Opinie |

Niełatwo być przeciwnikiem Batmana. Arnold Schwarzenegger wie o tym najlepiej18.03.2022

kadr z filmu „Batman i Robin”

Mijają kolejne dekady, świat zmienia się nie do poznania, pokolenia wytyczające niegdyś trendy ustępują kolejnym, jednak Mroczny Rycerz pozostaje jednym z najpopularniejszych filmowych superbohaterów.

Pokonać go nie byli w stanie ani uzbrojeni w górę mięśni, lateks czy wymyślne kostiumy super-złoczyńcy, ani przypisywane chętnie Batmanowi i Robinowi Joela Schumachera miano jednego z najgorszych filmów w historii kina. I wszystko wskazuje na to, że duży sukces najnowszej wersji nietoperzych przygód, którą nakręcił Matt Reeves, będzie dla siłującego się z bandziorami i własną mroczną naturą Bruce’a Wayne’a kolejnym nowym początkiem.

Choć jednak największy szum medialny wywołują przeważnie aktorzy wcielający się w Batmana – sinusoida wagowa Christiana Bale’a doczekała się co najmniej miliona artykułów, zaś biedny George Clooney nie ucieknie nigdy od anegdotki z oddawaniem moczu w pełnym nietoperzym rynsztunku – najciekawsze historie wiążą się z tymi, którzy zagrali jego antagonistów. A to Colin Farrell stawał się codziennie Pingwinem w trakcie czterogodzinnej charakteryzacji, a to Tommy Lee Jones trząsł się z irytacji na widok Jima Carreya, a to Tom Hardy wyznaczył nowe standardy fizycznego przygotowania do roli. Nie wspominając już nawet o poświęceniu Heatha Ledgera… 


Istnym magnesem na anegdotki był jednak Arnold Schwarzenegger, który niemalże ćwierć wieku temu latał po planie Batmana i Robina w ekstrawaganckim dwudziestokilowym kostiumie oraz intensywnej błękitnej charakteryzacji. Nad metamorfozą Arniego w  Mr. Freeze'a czuwała ekipa pod wodzą nagrodzonego Oscarem za Terminatora 2: Dzień sądu Jeffa Dawna – każdego ranka jedenaście osób pracowało przez cztery godziny w skupieniu, ażeby nakładać aktorowi soczewki, wygładzać mu rysy twarzy oraz rzęsy, instalować na głowie symulujący łysinę lateksowy czepek i malować skórę mieszanką farb, która, jak się później okazało, była łatwopalna i dość toksyczna.

Jakby tego było mało, Schwarzenegger musiał grać w zbliżeniach z małym LED-owym światłem w ustach, które nie tylko utrudniało mówienie, ale okazało się szybko niebezpieczne. Dopiero po którymś razie, kiedy Arnie narzekał, że czuje dziwaczny posmak, ekipa zorientowała się, że ślina aktora przenika do urządzenia i wchodzi w reakcję z bateriami. Niedobrze dręczyć w taki sposób gwiazdę kina, więc Dawn umieścił LED w małym balonie, ale gdy zaczęli kręcić kolejne duble, okazało się, że baterii starcza na ledwie dwadzieścia minut. Biorąc pod uwagę fakt, że Arnold miał w kontrakcie maksymalnie dwunastogodzinne dni pracy, ekipa musiała się uwijać, żeby wykorzystać każdą sekundę jego czasu. W dalszych planach często grali dublerzy.

O tak, Schwarzenegger nie miał na planie łatwego życia. Szczególnie, że paparazzi oferowano podobno dziesięć tysięcy dolarów za jego zdjęcie w pełnym kostiumie, a on sam przymierzał się do operacji serca… o której nie powiedział nikomu, nawet własnej żonie. A to tylko wierzchołek góry lodowej, która niemal zatopiła Batmana i Robina jeszcze zanim film powstał. Z drugiej strony Arnold znajdował się wówczas na szczycie, dostawał na planie cygara od Jona Bon Joviego, zaś za rolę rzucającego średniej jakości bon motami posrebrzanego złoczyńcy zainkasował 25 milionów dolarów.

Morał? Niełatwo być Batmanem, jeszcze trudniej być przeciwnikiem Batmana, ale czego się nie robi dla (hollywoodzkiej) sztuki.

 

000 Reakcji

Dziennikarz, tłumacz, kinofil, stały współpracownik festiwalu Camerimage. Nic, co audiowizualne, nie jest mu obce, najbardziej ceni sobie jednak projekty filmowe i serialowe, które odważnie przekraczają komercyjne i autorskie granice. Nie pogardzi też otwierającym oczy dokumentem.

zobacz także

zobacz playlisty