Ludzie |

Anastazja Bernad: Odcinam się od informacji #DalekoWDomu05.05.2020

fot. Robert Ceranowicz

Cykl Daleko w domu to reakcja portalu PAPAYA.ROCKS na okoliczności, z którymi wszyscy się dziś mierzymy. Sklepy, ulice, teatry, bary, kina w związku ze światową pandemią opustoszały. Życie społeczne zamarło, a jego bohaterowie zostali w domach.

Kwarantanna pozwala mi na odkrywanie tego, co najbliżej, czyli siebie i swojej rodziny. Moje córki, w wieku 3 i 5 lat, przestały chodzić do przedszkola, a mój chłopak, Kuba, przeniósł zawodowe obowiązki w tryb pracy zdalnej. Dzięki temu, że jest w domu, mam rano czas tylko dla siebie, a jego relacja z dziewczynami wyraźnie się wzmacnia. Ze mną zresztą też.

Poświęcam ten czas w dużej mierze na działania internetowe – piszę teksty do magazynu Ładne Bebe, a także rozwijam swojego Instagrama. To miejsce, w którym wspólnie z obserwatorami dzielimy się swoimi refleksjami, doświadczeniami i perspektywami na dany temat. Na jego łamach prowadzę też live’y ze specjalistami. Kiedy się tym zajmuję, nie ładuję żadnych zmywarek ani pralek – bo wiadomo, że jak się je nastawi, to zaraz trzeba będzie je opróżnić i tak dalej, a w końcu tych czynności jest tyle, że ledwie udaje się zrobić obiad. Ten czas niezmącony myśleniem „o domu” uruchomił we mnie pokłady kreatywności. Zaczęłam pracę nad nowymi projektami.

Jesteśmy bardzo uprzywilejowani, bo jak na warszawskie warunki mamy całkiem spory kawałek zieleni. W naszej kamienicy na Saskiej Kępie jesteśmy chyba jedynymi mieszkańcami, którzy z niego korzystają. Moje dziewczyny mają tu swoją piaskownicę i kuchnię błotną. Posadziłyśmy też trochę kwiatów i roślin. Jak świeci słońce, wywalamy przez balkon koce i poduszki. Kładziemy się na nich, czytamy razem książki i bawimy się. Wpadają też czasem najbliżsi, np. moja mama i siostra Zosia.

Rzadko panikuję, staram się oceniać sytuację na chłodno, dlatego na samym początku pandemii nie czułam większego lęku. Potrzebowałam tylko ustalić, na czym stoimy i o co w ogóle chodzi. Kupiliśmy 10 kilo mąki. Raz szarpnęliśmy się na zrobienie większych zapasów. Potem utarło się, że Kuba w tygodniu jedzie do kooperatywy spożywczej po bieżące rzeczy. Zawsze miałam dobre zdolności adaptacyjne, ale na pewno czuję się też względnie bezpiecznie z tego powodu, że żadne z nas nie pracuje na śmieciówkach. Pandemia nie zostawiła nas z dnia na dzień nad przepaścią, bez kasy i perspektyw.

Do niedawna napawałam się jeszcze spokojem na ulicach. Było ciszej. Uświadomiło mi to, że w mieście jestem mocno przebodźcowana. Poza ludźmi w maseczkach nie widzę większych różnic. Chodzę czasem do mojej mamy przez ogródki działkowe przy kanałku gocławskim. Wieczorami jest tam wiele osób, co mnie nie dziwi, bo widoki po drodze są niezwykle malownicze. Trudno mi powiedzieć, co będzie i jakie są w szerszej perspektywie pozytywne aspekty tej sytuacji. Na początku czytałam wypowiedzi różnych futurologów, ale poddałam się. Każdy ma tak skrajną wizję, że to już dla mnie zupełnie bez sensu. Mam to gdzieś. Staram się po prostu zadbać o siebie i o swoją rodzinę. Celowo odcinam się od tych wszystkich informacji. Można mnie nazwać ignorantką, ale mam tutaj naprawdę dużo do roboty  całe dnie zajmowania się dziećmi, kilka godzin kreatywności, a potem wieczór, który chciałabym, by przynosił spokój, a finalnie sen. Nie potrzebuję być na zewnątrz.

Anastazja Bernad – aktorka, śpiewaczka, instagramerka, mama, mieszkanka Saskiej Kępy

fot. Robert Ceranowicz
fot. Robert Ceranowicz

Redaktorka Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty