Ludzie |

Michał Włodarczyk i Łukasz Ruciński: Zatrzymać widza przed ekranem28.07.2020

fot. Marcin „Szakal” Mięsak

Finaliści 7. edycji konkursu Papaya Young Directors opowiedzieli nam o pracy nad scenariuszem, utożsamianiu się z maksymą studia Pixar i szukaniu inspiracji. 

W jaki sposób dzieliliście się obowiązkami pracując nad teledyskiem w ramach Papaya Young Directors?

Wszystko działo się organicznie. Mamy dobry miks charakterów i wzajemnie się uzupełniamy, więc współpraca wychodzi nam naturalnie. Z uwagi na zajętości i bieżące projekty, podział obowiązków musiał być płynny – po to, żebyśmy mogli reagować w zależności od potrzeb. Na samym planie mieliśmy tylko jedną zasadę: żadne ujęcie nie jest skończone, dopóki obaj nie jesteśmy z niego zadowoleni.

fot. Marcin „Szakal” Mięsak
fot. Marcin „Szakal” Mięsak

Jaką drogę pokonaliście od usłyszenia kawałka Skubasa, do przygotowania scenariusza? Czy finalny pomysł był tym pierwszym, który przyszedł wam do głowy?

Głowę otworzył nam wywiad z samym artystą, czyli Radkiem Skubają. Mówił w nim, że teledysk to zupełna dowolność i elementy, które znajdują się w muzyce, nie muszą znaleźć się w filmie. Wzięliśmy sobie do serca tę dowolność i dlatego… zrobiliśmy zupełnie odwrotnie. Szukaliśmy takiego pomysłu, który da słowom utworu nowe znaczenie, rozszerzy historię i nada całości nowy kierunek. Tak się akurat złożyło, że pomysł, który zrealizowaliśmy, był tym pierwszym, który przyszedł nam do głowy słuchając utworu. Natomiast bardzo długo pracowaliśmy nad scenariuszem. W pewnym momencie złapaliśmy się na tym, że wymyślonymi wątkami i scenami moglibyśmy spokojnie wypełnić średni (o ile nawet nie pełny) metraż. Po długim procesie eliminacji udało nam się ostatecznie sprowadzić scenariusz do formatu, który dobrze współpracuje z utworem Skubasa.

Praca nad waszym teledyskiem niewiele różniła się od przygotowań krótkometrażowego filmu fabularnego. W eksplikacji położyliście mocny nacisk na storytelling. Czy właśnie takie podejście do form wizualnych jest wam najbliższe?

Wierzymy w dobrze opowiedzianą historię. Film z dobrym scenariuszem, ale kiepskimi zdjęciami zawsze będzie bardziej ekscytujący niż ten bazujący na fantastycznych obrazkach, ale ze słabą historią. Maksymą studia Pixar jest „Story is King”. I choć to wyświechtana formułka, trudno się z nią nie zgodzić. W końcu jedną z podstaw zatrzymania widza przed ekranem jest pozostawienie go z pytaniem: „co stanie się dalej?”. Jeśli to się uda – mamy udany film.

fot. Marcin „Szakal” Mięsak
fot. Marcin „Szakal” Mięsak

Zaskoczeniem dla odbiorców filmu może być również obsada. Jak udało wam się zaangażować do projektu tych świetnych aktorów, a także zarazić pomysłem innych członków ekipy? 

Tworzenie zespołu jest zawsze wypadkową wspólnych projektów zrealizowanych w przeszłości, zdobytych znajomości, wielu godzin rozmów i bardzo dobrego przygotowania. I właśnie dzięki wszystkim tym czynnikom udało nam się skompletować fantastyczną obsadę i ekipę. Nie będziemy jeszcze zdradzać szczegółów, ale jesteśmy bardzo wdzięczni naszym aktorom za to, że zgodzili się na udział w naszym projekcie i tchnęli życie w bohaterów naszego filmu. Kompletowanie ekipy zaczęliśmy od kierowników produkcji. To właśnie Aleksandra Ziemba i Dawid Berczyński pomogli nam znaleźć kolejne osoby. Widzieliśmy, że wszyscy od razu czują nasz pomysł, widzą jego potencjał i wiedzą, w jaki sposób chcemy go zrealizować. Przełożyło się to potem na plan, gdzie wszystko szło jak w zegarku. To, że każdy wiedział dokładnie, co ma robić, pozwoliło nam skończyć wszystkie zaplanowane ujęcia (a nawet więcej), mieszcząc się w założonym produkcyjnie czasie.

Co was inspiruje i napędza do kreatywnej pracy?

Obaj mamy zaplecze i doświadczenia, które wymagają od nas szukania inspiracji w niecodziennych miejscach lub przeciwnie – totalnie zwyczajnych. Jeśli tylko wiesz jak szukać, wszystko może być źródłem pomysłu.

000 Reakcji
/ @papaya.rocks

zobacz także

zobacz playlisty