Opinie |

Wszędzie ci mężczyźni. „Men” Alexa Garlanda przeraża, prowokuje i zadaje niełatwe pytania 01.06.2022

kadr z filmu „Men” / reż. Alex Garland / M2 Films / materiały prasowe

W nowym filmie reżysera Ex Machiny i Anihilacji aktorsko brylują Jessie Buckley i Rory Kinnear. 

O Men, które właśnie wchodzi do polskich kin za sprawą M2 Films, było głośno na długo przed jego oficjalną premierą. Napięcie budowały nie tylko wieści o obsadzeniu w głównych rolach coraz szerzej rozpoznawalnych Jessie Buckley (niedawno nominowanej do Oscara za najlepszą rolę drugoplanową w Córce Maggie Gyllenhaal) i Rory'ego Kinneara oraz wsparcie dystrybucyjne A24 – studia mającego nosa do nieoczywistych tytułów. Intrygował przede wszystkim sam pomysł Alexa Garlanda – niegdysiejszego scenarzysty współpracującego z większymi graczami (28 dni, Nie opuszczaj mnie, W stronę słońca), który od blisko dekady działa na własną rękę.


Autor zekranizowanej powieści Niebiańska plaża dotychczasowymi produkcjami przyzwyczaił widzów do snucia dystopijnych, futurologicznych wizji. W Ex Machinie badał granice człowieczeństwa skonfrontowanego ze sztuczną inteligencją. Dostępną na Netfliksie Anihilację osadził w Strefie X – nieprzyjaznym ludziom miejscu, gdzie prawa natury zastąpił nieprzenikniony ład kontrolowany przez enigmatyczną siłę. Od wyzwań wszechobecnej nowoczesności nie stronił także w serialu Devs rozgrywającym się w jednej z najpotężniejszych firm w Dolinie Krzemowej. Men – zapowiadane jako psychologiczny horror z folklorystycznymi elementami – w odróżnieniu do nich jest dość klasyczne i na próżno szukać w nim opowieści o zdobyczach techologii. Ba, telefon, za pośrednictwem którego główna bohaterka prowadzi wideokonferencje ze swoją przyjaciółką, traci zasięg w najmniej oczekiwanych momentach. Garland mógł wygodniej umieścić się w szufladce sci-fi, roztaczając kolejne ponure wizje w stylu antologii Black Mirror albo animowanego Miłość, śmierć i roboty. Świadomie nie wybiera jednak tego rozwiązania, sugerując jednocześnie, że klucz do interpretacji jego dzieł może być inny, niezależny od obecności futurystycznych motywów. 

kadr z filmu „Men” / reż. Alex Garland / M2 Films / materiały prasowe
kadr z filmu „Men” / reż. Alex Garland / M2 Films / materiały prasowe

Historia ukazana w Men zaczyna się od prostego punktu wyjścia i wpisuje się w inną konwencję – horroru. Jego główna bohaterka, Harper Marlowe, udaje się na dwutygodniowe wakacje do urokliwego domu w Cotson. Spokój i oddalenie od londyńskiego zgiełku przyda jej się bardziej niż kiedykolwiek. Po burzliwej kłótni – na ekranie sygnalizowanej retrospektywami skąpanymi w nieprzyjaznych, krwistoczerwonych barwach – ginie jej mąż, którego wcześniej poinformowała o swoich planach rozwodowych. Przyczyny jego śmiertelnego upadku z balkonu nie zostały w stu procentach wyjaśnione. Wypadek mógł być udaną próbą samobójczą – wszak mężczyzna groził Harper, że po ich rozstaniu nie ma po co żyć i skończy ze sobą. Niewykluczone jednak, że ześlizgnął się z nierównego podłoża, co doprowadziło do nieszczęśliwego zwrotu akcji. Protagonistka nigdy się już tego nie dowie. Pobyt na łonie natury może jednak pomóc jej w odcięciu od przykrej przeszłości – bez toksycznego partnera u boku, na własnych zasadach, wyposażonej w pewność siebie i gotowość do stawiania oporu w podobnych newralgicznych sytuacjach. 

kadr z filmu „Men” / reż. Alex Garland / M2 Films / materiały prasowe
kadr z filmu „Men” / reż. Alex Garland / M2 Films / materiały prasowe

Podobnie jak to bywa w horrorach, plany upragnionego odpoczynku na odludziu spełzają na niczym. Długie, niepokojące ujęcia Roba Hardy'ego (Garland pracował z nim także przy wspomnianej Ex Machinie Anihilacji) od początku każą przeczuwać, że Marlowe już za chwilę skonfrontuje się ze złem w czystej postaci. Do kreacji nieprzyjaznej atmosfery swoje dołożył także duet kompozytorski Bena Salisbury'ego i Geoffa Barrowa, muzyka trip-hopowej formacji Portishead. Stworzona przez nich ścieżka dźwiękowa to zestawienie ambientowych plam, surowych wokaliz przywodzących na myśl pieśni kościelne i przecinających je momentów złowrogiej ciszy. Takiemu anturażowi początkowo znacznie bliżej do arthouse'owego oblicza kina grozy (reprezentowanego np. przez Saint Maud albo Midsommar. W biały dzień) niż do slasherów spod znaku osobliwych kreatur i jumpscare'ów

To kobieta prowokuje, hiperbolizuje, widzi rzeczy tam, gdzie nie powinna. W tym rozumieniu Men jest opowieścią o toksycznej męskości wyzierającej ze wszystkich stron. To przez nią Harper jest traktowana protekcjonalnie, nie zaznaje spokoju i nie może zrealizować swoich planów.

Ze schematem, którym podąża wiele horrorów, kłócą się również antagoniści Harper – a w zasadzie antagonista, bo bohaterowie nękający bohaterkę są portretowani przez jednego, tego samego aktora. Przeciwnikiem kobiety nie są wielonożne, wynaturzone potwory, tylko mężczyźni z krwi i kości portretowani przez niezwykle wiarygodnego Rory'ego Kinneara. Właściciel wynajmowanej przez nią posesji od początku niepokoi rubasznym uśmiechem i nieprzemyślanymi żartami. Wkradnięcie się osobliwego, nagiego intruza straszącego turystkę zostaje zbagatelizowane przez pobłażliwego policjanta. Dostaje się jej również od księdza rezydującego w okolicznym kościele. Choć początkowo podchodzi do niej z dużą empatią, szybko zaczyna obwiniać ją za śmierć męża. To kobieta prowokuje, hiperbolizuje, widzi rzeczy tam, gdzie nie powinna. W tym rozumieniu Men jest opowieścią o toksycznej męskości wyzierającej ze wszystkich stron. To przez nią Harper jest traktowana protekcjonalnie, nie zaznaje spokoju i nie może zrealizować swoich planów. Skostniały, zaściankowy patriarchat dopada ją przecież nawet w miejscu kultu, gdzie duchowny grzmi niczym Bóg z biblijnego Starego Testamentu.

kadr z filmu „Men” / reż. Alex Garland / M2 Films / materiały prasowe
kadr z filmu „Men” / reż. Alex Garland / M2 Films / materiały prasowe

Historię Marlowe na tym etapie można odczytać zarówno z perspektywy feministycznej (zbliżonej do Obiecującej. Młodej. Kobiety Emerald Fennell), jak i tej, w której horror przenika się z konwencją kina społecznie zaangażowanego (twórczość Jordana Peele'a). Men idzie tą samą ścieżką co bohaterki szukające wyzwolenia ze Strefy X w Anihilacji czy Ava – humanoidalny robot w Ex Machinie. To droga kobiet ku przełamywaniu utartych schematów i szukaniu podmiotowości tam, gdzie inni próbują sprowadzić je do pionu. Garland nie sprowadza jednak zakończenia filmu do puenty w klasycznym emancypacyjnym duchu, tylko raz jeszcze wodzi widza za nos. Otwiera tym samym jeszcze jedną szufladkę, bawiąc się brzydotą zdeformowanych ludzkich ciał niczym mistrz body horroru, David Cronenberg. Więcej zdradzić nie można, zwłaszcza że efekt wielotygodniowej pracy prostetyków, charakteryzatorów i specjalistów od efektów specjalnych najlepiej zobaczyć na własne oczy, najlepiej na dużym ekranie. 

Finał Men to chyba jego najgłośniej dyskutowany element – na tyle kontrowersyjny i budzący emocje, że sam Garland komentował go w wielu artykułach towarzyszących premierze filmu. Niechętni widzowie doszukują się w nim zbyt oczywistych i rysowanych grubą kreską religijnych i folklorystycznych nawiązań, co przypomina zarzuty stawiane Mother! Darrena Aronofsky'ego. Inni twierdzą inaczej, uznając, że Amerykanin chciał złapać zbyt wiele srok za ogon, przez co jego wizji ostatecznie brakuje spójności i jawi się jako niekompletny patchwork z różnych motywów i konwencji. Reżyser – w samym finale, jak i w całej produkcji – ucieka od jednoznacznej odpowiedzi, odnosząc się do polemiki widzów. 


– Wiele razy spotykałem ludzi, którzy mówili: „Ten film mówi konkretnie o tym”. Tymczasem tak naprawdę chodzi o to, że „DLA NICH film mówi konkretnie o tym. Chodzi o ich reakcję na niego. Ich historię życia, obawy dotyczące świata i interakcji z nim – przyznaje twórca w rozmowie z gamingowym portalem „Polygon”. – Próbuję pochylić się nad sposobem, w jaki widzowie interpretują, a także angażują wyobraźnię w konkretne obrazy – dodaje. Men – zgodnie z jego oczekiwaniami – prowokuje, przeraża i zachęca do myślenia. Nawet jeśli pozostawia jedynie z pytaniami, co tu właściwie się wydarzyło, dlaczego i gdzie podziała się Garlandowska refleksja nad technologią. 

„MEN”; zwiastun pl; Najnowszy film Alexa Garlanda z nominowaną do Oscara Jessie Buckley! / autor: M2 Films
000 Reakcji

Publikował na łamach Krytyki Politycznej, Red Bull Muzyki, Gazety Magnetofonowej, Muno oraz innych magazynów zajmujących się kulturą. Szczególnie zainteresowany muzyką elektroniczną, kinem niezależnym, literaturą non-fiction i sztuką współczesną. Kiedy nie pisze, występuje w teleturniejach.

zobacz także

zobacz playlisty