Opinie |

„Dzień świra” kończy 20 lat. Przypominamy 5 najważniejszych scen z filmu Koterskiego07.06.2022

kadr z filmu „Dzień świra”

On – rozczarowany życiem i sobą samym inteligent. Wiecznie niezadowolony, niewystarczająco wynagradzany i doceniany, zawiedziony własnymi dokonaniami (a raczej ich brakiem). Adam Miauczyński, o którego życiu opowiada w wielu swoich filmach Marek Koterski, to postać z jednej strony zżymająca się na otaczającą go rzeczywistość, w szczególności Polskę i Polaków, z drugiej – modelowy egzemplarz niektórych przywar, których sam z całego serca nienawidzi. W Dniu Świra przybiera twarz Marka Kondrata, choć i wcześniej, i później w Miauczyńskiego wcielali się m.in. Cezary Pazura, Andrzej Chyra, czy sam syn Koterskiego, Michał. Dzień świra to poruszający, momentami śmieszny, momentami gorzki obraz jego przemyśleń, wyobrażeń, nerwic i rytuałów. Dokładnie 20 lat temu, 7 czerwca 2002 roku, Dzień świra wszedł na ekrany polskich kin i z miejsca zrobił to, co wcześniej udawało się choćby filmom Barei czy „Kilerom” Machulskiego: na stałe zaistniał w kulturze, wkraczając m.in. do codziennego języka i żartów sytuacyjnych. Przypominamy 5 scen, które naszym zdaniem zapisały się najmocniej w świadomości Polaków.

Może powtórzymy angielski?

Scena, która na stałe wdarła się do języka memów. Z jednej strony Adam Miauczyński, nienagannie ubrany, choć w marynarce pamiętającej poprzednią dekadę (a może i dwie), nauczyciel w średnim wieku, intelektualista ceniący wiedzę i naukę – w szczególności język angielski, którego sam uczy się od lat podczas posiedzeń na toalecie. Z drugiej – jego syn, Sylwester (a raczej Sylwuś) w oczojebnej, pomarańczowej kurtce Liwajsa (nie lewisa) i bojówkach moro z krokiem w kolanie. W niektórych obszarach życia cichy, skrępowany niczym kilkuletnie dziecko chowające się za spódnicą mamy, w innych – kozak, król życia, współczesny dandys zawiadiacko odpalający papierosa, który bez cienia wstydu pyta o życie łóżkowe Chopina. Szybki sprawdzian z języka angielskiego, który przeprowadza ojciec, szybko przemienia się w starcie pokoleń, festiwal droczenia, frustracji i wzajemnego niezrozumienia. Wszelkie próby wymijania odpowiedzi, zasłaniania się wymówkami przez Sylwusia są przez jego ojca parowane. Biedak szybko daje po sobie poznać, że w temacie angielskiego nie wie nic, mimo że od lat „uczy się tego w szkole i na kursach, a wszystko to jak krew w piach”.

Dzień Świra - Angielski

Od bladego świtu

Obrazek, a raczej dźwięk, który znają wszyscy mieszkający w miastach ludzie. Letni poranek, szósta rano, otworzone na noc okno i stawiający nagle na baczność jazgot. Nieważne – naprawa jezdni, chodnika, koszenie traw, nie wspominając nawet o remoncie klatki schodowej. W każdym przypadku równie przeraźliwy i równie brutalny w skracaniu snu wszystkich, którzy dni rozpoczynają odrobinę bliżej południa. Czy nie dałoby się zaczynać o minimalnie o późniejszej porze? Czy naprawdę nie ma innego sposobu i po prostu trzeba odpalać o 6 rano młot pneumatyczny tylko po to, by o 6.30 go wyłączyć i przez resztę dnia pracować już w miarę po cichu? Czy bezwzględni w swoim działaniu robotnicy robią to z czystej zawiści, podskórnie czerpiąc satysfakcję z rujnowania błogiego poranka – bo skoro oni nie śpią, to inni też nie powinni? Po pełnej zgorzknienia wiązance ze strony wystającego z okna Miauczyńskiego zobojętniali robotnicy schodzą z kadru, co Miauczyński kwituje proroctwem „wrócicie napierdalać jak siądę do pracy”. Ale sama praca to już zupełnie inna scena.

