Ludzie |

Nico Walker: Nie chcę już być dupkiem16.09.2020

Nico Walker, fot. materiały prasowe

O miłości, wojnie i narkotykach. Do bólu szczerze, bez patosu i sztucznego romantyzmu. Tak można by streścić jedną z najbardziej kontrowersyjnych powieści ostatnich lat.

Świeży. Choć powieściowym debiutem Nico Walkera zachwycają się najbardziej renomowane światowe media, to on sam cały ten splendor ma głęboko gdzieś. – Tak długo byłem dupkiem, że teraz chcę robić coś, co ma sens – przyznaje bez ogródek.

„Autor jest bardzo otwarty na wszystkie formy wywiadów i rozmów, ale proszę mieć na uwadze, że całkiem niedawno wyszedł po wielu latach z więzienia i wciąż oswaja się z rzeczywistością na wolności”. Taka wiadomość od wydawnictwa to raczej rzadkość. Mało który bowiem pisarz, nawet jeśli prowadzi bardzo awanturniczy tryb życia, ma na swoim koncie kolejno: misję wojskową jako ratownik medyczny w Iraku, uzależnienie od opiatów, 11-letni wyrok za napady na banki, 8 lat odsiadki, epizod nauczyciela w więzieniu i przedterminowe zwolnienie za dobre sprawowanie.

Rzadko też (przynajmniej mnie) trafia się książka, którą czyta się jednym tchem od pierwszej do ostatniej strony. Tak było w przypadku Świeżego, który z powodu niestroniącego od mocnych słów języka i narkotykowych wątków, skojarzył mi się trochę z „Trainspotting”. Jedna z najlepszych ostatnio wydanych powieści według „New Yorkera” i amerykańskiego „Vogue’a”, podobnie jak kultowa już pozycja Irvine’a Welsha, iście hardcore’owe wydarzenia i opisy przełamuje absurdalnym, cierpkim poczuciem humoru. I choć jej główny bohater (którego imię nie pada w książce ani razu) nie raz postępuje naprawdę paskudnie, nie sposób nie poczuć do niego sympatii. Podobnie zresztą jak do samego autora, z którym umawiam się na wywiad na Skypie. U mnie jest 16, u niego w Missisipi 8 rano. Podczas rozmowy odpala papierosa za papierosem i popija Red Bullem.

Nico Walker, „Świeży”
Nico Walker, „Świeży”

– Nie chciałem być sentymentalny, bo wtedy stałbym się mniej obiektywny. Pisałem, gdy byłem w więzieniu, nie mogłem zrobić riserczu, musiałem więc oprzeć się tylko na własnych doświadczeniach. Miłość, narkotyki, rabowanie banków: napisałam o tym, co sam przeżyłem i co znam najlepiej – mówi, gdy zwracam uwagę, że w przeciwieństwie do wielu innych przykładów z popkultury, gdzie pojawiają się narkotyki, jego książka bardzo dobitnie pokazuje ciemną stronę uzależnienia, bez krztyny romantyzmu i idealizmu. Dodaje jednak, że nie jest to autobiografia ani rodzaj pamiętnika. – Gdy opisujesz przestępstwa, z powodów prawnych nie możesz napisać dokładnie, co się wydarzyło. Poza tym, potrzebna jest historia, narracyjna struktura, dialogi, żeby nadać całości sens i literacki charakter.

Żeby stworzyć pełnokrwistą powieść, praca nad Świeżym (angielski tytuł Cherry oznacza „kota”, młodego żołnierza, który dopiero trafił do wojska), zajęła mu ponad cztery lata. – Przez pierwsze 1,5 roku udało mi się złożyć wstępny rękopis. Pierwsza połowa jakoś poszła, gorzej było z drugą. Poprawiałem ją w kółko, przez prawie trzy lata powstała niezliczona ilość wersji. Po czym zmienił się wydawca i znów musiałem jeszcze raz przepisać książkę.
Przyznaje, że ta repetytywność procesu pisania była dla niego nie tylko treningiem cierpliwości, ale i swego rodzaju terapią. – Tworzenie 50-100 wersji tej samej strony na pewno pozwoliło mi przeprocesować, przepracować moje doświadczenia, zmienić perspektywę, oddzielić przeszłość od teraźniejszości. Dziś nie myślę o tym wszystkim, jak wcześniej.

Jednemu z moich współwięźniów córka przysłała zbiór książek Hemingwaya. Nie chciał ich czytać. Ja okropnie się nudziłem, nie przepadam za telewizją, do tego jeździłem wtedy na wózku inwalidzkim i nie miałem wiele do roboty. Czytałem więc te książki po trzy-pięć razy. To pozwoliło mi zrozumieć, jak są skonstruowane pod kątem narracji, języka.

Zanim jednak zabrał się za pisanie, wznowił edukację i sam został nauczycielem w więzieniu. – Z nudów postanowiłem poszukać tam pracy. Poszedłem do wydziału edukacji, myśląc, że przydzielą mnie do mycia podłóg czy szorowania łazienek, a w najlepszym przypadku zostanę woźnym. A oni pozwolili mi się dalej kształcić. I do tego, jako, że miałem już za sobą parę lat w college’u, a wielu więźniów nie skończyło nawet szkoły średniej, zaproponowali mi posadę nauczyciela. Prowadziłem zajęcia z pisania i wtedy tak naprawdę pierwszy raz w życiu zacząłem zwracać uwagę na interpunkcję i gramatykę.

Walker stał się też naczelnym więziennym bibliofilem. – Jednemu z moich współwięźniów córka przysłała zbiór książek Hemingwaya. Nie chciał ich czytać. Ja okropnie się nudziłem, nie przepadam za telewizją, do tego jeździłem wtedy na wózku inwalidzkim i nie miałem wiele do roboty. Czytałem więc te książki po trzy-pięć razy. To pozwoliło mi zrozumieć, jak są skonstruowane pod kątem narracji, języka – tłumaczy. Ważną książką, która bardzo go ukształtowała jako pisarza, był również Idiota Dostojewskiego. – Też czytałem ją wielokrotnie. Zachwycił mnie w niej balans między komedią a tragedią. Gdy pisze się o trudnych tematach, trzeba mocno się nagimnastykować, aby nie popaść w patos czy zbytnią powagę. Gdy temat jest nam zbyt bliski, za bardzo się w niego wczuwamy, wtedy często przestajemy być obiektywni. Dlatego o poważnych sprawach wolę mówić tak, aby zachować dystans i obiektywizm. I nie wzbudzać litości.

Wielu osobom wydaje się, że służba wojskowa sprawi, że będą lepszymi ludźmi. Gdy byłem młody i naiwny, też tak myślałem.

O mierze sukcesu Walkera świadczy choćby fakt, że na podstawie jego prozy powstaje już film, w którym główną rolę ma zagrać Tom Holland. Nico nie zamierza jednak odcinać kuponów, a o filmie mówi bardzo zdawkowo. – Życzę im powodzenia, mam tylko nadzieję, że nie zrobią z tego superprodukcji w stylu Spidermana, z brutalną muzyką i powiewającymi flagami. Ale nie mam na to żadnego wpływu.

Głowę ma już zajętą kolejną książką, nad którą pracuje. Skupi się w niej na amerykańskim systemie więziennictwa. – Za dużo krąży bzdur na ten temat. Zresztą tak samo jest z mitem amerykańskiego żołnierza. Wielu osobom wydaje się, że służba wojskowa sprawi, że będą lepszymi ludźmi. Gdy byłem młody i naiwny, też tak myślałem. A prawda jest taka, że USA to do dziś największy agresor na świecie. Młodym chłopakom wmawia się, że żołnierze to herosi, bohaterowie, którzy narażają swoje życie dla dobra nas wszystkich. Jasne, wojna to nie zabawa, jedziesz na misję i nie wiesz, czy wrócisz. Ale koniec końców, w strefie działań wojennych, bycie żołnierzem to najbezpieczniejsze zajęcie. Najwięcej zagrożeń czyha na cywili.

Warunki panujące w wojsku wymuszają na psychotyczne, agresywne zachowania pełne przemocy. Przez 24 godziny na dobę, codziennie wszystko kręci się wokół niebezpieczeństwa, samoobrony, zabijania, agresji.

Poza tym, dodaje, często weterani wojenni jako główny horror wojny wymieniają to, że widzieli śmierć. – Ale przecież każdy w końcu umrze. A co mają powiedzieć lekarze, kierowcy pogotowia, pielęgniarki? Oni też non stop obcują ze śmiercią. To nie śmierć jest problemem, tylko warunki, w których nagle znajduje się człowiek, gdy trafia do wojska. To one wymuszają na nim psychotyczne, agresywne zachowania pełne przemocy. Przez 24 godziny na dobę, codziennie wszystko kręci się wokół niebezpieczeństwa, samoobrony, zabijania, agresji. I nie da się tego wyłączyć, gdy się wróci do domu. To zostawia trwały ślad na psychice. Nie lubię określenia PTSD (syndrom stresu pourazowego, często diagnozowany u żołnierzy wracających z misji, w tym u Walkera po powrocie z Iraku – przyp. red.), uważam, że jest nieadekwatne. Ale wciąż nie mogę spać w nocy, męczą mnie koszmary. Nie mam już problemów z agresją, ale sukcesem jest, gdy uda mi się przespać 20 godzin w tygodniu. Nie wiem, na ile to kwestia mnie samego, że nie radzę sobie z tym tak dobrze jak inni. Jest jednak wiele rzeczy, które sprawiają, że różnię się od innych ludzi, nawet jeśli wydaje się, że funkcjonuję już w miarę normalnie.

Choć wyszedł na wolność, Walker wciąż jest pod nadzorem policji, musi też regularnie poddawać się testom na obecność narkotyków, nie może podróżować bez pozwolenia.

To niezła ironia losu, że lockdown zaczął się właśnie wtedy, gdy wyszedłem z więzienia i trafiłem do ośrodka resocjalizacji. Ale nie narzekam, jestem wdzięczny za to, gdzie teraz jestem. Zrobiłem wiele rzeczy, z których nie jestem dumny i których się wstydzę. Byłem dupkiem przez tyle lat, że chciałbym teraz robić coś dobrego, wspierać tych, którzy są w gorszej sytuacji. Na pewno nie chcę zamknąć się w komfortowej bańce i zapomnieć, jak to jest być na dnie i nie mieć nic. Ale nie planuję zbawiać świata. Z własnego doświadczenia wiem, że nie ma nic gorszego niż gdy jesteś w totalnej dupie i zjawia się ktoś, kto mówi, że przybył cię uratować.

Dziennikarka z 10-letnim doświadczeniem zawodowym w branży fashion, beauty, lifestyle. Przez ostatnie trzy lata szefowała działom urody w magazynach Elle i Elle Man. Współpracowała też m.in. z „Wysokimi Obcasami", „Wysokimi Obcasami Extra" i „Viva! Moda". Autorka książki „#Polish beauty. Przewodnik naturalnego piękna dla Polek".

zobacz także

zobacz playlisty