Opinie |

Triumf zła, który zaskoczył Hollywood. O kulisach kultowego kadru z „Siedem” Davida Finchera19.05.2022

kadr z filmu „Siedem”

Szokujący i przejmująco smutny finał Siedem Davida Finchera do dziś wywołuje ciarki na plecach wielu widzów i inspiruje uznane dzieła kultury masowej. Prawda jest jednak taka, że naprawdę mało brakowało, a tajemnicza przesyłka wysłana do detektywa Millsa przez wypełniającego swój groteskowy plan Johna Doe miałaby znacznie mniejszą siłę rażenia.

UWAGA: W poniższym tekście opisujemy wielki finał „Siedem”, jeśli więc filmu nie widzieliście, wiedzcie, że natkniecie się na spoilery…

Mimo że makabryczny finał Siedem jest zgodnie uznawany za jedną z najbardziej zaskakujących końcówek w historii kina, dzieło Finchera i scenarzysty Andrew Kevina Walkera tylko zyskuje w trakcie kolejnych seansów. Można wręcz stwierdzić, iż nie oglądając Siedem kilka razy, trudno w pełni zrozumieć nihilistyczny kunszt i realizacyjną perfekcję filmu. Tak, widz jest w szoku, kiedy uświadamia sobie, że John Doe zamordował ciężarną żonę det. Millsa i wysłał mu kurierem jej oderżniętą głowę, ale znacznie intensywniejszym doznaniem jest obserwowanie ukazywanych na ekranie wydarzeń ze świadomością, w jaki sposób musi się to wszystko skończyć.

SE7EN Scene - "The Box"

Choćby scena, w której John Doe przychodzi w zakrwawionej koszuli na posterunek. Oglądając Siedem po raz pierwszy, widz jest zaskoczony tym, że nieuchwytny psychopata oddaje się w ręce policji, ewentualnie tym, iż mordującego wedle biblijnych siedmiu grzechów głównych przestępcę zagrał Kevin Spacey (przed premierą nikt nie wiedział o udziale aktora). Oglądając Siedem po raz drugi, widz wie, że chwilę wcześniej Doe mordował Tracy Mills, a krew na koszuli jest efektem odżynania. Przy kolejnych seansach, gdy szok blaknie, ale nie na tyle, by zapomnieć o ohydności czynu, widz zauważa wypisaną na zakrwawionej śnieżnobiałej koszuli Doe symbolikę filmu.

kadr z filmu „Siedem”
kadr z filmu „Siedem”

Fabularne ujawnienie, że w pudełku znajduje się głowa Tracy, jest zaledwie szokującą (mimo iż Fincher samej głowy nie pokazuje) kulminacją setek idealnie zazębiających się trybików Siedem, jednakże zarazem kulminacją, bez której docenienie perfekcyjnie naoliwionej machiny Finchera i Walkera byłoby zgoła niemożliwe. Tylko bowiem w ten zawiły i jednocześnie dosadny sposób poznajemy wyznawane przez Johna Doe znaczenie grzechów zazdrości i gniewu. Za sprawą tego makabrycznego postawienia kropki nad „i”, rozumiemy w pełni koszmarny plan psychopaty. Co dla skłonnego do autorefleksji widza jest o wiele bardziej szokujące niż zaskakujący zwrot akcji.


Największym zaskoczeniem jest natomiast fakt, iż ktoś w Hollywood dał pieniądze na nakręcenie tak bestialskiego i nihilistycznego filmu, w którym zło tryumfuje, zaś dobro jest nie tyle bezsilne, co kalekie. Dlaczego Siedem w ogóle powstało? Zdecydował przypadek. Oto scenariusz Walkera przechodził z rąk do rąk, aż zainteresował się nim Jeremiah H. Chechik (wówczas znany między innymi z komedii W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju), który zażądał zmiany finału. Żadnej głowy w pudełku. Walker przepisał zakończenie, ale Chechik zmienił po drodze plany, a Hollywood nie wiedziało, co z projektem zrobić, więc zdawało się, że nic z tego nie wyjdzie…

…i nagle scenariuszem zainteresował się Fincher, mistrz formy wideoklipowej, który miał słabe wspomnienia z realizacji Obcego 3 i chciał nakręcić coś po swojemu. Przypadek polegał na tym, że studio wysłało mu oryginalną wersję scenariusza: z głową w pudełku. Gdy reżyser dowiedział się o pomyłce, kategorycznie odmówił współpracy nad inną wersją, zaś potem, gdy przestraszone mrocznym zakończeniem studio próbowało wymusić nakręcenie łagodniejszego finału, zagroził wraz z Bradem Pittem i Morganem Freemanem, że odejdzie z projektu. Fincher zgodził się tylko na jedno ustępstwo: zamykające film i dające malutką iskierkę nadziei słowa det. Somerseta.


Dopiero czytając kilka z podobno wielu pomysłów na zmieniony finał, widz zdaje sobie sprawę, jak mało brakowało, by Siedem straciło nie tylko olbrzymią siłę rażenia, lecz również część swej pokrętnej logiki. Jeden z pomysłów polegał na tym, że to Somerset zabijał Johna Doe, odbierając Millsowi grzech gniewu. W innej wersji John Doe zabijał Millsa, a Somerset zabijał jego, pewnie w obronie własnej. W jeszcze innym, najbardziej bodajże kuriozalnym, Tracy Mills nie ginęła, a końcówka Siedem była wyścigiem z czasem, czy uda ją się uratować przed zwyrodnialcem. Cóż, prawda jest taka, że gdyby któreś z powyższych przeszło, nikt by dzisiaj o Siedem nie rozmawiał.

Dziennikarz, tłumacz, kinofil, stały współpracownik festiwalu Camerimage. Nic, co audiowizualne, nie jest mu obce, najbardziej ceni sobie jednak projekty filmowe i serialowe, które odważnie przekraczają komercyjne i autorskie granice. Nie pogardzi też otwierającym oczy dokumentem.

zobacz także

zobacz playlisty