Ludzie |

Kieran Stringfellow, reżyser filmu „BULLDOG”: To reakcja na moje własne uprzedzenia19.02.2021

fot. kadr z filmu „Bulldog”

22 lutego startuje 3. edycja Papaya Rocks Film Festival. W oczekiwaniu na początek wydarzenia, rozmawiamy z twórcami zgłoszonych filmów.

Więcej na temat festiwalu i informacja o biletach TU.

Papaya Rocks Film Festival 2021 Trailer

Jak się trzymasz w tych dziwacznych, pandemicznych czasach?

Kieran Stringfellow: Radzę sobie całkiem nieźle… a przynajmniej tak mi się wydaje. Minione miesiące były naprawdę dziwne, ale z perspektywy czasu muszę je ocenić pozytywnie. W ubiegłym roku rozesłaliśmy naszego krótkometrażowego BULLDOGa na festiwale, i chociaż na początku martwiliśmy się trochę o stan festiwalowej branży w realiach pandemii, mieliśmy szczęście załapać się na kilka naprawdę świetnych imprez, które w pełni wykorzystują internetowy format. Początkowo martwiło nas, że ominie nas doświadczenie „na żywo”, z którym oczywiście nic nie może się równać, ale internetowy format umożliwił nam obejrzenie mnóstwa świetnych filmów na festiwalach, na które normalnie nie mielibyśmy szans dotrzeć. To było naprawdę budujące – zobaczyć jak społeczność filmowa pokonuje tę ogromną przeszkodę i wciąż łączy ze sobą ludzi poprzez dobre kino. 

Czy te okoliczności przyniosły ci jakąś inspirację?

Tak, w swojej codziennej pracy szczęśliwie miałem tę wspaniałą możliwość przejścia na pracę zdalną. Mogłem dzięki temu naprawdę zwolnić tempo i rozwinąć kilka większych projektów, które kołatały mi w głowie. Ten dodatkowy czas okazał się być nieoceniony.

Jakie to uczucie móc zaprezentować swój własny film na Papaya Rocks Film Festival?

Niesamowite! Podczas wstępnego planowania naszej strategii festiwalowej, Papaya Rocks Film Festival natychmiast przykuł naszą uwagę, bo to fantastyczny i wyspecjalizowany festiwal, który promuje sztukę kręcenia filmów krótkometrażowych. Po ukończeniu studiów, kiedy robiliśmy wspólnie z producentami BULLDOGa staż w Londynie, kino Genesis (w którym odbyły się dwie poprzednie edycje festiwalu – przyp. red.) szybko stało się naszym weekendowym sanktuarium. Niesamowicie byłoby obejrzeć swój film na tamtejszym dużym ekranie. Niestety wiemy, że ze względu na pandemię tak się nie stanie, ale cieszymy się, że Papaya Rocks Film Festival nadal wspiera kinematografię w tym trudnym czasie i przyczynia się do rozwoju świata filmu.

Film zawdzięcza swoje istnienie Manchesterowi i moim własnym, bzdurnym uprzedzeniom. Mieszkając w Manchesterze szybko zdajesz sobie sprawę ze skali bezdomności w tym mieście. Kiedy mieszkałem blisko centrum, zbyt pochopnie wyciągałem wnioski na temat tych, którzy nie śpią.

Czy możesz powiedzieć trochę więcej o swoim filmie? Kiedy pojawił się w twojej głowie pomysł na produkcję?

BULLDOG to krótkometrażowy film o cierpiącym na bezsenność facecie z rachunkiem do wyrównania. Właściwy pomysł na film narodził się pod koniec 2017 roku, kiedy po ukończeniu studiów przeniosłem się do Manchesteru. Chciałem zrobić kolejny krótki metraż, ale byłem w nowym mieście, z dala od ludzi, z którymi zwykle współpracowałam, bez wsparcia ze strony nauczycieli i bezpłatnego dostępu do sprzętu, którym mogłem się cieszyć w szkole filmowej. Pod wieloma względami wróciłem do punktu, w którym zacząłem. Zacząłem więc szukać czegoś, co mógłbym zrobić przy minimalnych zasobach, ale jednocześnie nie będąc zbytnio zachowawczym.
Film zawdzięcza swoje istnienie Manchesterowi i moim własnym, bzdurnym uprzedzeniom. Mieszkając w Manchesterze szybko zdajesz sobie sprawę ze skali bezdomności w tym mieście. Kiedy mieszkałem blisko centrum, zbyt pochopnie wyciągałem wnioski na temat tych, którzy nie śpią. Gdy to zrozumiałem, poczułem rozczarowanie sobą i tym, że tak łatwo zaszufladkowałem tych ludzi. Dlatego chciałem zrobić film, który zagra na tych stereotypach, zapożyczając określone gatunkowe konwencje – tak, aby stworzyć narrację, która zaprowadzi widzów do celu, którego się nie spodziewają. Chodziło o to, aby ludzie skonfrontowali się z pytaniem „Dlaczego spodziewałem się innego zakończenia?”.

