Obraz wojny w jednym długim ujęciu kamery. Tak powstawał „1917” Sama Mendesa 03.10.2019
Twórcy rozgrywającego się podczas I wojny światowej filmu wrzucają widza w sam środek akcji. Można odnieść wrażenie, że nie zastosowano tu żadnych cięć montażowych.
Historia zawarta w nowym filmie reżysera American Beauty (1999), Jarheada (2005) czy dwóch ostatnich Bondów skupia się losie dwóch młodych żołnierzy na froncie I wojny światowej. Ich głównym zadaniem jest przedarcie się przez terytorium wroga i dostarczenie wiadomości, która ma zapobiec zamordowaniu oddziału złożonego z 1,6 tysiąca ludzi. Bohaterów będziemy śledzić na ekranie non stop przez 110 minut – tyle właśnie trwa film, którego akcja dzieje się w czasie rzeczywistym. Kamera nie odstępuje bohaterów na krok.
Dzięki technicznym sztuczkom, niewidzialnym montażowym cięciom i perfekcyjnej synchronizacji widz zostaje wrzucony w sam środek wojennych działań. Na ostateczny efekt trzeba będzie poczekać do stycznia przyszłego roku, choć pewien obraz daje już zwiastun filmu (pisaliśmy o nim TU). Kulisy powstawania produkcji można zobaczyć natomiast w opublikowanym przez wytwórnię wideo, wypełnionym zdjęciami z planu i wypowiedziami reżysera, operatora i członków ekipy.
– Od samego początku czułem, ze ten film powinien być opowiadany w czasie rzeczywistym. Na każdym etapie podróży, oddychając razem z tymi ludźmi, widz musi czuć się częścią tego, co się dzieje. Nie ma lepszego sposobu na opowiedzenie tej historii niż za pomocą jednego, ciągłego ujęcia – powiedział Sam Mendes.
Filmowanie w ten sposób nie tylko urealniło horror wojny, ale także znacznie utrudniło pracę ekipie. Tworzenie bardzo długich i angażujących wiele osób sekwencji czy brak możliwości późniejszego wycinania scen oraz nieustanna potrzeba synchronizacji ujęć to tylko kilka problemów, z którymi zetknęli się twórcy. Na planie stosowano system specjalnych obręczy, które pomagały przenosić kamerę z jednego miejsca na drugie oraz system wiszących kabli, który sprawił, że kamera płynęła nad polem walki. Sprzęt rejestrujący przewożono także na samochodach i motocyklach – wszystko po to, aby widz nie przegapił ani jednego momentu z tego, co dzieje się na ekranie.
Za zdjęcia w filmie odpowiadał Roger Deakins. To legendarny brytyjski operator, nagrodzony Oscarem za film Blade Runner 2049 (2017), który pracował także przy m.in. Fargo (1996), To nie jest kraj dla starych ludzi (2007) i Labiryncie (2013). Deakins także wypowiada się w materiale zza kulis, pomstując na ciągłą niepewność związaną z pogodą i oświetleniem. „Były dni, kiedy rano nie wychodziło słońce i po prostu nie mogliśmy kręcić” – mówi.
1917 to nie pierwszy film, który w całości bazuje na tzw. master shocie. I choć tu, podobnie jak w nagrodzonym Oscarem Birdmanie (2014) wrażenie jednego ujęcia osiągnięto dzięki zgrabnie połączonym scenom i przejściom, istnieją też filmy, które realizowane były niczym jeden długi spektakl. Zalicza się do nich np. niemiecka Victoria (2015) w reżyserii Sebastiana Schippera. Trwający 134 min. kryminalny dramat z 2015 r. udało się nakręcić dopiero za trzecim razem.
zobacz także
- Joe Keery ze „Stranger Things” wcielił się w patoinfluencera. Zobacz zwiastun filmu „Spree”
Newsy
Joe Keery ze „Stranger Things” wcielił się w patoinfluencera. Zobacz zwiastun filmu „Spree”
- Forbes opublikował listę najlepiej zarabiających aktorów w 2020 roku
Newsy
Forbes opublikował listę najlepiej zarabiających aktorów w 2020 roku
- Wojowniczka na tropie smoka. Zobacz zwiastun nowej animacji Disneya
Newsy
Wojowniczka na tropie smoka. Zobacz zwiastun nowej animacji Disneya
- Z niewoli na ekrany smartfonów. Poruszająca animacja Evana DeRushiego o egzotycznych zwierzętach
Newsy
Z niewoli na ekrany smartfonów. Poruszająca animacja Evana DeRushiego o egzotycznych zwierzętach
zobacz playlisty
-
Instagram Stories PYD 2020
02
Instagram Stories PYD 2020
-
David Michôd
03
David Michôd
-
03
-
John Peel Sessions
17
John Peel Sessions