Opinie |

Brzydule i brzydale, czyli jak popkultura szufladkuje urodę i krzywdzi stereotypami11.06.2021

kadr z filmu „Napoleon Wybuchowiec”

Klasyczny obraz brzyduli nie zmienił się przez lata: kręcone włosy, aparat na zęby i okulary. Nieatrakcyjni ekranowi bohaterowie są z kolei niscy, mają nadwagę i pracują przy komputerze.

W amerykańskiej komedii Miss Agent z początku lat 00. Sandra Bullock gra agentkę FBI, która musi wziąć udział w konkursie piękności. Zanim jednak będzie mogła stanąć do zawodów o miano najpiękniejszej Amerykanki, musi przejść metamorfozę. Jej skręcone włosy zostaną wyprostowane, brwi nieco wyskubane, nie pojawi się już więcej w okularach. Jej znajomi z wydziału, którzy wcześniej potrzebowali dużo czasu, by zorientować się, że ich koleżanka to piękna kobieta, będą pod wrażeniem.

Choć ta wspaniała metamorfoza rozegrana jest w komediowy sposób, to świetnie pokazuje, jak w Hollywood koduje się zarówno nieatrakcyjny jak i atrakcyjny wygląd. Klasyczny obraz brzyduli nie zmienił się przez lata – kręcone włosy i okulary (koniecznie niedopasowane do kształtu twarzy) towarzyszą „brzydkim” dziewczynom od dekad. Mia w Pamiętniku księżniczki, Laney z Cała ona, Toula z Mojego wielkiego greckiego wesela, Natalie z Króliczka. Wszystkie one przechodzą klasyczną przemianę od nieatrakcyjnej dziewczyny do obiektu westchnień. Elementem nieodłącznym w każdym przypadku jest właśnie pozbycie się okularów i wyprostowanie włosów – nawet jeśli bohaterka nie decyduje się na zupełnie proste, dopuszczalne są fale, ale nigdy naturalny, silny skręt. Dopiero kiedy bohaterki odrzucą te sygnalizujące brzydotę elementy, stają się piękne – nie tylko we własnych oczach, ale też zdaniem osób wokół siebie. Jest to o tyle zabawne (lub też jak kto woli niepokojące), że trudno wyobrazić sobie, by ktoś nie dostrzegł, jak pięknymi kobietami są Anne Hathaway czy Emma Stone. W okularach czy bez.

Anne Hathaway jako Mia Thermopolis w „Pamiętniku księżniczki”
Anne Hathaway jako Mia Thermopolis w „Pamiętniku księżniczki”

Mogłoby się wydawać, że te elementy prostego i często krzywdzącego kodowania urody i brzydoty to pieśń przeszłości. Wspomniane produkcje powstały przecież na przełomie wieków, kiedy standardy mówienia o kobiecej urodzie były zupełnie inne. Okazuje się jednak, że te schematy nadal doskonale funkcjonują w kinematografii. W Wonder Woman 1984 Kirsten Wiig gra Barbarę – okularnicę, która oczywiście jest ignorowana przez współpracowników. Gdy jednak przychodzi pora przemiany, twórcy sięgają po sprawdzony sposób: okulary znikają z twarzy, a kręcone wcześniej włosy zamieniają się w modne fale. W pierwszym sezonie Stranger Things pojawia się natomiast postać Barb – mniej atrakcyjnej koleżanki jednej z głównych bohaterek. Skąd wiemy, że jest mniej atrakcyjna? Oczywiście ma na nosie duże okulary, a na głowie krótkie kręcone włosy. Dużo więcej nie trzeba by widz wiedział, że nie przypadnie jej rola głównej bohaterki.

Nawet tam, gdzie teoretycznie przemiana bohaterki nie jest konieczna, twórcy i tak nie mogą się powstrzymać, by nie pokazać nam, jak wyglądałaby ona w swoim lepszym wydaniu.

Co ciekawe – nawet tam, gdzie teoretycznie przemiana bohaterki nie jest konieczna, twórcy i tak nie mogą się powstrzymać, by nie pokazać nam, jak wyglądałaby ona w swoim lepszym wydaniu. Tu oczywiście przychodzi do głowy przykład Amy z Teorii Wielkiego Podrywu. Bohaterka od samego początku jest zakodowana jako bardzo nieatrakcyjna – nosi niedopasowane ubrania, okulary, a jej fryzura jest „żadna”. Do tego – czego Hollywood u kobiet nienawidzi – ma duży nos. Mimo, że Amy nie przechodzi przemiany – znajduje miłość i bierze ślub z Sheldonem – i wydawać by się mogło, że dostajemy tu ładną naukę o tym, że kobieta jednak nie musi się zmieniać by „zasłużyć” na przyjaźń i miłość, pod koniec serialu twórcy oczywiście fundują Amy słynny makeover. Tak, jakby nie byli w stanie się powstrzymać – i w ostatnich odcinkach musieli udowodnić, że Amy od zawsze była atrakcyjna i wpisująca się w wyznaczone wzorce.

Shannon Purser jako Barb w „Stranger Things”
Shannon Purser jako Barb w „Stranger Things”

Trzeba tu zauważyć, że jak zwykle w przypadku kinematografii bywa, jeden element wyglądu może sygnalizować kilka cech postaci (w zależności od kontekstu). I tak – kręcone włosy mogą być elementem wyglądu brzydli, ale piękna burza kręconych włosów to także symbol niezależności – dlatego nosi je Merida w animacji Merida Waleczna i dlatego może nosić je Carrie w Seksie w Wielkim Mieście (choć nawet ona dochodzi w pewnym momencie do wniosku, że właśnie te kręcone włosy symbolizują niemieszczenie się w klasycznych kanonach urody). Podobnie okulary – choć często oznaczają, że mamy do czynienia z mało atrakcyjną kujonką, mogą też sygnalizować, że bohaterka jest inteligentna i urocza. Zupełnie jak w Jess i chłopaki, gdzie prosto obcięta grzywka i okulary czynią z Jess sympatyczną nieco szaloną osóbkę (choć kiedy bohaterka idzie na randkę i chce wyglądać seksownie, to okulary zostają w domu). 

Jednym z najbardziej szkodliwych społecznie elementów kodowania kobiet jako nieatrakcyjne jest pokazywanie aparatu na zęby jako czegoś brzydkiego. Nieważne czy oglądamy oryginalną Brzydulę czy jej amerykańską lub polską wersję – bohaterka na początku koniecznie musi mieć aparat, który potem można triumfalnie zdjąć pokazując, że już nie jest „oszpecona”. Podobny zabieg zastosowano w Ten Pierwszy raz czy serialu Pępek świata. Niejedna nastolatka przeżywała załamanie, kiedy okazywało się, że konieczna jest korekcja zgryzu. Właśnie dlatego, że rzeczy konieczne dla zdrowia kultura koduje jako brzydkie. 

Julia Kamińska w „BrzydUli”
Julia Kamińska w „BrzydUli”

Trzeba bowiem od razu zaznaczyć, że nawet jeśli wydaje się nam, że jesteśmy odporni na przekaz płynący z filmów i seriali, to w istocie kultura wpływa na nas mocniej, niż nam się wydaje. Jeśli pewne cechy są oznaczone jako brzydkie, to nawet nieświadomie możemy zacząć kojarzyć zestawienie okularów i aparatu korekcyjnego jako coś nieatrakcyjnego. A to przekłada się na życie i samoocenę osób, które mają gorszy wzrok czy muszą wyprostować zęby. Albo nie daj Boże – nie chcą sobie spalić włosów prostownicą. 

Duże oprawki, wystające zęby, przylizane włosy – klasyczny zestaw sygnalizujący mężczyznę nieatrakcyjnego.

Tu pewnie niejedna osoba zadaje sobie pytanie – a jak jest w przypadku mężczyzn? Niedużo lepiej, choć inaczej. Nieatrakcyjność mężczyzn często koduje się podobnie jak kobiet – główny bohater Napoleona Wybuchowca jest nieatrakcyjny, bo ma to klasyczne połączenie: krótkie, mocno kręcone włosy i niedopasowane okulary. Wciąż mocna jest przerysowany obraz geeka, wychodzący jeszcze z filmu Zemsta frajerów. To duże oprawki, wystające zęby, przylizane włosy – klasyczny zestaw sygnalizujący mężczyznę nieatrakcyjnego. Dobrze to widać we wspominanej już wcześniej Teorii Wielkiego podrywu – Howard jest kodowany jako nieatrakcyjny, głównie za sprawą swojej fryzury przypominającej tę z początku kariery Beatlesów; Leonard z kolei byłby przystojny, gdyby nie te okulary, a Sheldon nosi przylizane włosy z obowiązkową grzywką.

Bohaterowie filmu „Zemsta frajerów”
Bohaterowie filmu „Zemsta frajerów”

W przypadku kodowania mężczyzn jako nieatrakcyjnych pojawia się też jeszcze jeden element – połączenie łysiny (choć nie pełnej – ta należy się silnym mężczyznom, chodzi raczej o łysinkę na czubku głowy) i wystającego brzuszka. Bohater grany przez Matthew Mcconaugheya w filmie Gold czy Christian Bale w American Hustle to dwa doskonałe przykłady, jak to specyficzne połączenie fizjonomii ma uczynić z przystojnych mężczyzn nieatrakcyjnych osobników. W przypadku mężczyzn, nieatrakcyjność często sygnalizuje też zarost. Choć na przestrzeni lat podejście do wąsów się zmieniło (nikt chyba nie twierdzi, że Tom Selleck w Magnum miał być z założenia nieatrakcyjny), to obecnie panuje zgoda: wąsaty bohater zdecydowanie nie wywołuje szybszego bicia serca (no może poza tym przypadkiem, kiedy nosi je Henry Cavill w ostatnim Mission Impossible).

