Newsy |

Czy rekonstrukcja archiwalnych wideo ma sens? Naukowcy i historycy mają duże wątpliwości 02.10.2020

Denis Shiryaev / www.youtube.com

Jednym z zarzutów stawianych twórcom popularnych filmów jest brak rzetelności i faktograficznej wiarygodności. 

Od jakiegoś czasu piszemy na łamach Papaya.Rocks o klipach konsekwentnie publikowanych przez Rosjanina, Denisa Shiryaeva, które biją rekordy oglądalności. Założyciel stacjonującej w Gdańsku firmy Neural Love znajduje archiwalne materiały filmowe dokumentujące codzienność w wielkich metropoliach, a następnie poddaje je cyfrowej rekonstrukcji. Stare taśmy oczyszcza z niedoskonałości, stabilizuje obraz, przyspiesza jego prędkość do 60 klatek na sekundę, a następnie skaluje do rozdzielczości 4K i poddaje kolor korekcji. W kompleksowej postprodukcji pomaga mu algorytm oparty na mechanice działania sztucznych sieci neuronowych.

– Dla widzów to coś takiego jak podróż w czasie. Nasi klienci i komentatorzy na YouTube zwracają na to szczególną uwagę – mówi w rozmowie z magazynem „Wired” jedna ze współpracowniczek Shiryaeva, Elisabeth Peck. – Takie materiały pozwalają poczuć, że jesteś w danym miejscu i oglądasz, jak ktoś wtedy żył, podczas gdy wcześniej miałeś do czynienia z czymś o bardziej kinowym, artystycznym charakterze – dodaje. 

Arrival of a Train at La Ciotat (1896) - LOUIS LUMIERE - L'Arrivee d'un Train a La Ciotat

Żywe migawki z Tokio, Paryża albo Nowego Jorku nie wszystkim jednak przypadły do gustu. Niektórzy historycy sztuki i archwiści zgodnie twierdzą, że unowocześnianie ponadstuletnich filmów może nastręczać wiele problemów już na etapie barwienia obrazów. – Sęk tkwi w tym, że ludzie myślą o fotografiach jako o swego rodzaju nieskomplikowanym oknie na przeszłość, a to nie do końca o to chodzi – wyjaśnia Emily Mark-Fitzgerald, profesorka z dublińskiego UCD School of Art History. Jej słowom wtóruje Luke McKernan z The British Library. W jednym z postów na swoim blogu dosadnie skrytykował They Shall Not Grow Old, dokument Petera Jacksona poświęcony I wojnie światowej. – Koloryzacja wcale nie przybliża nas do przeszłości. Wręcz przeciwnie, zmniejsza dystans pomiędzy teraźniejszością a tym, co minione. Nie umożliwia natychmiastowości, tylko pogłębia różnicę – tłumaczył wtedy. 

Mark-Fitzgerald zwraca uwagę na to, że twórcy popularnych wideo mogą nieświadomie manipulować faktografią, dając odbiorcy mylne przekonanie, że widzi coś rzeczywistego. – Nawet jako historyczka fotografii patrzę na coś takiego i myślę: Wow, jaki fascynujący kadr! Dopiero później pojawia się impuls, żeby zastanowić się nad własną reakcją. Dlaczego tak to odebrałam? Co właściwie zrobiła osoba, która odrestaurowała zdjęcie? Jakie informacje uwzględniła i o czym zapomniała? – zastanawia się naukowczyni. To, że internauci nie widzą problemu w ewentualnych nieścisłościach historycznym, uzasadnia ewolucją trendów i zmianami pokoleniowymi. Podobną linię obrony przybrała sama firma Neural Love. 

A Trip Through Paris / autor: Denis Shiryaev

– Tworzymy coś, co jest przystępniejsze dla współczesnych odbiorców, które jest przyzwyczajone do interakcji z mediami w zupełnie różny sposób – uzasadnia Elisabeth Peck, przyrównując działalność firmy, w której pracuje, do jednej z instalacji z Muzeum Salvadora Dali na Florydzie. Znajdująca się tam praca została oparta na tzw. deepfake'u słynnego malarza, który wita gości placówki. – Uznajemy nasze filmy za adaptację oryginałów, zbliżoną trochę do współczesnego podejścia do Szekspira albo tłumaczenia literatury na inny język – podkreśla cytowany przez Wired Shiryaev. – Nasza praca ma na celu zmianę dostępu do filmowych pierwowzorów, a nie stawianie wyzwań ich autentyczności lub wartości artystycznej – uzupełnia.

000 Reakcji
/ @papaya.rocks

zobacz także

zobacz playlisty