Dzien świra- Czy panowie muszą tak...

Od Centralnej może się zwolni

Najpierw przedział – z odpowiednio domykającymi się drzwiami, działającą wentylacją i oświetleniem, które „zapalone nie pyrczy”. Potem miejsce, niby lepiej tyłem do kierunku jazdy, bo nie zawieje, ale wtedy na pewno ktoś się dosiądzie. W końcu pada na tył. Plan głównego bohatera, by „nie wdawać się w rozmowy, w ogóle w nic się nie wdawać” szybko spełza na niczym, bo do Miauczyńskiego przysiadają się kolejno: skłóceni „zwariowany wariat” i „wariatka”, siostrzyczki zakonne z fast foodem, pani z pieskiem, matka z dzieckiem jedzącym czipsy i hiperaktywne, memłające rymowanko-wyliczanki psiapsiółki („– w nocy sobie śpię, śpię, śpię, – ja też, ja też”). Podróże pociągiem stały się już dawno jednym z podstawowych źródeł anegdotek dla facebookowych pisarzy, ale widząc to (minimalnie) przejaskrawione uniwersum z perspektywy Koterskiego – trudno się dziwić. W tej scenie nie ma „zwykłych” ludzi, każdego jest tu za dużo, każdy jest tu przesadzony i z perspektywy głównego bohatera do bólu irytujący. 

Dzień świra (fragment w pociągu)

Modlitwa Polaka

Do bólu zgorzkniała „modlitwa Polaka” to jeden z wielu momentów filmu, w którym nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać. Koterski w bezceremonialny sposób naśmiewa się z polskiej stereotypowej zawiści i podłości ukrytej pod płaszczykiem religijności. Gorliwa modlitwa z oczami skierowanymi ku niebu niesie jednocześnie potwornie gorzki ładunek, po przyjęciu którego trudno pozostać optymistą. „Byleby sąsiad miał gorzej”, „ten to musiał nakraść, skoro go stać na samochód” to w końcu nie tylko frazesy-żarty, które zyskały memiczny status, ale często są przykrym odzwierciedleniem naszej, polskiej mentalności. I choć komentarz na YouTubie pod fragmentem mówiący, że ta modlitwa lepiej oddaje „polskość” bardziej niż godło i hymn, to trudno nie oprzeć się wrażeniu, że scena w ledwo ponad minutę podsumowuje, co jest nie tak z nami jako narodem.

Modlitwa Polaka

Racja najmojsza

„Jest tylko jedna racja i ja. My ją mamy!” – podobne zdanie z delikatnymi modyfikacjami wygłaszają kolejno ku uciesze partyjnych kolegów wybrańcy narodu. A Miauczyński słucha i się załamuje, widząc, jak władza niszczy każdego, niezależnie od strony barykady, po której się znajduje. I oczywiście – ta scena z filmu Koterskiego jest dosłowna do bólu, można zarzucić reżyserowi buntowanie się przeciwko całemu światu i dziecinność, można oskarżyć o patos w momencie rozrywania flagi, z której zaczyna kapać krew (krew Polaka!). Tylko niepoprawny idealista mógłby oczekiwać, że Sejm, szczególnie w dzisiejszym kształcie, będzie miejscem otwartości na inne zdanie, tolerancji i dialogu. Nie zmienia to faktu, że wizja Koterskiego ukazująca mowę polityków jako powtarzający się w różnych konfiguracjach bełkot, w którym i tak zawsze chodzi o to samo, będzie jeszcze trafna przez długi czas.

Dzień Świra
000 Reakcji
/ @jonasztolopilo

Redaktor naczelny Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty