Ludzie |

Radu Jude: Chciałbym, żeby było widać wolność19.08.2021

Radu Jude, fot. Silviu Ghetie / materiały promocyjne

Radu Jude jest przedstawicielem rumuńskiej nowej fali i od kilku lat skutecznie wsadza kij w mrowisko, tworząc filmy na niewygodne tematy. W produkcji Niefortunny numerek lub szalone porno przygląda się reakcjom społeczeństwa na amatorskie nagranie filmu pornograficznego z jedną z nauczycielek w roli głównej, które nieszczęśliwie wycieka do internetu. Reżyser obnaża obłudę ludzkiej pruderii, pokazując, jak łatwo oceniamy i osądzamy innych, zapominając o własnych przewinieniach. Rozmawiamy z laureatem berlińskiego Złotego Niedźwiedzia.

Bad Luck Banging or Loony Porn / Babardeală cu bucluc sau porno Excerpt 2

Niefortunny numerek lub szalone porno potrafi szokować już od pierwszych minut. Rozpoczynasz swój film od ujęć ostrego porno, niczego nie pozostawiasz domysłom. I choć amatorskie nagranie podbija sieć, nie jest najważniejsze w twojej opowieści. Przyglądasz się reakcjom otoczenia bohaterki, którą widzimy na ekranie. Skąd ten pomysł?

 Chciałem spojrzeć na tę sytuację z socjologicznej i antropologicznej perspektywy. Kiedy przyjmujesz taki punkt widzenia, dostrzegasz rzeczy, których wcześniej nie zauważałeś. Przecież nawet jak spojrzysz na kupkę śmieci w jakiejś dzielnicy, możesz się dowiedzieć z niej wiele o danej społeczności. Ja do swoich obserwacji wykorzystałem nagranie porno – amatorskie wideo dało mi możliwość analizy ludzkich zachowań. Rumunia, jak pewnie wiele innych krajów, ma ogromny problem z hipokryzją dotyczącą seksualności czy cielesności. Pod pruderią skrywa wiele tajemnic. Seks powinniśmy uprawiać pod kołdrą, oburza nas wyciąganie go do strefy publicznej, ale nie mamy problemu z zamiataniem pod dywan niewygodnych faktów z przeszłości. 

fot. materiały promocyjne
fot. materiały promocyjne

To nie pierwszy raz, kiedy w swoim filmie wykorzystujesz kontrowersje związane z przeszłością Rumunii i tym, jak radziliście sobie z antysemityzmem. Ciekawa jestem, jak to wygląda obecnie, szczególnie że w filmie pojawia się stwierdzenie jakoby to Rosjanie albo Niemcy mieli sprawować kontrolę nad kształtem opowiadanej historii i patrzenia na przeszłość. 

Kiedy Rumunia dołączyła do aliantów w trakcie wojny, był to rodzaj kooperacji. Nikt nie wiedział, jakie będą skutki tego działania w kolejnych dniach. Nie do końca było wiadomo, co się wokół nas dzieje. Niech świadczy o tym fakt, że gazety przygotowały dwa wydania z różnymi wersjami nagłówków: „Niech żyje Hitler/Niech żyje Stalin”. Najważniejsze było, by odnaleźć się w nowej sytuacji. Ta anegdota pokazuje naszą hipokryzję i ludzką naturę, która sprawia, że pragniemy być po dobrej stronie barykady, niezależnie od indywidualnych poglądów.
Nasza komunistyczna przeszłość jest doskonale znana wielu ludziom. Wciąż w naszym otoczeniu są osoby, które żyły w tamtych czasach i doskonale odnajdywały się w tamtym systemie. Myślę, że dzisiaj coraz bardziej nasila się antykomunistyczna dyskusja, a wszyscy zaczynają udawać, że byli ofiarami tamtych czasów i sytuacji. Zastanawiam się tylko, kto tak naprawdę był oprawcą, a kto drapieżnikiem. Chyba wciąż nie dojrzeliśmy do grania w otwarte karty i obiektywnego przyglądania się historii. W szkołach nadal nie ma miejsca na rozprawianie się z grzechami przeszłości. Część tematów przez wiele lat stanowiło tematy tabu, a wielu ludzi nie uznaje za prawdę faktu zaangażowania Rumunów w masakrę ludności żydowskiej. Nasza historia jest bolesna i wciąż nie potrafimy sobie z nią radzić. Myślę, że problem tkwi w naszej rzeczywistości, która stara się ukryć i przemilczeć bolesne, i niewygodne fakty. 

fot. materiały promocyjne
fot. materiały promocyjne

Myślisz, że twoje kino ma szansę pełnić rolę nauczyciela i prowokować do dyskusji?

Dla mnie kino nie jest tylko rozrywką. Choć ważne są w nim emocje i poruszająca historia, może być też czymś więcej. Pokazuję specyficzny sposób patrzenia na świat. Przy pomocy oka kamery czy montażu buduję rzeczywistość i stawiam pewne tezy. Mam nadzieję, że prowokuję do myślenia. 

Twój film przypomina akademicką rozprawę. Stawiasz tezy, konfrontujesz je z różnymi koncepcjami i ideami. Czy takie skojarzenie było twoją intencją?

I tak, i nie. Byłbym zadowolony, gdyby ludzie z kręgów akademickich w swojej pracy również wykorzystywali film, a nie tylko tekst. Jednak mój pomysł był nieco inny. Chciałem użyć ruchu kamery czy montażu jako narzędzia do tworzenia połączeń między obrazem a przedstawionymi pomysłami.

Rozwijasz ten pomysł w trzech zupełnie różnych konstrukcyjnie częściach. Mamy formę dokumentu z obserwacji ulicy, słowniczek pojęć i zbiór anegdot, a także zażartą dyskusję na temat moralności i historii. Od początku wiedziałeś, że podzielisz swój film na segmenty?

To był proces pełen wzlotów i upadków. Na początku próbowałem czegoś zupełnie innego, wprowadzając o wiele prostszy sposób opowiadania. Myślałem, że zostanę przy łatwiejszej formie, ale w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nie chcę po prostu filmować, a raczej tworzyć film napędzany przez opowiadaną historię. Zależało mi na obrazie pełnym połączeń, zestawień i różnorodnych pomysłów. Potrzebowałem tylko znaleźć formę, która pomogłaby mi wyrazić moje myśli. Natrafiłem na książkę Andre Malrauxa The Voices of Silence. Autor przedstawiał w niej dość kontrowersyjną tezę, że szkice i rysunki dawnych mistrzów są o wiele ciekawsze niż ukończone dzieła. Sam pomysł, że niedokończony obraz może być bardziej inspirujący, wydał mi się przekonujący. Postanowiłem z niego skorzystać przy moim filmie. Niefortunny numerek lub szalone porno to taki szkic i zbiór reakcji. Chciałem zobaczyć, co może nieść ze sobą małe, amatorskie nagranie porno, które wycieka do internetu. 

fot. materiały promocyjne
fot. materiały promocyjne

Ważnym elementem tego szkicu jest druga część będąca zbiorem pojęć, faktów czy anegdot, które dość mocno korespondują z wydarzenia opowiadanymi w filmie. Jak dobierałeś ten zestaw skojarzeń?

Filmowcy nie lubią działać w chaosie i raczej nie decydują się na hazard, dlatego przyznam szczerze, że od jakiegoś czasu zbieram obrazy czy cytaty, które pojawiają się na mojej drodze i zwracają moją uwagę. Zazwyczaj tak mam – kiedy intensywnie czegoś szukam, to zaczyna do mnie przychodzić. Tu było bardzo podobnie. Znienacka w moim życiu pojawiły się materiały, z których mogłem skorzystać. Po prostu zauważałem je w książkach, telewizji czy przy przeglądaniu Facebooka.

Na koniec, by niczego nie ułatwić widzowi, proponujesz trzy zakończenia. Choć jest to nieco cyniczne i humorystyczne, zawarłeś w swoim filmie sporo poważnych refleksji. Który finał jest ci najbliższy?

Wszystkie trzy zakończenia są możliwe, dlatego każdy może wybrać to, które najbardziej mu odpowiada. Osobiście najbardziej lubię to ostatnie, kiedy Emi (nauczycielka, której amatorskie nagranie porno wyciekło do sieci – przyp. red.) zostaje „skazana” przez rodziców i pozbawiona pracy, ale zamienia się w superbohaterkę i bierze wszystkich za zakładników.
Zależało mi na tym, żeby ten film był jak szkic, który może być odczytywany na różne sposoby. Roberto Rossellini (włoski reżyser - przyp. red.) powiedział kiedyś ciekawą rzecz o jednej z ostatnich produkcji Charliego Chaplina: film nie był za zbyt dobry, ale przynajmniej został zrobiony przez wolnego człowieka. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby ktoś tak powiedział o moim filmie. Chciałbym, żeby było widać w nim wolność.

fot. materiały promocyjne
fot. materiały promocyjne
000 Reakcji

PIsze o filmach i serialach. Najbardziej kocha festiwalową gorączkę i przedziwne światy Yorgosa Lanthimosa. Jest autorką bloga Movieway. Publikowała w Tygodniku Przegląd, wp.pl, film.org.pl.

zobacz także

zobacz playlisty