Jakie były największe wyzwania, z którymi musiałeś zmierzyć się przy produkcji filmu?

Chciałem zobaczyć, czy potrafię opowiedzieć historię bez dialogów, poprowadzić widzów przez perypetie głównego bohatera opierając się wyłącznie na obrazie i dźwięku. Myślę, że pod wieloma względami było to największe wyzwanie. Musieliśmy się z tym liczyć począwszy od pracy nad scenariuszem, przez zdjęcia z aktorem, na montażu kończąc. Dopiero wtedy dowiadywaliśmy się, czy wszystko działa i ma sens jako całość.
Poza tym, niełatwe było zrobienie niskobudżetowego filmu bez uszczerbku na jego kinematograficznej wartości. Jeśli robię film bez dialogów, musi być on wizualnie ekscytujący, żeby przyciągnąć publiczność i utrzymać ją przy ekranie. Po raz pierwszy pracowałem też na planie ze zwierzęciem, co samo w sobie stanowiło nie lada wyzwanie…

Czy z perspektywy czasu cokolwiek zrobiłbyś inaczej?

Martwiłem się, czy film będzie miał jakikolwiek sens, czy puenta zabrzmi tak, jak zamierzałem, a bez dialogów cały ten proces był przecież o wiele trudniejszy. Te obawy momentami powstrzymywały mnie od rozwijania eksperymentalnej strony filmu i z perspektywy czasu wolałbym poświęcić jej jeszcze więcej uwagi.

Jak opisałbyś swój film w trzech słowach?

Surowy, dosadny, szczery.

Skąd wzięła się u ciebie pasja do robienia filmów?

Od mamy. Paradoksalnie przekazała mi pasję do sztuki filmowej poprzez swoje zamiłowanie do tandetnych filmów akcji. Potem już zawsze było mi blisko do kina, chociaż nigdy nie uświadamiałem sobie do końca, że filmy można robić – myślałem po prostu, że one sobie tam „są”. Dopiero gdy rzuciłem studia, olśniło mnie, że filmy kręcą ludzie. Po chwili wiedziałem, że nie chcę robić już nic innego.

Jaka była najlepsza rada, jaką dostałeś?

Nie odkrywam tu Ameryki, ale filmy trzeba po prostu oglądać. Myślę, że naprawdę ważne jest, aby studiować rzemiosło, któremu chcesz się oddać, a oglądanie kina z całego świata i we wszystkich jego formach sprawi, że staniesz się bardziej wszechstronnym filmowcem.

Robimy filmy, ponieważ kochamy kino, ale często skutkuje to filmami będącymi hołdem dla czegoś innego. Myślę, że tak naprawdę zawsze trzeba zadawać sobie pytanie: „dlaczego ja robię ten film?”, „Kogo w nim reprezentuję?”.

Czy w swoich filmach i opowiadanych przez ciebie historiach filmowcy powinni nadal próbować przekraczać granice?

Absolutnie. Zawsze można zrobić coś inaczej, czy to narracyjnie, czy technicznie, nawet w najdrobniejszych szczegółach, i zaoferować widzowi wyjątkową perspektywę. Robimy filmy, ponieważ kochamy kino, ale często skutkuje to filmami będącymi hołdem dla czegoś innego. Myślę, że tak naprawdę zawsze trzeba zadawać sobie pytanie: „dlaczego ja robię ten film?”, „Kogo w nim reprezentuję?”, „Jak w takim razie mogę pokazać go inaczej?”.

Czy masz jakieś wskazówki lub porady dla swoich kolegów z branży?

Moim zdaniem robienie filmów to jedna z najtrudniejszych form sztuki. To twardy orzech do zgryzienia na wielu poziomach. Moją radą byłoby, aby na samym początku projektu, zanim naprawdę się go jeszcze zbada, zadać sobie pytanie: „a co jeśli nie zrobię tego filmu, jak będę się czuł?” Bo uważam, że film wart nakręcenia to ten, którego niezrobienia nie mógłbyś sobie wybaczyć.

Co chciałbyś, żeby widzowie wynieśli z twojego filmu?

Pod wieloma względami BULLDOG był reakcją na moje własne uprzedzenia, więc chciałbym wierzyć, że teraz pomoże on skonfrontować się z tymi samymi założeniami i stereotypami innym. Upraszczając – film jest kolejnym przykładem na to, dlaczego nigdy nie powinniśmy oceniać książki po okładce.

/ @papaya.rocks

zobacz także

zobacz playlisty