Komiksy: Dlaczego warto czytać w chmurach?26.03.2020
Koniec roku 2019. Rozpoczynając emisję Watchmenów, HBO mocno przyczynia się do tego, że szyby domów i mieszkań są niebieskie od telewizorów. Serial będący kontynuacją komiksu Alana Moore’a i Dave'a Gibbonsa szybko stał się hitem, zdobywając ponad 7-milionową widownię. Wcześniej mogło się jednak wydawać, że to dość szalony ruch – inwestować grube miliony w opowieść o dalszych losach postaci znanych przede wszystkim ze stron ambitnej powieści graficznej. Ale czy na pewno?
Z chmury na listę dialogową
Na początku musimy ustalić jeden, bardzo istotny fakt: komiksy nie muszą opowiadać o superbohaterach. Nawet jeżeli te najpopularniejsze przybliżają losy ludzi zakładających majtki na spodnie, to duża część rynku zbudowana jest na zgoła innej tematyce. Zasadniczo rysunkowe opowieści z chmurką oferują podobną gamę treści jak książki: obyczajówka, sensacja, historia, dramat, reportaż. Co bardziej obrotni twórcy popkultury – niekoniecznie superbohaterskiej – od lat czerpią z rynku powieści graficznych, pozwalając niczego nieświadomym widzom pośrednio stykać się z tą gałęzią sztuki – np. Droga do zatracenia (2002) Sama Mendesa z Paulem Newmanem jest adaptacją albumu Maca Alana Collinsa i Richarda Piersa Raynera, kryminał grozy o Kubie Rozpruwaczu Z piekła rodem (2001) to ekranizacja komiksu Prosto z piekła autorstwa Alana Moore’a i Eddiego Campbella, a niedawna premiera kinowa Królowych zbrodni (2019) nie odbyłaby się, gdyby nie komiks Olliego Mastersa i Ming Doyle. Kino stale przenika się z komiksem, czerpiąc z niego nawet w kwestiach rzemiosła. Wszak czy same znane filmowcom storyboardy służące do planowania scen nie są niczym innym jak komiksowymi kadrami?
Kogo grzeje komiks
Żeby przekonać nieprzekonanych o komercyjnym potencjale komiksu, warto zwrócić uwagę na ekranizację powieści graficznej The Walking Dead Roberta Kirkmana. Epopeja opisująca świat dotknięty epidemią zombie, gdzie największym zagrożeniem nie są żywe trupy, a inni ludzie, osiągnęła spektakularny sukces. Oglądalność przekraczała momentami 17 milionów widzów, obecnie emitowany jest 10. sezon produkcji i końca nie widać. Serial także doczekał się pobocznych serii: Fear the Walking Dead i The Walking Dead: World Beyond. Świetne wyniki umożliwiły adaptacje kolejnych prac amerykańskiego scenarzysty: Outcast, czyli paranormalnego horroru o opętaniach i widocznego na horyzoncie Invincible, z którym związane są ogromne nadzieje fanów.
Wróćmy jednak do wspomnianych Watchmenów, którzy mimo wszystko są komiksem superbohaterskim: ludzie w pelerynach, niebieska, powiększająca się od czasu do czasu postać, kres świata na horyzoncie. Dekonstrukcja motywu nadludzi czuwających nad bezpieczeństwem maluczkich powstała w 1986 r. i jest obecnie uznawana za jedną z najlepszych powieści graficznych w historii. Mocne osadzenie fabuły w intrygującym political fiction i podważenie nieskazitelnego wizerunku przystojnych postaci nie było zagraniem typowym dla tego typu superbohaterskich historii, często postrzeganych jako infantylne. Jednak twórcy mogli sobie na to pozwolić – już w latach 80. XX wieku amerykański rynek komiksowy był ogromny, licząc dwa spore wydawnictwa DC Comics i Marvel, a także wiele innych mniejszych przedsięwzięć. Począwszy od 1938 r. sama sprzedaż zeszytów z przygodami Supermana przekroczyła 600 milionów egzemplarzy, jeśli dodamy do tego ponad 483 miliony Batmana z łatwością łącznie miniemy miliard sprzedanych kopii potyczek, które toczyli z wrogami ci panowie w rajtuzach. A to tylko dwie uznane postaci z wielu innych, równie popularnych. Mając do dyspozycji rzesze fanów i tak rozwinięty rynek, nie tylko można sobie pozwolić na ryzyko, ale także na dywersyfikację skłaniającą do zaspokajania najróżniejszych gustów. Na liście bestsellerów New York Times wśród powieści graficznych (stanowiących oddzielny ranking!) można znaleźć reprezentantów wszystkich gatunków, poczynając od reedycji wspomnianych Watchmenów, (ponownie zyskującej popularność po emisji serialu HBO), przez adaptację gry komputerowej The Legend of Zelda, kończąc na biografii Davida Bowiego. Komiksy bez kompleksów rozpychają się na popkulturowym rynku – wystarczy wspomnieć chociażby Charlesa Forsmana i dwie serialowe ekranizacje jego komiksów na Netfliksie: Nie jest ok i The End of the fxxxing world. Dzieła, które w świecie komiksu powszechnie uchodzą za mocno alternatywne i są przeznaczone dla ograniczonej grupy odbiorców, bez trudu zdobyły serca widzów. Innym przykładem może być Garth Ennis, scenarzysta znany z niezwykle brutalnych, wywrotowych i miejscami obleśnych fabuł, który udzielił niedawno XI muzie dwie swoje serie: Kaznodzieję (groteskową krytykę Ameryki mającą za nic uczucia religijne, patriotyczne i historyczne) oraz The Boys (wariację na temat motywu superhero, gdzie herosom bliżej do współczesnych polityków zerwanych ze smyczy dzięki potężnym mocom niż do poczciwego Supermana). Bańka niechęci do komiksu pękła na dobre, gdy Nico Drnaso, autor Sabriny, obyczajowej fabuły o prawdzie i zaufaniu, został nominowany do nagrody Bookera.
Graficzna (pop)kultura
Trudno powiedzieć o zjawisku liczącym ponad 100 lat, że jest nową modą lub że pojawiło się znikąd. Komiks rozwija się od lat, lecz w ostatnim czasie stał się wyjątkowo zauważalny, nie tylko za sprawą wysokobudżetowej gorączki hollywoodzkich produkcji z najpopularniejszymi aktorami, ale także zmian społecznych. Kultura nerdowska i geekowska wyzbyła się swojego pejoratywnego wydźwięku, w końcu zyskując trochę szacunku, a co jeszcze ważniejsze, skupiając uwagę korporacji – takich jak m.in. The Walt Disney Company czy Warner Media. Środowiska, które do tej pory były obśmiewane za czytanie komiksów, stały się jednym z targetów najprzeróżniejszych marek planujących zwiększenie swoich zysków. Koszulki, kubki, porno parodie, zestawy do golenia, bielizna i wiele, wiele innych produktów zalały rynek, a produkujące je firmy liczyły na szybką konsumpcję ze strony np. miłośników Iron Mana. Gdy najpopularniejsze komiksy doczekały się ekranizacji, siłą rzeczy okruchy zainteresowania spadły również na bardziej ambitne przedsięwzięcia. Powieści graficzne zaczęły być postrzegane jako forma sztuki awangardowej, wychodząc z undergroundu na salony. Dla wielu utalentowanych autorów, do tej pory niszowych, znanych z kontrowersyjnych, obrazoburczych prac, pojawiła się szansa wypłynięcia na głębsze wody. Wykorzystał ją m.in. Daniel Clowes, scenarzysta i rysownik znany z dość surrealistycznego podejścia do rzeczywistości, którą opisuje mieszając wątki szaleństwa, mutacji, kosmitów i podróży w czasie, a przy okazji tworząc najlepszy możliwy komentarz do naszej współczesności. Bardziej przyziemne prace amerykańskiego twórcy doczekały się ekranizacji naszpikowanych hollywoodzkimi gwiazdami: Ghost World, Akademia tajemniczych sztuk pięknych i Wilson, a on sam nominacji do Oscara za scenariusz adaptowany.
W 2018 r. wartość amerykańskiego rynku komiksowego oceniano na 1,1 mld dolarów, a zyski wciąż rosną. Produkcje spod znaku Marvel i DC Comics szturmują kina, a kolekcjonerzy sprzedają co poniektóre archiwalne egzemplarze komiksowych zeszytów za miliony dolarów. Przed tą gałęzią kultury stoi świetlana przyszłość, możliwe, że już nie w tradycyjnej formie opowieści w papierze, ale pod postacią praw do postaci, gier, gadżetów i wciągających fabuł zmienianych w seriale. Sami wcześniej wspomnieni Watchmeni są uznawani za absolutną klasykę – nie tylko komiksu, ale szeroko rozumianej kultury. HBO nie ryzykowało, decydując się na serial będący bezpośrednią kontynuacją legendarnej powieści graficznej. Polisą ubezpieczeniową byli bowiem oddani fani i świetna, superbohaterska koniunktura.
W Polsce sytuacja jest inna. Komiksy po pewnej przerwie wracają u nas do łask, nawiązując do spuścizny PRL-u, gdy triumfy święcił Thorgal, Kapitan Żbik czy Funky Koval. W latach transformacji rodzimi autorzy zostali zepchnięci na drugi plan, przegrywając nierówny bój z zagranicznymi wydawnictwami. Polski komiks po chwili marginalizacji zaczął odradzać się jednak w artystycznej niszy, czego przykładem jest wiele mniejszych wydawnictw i wyjątkowych, niezależnych twórców. Nawet nasza noblistka Olga Tokarczuk razem z Danielem Chmielewskim skorzystała z tej formy, wydając album Ja, Nina Szubur, który przenosił powieść Anna In w grobowcach świata w inny wymiar doznań czytelniczych. Kilka lat wcześniej, w 2012 r., Maciej Sieńczyk za Przygody na bezludnej wyspie był nominowany do nagrody Nike. Obie te pozycje są dość ambitne i mocno odbiegające od popularnej oferty, ale mimo to zostały dostrzeżone i docenione. Jedyne co więc pozostało, to połączyć sukces artystyczny z komercyjnym, by polska powieść graficzna na stałe wróciła do świadomości szerszego grona odbiorców. Bo choć komiks może się wydawać infantylną śmiesznostką, to w rzeczywistości mamy do czynienia z potężnym biznesem. Czas pokaże, czy Polacy również na dobre złapią komiksowego bakcyla.
zobacz także
- The Strokes zapowiadają płytę „The New Abnormal”. Zobacz rysunkowy klip do nowego singla
Newsy
The Strokes zapowiadają płytę „The New Abnormal”. Zobacz rysunkowy klip do nowego singla
- Spice Girls pokazały niepublikowany wcześniej utwór. Posłuchaj „Feed Your Love”
Newsy
Spice Girls pokazały niepublikowany wcześniej utwór. Posłuchaj „Feed Your Love”
- Hlynur Pálmason: Film musi żyć MFF Nowe Horyzonty
Ludzie
Hlynur Pálmason: Film musi żyć
- Klasyka południowokoreańskiego kina za darmo na YouTube
Newsy
Klasyka południowokoreańskiego kina za darmo na YouTube
zobacz playlisty
-
Instagram Stories PYD 2020
02
Instagram Stories PYD 2020
-
Original Series Season 2
06
Original Series Season 2
-
CLIPS
02
CLIPS
-
Seria archiwalnych koncertów Metalliki
07
Seria archiwalnych koncertów Metalliki