Cykl Daleko w domu to reakcja portalu PAPAYA.ROCKS na okoliczności, z którymi wszyscy się dziś mierzymy. Sklepy, ulice, teatry, bary, kina w związku ze światową pandemią opustoszały. Życie społeczne zamarło, a jego bohaterowie zostali w domach.
Jako fotograf nie wyobrażam sobie, abym mógł pominąć w swojej pracy tak globalne doświadczenie jak pandemia. Wszyscy na pewno czujemy wagę tego momentu. Kiedyś będziemy musieli rozliczyć się z tego, jak się w tym czasie zachowywaliśmy i odpowiedzieć na pytania co nam się udało, a gdzie popełniliśmy błędy. W czasie pandemii niewidoczne i pominięte są przede wszystkim osoby w kryzysie bezdomności. Zagadnienia utraty domu i wykluczenia są mi bardzo bliskie. Od roku zajmuję się tematem migracji, jednak dziś na nowo musiałem podjąć próbę zrozumienia, czym jest brak stałego zamieszkania. Wydaje mi się, że na polu bezdomności wciąż posługujemy się wieloma stereotypami, z którymi sam musiałem się zmierzyć. Moje pokolenie było uczone, by na osoby bezdomne nie patrzeć; nie gapić się, odwracać wzrok. Dziś wiem, że to właśnie jest dla nich najtrudniejsze: „nieistnienie”.
Na samym początku zacząłem od researchu na temat bezdomności. Potem wyszedłem na ulicę i kręciłem się w centrum Warszawy, gdzie wiele osób bezdomnych zajmuje się „wędkowaniem”, czyli zbieraniem drobnych od ludzi. Żyją tam także ze względów bezpieczeństwa. Teren jest objęty monitoringiem. Śpią w nocnych autobusach. Każdej nocy można ich spotkać na przystankach. Czekają na nocną linię. Czekałem tam razem z nimi, rozmawiając o wszystkim. W ten sposób zbliżyłem do wielu z nich, a także zdobyłem zaufanie kolejnych. Unikam wielu rozmów jednej nocy. Zależy mi, by wsłuchać się osobno w każdą indywidualną opowieść. Choć każda z nich jest inna, to zawsze wpisuje się w podobny schemat wykluczenia.
Jako osoba „domna” nie zdawałem sobie sprawy z traum determinujących życie na ulicy. Panuje stereotyp, że ludzie lądują na ulicy, bo piją. To ogromne uproszczenie. Niektórzy piją, bo trafili na ulicę, a niektórzy nie piją wcale. W każdym przypadku źródło aktualnej sytuacji osoby w kryzysie bezdomności znajduje się dużo głębiej. Zwykle osoby, o których mówimy, nie mają żadnego wsparcia od bliskich, ani spadochronu, który uratowałby je w kryzysowym momencie. Lusia, która zajmuje się tematem bezdomności od ponad dekady, wprowadziła mnie szerzej w to złożone zagadnienie. Przy naszej pierwszej rozmowie uświadomiła mi, że wiele osób, nawet z naszego bliskiego otoczenia, jest dziś zagrożonych kryzysem bezdomności. Niektórzy żyją z miesiąca na miesiąc i nagłe wstrzymanie dochodów lub utrata pracy, bez wsparcia rodziny, może w gwałtowny sposób doprowadzić do dramatycznej sytuacji. Już teraz spotykam osoby na ulicy, które trafiły na nią właśnie z powodu zamkniętych na czas pandemii miejsc pracy.
Koronawirus doprowadził również do tego, że osoby w kryzysie bezdomności straciły dostęp do podstawowych usług. Gdy szpitale ograniczyły działalność do minimum, pomocy medycznej osoby w kryzysie bezdomności muszą szukać w mobilnych punktach prowadzonych przez aktywistki i wolontariuszy (Medycy na Ulicy). Większość z nich jest także dotknięta wykluczeniem elektronicznym. Proste dla nas sprawy urzędowe są dla nich zupełnie nie do załatwienia. Nadchodzący kryzys gospodarczy przede wszystkim dotknie najsłabszych. Jeszcze niedawno jeden z chłopaków, z którym rozmawiałem pracował na kuchni, dziś już nie ma gdzie mieszkać. Jest na ulicy od dwóch miesięcy. Niektórzy przedsiębiorcy próbują przetrwać i płacą pracownikom z własnej kieszeni, jak np. Plan B, ale część firm musiała się zamknąć.
Dopiero realizując ten projekt zacząłem w pełni zauważać ludzi w kryzysie bezdomności. Niektórzy świetnie się trzymają i dbają o siebie, szczególnie jeśli ich życie na ulicy nie trwa zbyt długo. Mijają nas każdego dnia i nawet nie podejrzewamy jak dramatycznie wygląda ich sytuacja. Inni, którzy zmagają się z problemem nawet od kilku dekad i zmuszeni do snu zaledwie po kilka godzin każdego dnia widoczni są od razu. Nie mają gdzie zrobić prania. Wymagamy od nich „normalności”, gdy większość z nas nigdy nie poradziłaby sobie w podobnej sytuacji. Tak jak wielu z nich, również szukalibyśmy ucieczki w alkoholu i używkach, by choć na chwilę zapomnieć o problemie.
Dziś wiele ośrodków dla osób w kryzysie bezdomności musiało się zamknąć. Nie przyjmują nikogo więcej ze względu na ryzyko zakażenia wirusem. Inne musiały ograniczyć działania do minimum, by chronić swoich stałych mieszkańców. Nieliczne organizacje, aktywiści i aktywistki, którzy dzielą się jedzeniem, także zdecydowały zawiesić akcje ze względu na własne bezpieczeństwo.
W ostatnim czasie usłyszałem wiele wyjątkowo dramatycznych historii. Jeden z bohaterów, z którym rozmawiałem kilkukrotnie, zmarł zaledwie kilka dni temu. Nadal nie wiemy co było przyczyną śmierci. Jego ciało zostało znalezione w krzakach, gdzie szukał schronienia każdej nocy. Izolacja w ciepłym domu, z wszystkimi wygodami coraz bardziej mi ciąży. Gdy późną nocą wracam z ulicy nachodzą mnie fale różnych emocji. By odreagować i zasnąć, staram się trzymać stały kontakt z rodziną i przyjaciółmi. Czasem uciekam na wieś, gdzie wyłączam wszelkie komunikatory i na chwilę próbuję zupełnie zniknąć. Mam w życiu szczęście i ludzi, na których mogę liczyć. Przez jakiś czas to będzie nasza nowa rzeczywistość. Musimy w końcu zrozumieć, że jesteśmy w niej razem. Dostrzec tych, którzy znaleźli się w kryzysie i wykluczeniu. Wierzę, że nasze społeczeństwo jest tak silne, jak jego najsłabsze ogniwo
Karol Grygoruk – fotograf dokumentalny, współzałożyciel RATS Agency
zobacz także
- Opowieści o dziewczynach – nie tylko dla dziewczyn
Trendy
Opowieści o dziewczynach – nie tylko dla dziewczyn
- „Under the Banner of Heaven”: Andrew Garfield na tropie morderstwa w adaptacji książki Jona Krakauera
Newsy
„Under the Banner of Heaven”: Andrew Garfield na tropie morderstwa w adaptacji książki Jona Krakauera
- Marion Cotillard i aktywistka Melati Wijsen: Wszyscy płyniemy na tej samej łodzi, która idzie na dno
Ludzie
Marion Cotillard i aktywistka Melati Wijsen: Wszyscy płyniemy na tej samej łodzi, która idzie na dno
- „Prządka” Jacka Malczewskiego sprzedana za 6,7 miliona złotych. To rekordowa cena za dzieło polskiego malarza
Newsy
„Prządka” Jacka Malczewskiego sprzedana za 6,7 miliona złotych. To rekordowa cena za dzieło polskiego malarza
zobacz playlisty
-
Instagram Stories PYD 2020
02
Instagram Stories PYD 2020
-
David Michôd
03
David Michôd
-
Nagrody Specjalne PYD 2020
02
Nagrody Specjalne PYD 2020
-
Original Series Season 1
03
Original Series Season 1