokali, bardzo nam pasuje. Tym bardziej, że Cura mieszka w Warszawie, a ja na co dzień w Kopenhadze. Jestesmy zupełnie innymi ludźmi, ale bardzo sobie ufamy. Podzieliliśmy się pracą. Wiele rzeczy robimy też za swoimi plecami – i w pełni to tolerujemy! Np. czasem Cura nie wie, że zmieniam coś w piosence, ale mu to nie przeszkadza.

Cura: Jesteśmy duetem, ale wierzymy w indywidualizm. Każda osoba ma swój głos i wybrzmiewa to w tłumie.

fot. Szymon Golendzinowski
fot. Szymon Golendzinowski

Jacy artyści was inspirują?

Kurkiewicz: Dorian Electra, Idles, Carley Ray Jepsen, Burzum.

Cura: A ja wizualnie skupiam się na Oliver Tree i N.A.S.A. Bardzo ich szanuję. 

Co planujecie w najbliższym czasie? Będzie płyta studyjna?

Cura: Wahamy się nad ostateczną formą tego wydawnictwa. Płyta jest duża i długa, a my chcielibyśmy się pobawić tym, co mamy – wydłużyć promocję materiału, grać singlami, budować to powoli.

Kurkiewicz: Każdy utwór, nad którym teraz pracujemy, jest na tyle fajny sam w sobie, że chcemy zrobić odpowiedni klip, odpowiednią promocję, żeby nie było zbędnych wypełniaczy. 

000 Reakcji
/ @zdzichoo

Sekretarz Redakcji Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty