Taylor Swift: Miss pop07.08.2020
Folklore to jej ósmy i najnowszy album. Nagrany podczas izolacji związanej z pandemią COVID-19, pierwszego dnia na Spotify zdobył aż 80,6 milionów odtworzeń, pobijając przy tym wcześniej ustanowiony rekord Ariany Grande (70,2 miliony). Gdy jej zeszłorocznemu wydawnictwu Lover towarzyszyła otoczka promocji (zarówno tej radiowej, jak i internetowej), tak tutaj artystka zapowiedziała płytę… dzień przed jej premierą. Czy był to dobrze przemyślany ruch, a może nieostrożne, PR-owe zagranie? Jedno było wiadome – Swift jest świadomą piosenkarką. Niezależnie od tego, na ile wierzymy w wykreowaną przez nią historię gwiazdy pop.
Folklore w dobie Miss Americany, czyli teraźniejszość
Recenzje Folklore w większości mówią same za siebie – słuchacze mają do czynienia z czymś w rodzaju jej własnego kamienia milowego. Z płytą wykraczającą poza ustanawiane przez nią narracyjne schematy. Opierającą się głównie na historiach innych niż te powiązane z autobiografizmem Amerykanki. Do współpracy zaprosiła samego Aarona Dessnera, członka grupy The National, stąd też na Folklore widać nastawienie na spokojniejsze dźwięki i bardziej koherentną budowę samego albumu. Nie dziwią więc słowa Jillian Mapes, która w recenzji dla Pitchforka napisała, że główny motyw nagrania (miłość połączona z upływem czasu), „lawiruje tutaj między przebojową piosenką Carly Rae Jepsen Call Me Maybe i antyspołecznym, romantycznym Slow Show zespołu The National”. Można rzec, że to połączenie dość odważne jak na wokalistkę, która przez pierwsze lata kariery przyzwyczajała nas do swojego stylu i brzmienia.
Jednak Taylor Alison Swift zawsze taka była. Każda płyta Swift stanowi część jej personalnej, uczuciowej historii, a przy okazji pokazuje, jak ta młoda dziewczyna – z perspektywy czasu zarówno niedoświadczona, lekkomyślna, jak i zbyt łatwowierna – staje się dorosłym głosem amerykańskich kobiet, które ufają jej, wierzą w nią i słuchają wyśpiewywanych słów. Warto przy okazji zastanowić się, na ile jej poczynania są jedynie kolejną marketingową rolą, a na ile możemy zaufać jej działaniom i stwierdzić, że wszystko co robi, nie wiąże się z jakąkolwiek promocją wizerunku. Z biegiem lat Taylor przekręciła swoją autorską personę o 180 stopni, angażując się zarówno w sprawy humanitarne, jak i te związane (mniej lub bardziej) z amerykańską polityką. Czy artystka jedynie pragnie zostać usłyszaną i walczyć o prawa pokrzywdzonych? A może jej decyzje są monitorowane przez sztab ludzi nastawiony na nowe opcje biznesowe?
Z biegiem lat Taylor Swift odeszła od image’u ułożonej dziewczyny śpiewającej wzruszające ballady country. Choćby ostatnio, na płycie Lover, określiła się jako „Miss Americana”, a jeden z utworów można interpretować jako wytłumaczenie, dlaczego właśnie Swift stała się tak aktywna politycznie. Pod koniec 2019 r. przyjęła nagrodę kobiety dekady w branży muzycznej, przyznawaną przez magazyn „Billboard”. O sytuacji kobiet mówiła wtedy tak: „W ciągu ostatnich dziesięciu lat widziałam kobiety w tej branży, które są jedynie krytykowane, przyrównywane, oceniane ze względu na ich ciała, ich związki, ich modę. Czy słyszeliście kiedykolwiek, by ktoś powiedział o męskim artyście, że >>bardzo lubię jego piosenki, ale jest w nim coś takiego, iż nie do końca go trawię<<? Nie! Tego rodzaju krytyka zarezerwowana jest tylko i wyłącznie dla nas, kobiet”.
O ingerowaniu w sprawy społeczno-polityczne opowiada w autobiograficznym filmie Miss Americana, który swoją premierę miał na Netfliksie w lutym 2020 r. Sam biopic pozostawia raczej niesmak w przedstawieniu postaci Taylor; bo choć nakręcony jest w sposób przyjemny dla widza, a seans mija relatywnie szybko, tak sam film jawi się jako PR-owa wydmuszka, ukazująca artystkę jako pokrzywdzoną przez hejterów bojowniczkę, która z dnia na dzień postanowiła walczyć o prawa innych, a także użyć swojego nazwiska, by głośno mówić o kluczowych dla niej wartościach. Cała historia filmowa zawarta w tym dokumencie zdaje się być wyreżyserowana, a część zdarzeń wygląda, jakby lawirowała między prawdą a fikcją. Po tego rodzaju seansie jeszcze łatwiej zakwestionować jest wiarygodność kreacji amerykańskiej piosenkarki – poszczególne sceny (jak ta z wyczekiwaniem na ogłoszenie nagród związanych z albumem Reputation) mają wywołać w widzu współczucie, a jedynie wzbudzają coraz to większe ambiwalentne odczucia.
Niemniej jednak, nic dziwnego, że udostępniony znienacka album Folklore zaczął przerastać najśmielsze oczekiwania fanów, jak i samych krytyków. Zadziałała tu czysta ciekawość słuchacza, zastanawiającego się, jaki materiał tym razem zaproponuje nam Swift. Przy każdej premierze jej albumu pada pytanie o genezę jej wielkiego sukcesu. I za każdym razem do znalezienia odpowiedzi potrzeba nie tylko wykalkulowanych analiz czy finansowych statystyk. Przede wszystkim muzykę Taylor Swift charakteryzuje zarówno spokój i prostota, jak i głębia zwięźle poprowadzonych wersów. Artystka potrafi być wojownicza (jak na płycie reputation, gdzie przy użyciu hip-hopu „pozdrawia” wszystkich hejterów), albo i patetyczna, często wręcz z wyrzutem opowiadająca o swoich uczuciach (jej pierwsze wydawnictwa, np. Fearless i Speak Now). Sukces Folklore zmusza do refleksji i spojrzenia wstecz, by zrozumieć, w jaki sposób muzyczna persona Taylor ewoluowała aż do dzisiejszego momentu.
Przeboje i podboje, czyli przeszłość
Od 14 lat działa na rynku muzycznym, a w wieku 30 lat jest międzynarodową gwiazdą. Nie tylko liczącą się na scenie, ale także taką, która sprzedała ponad 50 milionów egzemplarzy swoich płyt na całym świecie. A wszystko zaczęło się w West Reading, gdzie jako mała dziewczynka zainteresowała się muzyką. Dolly Parton, Dixie Chicks, Stevie Nicks – Swift miała wiele inspiracji i to one stymulowały nastolatkę, pozwalając nabrać jej karierze zawrotnego tempa. W wydaniu debiutanckiego krążka pomogli jej nie tylko Nathan Chapman (producent) z wydawnictwem Big Machine, ale i sami zawsze wspierający córkę rodzice. „Swift była na tyle obiecująca (jako piosenkarka), że przyczyniła się do przeprowadzki swojej rodziny do Nashville (...) Chodziło o znalezienie idealnego miejsca, gdzie będzie mogła pisać z ludźmi, od których również się czegoś nauczy”. Album Taylor Swift ukazywał piosenkarkę jako country girl, artystkę bacznie obserwującą swoją nastoletnią rzeczywistość – w chwili wydania albumu miała jedynie 17 lat. Na YouTubie do dzisiaj można znaleźć jej pierwszy wywiad z 2006 r., gdzie Taylor prezentuje się jako skromna, przy tym praktycznie ta sama dziewczyna, którą znamy z ostatnich koncertów.
Następne sześć lat upłynęło na stałym kultywowaniu wytworzonej kreacji – do płyty Red Taylor Swift praktycznie ciągle opierała się na kowbojskiej muzyce, zwięźle łącząc ją z energicznymi balladami o utraconej miłości. Konwencja ta w pełni działała, a drugim albumem (Fearless), udało się jej dojść do jeszcze szerszej publiczności – wszystko za sprawą poruszającej piosenki Love Story, która raz jeszcze stała się popularna dwa lata później. A to dzięki fenomenalnej komedii romantycznej Listy do Julii (2010) z Amandą Seyfried w roli głównej, wykorzystującej singiel Taylor jako główny track filmowy. Okres „grzecznego” wkraczania w świat showbiznesu kończy swoim sztandarowym Red, osobistym i szalenie udanym albumem z 2012 r. Usłyszymy w nim powolne odchodzenie od muzyki country na rzecz samego popu. Przy okazji stoi na wysokim poziomie, jeśli chodzi o budowanie tekstów i miłosną narrację; po raz pierwszy całość przestaje być w pewnym rodzaju pretensjonalna, bo to opowieści zarówno grzeszne, jak i dla słuchacza pamiętne. Nie ma tu miejsca na patetyczny sentymentalizm znany z poprzednich tytułów. Red stało się jej pierwszym tak „pełnym”, rewolucyjnym nagraniem, tutaj zaczęła wprowadzać swoje zmysłowe błogostany z West Reading – utwory na Red potrafią być bardzo poetyckie, przy czym jawią się jako rozliczenie z niewygodną przeszłością. To także czas zmian, jako że w życiu Taylor zaczęły pojawiać się pierwsze kontrowersje – chociażby wtedy, kiedy w 2009 r. podczas rozdania MTV Video Music Awards Kanye West wszedł na scenę w trakcie jej przemówienia i przerwał podziękowania Taylor, krytykując przyznany wówczas werdykt. Tego typu sytuacje, medialny szum i pojawiające się przeciwności zmusiły ją do walki z toksyczną branżą… na swój indywidualny sposób, bo zaczęła wprowadzać szereg wszelakich zmian w szkicowanym przez siebie artystycznym wizerunku.
Zmiana image’u (dźwiękowego) nastąpiła dla słuchaczy niespodziewanie, a synth-popowe brzmienie płyty 1989 świadczyło o przemianie kompletnej (zarówno związanej z muzycznymi rejonami amerykańskiej artystki, jak i jej prezencją). Postawiła na swoim, odeszła od dotychczas granego country, co tylko pozwoliło jej modernizować koncept krążka, bawić się motywem przewodnim, czy korzystać z syntetyzatorów i gitary elektrycznej. Dosłownie każdy tytuł na 1989 wiąże się z obecnością w radiu i ogromną rozpoznawalnością, a utwory z tej płyty odbiegają od wszystkich wcześniejszych. Są płynne i frywolne, nie starają się być niczym innym jak szczerymi historiami o ekscytacji i namiętności. Swift wprowadza ciepłe dźwięki i pokazuje, że coraz lepiej rozumie własne uczucia, a nawet poszczególne pragnienia. Dlatego odnajdziemy na tej płycie zarówno przaśne Shake It Off, cyniczne Blank Space, albo i baśniowe Wonderland. Dla Taylor Swift kończy się młodzieńczy dzień, rozpoczyna natomiast dorosła noc twórcza; autorka zaczyna rozumieć, że wkroczyła w etap, z którego długo jeszcze nie wyjdzie. 1989 wraz z reputation i Lover można uznać za elektroniczną trylogię wkraczania w dorosłość, dedykowaną pokoleniu Y, w głównej mierze bazującą na oczekiwaniach, rzeczywistości i wszelakich nadziejach. Do drugiego albumu krytycy podchodzili różnie, reputation swoją arogancją na zmianę zrażało i przyciągało do siebie fanów, a romans z hip-hopem prawdopodobnie nie wyszedł mu na dobre – w końcu Swift zrezygnowała z tego gatunku. Jednak z ręką na sercu warto przyznać, że sam Lover okazał się interesującym powrotem do formy, prawdopodobnie najbardziej dojrzałym projektem pod kątem autobiograficznej liryki, nawiązującej zarówno do najnowszego związku, jak i bardziej tragicznej problematyki (przykładowo Soon You'll Get Better opowiada o chorobie matki artystki). Tak solidnie skonstruowany pop w tych czasach wynagrodzi ją bardziej niż jakikolwiek inny rodzaj muzyki. Przy tym pozwoli zostać samozwańczą „Miss Americaną” – brzmi to niczym kontrolowana autokreacja, pod którą kryją się personalne cele, znakomity marketing, a także prawdopodobna chęć dotarcia do nowszej, młodszej grupy słuchaczy.
(Nie) bez utrapienia – przyszłość
Albumem Folklore pokazała, że na ten moment nie zamierza dać się zaszufladkować, a wręcz jest gotowa na więcej. Dochodzi jednak pytanie, co dokładnie czeka Taylor Swift w najbliższych latach. Czy dalej będzie trzymała się wyznaczonej drogi, czy za 20 lat stanie się własną karykaturą? W jaki sposób jej głos zmieni się na przestrzeni czasu, kiedy dokładnie skończy się jej twórczy okres? Wydawać się może, że aktualnie artystka nie ma większych utrapień. Trzyletni związek z aktorem Joe Alwynem co prawda rezonuje na jej twórczość, jednak są to w większości kosmetyczne zmiany w storytellingu.
Z drugiej strony, zastanawiająca jest kwestia, o czym dokładnie będzie Taylor mówić i pisać (już sam Folklore obrazuje ogromną zmianę), skoro w większości jej muzyka opierała się na opowiadaniu o kontrowersjach, czy nawiązywaniu do dawnych relacji. Co więcej, sprawa związana ze Scooterem Braunem uprzytamnia słuchaczy, że mit Taylor Swift nie jest w pełni doskonały – wykupując wytwórnię Big Machine Records, menedżer takich nazwisk jak Grande, West i Bieber, został właścicielem jej wszystkich piosenek od 2006 do 2017 r. Oznacza to, że może zrobić z nimi cokolwiek chce: od usunięcia na platformie Spotify, po czerpanie zysków ze sprzedaży. Ten wielki cios dla artystki stał się przy okazji sygnałem, że legenda piosenkarki nie jest wcale taka idealna. Sama sytuacja przypomina wcześniejsze sprawy związane z katalogiem The Beatles, czy zespołu Duran Duran, pokazując, że muzyczna historia po raz kolejny zatoczyła koło.
Prawdopodobną odpowiedź na kwestię pisarską znajdziemy w wywiadzie udzielonym dla magazynu „Rolling Stone” w 2019 r. Zapytana, co sądzi o czerpaniu pomysłów z innych miejsc, kiedy jej nieco mniej dramatyczne życie przestaje być ich źródłem, mówi: „Nie czuję jeszcze tego. Może zacznę to robić, kiedy założę rodzinę. Jeśli ją będę miała. (...) Nie mam pojęcia, w jakim kierunku pójdzie moje życie, co dokładnie będę robić. Jednak teraz pisanie przychodzi mi łatwiej niż kiedykolwiek indziej”. Wychodzi na to, że lirycznie Folklore jest czymś więcej. Czymś, czego słuchacze jeszcze nie rozgryźli, albo w ogóle nie wyczują. Poetka z West Reading raz jeszcze zaskoczyła cały świat.
zobacz także
- David Fincher ogłosił nową serię dokumentalną. „Voir” trafi na Netfliksa
Newsy
David Fincher ogłosił nową serię dokumentalną. „Voir” trafi na Netfliksa
- Naukowcy z Uniwersytetu Cornella opracowali mikroskop elektronowy o rekordowej rozdzielczości
Newsy
Naukowcy z Uniwersytetu Cornella opracowali mikroskop elektronowy o rekordowej rozdzielczości
- Wiadomo, kto powalczy o Złotą Żabę na 26. Camerimage w Toruniu
Newsy
Wiadomo, kto powalczy o Złotą Żabę na 26. Camerimage w Toruniu
- Bilion nowych drzew może uratować nas przed skutkami globalnego ocieplenia
Newsy
Bilion nowych drzew może uratować nas przed skutkami globalnego ocieplenia
zobacz playlisty
-
Papaya Young Directors 6 #pydmastertalks
16
Papaya Young Directors 6 #pydmastertalks
-
03
-
Instagram Stories PYD 2020
02
Instagram Stories PYD 2020
-
Animacje krótkometrażowe ubiegające się o Oscara
28
Animacje krótkometrażowe ubiegające się o Oscara