Opowieści wielorazowe: dziesięć świetnych filmów, które trzeba obejrzeć przynajmniej dwa razy09.03.2022
W większości przypadków wystarczy jeden seans, aby wyrobić sobie zdanie o danym filmie. Owszem, przy jednorazowym spotkaniu istnieje ryzyko, że przeoczy się różne ciekawe bądź istotne detale, jednakże sam film nie stanie się przez to mniej jasny, a odbiór oglądanej historii znacząco uboższy. Trudno zresztą wymagać, żeby widzowie oglądali każdy film po kilka razy, w celu docenienia wszystkich aspektów sztuki filmowej. Zdarzają się jednak produkcje, które wymagają, żeby spotkać się z nimi co najmniej raz jeszcze, gdyż po pierwszym seansie widz ma poczucie, że ledwie prześlizgnął się po mnogości ekranowych znaczeń. Oto dziesięć takich filmów, które po kolejnych seansach potrafią nabrać zupełnie innych barw.
Wróg (2013), reż. Denis Villeneuve
Kanadyjski reżyser jest dziś kojarzony głównie z wysokobudżetowych eksploracji różnych oblicz fantastyki naukowej (Nowy początek, Blade Runner 2049, Diuna), jednak zaczynał w znacznie bardziej przyziemnym, niskobudżetowym kinie. Wróg to eksperymentalny projekt, który nakręcił w tym samym czasie, co przełomowy dla jego hollywoodzkiej kariery Labirynt. Villeneuve zaprasza w nim widza do wieloznacznej podróży w głąb ludzkiego umysłu. Głównym bohaterem jest akademik, który w wypożyczonym za namową kolegi filmie dostrzega pewnego mężczyznę, który mógłby być jego bliźniakiem. Wszczyna prywatne śledztwo, co prowadzi go do rzeczonego aktora… i zaczyna się nasączony dualizmem psychologiczny dreszczowiec, w którym tożsamość staje się płynna, a niespełnione erotyczne fantazje mówią więcej o osobie niż fakty. Film trzeba obejrzeć ponownie, choćby po to, by zrozumieć, o co chodzi z pająkiem z finałowego ujęcia!
2001: Odyseja kosmiczna (1968), reż. Stanley Kubrick
Arcydzieła Kubricka nie mogło zabraknąć w zestawieniu, gdyż wielki finał z jakimś dzieckiem w jakimś łonie unoszącym się z jakiegoś powodu w przestrzeni kosmicznej wciąż wywołuje żywe dyskusje wśród widzów, a zmieniające się postrzeganie Odysei u kolejnych pokoleń pokazuje, jak uniwersalna jest to historia. Czy Dave zginął na naszych oczach i odrodził się w kosmicznych zaświatach? Czy rzeczywiście doleciał do Jowisza, czy może jednak wszystko, co oglądamy w końcówce, to wytwory jego umierającego na skutek braku tlenu umysłu? Na ile 2001 to refleksja na temat potencjalnych możliwości odkrywania Układu Słonecznego, a na ile lemowska (by użyć polskiego słowa-wytrychu) z natury zaduma nad wpisanymi w naturę ludzką ograniczeniami w pojmowaniu kosmosu? Kubrick nigdy nie podzielił się własną interpretacją Odysei, co trzeba uszanować i spróbować zrozumieć jego film na własną rękę. Tu nie ma złych odpowiedzi.
Dom gry (1987), reż. David Mamet
Psychiatra i autorka bestsellerowej książki szuka nowych życiowych wyzwań i znajduje je, kiedy trafia do speluny pełnej zawodowych oszustów, którzy sypią jak z rękawa sztuczkami, jak można zamienić dla zysku iluzję w prawdę, a prawdę w pozorną fikcję. Kobieta zaczyna fascynować się tym światem, jego możliwościami i pułapkami, aż sama zaczyna wpadać w pułapki. Jeśli istnieje film, który idealnie oddaje znaną wielu pasjonatom zawiłego kina mantrę, że nic nie jest takie, jakim wydaje się być, jest nim Dom gry, skomplikowany emocjonalnie, fabularnie oraz moralnie dreszczowiec sprzed ponad trzydziestu lat, którym uznany dramaturg David Mamet zachwycił świat kina. Nie wierzycie? Obejrzyjcie film i spróbujcie przewidzieć w trakcie seansu, kto kogo i jak oszukuje. Trudne? Obejrzyjcie więc Dom gry ponownie, znając już zakończenie, i spróbujcie zrozumieć, kto i w którym momencie jest częścią którego szwindla. Emocje gwarantowane.
Donnie Darko (2001), reż. Richard Kelly
Oglądasz historię inteligentnego i dość neurotycznego nastolatka, który stara się funkcjonować w miarę normalnie wśród rówieśników, fantazjuje o Christinie Applegate i widuje raz na jakiś czas przepowiadającego apokalipsę gościa w przebraniu królika. Owszem, dostrzegasz wypełniające świat Donniego elementy fantastyki naukowej, ale nie bierzesz ich na poważnie, bo to wytwór walczącego o uwagę umysłu chłopaka. Im dłużej oglądasz film Kelly’ego, tym mniej go jednak rozumiesz. Czy Donnie faktycznie cierpi na schizofrenię? Czy jest to rzeczywiście ekscentryczny film o trudach dojrzewania? A może autorska interpretacja kina superbohaterskiego z domieszką podróży w czasie, fizyki kwantowej oraz motywu poświęcenia? Oglądasz ponownie, tym razem korzystasz z krążących w sieci teorii i wyjaśnień – dalej nie rozumiesz, ale przynajmniej widzisz, że to, czego wcześniej nie widziałeś, faktycznie przewija się na ekranie. I ma – o zgrozo! – sens.
Akira (1988), reż. Katsuhiro Ôtomo
Japońskie arcydzieło powstało w czasach, gdy wielu widzów wciąż uważało, że kino animowane jest z założenia skierowane do młodszego widza, jednak szybko zyskało status jednego z filmów, które każdy musi obejrzeć przynajmniej raz w życiu. I naznaczyło nie tylko sposób, w jaki anime stało się postrzegane na świecie, ale też wyobraźnię Hollywood, od Wachowskich po Camerona. A jednak, mimo tej sławy, Akira do dziś wymyka się łatwej kategoryzacji oraz zadziwia widzów wpisaną w kadry symboliką, filozofią, wizualną metaforą, dziwnością dzieci o szarych obliczach czy koszmarnego pluszowego misia. Opowieść o post-apokaliptycznym cyberpunkowym Tokio, w którym członek brutalnego młodocianego gangu motocyklowego nabywa ogromnych mocy, można odczytać na dziesiątki sposobów – również jako przepowiednię zależności człowieka od ułatwiającej życie i mieszającej w umyśle technologii, którą stworzył, by poczuć się bogiem.
mother! (2017), reż. Darren Aronofsky
Młoda kobieta mieszka z mężem, uznanym pisarzem, gdzieś z dala od cywilizacji, w domu, który jawi się niczym raj na Ziemi. Bohaterka poświęca się kreowaniu wygodnego życia dla siebie oraz ukochanego, lecz pewnego dnia wszystko się zmienia. Nagle do drzwi zaczynają pukać dziwni mężczyźni i ekscentryczne kobiety, zaś za nimi przychodzą inne kuriozalne postaci. Czy młoda matka traci kontakt z rzeczywistością? A może właśnie rzeczywistość traci kontakt z samą sobą? Najbardziej kontrowersyjny film w karierze reżysera słynącego z filmów kontrowersyjnych, wyrzucających widzów brutalnie z ich strefy komfortu. Dla niektórych arcydzieło, dla większości kinowa blaga, która szokującymi scenami i pretensjonalną alegorią w finale próbuje nadrabiać ogólny brak głębi. W tym zestawieniu liczy się jednakże rzeczona końcówka, rzuca ona bowiem zupełnie inne światło na wszystko, co widzowi wydawało się, że oglądał w trakcie seansu.
Podejrzani (1995), reż. Bryan Singer
Kolejny klasyk, którego nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu, bo mimo że kwestia tożsamości skrywającego się w wiecznym cieniu Keysera Sözego została przerobiona i sparodiowana przez ostatnie ćwierć wieku do tego stopnia, że stała się obok ustalenia ojcostwa Luke’a Skywalkera jedną z najpopularniejszych filmowych tajemnic poliszynela, w trakcie seansu Podejrzanych nie ma to większego znaczenia. Nawet wiedząc, kim jest Söze, arcydzieło Singera ogląda się z dziką przyjemnością odkrywania, w jaki sposób reżyser manipuluje perspektywą, by ukryć prawdę. Jak postaci wzajemnie się wspierają i zarazem okłamują, jak znakomicie rozpisane dialogi ujawniają fragmenty fabularnej łamigłówki i jednocześnie podrzucają atrakcyjniejsze fałszywe tropy. Gdy nadchodzi legendarna końcówka, widz mimowolnie bije brawo. I chce obejrzeć film jeszcze raz. Jeśli jednak jeszcze nie widzieliście Podejrzanych, powinniście natychmiast nadrobić zaległość!
Mulholland Drive (2001), reż. David Lynch
Według wielu opus magnum Lyncha, Mulholland Drive to film, który jest bardziej elegancki od Zagubionej autostrady i Głowy do wycierania, ale nie ustępuje im w tworzeniu na oczach widza oszałamiającego labiryntu wzajemnych zależności i znaczeń. Labiryntu, z którego wyjście każdy musi znaleźć sam, bo historia kobiety z amnezją poszukującej swej tożsamości w skrywających różne tajemnice kalifornijskich domach i studiach filmowych nie ma jednej interpretacji. Ba, ta przez nas przyjęta może zmienić się z kolejnym seansem. Oto film, który może jawić się satyrą na Hollywood, psychologicznym dreszczowcem o mrokach ludzkiego umysłu albo czymś jeszcze innym. Film, który twierdzi, że człowiek jest układanką złożoną z elementów, które składają się na to, co określamy tożsamością. Jeśli odjąć niektóre z nich, jak pamięć, która też jest układanką, człowieka tak naprawdę nie ma. Zostaje ciało, które można wypełnić na różne sposoby.
Blady strach (2003), reż. Alexandre Aja
Nieco zapomniany horror sprzed niespełna dwudziestu lat, który wykorzystał zapoczątkowaną przez Podejrzanych, Szósty zmysł czy Innych modę na szokujące zwroty akcji, żeby opowiedzieć brutalną i krwawą historię dwóch dziewczyn nękanych przez wyjątkowo bestialskiego seryjnego mordercę. Zaczyna się niewinnie, nasze bohaterki przybywają do domu rodziców jednej z nich, zamierzając poświęcić weekend na naukę do egzaminów. Ich pobyt zamienia się jednak szybko w piekło, bowiem w nocy do domu zakrada się mający obsesję na ich punkcie kiler. Na pierwszy ogień idą szlachtowani brzytwą i obrazowo dekapitowani właściciele domu, następnie napastnik zaczyna ścigać swoje prawdziwe ofiary. Blady strach to slasher bez większej głębi, jednak gdy tożsamość bandyty zostaje ujawniona w wielkim finale, wielu widzów decyduje się obejrzeć ten potworny film jeszcze raz, aby sprawdzić, czy dało się zwrot akcji przewidzieć w trakcie seansu.
Gra (1997), reż. David Fincher
Gra powstała zaraz po Siedem i tuż przed Podziemnym kręgiem, jest zatem uznawana za jedną ze słabszych pozycji w filmowym kanonie Finchera, jednak ten coraz bardziej zakurzony w pamięci masowej widowni dreszczowiec psychologiczny ma tak wiele do zaoferowania, że warto dać mu jeszcze jedną szansę. A potem jeszcze jedną i jeszcze jedną, bo Grę należy obejrzeć kilkukrotnie, by w pełni docenić jej techniczno-narracyjno-fabularny kunszt. Głównym bohaterem jest żyjący w osamotnieniu bogacz, który w dniu urodzin dostaje od dawno niewidzianego brata zaproszenie do jakiejś enigmatycznej gry. Nasz zamożny samotnik chce się trochę rozerwać, ale coś idzie nie tak i gra, która miała uprzyjemnić mu życie, zaczyna je krok po kroku niszczyć. Kto chce dopaść protagonistę? Dlaczego jego? Film o tym, że nic nie jest stałe, wszystko można zanegować, zaś iluzja, nawet najtrwalsza, jest zaledwie iluzją. Czy może jednak Gra jest jednak o czymś innym?
zobacz także
- Sieci tkane przez niektóre pająki poprawiają ich słuch. To dla nich forma błony bębenkowej
Newsy
Sieci tkane przez niektóre pająki poprawiają ich słuch. To dla nich forma błony bębenkowej
- M. Night Shyamalan zrealizował „The Servant” – serial grozy dla Apple TV+. W jednej z ról zobaczymy Ruperta Grinta
Newsy
M. Night Shyamalan zrealizował „The Servant” – serial grozy dla Apple TV+. W jednej z ról zobaczymy Ruperta Grinta
- Coldplay planuje zastąpić tytuły piosenek emotikonami
Newsy
Coldplay planuje zastąpić tytuły piosenek emotikonami
- „Droga Beyoncé, drogi Kendricku". Bono publikuje listę ważnych dla niego piosenek i dziękuje ich wykonawcom
Newsy
„Droga Beyoncé, drogi Kendricku". Bono publikuje listę ważnych dla niego piosenek i dziękuje ich wykonawcom
zobacz playlisty
-
Paul Thomas Anderson
02
Paul Thomas Anderson
-
CLIPS
02
CLIPS
-
Original Series Season 1
03
Original Series Season 1
-
Papaya Films Presents Stories
03
Papaya Films Presents Stories