To, co ułatwia filmowcom opowiedzcie historii, jednocześnie umacnia stereotypy i wpływa na samoocenę.

Nieco inaczej w przypadku mężczyzn koduje się kwestie wpływu wagi i wzrostu na atrakcyjność. Choć w przypadku bohaterek kobiecych problem wzrostu niekiedy się pojawia (Wysoka Dziewczyna), to jednak jest eksploatowany zdecydowanie mniej niż w przypadku mężczyzn. Tu niski mężczyzna, a zwłaszcza z nadwagą, jest z natury nieatrakcyjny – widać to na przykładzie Boyle’a z Brooklyn 99 czy całej kariery Jonah Hilla (który przez lata grał grubszego, mniej atrakcyjnego partnera przystojnych aktorów). Co ciekawe, częściej niż w przypadku bohaterek kobiecych, gruby bohater męski może być zły i żałosny. Najlepszym przykładem jest tu postać Dennisa z Parku Jurajskiego. Łączy on wszystko co najgorsze: jest otyły, nosi okulary i pracuje przy komputerze.

Matthew McConaughey jako Kenny Wells w filmie „Gold”
Matthew McConaughey jako Kenny Wells w filmie „Gold”

Największa jednak różnica pomiędzy kobiecymi a męskim bohaterami to kwestia metamorfozy. O ile w przypadku bohaterek kobiecych jest właściwie konieczna, to w przypadki mężczyzn już nie. Dobrym przykładem jest film na podstawie Słonecznego Patrolu. Wśród niewyobrażalnie wysportowanych bohaterów jeden z nich, Ronnie, wyróżnia się brakiem idealnej sylwetki. Czy to znaczy, że musi przejść metamorfozę, by przepiękna ratowniczka odwzajemniła jego uczucie? Nie, ponieważ pod koniec okazuje się, że od początku darzyła go sympatią niezależnie od jego wyglądu. To pokazuje, że choć kultura potrafi stawiać mężczyznom równie irracjonalne wymagania to jednocześnie jest niekiedy bardziej łaskawa wobec ich niedoskonałości.

Warto tu zauważyć, że powyższe uwagi dotyczą postaci białych. W przypadku bohaterów i bohaterek o innym kolorze skóry uruchamiają się dodatkowo stereotypy mające często swoje źródła w rasizmie. To osobny temat, choć coraz częściej podnoszony. Na przykład wtedy, kiedy hollywoodzkie aktorki zaczynają zwracać uwagę, jak bardzo popkultura umacnia przekonanie, że naturalne kręcone włosy osób czarnoskórych są brzydkie i nieeleganckie. Z kolei Amerykanki azjatyckiego pochodzenia zwracają uwagę, że często ich urodę kojarzy się z tajemniczym czy uwodzicielskim charakterem filmowych bohaterek.

Wayne Knight jako Dennis Nedry w „Parku Jurajskim”
Wayne Knight jako Dennis Nedry w „Parku Jurajskim”

Nie powinniśmy się dziwić, że Hollywood korzysta z pewnych wizualnych skrótów by zasygnalizować nam charakter bohaterów. Jeśli przyjrzymy się np. postaciom negatywnym, często okaże się, że noszą na twarzy blizny, a jeśli przyjrzymy się postaciom atrakcyjnym – częściej będą one miały jasne włosy i oczy niż ciemne. Te schematy pozwalają twórcom wykorzystać zakorzenione w nas stereotypy i szybko uruchomić skojarzenia. Jednocześnie jednak umacnianie tych stereotypów przekłada się na doświadczenia realnych osób. To, co ułatwia filmowcom opowiedzcie historii, jednocześnie umacnia stereotypy i wpływa na samoocenę. Zwłaszcza, że w rolach tych „brzydul” czy „brzydali” obsadzane są zwykle niesamowicie atrakcyjne osoby – co dodatkowo sprawia, że niejeden widz czy widzka zadaje sobie pytanie: „skoro tak wygląda nieatrakcyjna osoba, to jak źle ja wyglądam?!”. Tymczasem wystarczyłoby nieco bardziej polegać na dobrze napisanym scenariuszu i można byłoby opowiedzieć o charakterze postaci bez pomocy okularów i kręconych włosów.

000 Reakcji

Pisarka i blogerka, z wykształcenia historyczka i socjolożka. Pracuje w Dziale Dokumentacji tygodnika „Polityka”. Od 2009 roku prowadzi poświęcony kulturze popularnej blog „Zwierz Popkulturalny”. Autorka powieści „Dwóch panów z branży” (2016), której akcja rozgrywa się w dwudziestoleciu międzywojennym, oraz książki „Zwierzenia popkulturalne” (2019). W 2019 roku nakładem W.A.B. opublikowała książkę „Oscary. Sekrety największej nagrody filmowej”.

zobacz także

zobacz playlisty