Rola narratora w filmach bywa różnorodna. Czasami tylko wprowadza nas do historii i nakreśla jej tło, robiąc szybko miejsce dla ekranowej akcji. Są jednak przypadki, kiedy staje się równorzędnym bohaterem lub bohaterką, nierzadko myląc tropy i balansując na krawędzi prawdy.
W tym roku w ramach konkursu Papaya Young Creators pojawi się zupełnie nowa kategoria. Audio Stories to wynik współpracy Papaya.Rocks i Audioteki. Wyłoni ona najlepsze pomysły na opowieści dźwiękowe – historie snute nie za pomocą obrazu, ale właśnie dźwięku. Co to wszystko ma wspólnego z filmowymi narratorami? Audio Stories to szansa dla każdego, kto myśli o sobie właśnie jak o narratorze czy narratorce i chce zaprezentować światu ciekawy koncept audio opowieści. Poniższe filmy to lektura obowiązkowa dla kreatywnych uczestników konkursu, twórców i twórczyń, którzy szukają wskazówek, jak poprowadzić swoją opowieść. Tak, żeby nie tylko została zauważona, ale zapadła mocno w pamięć.
Może pora z tym skończyć (2020), reż. Charlie Kaufman
Zaczynamy od filmu Charliego Kaufmana z tego względu, że amerykański reżyser i scenarzysta jest mistrzem wielowątkowej narracji, która z jednej strony pogłębia filmowe doświadczenie, a z drugiej wodzi widza za nos, podsuwając dziesiątki fałszywych tropów i zmuszając do ciągłego reinterpretowania tego, co się dzieje. W Może pora… narratorką jest młoda kobieta, która jedzie ze swoim chłopakiem do domu jego rodziców, ale jednocześnie zamierza się z nim rozstać. To po prostu nie jest ten jeden jedyny. W trakcie jazdy oraz pobytu w położonym na pustkowiu domu słyszymy jej myśli i wewnętrzne reakcje na opowiadane przez lubego oraz jego rodziców historie – i zastanawiamy się wraz z dziewczyną, czemu wszystko wokół jest takie dziwne i jednocześnie niepokojąco znajome. Wchodzimy wraz z nią do króliczej nory i wychodzimy z niej odmienieni.
Trainspotting (1996), reż. Danny Boyle
Film, który w oczach dużej części świata zdefiniował brytyjskie kino lat 90., nie stracił przez lata wiele ze swego pierwotnego punkowego uroku i wciąż czaruje mieszanką komediowego gniewu, słodko-gorzkiej amoralności i szalonych wizualizacji narkotycznych odjazdów. W samym środku tego wszystkiego bezrobotny i uzależniony od heroiny dwudziestosześciolatek Renton, którego wyjątkowo sarkastyczna narracja prowadzi oszołomionego widza przez różne fabularne zawijasy Trainspotting. To dzięki Rentonowi niektóre surrealistyczne sekwencje filmu nabierają sensu i to właśnie on sprawia, że zaczynamy rozumieć motywacje pozostałych postaci. Renton jest zarazem narratorem, któremu ewidentnie nie wolno wierzyć na słowo – jednak mimo to jego monolog o wybieraniu życia stał się jednym z najczęściej cytowanych fragmentów filmowych lat 90.
Big Lebowski (1998), reż. bracia Coen
O ile efektowna narracja Rentona miała w zamierzeniu wybijać się w Trainspotting na pierwszy plan i zaskarbiać uwagę widza, tak humorystyczna narracja Nieznajomego kowboja działa w Big Lebowskim na tyle subtelnie, że niektórzy widzowie wręcz jej nie zauważają. A to duży błąd, bo sposób, w jaki wszechwiedzący oraz wszystkowidzący Nieznajomy objaśnia nam rzeczywistość i przedstawia różne atrybuty Kolesia, jest wprost fenomenalny. Korzystający z ładnych słów oraz karkołomnych analogii Nieznajomy ma osobowość podobną do głównego bohatera, więc jego gawędziarski styl perfekcyjnie wpisuje się w styl filmu Coenów i idealnie podsumowuje wybrane wydarzenia. A że ten wyjątkowo specyficzny narrator gubi się czasami w swoim gawędziarstwie, Big Lebowski wskakuje na wyższy poziom za każdym razem, gdy jego głos wypełnia ekran.
