Ludzie |

Podcast | O pejzażu filmowym Azji, czyli co warto zobaczyć na 13. Azjatyckim Festiwalu Filmowym Pięć Smaków 08.11.2019

kadr z filmu „Nina Wu”

Dyrektor festiwalu, Jakub Królikowski, opowiedział nam m.in. o poezji Kwiatów Zła, które mogą zmienić dorastanie nastolatków w Japonii, wskazał na zupę pho jako metaforę polsko-wietnamskich relacji, wspomniał o postaciach hongkońskich prostytutek, które w filmach Fruita Chana obrazują chińską hegemonię, a także polecił uniwersalne komedie grozy.

Magdalena Czubaszek: Geneza waszego wydarzenia sięga do działań z zakresu animacji kultury, kiedy w 2007 r. zaczęliście budować pomost między warszawską społecznością a żyjącymi na jej obrzeżach Wietnamczykach. W jaki sposób mniejszość kulturowa reagowała na wasze próby kontaktu z pomocą świata filmowego?

Jakub Królikowski: Wbrew naszym oczekiwaniom odbiorcami pierwszej edycji festiwalu byli Polacy, a nie Wietnamczycy. Było to mocne zderzenie z rzeczywistością, bo myśleliśmy, że festiwal odwiedzą licznie przedstawiciele społeczności wietnamskiej i to nam zapewni przynajmniej połowę frekwencji. Okazało się jednak, że 13 lat temu Wietnamczycy nie mieli po prostu czasu na rozrywkę. Takie ekscesy i ekstrawagancje, jak chodzenie do kina na ambitne czy nawet nieambitne, ale wietnamskie filmy, nie mieściły im się w głowie. Jeżeli już mieli wolny czas to spędzali go z rodziną albo na rozrywkowym i popularnym filmie w kinie, który byłby formą relaksu, a nie fundował przeżycia estetyczno-intelektualne. 

Tym bardziej sporą gratką w tym temacie może okazać się film Smak Pho, osadzony wokół wątku kulinarnego, który bezpośrednio odnosi się do społeczności wietnamskiej w Warszawie. Został on zrealizowany przez japońską reżyserkę, która uczyła się w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. L.Schillera w Łodzi. Czego metaforą może być Zupa Pho?

Film wyreżyserowała Mariko Bobrik, która pochodzi z Japonii, ale mieszka w Polsce, mówi po polsku i postanowiła tutaj zrealizować swój pełnometrażowy debiut we współpracy ze społecznością wietnamską. Historia przedstawiona w filmie ma charakter uniwersalny. Nie jest to film pedagogiczny o tym, jak się mieszka Wietnamczykom w Warszawie. Produkcja jest inspirowana osobistymi przeżyciami reżyserki, bo opowiada o 40-letnim mężczyźnie, który wychowuje samotnie swoją córkę. Pochodzi on z Wietnamu, a jego córka jest już w połowie Polką. Osią fabuły jest ciepłe, obyczajowe, świąteczne w nastroju kino z dużym udziałem wietnamskiej społeczności i ich języka. Grają w nim aktorzy naturszczycy, którzy świetnie udźwignęli swoje role. Takie filmy szczególnie nas interesują. Film przejawia właściwe Japonii zaplecze estetyczne, bo niektóre sceny można opisywać takimi samymi regułami, jakimi realizował swoje kino Yasujirō Ozu. Świat w filmie Smak Pho jest przyjaznym pomostem, który łączy tą naszą polską, warszawską codzienność i kulturę z wydawałoby się bardzo daleką i „egzotyczną” Azją. Potrafi on stworzyć nie tyle więź, co sprowadza rzeczywistość azjatyckiej estetyki do warszawskich realiów.

„Smak Pho”
„Smak Pho”

Ciekawym pomysłem jest także sekcja grozy, szczególnie, że niektóre filmy z tego nurtu pokażecie w sposób nieco zapomniany przez kina, czyli w formie nocnego maratonu filmowego. Jaka jest tradycja prezentowania grozy na Azjatyckim Festiwalu Filmowym?

Azjatycka noc grozy, nasz maraton filmowy, to już kultowe wydarzenie. W tym roku zdecydowaliśmy się zorganizować ją dwa razy, jeszcze przed festiwalem. Pierwsza noc sprzedała nam się już miesiąc przed samym wydarzeniem. Widzowie dobrze znają ten schemat – trzy następujące po sobie filmy wieczorową porą, trochę rzeczywiście mało popularny w kinach. Rzadko się tę formę uprawia, a my do tego serwujemy jeszcze różne ciekawostki. Zwykle jest to specjalny poczęstunek, utrzymana w klimacie grozy scenografia, jak i różne wydarzenia towarzyszące. Jednak w czasie festiwalu także staramy się mieć jeden maraton. W tym roku będzie to Noc Zombie, na której będą tylko dwa filmy, ale za to naprawdę bardzo mocne – Sztos rodzina: zombie do usług (2019) w reżyserii Min-jae Lee oraz Jednym cięciem (2017) nakręcony przez Shinichiro Ueda. Sztos rodzina: zombie do usług to połączenie horroru i komedii, film niesamowicie zabawny. Rzadko Azjaci robią tak uniwersalnie zabawne komedie, jak w przypadku tej produkcji. Ten gatunek nie jest wyjątkowo ambitnie uprawiany w tamtej części świata. Poczucie humoru Azjatów jest dla nas często na tyle niezrozumiałe, że te filmy nas nie śmieszą, ale w tym przypadku to rzeczywiście działa.

Teraz już może mieszkańcy Warszawy nie mylą naszego festiwalu z imprezą kulinarną, ale przez wiele lat rzeczywiście zmagaliśmy się z takim bagażem.

Z kolei Jednym cięciem (2017), drugi film na nocnym maratonie, to japoński przebój kina niezależnego, który pojawia się także na festiwalu w sekcji japońskiej – Japonia: Out of Focus. Produkcja ta była dużym wydarzeniem w świecie kina niezależnego, bo to film zrealizowany dosłownie za grosze, bardzo małym sumptem przez grupę przyjaciół, ale z niezwykle oryginalnym pomysłem na sposób opowiedzenia historii. Produkcja zjechała już chyba cały świat, zdobyła masę nagród, a nawet powstał jego mały spin-off i jest w planach także sequel. Reżyser osiągnął gigantyczny sukces. Wiele studiów filmowych otworzyło przed nim swoje drzwi, aby ten pomysł kontynuował.

Trailer: One Cut of The Dead / Jednym cięciem (dir. Shinichirou Ueda) | Five Flavours

Na festiwalu jak i w naszej rozmowie przewija się wątek kulinarny, który jest obecny nawet w samej nazwie wydarzenia. 13 listopada festiwal otworzy film Fagara (2019). Jego fabuła może sugerować, że posiłek jest najlepszą terapią rodzinną.

Teraz już może mieszkańcy Warszawy nie mylą naszego festiwalu z imprezą kulinarną, ale przez wiele lat rzeczywiście zmagaliśmy się z takim bagażem. Nawet mieliśmy wiele propozycji od prywatnych firm, które chciały być sponsorem kulinarnych wydarzeń. Z całą pewnością nie da się opowiadać o Azji i przybliżyć jej bez poruszania tych tematów czy bez pokazywania filmów, w których sztuka kulinarna jest bardzo wyraźnie obecna. W tym roku na festiwalu jest kilka takich obrazów. Bardzo wiele dzieje się w społeczeństwach wschodnich przy stole, a Fagara silnie tę tendencję reprezentuje.

Filmy Fruita Chana są przesiąknięte fobiami, dziką energią, niesamowitymi pomysłami z olbrzymią dynamiką i naprawdę świetnie się je ogląda.

W filmie znajduje się restauracja serwująca tradycyjną hongkońską potrawę, rodzaj zupy, której nazwa zainspirowała tytuł. Jest tu historia trzech sióstr, które rozjechały się po Azji. Jedna mieszka w Chinach, druga na Tajwanie, a trzecia została w Hong Kongu. Mają wspólnego ojca, ale inne mamy. Ojciec tych dziewczyn umiera, dochodzi między nimi do spotkania na pogrzebie i wkrótce postanawiają zadbać o pozostawioną przez tatę restaurację. Poza więzami rodzinnymi łączy je wspólna pasja, ale punktem stycznym jest także tożsamość kulturowa. Wszystkie pochodzą z Hong Kongu i mimo, że na pozór film wydaje się obyczajowy, to komentuje on także sytuację polityczno-społeczną. Przez Hong Kong przetacza się cały czas gigantyczna fala protestów, w których Hongkończycy starają się zachować własną tożsamość. To fenomen, że w tak małym kraju, tak zdominowanym i atakowanym przez giganta, jakim są Chiny Kontynentalne, ta tożsamość kulturowa jest wciąż cały czas tak silna. Walczą o nią także bohaterki Fagary. Chcą zachować swój Hong Kong.

„Fagara”
„Fagara”

Ten temat hongkońskiej tożsamości jest także eksplorowany przez gościa waszego festiwalu, Fruita Chana, autora kina quasi-dokumentalnego o tematyce miejskiej. Rzeczywistość w jego filmach jest często pokazywana z perspektywy postaci prostytutek. Jak wygląda Azja oglądana oczami tych kobiet?

Obecność Fruita Chana z całą swoją świtą i retrospektywa jego filmów na naszym festiwalu to dla nas bardzo ważne wydarzenie. Jest to znany i ceniony reżyser w Hong Kongu, jeden z ważniejszych twórców w tamtejszej kinematografii. Najlepsze lata jego kariery przypadły na czas, gdy Hong Kong był przejmowany z powrotem przez Chiny po dziesięcioleciach autonomii na prawach brytyjskich. Wydarzenia związane z transformacją Hong Kongu były silną inspiracją do powstania trylogii przemian, trylogii transformacji, a potem także trylogii prostytutek (teraz są to już tak naprawdę 4 filmy). Nie jest to kino dokumentalne, tylko szalona fikcja. Jego filmy są przesiąknięte fobiami, dziką energią, niesamowitymi pomysłami z olbrzymią dynamiką i naprawdę świetnie się je ogląda. Nie są to w żadnym momencie pedagogiczne eseje o mieście, tylko wręcz kino akcji.

Trailer: Three Husbands / Trzej mężowie (dir. Fruit Chan) | Five Flavours

W kontekście sylwetek kobiet zwraca także uwagę film Nina Wu (2019). Zdecydowanie wpisuje się on w feministyczną optykę. Na ile jednak jest to spojrzenie zachodnie, a na ile azjatyckie?

Teoretycznie akcję #metoo wymyślił świat Zachodu, a Azjaci ją zaadaptowali. Okazuje się jednak, że problemy, których doświadczają kobiety w zachodnim przemyśle filmowym, są bardzo podobne do tych, które spotykają kobiety w kręgach azjatyckich. Nina Wu jest filmem wyreżyserowanym przez Midiego Z, Tajwańczyka, który pochodzi z Birmy. Jego obraz umieściliśmy w sekcji Mistrzów, bo to jest zdecydowanie film wybitny. Midi Z to już nie jest poczatkujący reżyser, nieokrzesany, który eksperymentuje z formą. Zrealizował film naprawdę doskonały z niesamowitymi zdjęciami i starannym scenariuszem, precyzyjnie utkaną historią. Napisał ją zresztą wspólnie ze swoją partnerką i muzą, Ke-Xi Wu, która występuję w jego trzech ostatnich filmach. Miała ona rzeczywiście doświadczenia tego typu. Na Tajwanie dyskusja o molestowaniu seksualnym i seksualności staje się od paru lat coraz bardziej dojrzała i obecna w społeczeństwie. Wpływ mają na to na pewno wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Prezydentka Tajwanu od kilku lat jest zadeklarowaną lesbijka, a prezydentową jest jej żona, więc to było ogromnym wydarzeniem w azjatyckim świecie. Wydawało się, że rzeczywistość azjatycka się coraz bardziej nacjonalizuje i rośnie w niej homofobia, o czym świadczyły przemiany na Filipinach czy w Indonezji. Tymczasem na Tajwanie wybory wygrywa zupełnie inna opcja, która zmienia kierunek.

Trailer: Nina Wu (dir. Midi Z) | Five Flavours

Wątki znane z kultury zachodniej pojawiają się także w innych filmach. Kwiaty zła to poezja Charlesa Baudelaire’a, postaci charakterystycznej dla europejskiego kręgu. Pojawia się ona w obrazie o tym samym tytule w reżyserii Noboru Iguchiego. Jaki wpływ na życie bohatera filmu mają obrazoburcze w roku swojego wydania Kwiaty Zła?

Ta książka jest inspiracją do całej serii zdarzeń w filmie. Dlatego bohater czyta ją, bo ona pomaga mu wyartykułować stan emocjonalny, który w nim tkwi. Sama produkcja jest adaptacją mangi o tym samym tytule. W niej właśnie młody chłopak czyta słynne Kwiaty Zła. Obraz Iguchiego to mój czarny koń, film, na który się uparłem, aby pokazać go na festiwalu. Na naszym wydarzeniu będzie on miał swoją międzynarodową premierę. Zostanie pokazany pierwszy raz poza granicami Japonii w sekcji Japonia: Out of Focus, która opowiada o japońskich peryferiach. Prezentujemy w niej japońskie kino niezależne, realizowane poza głównymi ośrodkami filmowymi, czyli z dala od Tokio. Bohaterowie Kwiatów Zła cali kipią od wściekłości na miasteczko, w którym żyją. Nie podoba im się jego zaściankowość i hermetyczność. Jedyne, czego pragną, to wywrócić ten świat do góry nogami.

„Kwiaty Zła”
„Kwiaty Zła”

Redaktorka Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty