Zygmunt Miłoszewski poleca swoje ulubione seriale przygodowe (i jedną serię filmów)19.06.2020
Kwestia ceny, nowa książka jednego z najpopularniejszych pisarzy w Polsce, właśnie trafiła do księgarń nakładem Wydawnictwa W.A.B. Zygmunt Miłoszewski sięgnął tym razem po gatunek thrillera przygodowego. A jakie są ulubione seriale przygodowe pisarza? Specjalnie dla Papaya.Rocks pisarz przedstawia 5 ulubionych tytułów.
24 (2001-2010)
Cały czas moja komórka dzwoni dzwonkiem telefonów z CTU w Los Angeles. Jestem ćpunem fikcji, bez przerwy coś czytam, oglądam albo gram, ale tylko ten serial sprawił, że czułem się jak na haju – jeżdżąc po całym mieście w środku nocy w poszukiwaniu całodobowej wypożyczalni DVD, żeby za wszelką cenę zdobyć dalsze odcinki. Do tej pory mam ciary, słysząc odliczanie z czołówki i ten wspaniały, przepiękny głos: „I'm federal agent Jack Bauer, and today is the longest day of my life”.
Battlestar Galactica (2004-2009)
Tak, wiem, że The Wire jest obiektywnie najlepszym serialem, jaki kiedykolwiek powstał, zgadzam się, ale u mnie zawsze na topie będzie BSG (w wersji z XXI wieku). Mam słabość do science fiction i każda fabuła z latającymi statkami kosmicznymi ma gwiazdkę więcej. Jedna z tych produkcji, przy których żałuję, że nie mogę zapomnieć jej fabuły – a potem znowu przeżyć ją jak za pierwszym razem.
Dark (od 2017)
Największe pozytywne zaskoczenie ostatnich lat. Mroczne, realistyczne, ponure i bezpruderyjnie europejskie, wspaniale skomplikowane w swojej zabawie na trzech planach czasowych. Znowu, jak za starych dobrych czasów „Lost”, siedziałem przed telewizorem z notesem, starając się wykminić, kto, z kim i dlaczego. Tak, też mi przykro, że schrzanili drugi sezon.
Star trek: Discovery (od 2017)
Jak wszyscy fani science fiction przeżywałem ze Star Trekiem przez lata wielkie zachwyty i głębokie rozczarowania, usiadłem do Discovery bez wielkich oczekiwań i może tym bardziej zostałem pozytywnie zaskoczony. Głównie tym, że scenarzyści przypomnieli sobie, że kiedy Enterprise wystartowało w latach 60., chodziło o przekraczanie granic nie tylko w kosmosie. Świetna przygoda, cudownie feministyczna, cudownie progresywna, biłem brawo na kanapie, kiedy gejowski pocałunek uratował nawet nie jeden, tylko wszystkie wszechświaty.
Mission: Impossible (od 1996)
Wiem, że to filmy, ale też w pewnym sensie serial – tak samo jak Bond czy te marvelowskie bzdety. Mam wielką słabość do tej serii, odjazdowej poza granice absurdu, cudownie samoświadomej swojej przesady, co najlepiej wyrażono w tym dialogu, kiedy Benji odzyskując przytomność pyta: „Było blisko?” a Ethan odpowiada „Jak zwykle”. Bond stał się zbyt serio, Marvel oszalał z chciwości, a MI ciągle mruga do nas okiem, mówiąc: „hej, wiemy, że to nie ma sensu, ale jakże wspaniale się wszyscy bawimy”.
zobacz także
- Flying Lotus zapowiada nowy album
Newsy
Flying Lotus zapowiada nowy album
- Ty Segall stworzył ścieżkę dźwiękową do dokumentu „Whirlybird”. Jest już jeden z utworów
Newsy
Ty Segall stworzył ścieżkę dźwiękową do dokumentu „Whirlybird”. Jest już jeden z utworów
- Bad Bunny zagra główną rolę w nowym filmie Marvela. Wcieli się w El Muerto
Newsy
Bad Bunny zagra główną rolę w nowym filmie Marvela. Wcieli się w El Muerto
- Niezwykła podróż pewnej rozdymki. Oto zwiastun dokumentu o mieszkańcach rafy koralowej
Newsy
Niezwykła podróż pewnej rozdymki. Oto zwiastun dokumentu o mieszkańcach rafy koralowej
zobacz playlisty
-
Papaya Young Directors 7 #MASTERTALKS
18
Papaya Young Directors 7 #MASTERTALKS
-
Inspiracje
01
Inspiracje
-
PZU
04
PZU
-
Seria archiwalnych koncertów Metalliki
07
Seria archiwalnych koncertów Metalliki