Bulwar Zachodzącego Słońca (1950), reż. Billy Wilder
Czas na trochę klasyki, a w sensie niewiarygodnych narratorów nie ma doskonalszego przykładu od Bulwaru Zachodzącego Słońca. Dlaczego? Bo Wilder złamał wszelkie reguły i zaczął film od ukazania zgonu głównego bohatera i jednoczdeśnie narratora. Naszym przewodnikiem po pełnym sztucznego blichtru oraz toksycznego blasku Hollywood jest mężczyzna, którego poznajemy pływającego głową w dół w basenie – z trzema kulkami w ciele. Facet, który zapowiada, że chce, żeby widz poznał całą prawdę o morderstwie, gdyż zostanie ona niedługo otoczona dziesiątkami mitów sprawiających, że fakty przestaną się liczyć. I tak oto widz – ciekawy tego, kto, dlaczego i jak protagonistę zabił – zostaje wrzucony w sam środek labiryntu atrakcyjnych iluzji, w którym sława liczy się bardziej od prawdy. Bulwar zainspirował setki innych filmowych narratorów.
Czas Apokalipsy (1979), reż. Francis Ford Coppola
Niewielu widzów o tym wie, ale jeden z najbardziej znanych i uwielbianych przykładów narracji pozakadrowej powstał przypadkiem, ponieważ Coppola uznał, że w onirycznej podróży kapitana Willarda do jądra ciemności brakuje czegoś istotnego. Poprosił więc korespondenta wojennego Michaela Herra o dopisanie narracji wiernej wietnamskiej tematyce Czasu Apokalipsy, w taki czy inny sposób podkreślającej pogarszający się stan mentalny Willarda, lecz zarazem wzbogacającej filozoficzny – ba, apokaliptyczny – wydźwięk wielu wydarzeń. Bez graniczącej ze spowiedzią narracji snutej przez protagonistę Czas Apokalipsy mógłby stać się zbyt podatny na interpretacje, zbyt otwarty znaczeniowo, by opowiadać składną historię. W pewnym sensie to właśnie dopisane po fakcie słowa, których nie było w scenariuszu, sprawiły, że film stał się żelaznym klasykiem.
Słodkie zmartwienia (1995), reż. Amy Heckerling
Czyli Clueless, jedna z najbardziej kultowych amerykańskich komedii lat 90., w której główna bohaterka, wdzięczna i zblazowana nastolatka imieniem Cher, mąci, knuje i kombinuje, by zrobić to, co chce, ale przy okazji się nie narobić. Jako że to uwspółcześniona i przeniesiona do Beverly Hills ekranizacja Emmy Jane Austen, protagonistka ma bujne życie wewnętrzne, którym dzieli się z widzami właśnie poprzez narrację. Film o uroku bogatych amerykańskich nastolatek zostaje w efekcie zatopiony w nastoletnim słownictwie i emocjach, a opisujący zza kadru różne wydarzenia głos Cher staje się równie ważny co jej faktyczne dokonania. Narracja jest tu także formą gry z widzem: Cher jest narratorką tyleż przyjemną, co rozkojarzoną – jeśli przechodzi przed wystawą z ładnymi strojami i butami, szybko zapomina, o czym mówiła, i zachwyca się tym, co widzi.
Las Vegas Parano (1998), reż. Terry Gilliam
Każdy, kto choć raz obejrzał narkotyczno-paranoiczną filmową odyseję Raoula Duke’a, alter ego kontrowersyjnego dziennikarza i pisarza Huntera S. Thompsona, na którego powieści oparto ten scenariusz, doskonale wie, że bez pozakadrowej narracji Las Vegas Parano byłby tylko zbiorem halucynogennych, onirycznych bądź surrealistycznych scen i obrazów. Zbiorem pozbawionym większego sensu, gdyż to właśnie narracja Duke’a – co istotne, złożona ze słów zaczerpniętych bezpośrednio od posługującego się specyficzną frazą Thompsona – nadaje opowiadanej historii krytycznego kontekstu. Parano to krytyka różnych przejawów amerykańskości, amerykańskiej kultury i rozczarowania pustką American Dream, tyle że ukazana na przykładzie dziennikarza, który zatraca się w używkach, żeby lepiej radzić sobie z otaczającą go rzeczywistością.
American Psycho (2000), reż. Mary Harron
Pełna quasi-filozoficznych wtrętów, oratorskiego samouwielbienia i samoświadomych dywagacji nad sensem życia i meandrami Wall Street narracja Patricka Batemana wynosi American Psycho na wyższy poziom japiszońskiego kina grozy. Wylewający się z kłębiących się w jego umyśle refleksji ogrom narcyzmu jest tak efektowny, że z początku przesłania kryjącą się za nim pustkę, a później, gdy wraz z kolejnymi szokującymi scenami maklerskich pogaduszek oraz bestialskich mordów odkrywamy, jak wielkim psychopatą jest Bateman, taka narracja bezlitośnie uwydatnia wszystko, co Harron poddaje krytyce. To najlepszy możliwy przykład tego, jak filmowa narracja może wzbogacić opowieść o dziesiątki nowych kontekstów. Prawda jest bowiem taka, że bez „wewnętrznego głosu” Batemana American Psycho byłby znacznie uboższym filmem.
Memento (2000), reż. Christopher Nolan
Kolejny przykład, jak narracja może odmienić film nie do poznania. Bez słów i zdań, które wypowiada zza kadru mający problem z pamięcią Leonard, film Nolana byłby zaledwie ciekawie skonstruowanym kryminałem o tym, kto i dlaczego zabił. Za sprawą tejże narracji Memento staje się filmem faktycznie wielowymiarowym, komentującym zarówno płynność ludzkiej tożsamości kształtowanej w dużej mierze przez wspomnienia tego, co się wydarzyło lub nie wydarzyło, jak i fakt korzystania z wewnętrznego głosu bohatera filmowego, by przybliżać widzom jego sposób myślenia. Zagubiony Leonard kluczy w labiryncie własnego umysłu, próbując wypełnić wszelkie luki, a widz, choć wie, że facet jest narratorem niewiarygodnym, podąża za nim, zanurzając się w tragicznej perspektywie osoby, która nie pamięta, kim jest, zanim przestała pamiętać, kim była.
Kiss Kiss Bang Bang (2005), reż. Shane Black
Nieco zapomniany komediowy czarny kryminał, który jest jednocześnie hołdem i parodią filmów o bezkompromisowych prywatnych detektywach dociekających na własną rękę sprawiedliwości. W głównej roli drobny złodziejaszek, który uciekając z miejsca przestępstwa trafia na casting do hollywoodzkiego kryminału i… dostaje główną rolę. W drugiej głównej roli w Kiss Kiss pojawia się prawdziwy prywatny detektyw, który ma pomóc ukrywającemu się w roli aktora złodziejowi wcielić się w jego rolę filmową. To dopiero początek miszmaszu fikcyjnych i rzeczywistych perypetii, zaś pieczę nad narracją sprawuje nasz złodziej, który z jednej strony wyjaśnia widzowi, co mu się wydaje, że się dzieje na ekranie, a z drugiej komentuje idiotyzm swego komentowania, łamiąc nieraz „czwartą ścianę”. Meta-narracja rzadko kiedy jest tak efektowna i zabawna.
Przypadek Harolda Cricka (2006), reż. Marc Forster
Jeżeli Nieznajomy kowboj z Big Lebowskiego był narratorem-gawędziarzem, pisarkę opisującą egzystencję tytułowego bohatera filmu Forstera należy określić postacią nad wyraz elokwentną, potrafi bowiem ubrać nużące przewidywalnością i emocjonalną szarością życie Harolda w słowa tak piękne, że aż chciałoby się puścić jakieś słuchowisko z jej udziałem. W kontekście filmu jej narracja jest natomiast nie tyle ćwiczeniem estetycznym, ile katalizatorem fabuły i refleksji, które przewijają się na ekranie. Trik polega na tym, iż Harold, przeciętny do bólu poborca podatkowy, zaczyna pewnego dnia słyszeć głos, który opisuje wszystko, co robi, myśli i czuje, zanim zaczyna to robić, myśleć bądź czuć. Traci zmysły? A może jest po prostu postacią w opowieści tworzonej przez kogoś innego? Podczas gdy Harold zadaje te pytania, piękna narracja pisarki nie ustaje...
zobacz także
- „Chariot”: John Malkovich jako specjalista od reinkarnacji w nowym thrillerze psychologicznym
Newsy
„Chariot”: John Malkovich jako specjalista od reinkarnacji w nowym thrillerze psychologicznym
- Ryk smoka, skrzypienie drzwi, łamanie kończyn. Jak powstają dźwięki do gier i filmów? ODPOWIEDNIK
Newsy
Ryk smoka, skrzypienie drzwi, łamanie kończyn. Jak powstają dźwięki do gier i filmów?
- Mick Champayne | Czy sztuczna inteligencja może być twórcza?
Trendy
Mick Champayne | Czy sztuczna inteligencja może być twórcza?
- Przyszłość, która może zdarzyć się za chwilę. Zobacz zwiastun głośnego „Nowego porządku” Michela Franco
Newsy
Przyszłość, która może zdarzyć się za chwilę. Zobacz zwiastun głośnego „Nowego porządku” Michela Franco
zobacz playlisty
-
Paul Thomas Anderson
02
Paul Thomas Anderson
-
Cotygodniowy przegląd teledysków
73
Cotygodniowy przegląd teledysków
-
John Peel Sessions
17
John Peel Sessions
-
Music Stories PYD 2020
02
Music Stories PYD 2020