Opinie |

Zostań w domu, nie wychodź z teatru. Najciekawsze spektakle, które obejrzycie za darmo20.03.2020

Cząstki Kobiety (fot. TR Warszawa)

W związku z odgórnym wstrzymaniem działalności wszystkich teatrów w Polsce, a także zachęcaniem do pozostania we własnych czterech ścianach, TR Warszawa zainaugurował akcję „Zostań w domu, nie wychodź z teatru”.

W sobotę, 21 marca o godzinie 19 wyemitowane w internecie zostanie jedno z najnowszych przedstawień warszawskiego teatru czyli Cząstki kobiety w reżyserii Kornéla Mundruczó. Takich działań i tytułów możemy jednak znaleźć w sieci więcej. Teatry coraz częściej rejestrują swoje przedsięwzięcia sceniczne, otwierają się na nowe formy medialne, gromadzą w internetowych archiwach zarówno nowe propozycję, jak i klasykę. Oto zestawienie najciekawszych spektakli, które świadczą o nadzwyczajnej przemianie zachodzącej w polskim teatrze w ciągu ostatniego dwudziestolecia. Wszystkie dostępne legalnie i za darmo.

Cząstki kobiety, reż. Kornél Mundruczó
TR Warszawa

Feministyczny, napędzany przez opowieść o wychodzeniu z życiowego zakrętu i walce o prawo do wyboru spektakl zdążył już trafić w gusta międzynarodowej widowni i okazać się sukcesem krytycznym. Kornél Mundruczó, węgierski reżyser, spełniony człowiek filmu i teatru, którego Deltę, Białego Boga i Księżyc Jowisza oglądaliśmy na ekranach kin, powraca po latach na deski teatru w kraju nad Wisłą. TR Warszawa zawdzięcza mu zrealizowanego w 2012 r., doskonale przyjętego Nietoperza – zaskakującą reinterpretację klasycznej operetki Johanna Straussa, której akcja z wiedeńskich salonów zostaje przeniesiona do kliniki eutanazyjnej w Warszawie. Tu widać jedną z cech teatru Mundruczó – nieustanną, a zarazem kłopotliwą żonglerkę między konwencjami a zagadnieniami społecznymi, przy których tracimy część naszych osłon psychicznych. Tamten śmiały i rozbuchany spektakl zdawał się zadawać pytanie, czy i w jakim stopniu wolno nam decydować o własnym istnieniu, zaś Cząstki kobiety wdzierają się widzowi do głowy z frapującą dyskusją na temat prawa do indywidualnego przeżywania żałoby. Na scenie na wskroś realistyczny dramat matki, której dziecko umiera tuż po przyjściu na świat, opowieść o rzeczywistości, która z całym impetem wali się w gruzy, na kawałki. W drugiej części punkt ciężkości zostaje jednak przeniesiony na relację między matką, córką, siostrą, a zarazem na życie całej familii zamknięte w obrębie kuchni i nakrytego do kolacji stołu. Mundruczó interesuje sytuacja, w której z minuty na minutę na jaw wychodzą skomplikowane zależności i rozbieżności rodzinne, stłumione uczucia i wewnętrzne bariery, o których normalnie się nie mówi. „Bycie bliżej spraw codziennych, rodzinnych, a nie ekstremalnych form” – to idea, która przyświeca Węgrowi w jego spektaklu. 

Spektakl będzie można obejrzeć 21 marca na Facebooku

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

A post shared by trwarszawa (@trwarszawa) on

Wszystko o mojej matce, reż. Michał Borczuch
Teatr Łaźnia Nowa w Nowej Hucie

Wydawać się mogło, że spektakl ten będzie próbą przeniesienia filmu Almodóvara w teatr, że będzie opowiadał o żałobie matki zdruzgotanej śmiercią syna, że obnaży przed widzem meandry barcelońskiego kręgu homoseksualistów, transseksualistów i transwestytów. Tymczasem – nagle dociera do nas, że jesteśmy w fabryce perfum Miraculum na krakowskim Zabłociu, nieopodal fabryki Schindlera. Tu twórcy spektaklu – Michał Borczuch i Krzysztof Zarzecki – wieloletni żałobnicy, poszukują w zakamarkach ulotnej pamięci obrazów swoich zmarłych przed laty matek. Cała rzecz w tym, że trauma związana z utratą tak bliskich osób uruchamia na deskach teatru niespodziewane drobiazgi, odczucia, i fragmenty minionych zdarzeń z dzieciństwa. Borczuch – obecny na scenie we własnej osobie – wraca do roku 1986, wspomina szare bloki na Nowym Bieżanowie, popisane ściany w pokoju swoim i swojego brata, linoleum na podłodze, niebieski cień na powiekach matki, a także ostatni wspólny dzień, który pamięta minuta po minucie. Zarzecki zaś osaczony jest przez wspomnienie matki, która lubiła odpalać jednego papierosa od drugiego, zbierać grzyby i zmarła w dniu, kiedy ten pisał maturę z polskiego. Gotowość emocjonalna twórców do przyjrzenia się samym sobie przez pryzmat osobistej straty splata się na bieżąco z przenikliwym spojrzeniem na kobiecość, która nie sprowadza się wyłącznie do piękna fizycznego – i właśnie to łączy spektakl z twórczością hiszpańskiego reżysera. Powstała sztuka uwodzicielska, często piekielnie poruszająca.

Spektakl można obejrzeć w serwisie TVP VOD.

https://vod.tvp.pl/video/wszystko-o-mojej-matce,wszystko-o-mojej-matce,39057297

Wszystko o mojej matce

Transfer!, reż. Jan Klata
Wrocławski Teatr Współczesny im. Edmunda Wiercińskiego 

Bez wątpienia jeden z najważniejszych spektakli ostatnich kilkunastu lat. Żywe archiwum, powodująca niepohamowane drżenie opowieść o losach wojennych i powojennych Polaków oraz Niemców, w której najważniejsze pozostaje wspomnienie przymusowych przesiedleń. Transfer! w reżyserii Jana Klaty jest wynikiem szczególnej dokumentacyjnej pracy pozwalającej zgromadzić relacje siedemdziesięciu osób, dla których nowa powojenna rzeczywistość drugiej połowy lat 40. stała się początkiem niekończącej się tułaczki. Jest więc to opowieść o czasie wędrówki ludu, kiedy to Polacy zza Buga migrowali na tzw. Ziemie Odzyskane, a Niemcy – po przegranej wojnie – musieli te obszary opuścić. Na scenę wkraczają starsze panie i starsi panowie, czyli świadkowie tamtej epoki, którzy przeszło pół wieku temu byli dziećmi, nastolatkami, żołnierzami służącymi na frontach II wojny światowej. Wtedy też dochodzi do „trudnego spotkania”, które unieważnia czarno-biały podział na katów i ofiary tego wielkiego zbrojnego konfliktu. Zarówno Polacy, jak i Niemcy tracą w oczach Klaty narodowość, jawią się po prostu jako ludzie, którzy po latach milczenia dzielą się osobistymi doświadczeniami i spostrzeżeniami na temat życia w czasach przygniatających, bolesnych, nieludzkich. „Ani mój ojciec, ani matka nie są winni. Żyli w tym systemie i nic na to nie poradzą!” – wykrzykuje z autentycznym poruszeniem jedna z wygnanych Niemek. Nic dziwnego, że to nieoczekiwanie połączenie polskiej i niemieckiej narracji, a przy tym wysłuchanie relacji dotąd niewysłuchanych, wstrząsnęło rodzimą i zagraniczną publicznością

Spektakl dostępny w NINATECE

Transfer!_trailer

Wymazywanie, reż. Krystian Lupa
Teatr Dramatyczny w Warszawie

Głównym obszarem tytułowego procesu wymazywania jest Austria. Obsesyjna potrzeba przepracowania historycznej traumy oraz konieczność wytknięcia obłudy narodowi, który nie wziął na siebie winy za współudział w zbrodniach wojennych to temat, który dla niemieckich i austriackich artystów stał się swoistym toposem. Taką ideę – która nie pozwala Austriakom spać spokojnie po nocach – można dostrzec zarówno w teatrze Petera Seteina, w kinie Ulricha Seidla, jak i na kartach powieści Elfriede Jelinek oraz Thomasa Bernharda. Ostatnie nazwisko warto dodatkowo podkreślić. Nieporównywalna z niczym innym siła rażenia tekstów XX-wiecznego pisarza jest stałym punktem odniesienia, inspiracją, narzędziem stymulowania twórczego myślenia dla Krystiana Lupy. W tym miejscu warto przypomnieć, że reżyser ma na swoim koncie kilka fenomenalnych interpretacji dzieł Bernharda (Kalkwerk, Rodzeństwo. Ritter, Dene, Voss, Na szczytach panuje cisza) które uwiodły widzów na całym świecie i złotymi zgłoskami zapisały się w historii teatru. Wymazywanie to dowód na to, że Bernhard zawsze Lupie sprzyjał, że prowadził jego intuicję w miejsca, do których nie dotarł nikt inny. Trudno za pomocą kilku słów streścić lub opisać tych kilka zaskakujących godzin, w ciągu których Lupa rozprawia o problemie milczenia, samozakłamania i wstydliwego rozpadu wartości narodu austriackiego, ale również o niepohamowanym zadufaniu jednostki i jej bezwstydnych, egocentrycznych obsesjach. To dzieło rzadkie, odrębne, wykraczające poza wszelkie standardy, które powala zadziwiającą mnogością znaczeń. I którego nie sposób wymazać z pamięci.

Spektakl Wymazywanie dostępny jest w NINATECE

Wymazywanie (fragment) | reż. Krystian Lupa

Żony stanu, dziwki rewolucji, a może i uczone białogłowy 
reż. Wiktor Rubin
Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy

Spektakl duetu Janiczak/Rubin można uznać za dedykację dla pamięci zapomnianych, zepchniętych na margines kobiet, po których została cisza, strzępy, a ich działanie obeszło się bez fanfar. Twórcy wracają do czasów Rewolucji Francuskiej, a zamiast na utrwalone w podręcznikach i encyklopediach biografie Dantona czy Robespierre'a, porywają się przede wszystkim na życiorys Anne-Joseph Théroigne de Méricourt – żyrondystki, postępowej aktywistki walczącej za czasów rewolucji o prawa Francuzek, o ich równość, wolność i siostrzeństwo. W rezultacie Żony stanu, dziwki rewolucji, a może i uczone białogłowy dają świadectwo pominiętym, stojącym w cieniu patriarchalnej rzeczywistości bojowniczkom, przy pomocy niepospolitych i bezimiennych bohaterek naświetla wydarzenia, które zmieniły świat. Walka o widzialność kobiet, która kilka lat temu rozegrała się na deskach bydgoskiego teatru odbiła się szerokim echem w całym kraju, a jej rozgłos był bezpośrednim rezultatem zrywu, który równolegle miał miejsce na polskich ulicach. W pewnym momencie scena wypełnia się transparentami z hasłami nawiązującymi do czarnego protestu: „piekło kobiet trwa”, „moje ciało, moja sprawa”, „politycy precz od mojej macicy”,  „godnie żyć”, „dlaczego wolność ma tak mało zwolenniczek”. Sztuka, która objawia rzeczywistość.

Spektakl można obejrzeć na stronie Encyklopedii Teatru Polskiego

ŻONY STANU, DZIWKI REWOLUCJI, A MOŻE I UCZONE BIAŁOGŁOWY trailer

(A)pollonia, reż. Krzysztof Warlikowski
Nowy Teatr

Na koniec spektakl, od którego przygoda Krzysztofa Warlikowskiego z Nowym Teatrem tak na dobrą sprawę się zaczęła. Pierwszy spektakl reżysera pod nowym szyldem, imponująca międzynarodowa koprodukcja ze scenami Paryża, Brukseli, Liege, Genewy, a przy tym bodaj pierwsza sztuka, w której Warlikowski tak wyraźnie odszedł od inscenizowania gotowych klasycznych dramatów na rzecz gęstego splotu różnych tekstów i ich karkołomnego montażu. (A)pollonia karmi się tragediami antycznymi – Eurypidesem, Ajschylosem, reportażami Hanny Krall, a przy tym prozą J.M. Coetzeego i wyimkami z Łaskawych Jonathana Littela. To nie przypadek, że Warlikowski komponuje akurat taki zbiór, gdyż ostatecznie wyciąga on z poszczególnych, posługujących się bardzo różnym rodzajem języka tytułów, niebywałe powiązania. Szczególne znaczenie w tym spektaklu-mozaice, spektaklu-rzecze zyskuje motyw ofiary i ofiarowania, reżyser eksploruje te zagadnienia w oparciu o historię trzech kobiet, które poniosły ofiarę na skutek różnych okoliczności. Niezaprzeczalna intensywność i specyficzna groza (A)polloni wynika między innymi z pogłębionego spojrzenia na pokłosie wojny, która stała się dziedzictwem zarówno ich uczestników, jak i przyszłych pokoleń, sprawiając, że czują się one zagubione i emocjonalnie zdeformowane. „Wrócę po raz ostatni do otaczających nas miejsc rzezi, miejsc zagłady, przed którymi w wielkim zbiorowym wysiłku zamykamy nasze serca. Codziennie odbywa się nowy Holocaust, a jednak najwyraźniej nasze morale pozostaje nieporuszone, nietknięte, my się nie czujemy splugawieni. Wskazujemy tylko palcem” – wykrzykuje bohaterka grana przez Maję Ostaszewską. Według wielu wybitnych krytyków jest to jedno z największych dokonań polskiego teatru ubiegłej dekady. 

Spektakl dostępny za darmo w NINATECE

(A)pollonia | reż. Krzysztof Warlikowski
000 Reakcji

krytyk filmowy. Publikuje m.in. na łamach "Przekroju", "Czasu Kultury", tygodnika "Przegląd", czasopisma "Ekrany", a także w portalach Interia.pl, Wirtualna Polska, Popmoderna. W wolnych chwilach poszerza kolekcję gadżetów z Gwiezdnych Wojen.

zobacz także

zobacz playlisty