Ofelia: Ucieczka z cover bandu03.10.2019
Od ponad 10 lat Iga Krefft występuje w jednej z najpopularniejszych polskich telenowel. Marzy jednak o graniu koncertów i dla muzyki jest gotowa porzucić dotychczasową karierę. Niedługo będzie miała szansę, bo pod pseudonimem Ofelia nagrała właśnie debiutancką płytę, której towarzyszą pierwsze single i widowiskowy teledysk. Nam opowiedziała o śpiewaniu po polsku, fascynacji muzyką ludową i radzeniu sobie z łatką „dziewczyny z M jak miłość”.
Zdzisław Furgał: O wydaniu debiutanckiej płyty mówisz od dawna. Czy ostateczny efekt bardzo różni się od tego, co planowałaś na początku? A może album będzie kontynuacją EP-ki sprzed dwóch lat?
Ofelia: Numery, które były na EP-ce, są i tutaj, choć w zupełnie nowych wersjach. Mam takie podejście do muzyki, być może mało romantyczne, że nad niektórymi rzeczami trzeba po prostu popracować. Mogłam wydać album rok temu, ale nie byłby on zrobiony tak, jakbym chciała. A ja się staram ambitnie podchodzić do wszystkiego, co robię. Ponadto pracuje nad tym wiele osób – nie tylko ja, która do tej pory nie zawsze byłam w stanie poświęcić się temu całkowicie, ale także muzycy i producent. To mój fonograficzny debiut, więc nie wszyscy się też zabijali, żeby partycypować w tym wydawnictwie. Starałam się nie pisać za dużo nowych rzeczy, tylko skupić na tym, co już mam, nawet jeśli szła za tym zmiana formy, koncepcji czy aranżu. Zależało mi, żeby płyta była dopracowana w każdym szczególe.
Z kim nagrywałaś płytę?
Materiał wyprodukował Jurek Zagórski, a w skład mojego zespołu wchodzą Mikołaj Dobber – gitary, Wojtek Traczyk – gitara basowa, Luis Mora Matus – perkusja oraz Kamil Zawiślak, znany również jako Milky Wishlake, który był odpowiedzialny za klawisze. Nie było jednak utworu, w którym sama nie udzielałabym się instrumentalnie. Grałam na gitarze, pianinie, syntezatorach i klikałam w beat maszynę. Mam plan, żeby kiedyś samemu produkować muzykę. Na razie jest jednak tak, że muzycy czy producent są moimi oczami w nieznanym dla mnie świecie.
Nie kusiło cię, żeby nagrywać utwory po angielsku i otworzyć się na zagranicznego słuchacza?
Jestem zwolenniczką pisania i śpiewania po polsku. Daje to wiele możliwości i naturalną przestrzeń, z której nie wiadomo dlaczego niektórzy nie chcą korzystać. Może polega to na tym, że kiedy polski artysta śpiewa po angielsku, to chowa się za czymś? A ja się nie chcę chować i wolę postawić sobie poprzeczkę wyżej, nawet jeśli to bardzo trudne. Uważam, że sztuka powinna pełnić funkcję edukacyjną, a artyści powinni mieć tego świadomość – podnosić poziom, a nie bluzgać cały czas i śpiewać o głupotach. Ale jasne, pisanie po angielsku paradoksalnie wydaje się naturalne – sama zresztą to do tej pory robiłam, np. na wspomnianej EP-ce. Nie ukrywajmy, że często jesteśmy dużo bardziej obeznani z kulturą Zachodu – ja np. jeszcze do niedawna nie wiedziałam, gdzie szukać polskiej muzyki, którą mogłabym się zainspirować.
Czy twoje podejście do muzyki zmieniło się przez lata? W końcu, choć zawodowo jesteś aktorką, występujesz i bierzesz udział w wokalnych konkursach od dziecka.
Na wydanie płyty czekałam prawie 10 lat. Przez ten czas moje myślenie o tym mocno się jednak zmieniło. W wieku 15 lat zupełnie inaczej postrzegałam świat, ale już wtedy zaczęłam świadomie myśleć o tym, że naprawdę chcę pisać muzykę i coś z jej pomocą przekazywać. Dostawałam nawet komercyjne propozycje, ale nie rozważałam ich na serio. Teraz jestem nauczona pewnych kompromisów, ale wtedy pomyślałam, że jeśli mam zrobić coś, z czym się chociaż odrobinę nie zgadzam, to nie będzie warte żadnych pieniędzy i będzie totalnym kłamstwem. Cieszę się, że wtedy nic z tego nie wyszło – znam osoby, które otarły się o wielki sukces z przypadku, bez pełnej kontroli nad swoją karierą. Mają talent, ale myślę, że dużo mniej się rozwinęli, niż gdyby musieli na to własnoręcznie zapracować. Ja chciałabym osiągnąć sukces samodzielnie.
Masz pomysł, jak wygrać z etykietką dziewczyny z serialu, która w pewnym momencie uznała, że nagra płytę?
Tylko jeden – chcę robić naprawdę zajebistą i oryginalną muzykę. Nie mogę spieprzyć tej szansy, czekałam na to w końcu tyle lat. Boli mnie serce, jak widzę ludzi, którzy dostają szansę, a bezmyślnie kopiują patenty, wykorzystują sample czy wtyczki, które używane są wszędzie, i robią banalną imprezową muzykę. Ale jednocześnie są ludzie, którzy są tego zaprzeczeniem: rzetelni i pracowici, którzy nie chcą robić dymu wokół siebie i dostarczają innym czegoś, co może zmienić ich świat. Tacy jak oni mi imponują.
Jaką muzyką się inspirowałaś, nagrywając album?
Na pewno słychać tu moją fascynację muzyką ludową. To dla mnie kopalnia emocji. Coś, co łączy mnie z tym, kim jestem. I to nie zawsze musi być jej słowiańska odmiana. Wielkie wrażenie zrobiła na mnie np. ostatnio Rosalía – hiszpańska piosenkarka czerpiąca z flamenco. Byłam na jej koncercie i po prostu padłam – słychać było, że całe jej ciało jest wypełnione tą muzyką. Uwielbiam klasykę i bardzo chciałabym wplatać do swojej muzyki tego typu elementy. Inspiruje mnie także muzyka z lat 70. oraz 90., na której zostałam wychowana przez mojego tatę: Pearl Jam, Jeff Buckley, Massive Attack.
Wspomniałaś Rosalíę – to idealny przykład artystki, która swoją karierę w dużej mierze buduje na kolejnych udanych teledyskach. Wiele osób czeka na twoją płytę dlatego, że widziały klip do Tu.
Teledyski Rosalíi to prawdziwa petarda. Nie ukrywam, że obserwowanie tego, co robi, mocno zachęciły nas do działania. Chcielibyśmy z Wiktorem [Ejryszewem, scenarzystą i reżyserem – przyp. red.] także oprzeć płytę na wizualizacjach. Mamy nawet takie marzenie, aby każdej piosence towarzyszył klip, ale to bardzo trudne do wykonania zadanie.
O czym opowiada wasz teledysk? Zauważyłem metaforyczne odwołanie do twojego pseudonimu, szekspirowskiej Ofelii, która wpadła w szaleństwo i zginęła w toni jeziora.
To nie było zamierzone. Zresztą moja Ofelia, choć wpada do wody, to wcale nie umiera. Ale się cieszę, że są takie interpretacje. Nie chcę wszystkiego tłumaczyć i podsuwać rozwiązań, bo bardzo mnie też fascynuje, jak ludzie na różne sposoby rozumieją sztukę wizualną i muzykę. Poza tym te historie to działka Wiktora jako scenarzysty. Mogę zdradzić, że zrodziły się już dwa kolejne pomysły, które teraz czekają na realizację.
Czy gdybyś miała szansę, byłabyś skłonna rzucić swoją dotychczasową pracę i poświęcić wszystko muzyce?
Tak! Taki mam zresztą plan. Oczywiście marzę o tym, żeby zagrać w pełnym metrażu, chciałabym też zrobić kiedyś film inspirowany francuską Nową Falą, ale dużo bardziej spełniam się teraz muzycznie. Chcę nagrywać i stać na scenie. Gdybym jako aktorka sama pisała sobie teksty, to bardziej czułabym się w to wszystko zaangażowana i spełniona. Ale w momencie, kiedy muszę odtwarzać rzeczy, które nie są moje, to czuję się instrumentalistką. Sprawną, ale grającą jedynie w cover bandzie.
zobacz także
- Wenecja może trafić na listę zagrożonych obiektów światowego dziedzictwa UNESCO
Newsy
Wenecja może trafić na listę zagrożonych obiektów światowego dziedzictwa UNESCO
- Kręcenie filmów o kosmosie. Zobacz, co działo się za kulisami „Pasażera nr 4”
Newsy
Kręcenie filmów o kosmosie. Zobacz, co działo się za kulisami „Pasażera nr 4”
- „Kod wart miliardy dolarów" to serial o pionierach wirtualnej kartografii, którzy pozwali Google Earth
Newsy
„Kod wart miliardy dolarów" to serial o pionierach wirtualnej kartografii, którzy pozwali Google Earth
- Kenneth Branagh wyreżyseruje film biograficzny o zespole Bee Gees
Newsy
Kenneth Branagh wyreżyseruje film biograficzny o zespole Bee Gees
zobacz playlisty
-
Papaya Young Directors 5 Nagrodzone filmy
09
Papaya Young Directors 5 Nagrodzone filmy
-
Walker Dialogues and Film Retrospectives: The First Thirty Years
12
Walker Dialogues and Film Retrospectives: The First Thirty Years
-
Original Series Season 2
06
Original Series Season 2
-
Lądowanie na Księżycu w 4K
05
Lądowanie na Księżycu w 4K