Ludzie |

Malcolm XD: W internecie starsi ludzie są zazwyczaj sympatyczniejsi30.04.2019

ilustracja i animacja: Piotr Dudek

– Jednym z powodów ukrywania się jest to, że moje moralnie wątpliwe opowiadania nie do końca licują z tym, co robię na co dzień. Mam zaskakująco poważną pracę, dlatego na początku bałem się, że gdyby wszystko wyszło na jaw, straciłbym swoją reputację zawodową – mówi o swoim tajemniczym wizerunku Malcolm XD, najsłynniejszy polski twórca past internetowych. W rozmowie z Papaya.Rocks autor opowiada o swoim literackim debiucie, zdradza inspiracje i wyjaśnia, skąd wziął się jego pseudonim.

Niegdyś nazywano go „autorem słynnej copypasty o ojcu wędkarzu”, dziś pełni wręcz rolę „pastowego ambasadora”. To zresztą jedyny rodzimy twórca past – czyli absurdalnych historyjek-memów – który zdobył szerszą rozpoznawalność, wykraczającą poza internetowe fora i okowy sieciowego podziemia. O Malcolmie XD zaczęło być głośno 2 lata temu, gdy na podstawie jego najsłynniejszego tekstu nakręcono film. Od tamtego czasu ów tajemniczy twórca publikuje pasty na swoim fanpejdżu na Facebooku i dociera do setek tysięcy odbiorców. 15 maja nakładem Wydawnictwa W.A.B. premierę będzie miał jego oficjalny debiut literacki – Emigracja. Porozmawialiśmy z Malcolmem o kulisach powstania jego książki, a także o inspiracjach i dalszych planach twórczych. Zainteresowany skrzętnie ukrywa swoją tożsamość, dlatego nim spotkałem się z nim w jednej z warszawskich kawiarni, zostałem poinstruowany, że muszę zjawić się sam. W czasie naszej rozmowy nie mogłem też robić zdjęć, więc wizerunek Malcolma musi pozostać na razie w sferze waszych wyobrażeń.

Okoliczności, w których się spotykamy, świadczą o tym, że wciąż traktujesz swoją anonimowość bardzo serio. Ponoć podczas pracy nad filmem „Fanatyk” wykorzystywałeś nawet „słupa” do podpisywania umów, aby nie robić tego osobiście. Czy to oznacza, że nie planujesz spotkań autorskich w związku z premierą książki?

Malcolm XD: Planuję. Pierwsze dwa spotkania odbędą się w Warszawie i w Krakowie – rozmawiamy też już z ludźmi z Olsztyna. Gdy pojawią się chętni na kolejne, to zaczną się rozmowy o tym, jak je dalej organizować. Jak możesz się domyślać, po otoczce towarzyszącej temu wywiadowi, nie pojawię się na nich osobiście. No, może schowam się ewentualnie gdzieś na widowni. Wymyśliliśmy inny sposób na zorganizowanie spotkań autorskich ze mną. Nie mogę o nim za wiele mówić, ponieważ będzie to część akcji promocyjnej. Jedyne, co mogę zdradzić, to to, że nie pojawię się na nich w swojej „ludzkiej formie”. Nie będzie to jednak jakieś gówno – typu rzutnik i ja z mikrofonem na Skypie w kominiarce. 

Wielu artystów związanych z tzw. twórczością internetową – podobnie jak ty – ukrywa swoją tożsamość. Do dziś nie wiemy, kim jest Klocuch, niegdyś tajemnicą spowita była także Kraina Grzybów TV (za tym projektem stoi Wiktor Stribog – przyp. red.). Czemu to służy? Czy to element wizerunku? 

W moim przypadku to w ogóle nie było zamierzone. Ku mojemu zaskoczeniu – a także i ludzi stojących za filmem, który powstał na podstawie mojej pasty – anonimowość przypadkowo okazała się niezłym chwytem marketingowym. Wszystko zaczęło się od Kingi Rusin (śmiech). Michał Tylka (reżyser „Fanatyka” – przyp. red.) podczas wizyty w „Dzień Dobry TVN” tłumaczył jej, na czym polegają pasty i kim jest ich twórca. Po długim namyśle w końcu Rusin spuentowała ten wywód słowami: „czyli to taki... polski Banksy!”.

Dziennikarze czy ludzie filmu, którzy mieli okazję mnie poznać, przyznawali, że w życiu by nie pomyśleli, że Malcolm to ja.

I mieliście hasło promocyjne.

Tak, to sformułowanie później jeszcze parę razy przewinęło się przez media. W ogóle wszystko, co związane z anonimowością, działo się u mnie mimowolnie. Zanim założyłem fanpejdż, to poza słynną pastą o ojcu wędkarzu stworzyłem jeszcze ze 150 innych, które wypuszczałem na czany (internetowe fora obrazkowe – przyp. red.). Tam wszyscy są anonimowi, nie ma się nawet nicka – jest się tylko tym, co napisze się w poście. Użytkownicy mogą cię rozpoznać jedynie po stylu pisania. Dlatego podczas przygotowań do filmu doszedłem do wniosku, że powinienem działać pod pseudonimem. Potrzebna była nazwa, którą dałoby się przynajmniej zawrzeć w napisach końcowych. No i wymyśliłem Malcolma XD. 
Kolejnym powodem ukrywania się jest to, że moje moralnie wątpliwe opowiadania nie do końca licują z moją pracą. Mam zaskakująco poważną pracę, dlatego na początku bałem się, że gdyby wszystko wyszło na jaw, straciłbym swoją reputację zawodową. Teraz, kiedy oswoiłem się ze swoją „sławą” w sieci, okazało się, że sporo ludzi z mojej pracy czyta to, co piszę. Niektórzy są nawet fanami past. Nie wiem więc, czy coś złego by się stało, gdyby moje nazwisko zostało ujawnione. Ale tak już zostało. Poza tym jest jeszcze jedna kwestia. Obecnie, kiedy ukrywam tożsamość, każdy może sobie wyobrazić takiego Malcolma, jakiego chce. Malcolm wyobrażony zawsze jest lepszy niż Malcolm rzeczywisty – bo jest dokładnie taki, jak chcesz, żeby był. Co ciekawe, wszyscy dziennikarze czy ludzie filmu, którzy mieli okazję mnie poznać, przyznawali, że w życiu by nie pomyśleli, że Malcolm to ja. Rodzina i najbliżsi znajomi wiedzą, że jestem Malcolmem. Ale dalszym znajomym się nie chwalę. 

Przypuszczam, że twórcy past nie są świadomie zorganizowanym awangardowym ruchem literackim. Czy inspirujesz się jakimiś konkretnymi autorami? Śledzisz w ogóle scenę literacką?  

W kwestii inspiracji warsztatowych jest mi to bardzo ciężko określić. Może tobie, patrząc z zewnątrz, łatwiej to ocenić i porównać mnie do jakichś „normalnych” polskich autorów. Nie powiedziałbym, że przesadnie dużo siedzę w literaturze – bliżej mi do czytania jednej książki miesięcznie niż tygodniowo. Literatura piękna nigdy mnie też specjalnie nie pociągała tak, jak książki społeczne, historyczne. Teraz np. czytam „Starzenie się społeczeństwa a polityka fiskalna i migracyjna”.

Nigdy nie pisałem past na ten temat emigracji. Ma on dla mnie duże znaczenie – zwłaszcza że połowa historii z książki wydarzyła się naprawdę.

Te wpływy akurat są zauważalne w Emigracji – jest w niej dużo wtrętów socjologicznych i historycznych, choć oczywiście podanych w żartobliwy sposób. Mimo dłuższej formy udało ci się zachować pastowy flow. Jak wyglądała praca nad książką? Poszedłeś na żywioł, czy jednak rozpisałeś wcześniej strukturę powieści?

Sam temat już wcześniej miałem z tyłu głowy. Jak tylko pojawił się pseudonim Malcolm XD i zdecydowałem, że kiedyś wydam książkę, wiedziałem, że będzie dotyczyła emigracji. Dlatego nie pisałem nigdy na ten temat past. Ma on dla mnie duże znaczenie – zwłaszcza że połowa historii z książki wydarzyła się naprawdę. Niektóre postaci są w stu procentach prawdziwe. A jeśli chodzi o sam proces twórczy – najpierw wymyśliłem, że akcja będzie toczyła się w ciągu kilku miesięcy. Zanotowałem też wcześniej, które wątki chcę poruszyć. Ale nie pisałem ciągiem ani według chronologii.

Opowieści z książki, choć zabawne, świetnie oddają tragizm emigracyjnej orki; dotykają syfu związanego z bieda-pracami wykonywanymi na obczyźnie, a przy okazji barwnie ukazują tygiel kulturowy Londynu. Czy za tym projektem stało coś więcej niż tylko dostarczenie rozrywki?

Nie podchodziłem do tego misyjnie. Nie miałem intencji, żeby w żartobliwym tonie edukować Polaków. Moim zdaniem o ciekawości tematu decyduje jego związek z rzeczywistością. Poruszam zagadnienia, które są tak mocno obecne w debacie publicznej – na tyle, że według mnie nie da się ich pomijać pisząc uczciwie książkę o emigracji w Wielkiej Brytanii. Chodzi choćby o kwestie związane z islamem w Europie Zachodniej, a także o polskie wyobrażenia na ten temat. Albo o to, czy na terenie gminy Tower Hamlets w Londynie jest tzw. strefa szariatu, czy jednak jej nie ma. To jest symbolicznie jedna z kluczowych osi sporu w Polsce, i nie tylko, bo na ten temat wypowiadał się nawet Donald Trump. Trudno byłoby to wszystko obchodzić, gdy połowa akcji mojej książki dzieje się w tamtych okolicach. Tak samo nie mógłbym napisać książki o emigracji, pomijając temat braku hajsu – za granicą jest masa bezdomnych ludzi, którzy żyją od tygodnia do tygodnia i nie chcą wrócić do domu, bo boją się przyznać rodzinie do porażki. Ja sam w pewnym momencie żyłem w skrajnym ubóstwie i od bezdomności dzielił mnie momentami jeden niezapłacony czynsz. 

Widzę duże różnice w sposobie komunikacji w internecie pomiędzy ludźmi bardzo młodymi i starszymi. Ci drudzy są najczęściej sympatyczniejsi.

Skoro w twoich tekstach jest dużo prawdy, czy doszły cię słuchy, że ktoś rozpoznał siebie w twoich historiach?

O ile nie są to pasty szkalujące lub antyszkalujące, w których powtarzającym schematem jest budowanie historii wokół znanej osoby, zawsze staram się tworzyć postaci – choć inspirowane prawdziwymi osobami – na tyle podkoloryzowane, aby one same nie mogły siebie rozpoznać i nie było im przykro. Ale stosunkowo niedawno napisałem pastę o odwiedzinach w sklepie z narzędziami. Tego samego dnia na mój fanpejdż napisał typ, który po bardzo zdawkowym opisie tego miejsca i postaci sprzedającego zorientował się, o który sklep w Warszawie chodzi. Miejsca, które pojawiają się w moich pastach, są miejscami, które odwiedzam dosyć często. 

Dzięki swojemu fanpejdżowi możesz łatwo obserwować swoich odbiorców. Czy grupa twoich czytelników czymś się wyróżnia?

Ta grupa ewoluowała – zaczęło się od typowych czanowo-wykopowych odbiorców. Zakładam, że 90% czytających to były wówczas typki w wieku 16-25 lat. Po założeniu fanpejdża pojawiło się zdecydowanie więcej dziewczyn. Później napisałem kilka takich past, które miały po milion albo półtora zasięgu, i one pościągały czytelników spoza pastowej bańki. Nagle na mojej stronie zebrała się masa ludzi w średnim wieku, a może nawet i starszych. Oni są bardzo fajnymi czytelnikami. Bo zawsze po lekturze zostawią jakiś komentarz, typu “BARDZO BYŁO ŚMIESZNE”. Np. pod pastą o huraganie w Borach Tucholskich jedna pani skomentowała: „U nas też kiedyś był huragan, POZDRAWIAM”. Widzę duże różnice w sposobie komunikacji w internecie pomiędzy ludźmi bardzo młodymi (w wieku licealnym czy wczesnostudenckim) i starszymi. Ci drudzy są najczęściej sympatyczniejsi.

Dostajesz w związku ze wzrostem popularności i administrowaniem dużego fanpejdża jakieś nietypowe propozycje?

Oczywiście, ostatnio np. zaproponowano mi, abym wystąpił w nowym „Big Brotherze”. Zresztą samo wydanie książki też zostało zainicjowane poprzez wiadomość na fanpejdżu – w ten sposób skontaktowały się ze mną ziomki z wydawnictwa. Dostałem też propozycję z agencji reklamowej, abym napisał pastę do kampanii społecznej dotyczącej jazdy na rowerze po pijaku. I napisałem, czemu nie.

000 Reakcji

Pisze o muzyce, trendach i kulturze; uprawia w sieci trolling artystyczny. Autor książki poetyckiej "Pamiętnik z powstania" (2013). Teksty i wiersze publikował m.in. w NOIZZ.pl, F5, Screenagers.pl, Dwutygodnik.com.

zobacz także

zobacz playlisty