Ludzie |

Szymon Skowroński: Jaszczurohumanoid w całej okazałości04.08.2020

fot. Bartek Makowski

Spytaliśmy finalistę 7. edycji konkursu Papaya Young Directors o zabawę gatunkiem, źródła inspiracji, a także ważną rolę, jaką w powoływaniu produkcji do życia odegrał kostium.

Zgłaszając swój pomysł do konkursu zdecydowałeś się na formę mockumentu. Jak widać to podejście ujęło jurorów. Czy realizowanie tego właśnie gatunku dało ci większą swobodę na planie? 

Szymon Skowroński: Wbrew pozorom tej swobody wcale nie było więcej niż przy „klasycznej” formie. Mieliśmy ścisłą listę ujęć opartą na shooting boardzie i zdjęciach próbnych. Musieliśmy też ciągle kontrolować timing aktorów i kamery, pamiętając, że wszystkie nasze ujęcia mają złożyć się na zaledwie dwuminutowy film. W kilku miejscach daliśmy jednak aktorom możliwość pójścia na żywioł, zachowując wcześniej nakreślone cechy postaci. Spotkała nas też nieplanowana sytuacja pogodowa, ale szybko włączyliśmy gęsty deszcz do koncepcji filmu. Improwizowaliśmy, a po wszystkim zgodnie uznaliśmy, że deszcz nam nie przeszkodził, lecz wręcz pomógł.

Tuż po zdjęciach powiedziałeś, że sam nie wierzysz, że udało się zrealizować ten szalony pomysł. Co stanowiło największą trudność w powołaniu go do życia?

Kostium, kostium i jeszcze raz kostium! Nakręciliśmy film ze zmutowaną, dwumetrową, humanoidalną jaszczurką rodem z filmów klasy B. Wydaje mi się, że takich rzeczy nie robi się u nas na co dzień. W hollywoodzkich produkcjach z lat 80. robiono to masowo, a my musieliśmy wykonać wszystko od zera, korzystając z porad, tutoriali i własnego instynktu. Do momentu przymierzenia kostiumu przez aktora nie byłem pewien, czy to zadziała. Kiedy zasunęliśmy ostatni suwak i jaszczurohumanoid stanął przed nami w całej okazałości poczułem, że właśnie dla takich momentów robię filmy!

Do twojego projektu, w roli autora zdjęć dołączył Szymon Kuriata – finalista i laureat 6. edycji Papaya Young Directors. Czy skorzystałeś z jego rad i doświadczenia konkursowego? 

Warsztat operatorski Szymona to rzecz, która nie podlega najmniejszej dyskusji, ale oprócz tego wniósł też niesamowite opanowanie i cenne rady dla całej ekipy – to jego pomysłem były np. zdjęcia próbne. Doskonale wyczuł też klimat projektu, a na planie świetnie nam się współpracowało. Bardzo cenię też fakt, że Szymon pozwolił mi się wykazać i zrealizować moją wizję. Od pierwszego do ostatniego etapu produkcji Szymon był obecny i niezwykle pomocny.

fot. Bartek Makowski
fot. Bartek Makowski

Czy są takie filmy, seriale, płyty czy książki, które szczególnie napędzały was do kreatywnej pracy?

Mam całą listę! Nasz film to hołd dla kina klasy B, horrorów, filmowego trashu i amatorskiej produkcji filmowej. By wymienić tylko najważniejsze: wczesne firmy Petera Jacksona (Zły smak, Zapomniane srebro), dzieła Ishiro Hondy (w tym najważniejsze, czyli Godzilla), filmy Jacka Arnolda (nieco zapomniany prekursor science fiction: autor Tarantuli, Potwora z czarnej laguny i wielu innych obrazów, które inspirowały twórców scifi), horrorowe „produkcyjniaki”, oraz, rzecz jasna, kino najgorszego reżysera świata: Eda Wooda... Jest tego naprawdę mnóstwo. Z kolei forma filmu – mockument – to efekt mojej fascynacji serialem The Office. Nie mówiłem nikomu tego wprost, ale potem na planie często słyszałem, że czuć „office'owy vibe”. Z kolei ekipa aktorów uznała, że czują się jak na planie aktorskiej wersji Scooby-Doo. Dla mnie to świetny feedback – uwielbiam animacje ze studia Hanna-Barbera. Nie mieliśmy tylko Mystery Machine, ale następnym razem będzie na pewno!

000 Reakcji
/ @papaya.rocks

zobacz także

zobacz playlisty