Raperzy na kozetce. Dlaczego w hip-hopie zaczęto otwarcie mówić o zdrowiu psychicznym30.01.2019
Choć pewność siebie wyrażana w przechwałkach wciąż bije od wielu rapowanych tekstów, najpopularniejsze ostatnio albumy hip-hopowe mogą zwiastować zmianę. Raperzy coraz częściej poruszają tematy chorób psychicznych – otwarcie mówią o zmaganiach z depresją czy z innymi lękami i słabościami. Skąd wzięło się to zjawisko?
Kiedy 18 stycznia James Blake wypuścił nowy, wyczekiwany album Assume Form, nagłówki serwisów muzycznych huczały o liście gości, którzy wsparli Brytyjczyka na tej płycie. Wśród nich znalazło się dwóch raperów: Travis Scott i Andre 3000. Artysta kojarzony z melancholią i smutkiem nagrywa z gwiazdami hip-hopu – niby żadne zaskoczenie, w końcu Blake wielokrotnie spotykał się w studiu z raperami. Ale ta współpraca nie musi dowodzić wyłącznie wszechstronności tego wokalisty i producenta. Może być również symptomem zmian. Zwłaszcza że występujący gościnnie w utworze Where’s The Catch? Andre nie tylko dostosowuje się do posępnego brzmienia formą, ale i treścią – rapuje o problemach psychicznych i o pesymistycznych myślach, które go osaczają. To nie przypadek, bo członek Outkast już w 2014 r. przyznał w rozmowie z New York Timesem, że zmaga się z depresją. I nietrudno zauważyć, że nie jest ostatnio na scenie hip-hopowej wyjątkiem – artyści związani z tym gatunkiem muzyki coraz częściej i śmielej poruszają kwestię zdrowia psychicznego. Jest to mimo wszystko zaskakujące, jeśli weźmiemy pod uwagę, że rap jeszcze niedawno nazywano „muzyką ulicy”, a konfesyjne teksty dotyczące kondycji psychicznej mogły być traktowane w środowisku jako przejaw słabości. Wydaje się jednak, że to już, nomen omen, pieśń przeszłości.
Choć rap przez lata poruszał wiele tematów, to w swojej najpopularniejszej odmianie, poza społecznym zaangażowaniem, stereotypowo słynął z tekstów opiewających maczyzm, pewność siebie czy bogactwo materialne.
Gdybyśmy chcieli – w ramach popularnego niedawno w social mediach wyzwania #10YearsChallange – zestawić współczesną scenę hip-hopową z jej odpowiednikiem sprzed dekady, zrozumielibyśmy, jak bardzo rap się zmienił. W Polsce – która z lekkim opóźnieniem adaptowała różne trendy – jeszcze wyraźniej byłoby widać ten przeskok. Gdybyśmy w tych porównaniach cofnęli się o kolejne dekady, różnice okazałaby się kolosalne, niezależnie od szerokości geograficznej. Mowa oczywiście o tym, co dostarcza jego mainstreamowa odmiana – bo sam hip-hop jest dziś na tyle pojemny, że znajdzie się w nim miejsce także dla tych, którzy nie kłaniają się nowym modom. Jednak raperzy, cieszący się obecnie największą popularnością wśród muzyków, to często artyści zupełnie odmienni od dawnych hip-hopowych idoli, nie tylko pod względem brzmienia, sposobów frazowania, wizerunku, ale i właśnie tekstów. Gdzie dostrzeżemy różnice? – Obecnie nie tylko w muzyce, ale i w szeroko rozumianym marketingu bazującym na tezach Byrona Sharpa nastąpił kres mitu racjonalnego wyboru – tłumaczy mi socjologiczne podłoże tej zmiany dr Michał Lutostański, socjolog, badacz rynku, młodzieży, mikrotrendów i muzyki. – Wyróżnia się bowiem dwa systemy podejmowania decyzji: System 1., czyli bazujący na intuicyjnych szybkich automatycznych decyzjach, oraz System 2. – refleksyjny i powolny, oparty na racjonalnych analizach. I właśnie racjonalność przestała być istotna. Patrząc na wyniki YouTube czy Spotify, okazuje się, że sławetny „przekaz”, który był tak ważny dla pokoleń urodzonych między 1960 a 1989 r., traci na znaczeniu – dodaje Lutostański.
I faktycznie, nietrudno zauważyć, że wielkie idee w wielu tekstach rapowanych są obecnie mniej ważne. Jak to się ma do obnażania emocji w hip-hopie? – Muzyka jest tubą, za pomocą której artyści czasem bardziej przelewają uczucia i energię (jak np. w przypadku niektórych gatunków metalowych, gdzie choćby ze względów technicznych trudno jest zrozumieć tekst), a czasem pokazują światu konkretny przekaz. I to pierwsze zyskuje na znaczeniu. Dziś archaiczny wydaje się utwór WWO Halabardy, w którym Sokół żartuje z rapu bez przekazu. Sukcesy muzyczne takich wykonawców jak Popek Monster dowodzą, że nie jest już ważne to, co wykonawca ma „do powiedzenia”; bardziej istotne są emocje. Mogą być pozytywne, jak w jego przypadku. Mogą być też jednak depresyjne i smutne – tłumaczy Lutostański.
W kontekście tego trendu w hip-hopie w globalnym wymiarze, ciekawa wydaje się także ewolucja brzmienia, która zbiegła się z rapowaniem o niepokojach i uczuciach. W sensie stricte muzycznym można nawet stwierdzić, że nadała tym tematom nośności i głębi.
Auto-tune nie dla twardzieli
Weźmy choćby pod uwagę zabieg produkcyjny, który do dzisiaj spędza wielu sen z powiek. Chodzi o auto-tune. Mimo tego, że T-Pain korzystał z niego już w 2005 r. a Kanye West czy Lil Wayne spopularyzowali go przeszło dekadę temu, dopiero kilka lat później efekt ten zaczął być powszechnie stosowany przez raperów. Mimo tego, że w Polsce 10 lat temu Małpa krytykował taką korektę głosu w intrze do słynnej płyty Kilka numerów o czymś, prawdą jest, że wówczas na lokalnej scenie, poza naprawdę nielicznymi wyjątkami, jak choćby Tede w utworze Do rytmu, próżno było szukać kogoś, kto by z niej korzystał. A dziś? Nawet wielu ortodoksyjnie nastawionych do hip-hopu twórców daje się przekonać do auto-tune’a. Czemu warto zwrócić na to uwagę? Jak pisał Simon Reynolds w zeszłorocznym artykule dla Pitchforka pt. How Auto-Tune Revolutionized the Sound of Popular Music, to właśnie ten wokalny „trik” nadał niektórym raperom czułości i wrażliwości – wręcz, jak to określił dziennikarz, „rozmiękczył ich twarde serca”. Dzięki niemu najsłynniejsi pionierzy zaczęli tworzyć łzawe ballady (Lil Wayne – How to Love) czy utwory wyrażające ból (Kanye West i jego album 808s & Heartbreak). A przecież pamiętajmy, że choć rap przez lata poruszał wiele tematów, to w swojej najpopularniejszej odmianie, poza społecznym zaangażowaniem, stereotypowo słynął z tekstów opiewających maczyzm, pewność siebie czy bogactwo materialne (w końcu jego korzenie to braggadacio, czyli konwencja przechwałek). Do tego hip-hop zazwyczaj był szorstki, stronił od emocji znanych z popowych utworów. I tu tkwi istota zmian. Bo emocjonalność w rapie nie jest obecnie już niczym zaskakującym. Czy zasługą auto-tune’a jest więc to, że raperzy zaczęli w końcu śpiewać o depresji? Raczej nie – na ten fakt złożyło się z wiele różnych czynników. Ale niewątpliwie melodyjność, którą nadaje wokalowi ten efekt, pozwala niektórym artystom dosadniej przekazywać określone emocje. A jak już wiemy, dziś na scenie jest wiele posępnych wersów i emocjonalnego rozchwiania. Skąd tam się wzięły?
Smutne pokolenie
W przypadku pogrążonej w smutku młodej fali emo-rapu, reprezentowanej m.in. przez zmarłych już artystów, jak barwny Lil Peep czy bardzo kontrowersyjny XXXTentatcion, można mówić o zmianie pokoleniowej. Ich ogromną popularność wśród najmłodszych Polaków dr Lutostański tłumaczy w ten sposób: – Tak jak na początku obecnego stulecia mieliśmy do czynienia z falą hip-hopolo, czyli muzyki łączącej stylistykę tekstów z muzyki disco-polo z bitami hip-hopowymi, tak teraz mamy falę depresyjnego rapu nazywanego często emo-rapem. Hip-hopolo było odpowiedzią na lukę rynkową między rapem ulicznym a bardziej nazwijmy to „inteligenckim” nurtem rapu reprezentowanym np. przez OSTR-a czy Łonę. Lżejsza i bardziej romantyczna wersja miała trafiać do szerszej grupy odbiorców. Teraz gdzieś pomiędzy eksperymentującymi gatunkowo dojrzałymi raperami a nową falą disco-polo, serwującą nam dużo prostych, ale pozytywnych emocji, pojawiła się luka. Fala nowego emocjonalnego rapu i gatunków około hip-hopowych ją zaspokaja, odpowiadając na potrzeby ducha pokolenia, które nie pamięta już PRL-u; wychowywało się na Harrym Potterze i serialach o wampirach. To pokolenie nie musiało walczyć, jak ich starsi koledzy, o parę sofiksów, nie zna smaku przegrywania kaset od kolegów. To pokolenie zostało wykształcone przez spiralę konsumpcji, ale jednak nie dostało od systemu możliwości, aby swoje potrzeby zaspokajać. Po studiach zamiast „dobrej pracy” czekają ich długie praktyki i staże na umowach śmieciowych.
Weterani u terapeuty
Jeśli jednak spojrzymy na to, co dzieje się w USA, trzeba zauważyć, że zmiany w postrzeganiu pewnych kwestii musiały dokonać się również w głowach samych raperów. Dowodzą tego przykłady weteranów ze sceny. Amerykański kanał Viceland jakiś czas temu wyświetlał program The Therapist. Wzięło w nim udział wielu znanych raperów, w tym m.in. nieżyjący już Prodigy z Mobb Deep. Wcześniej głosił w wywiadach, że nie wyobraża sobie, aby szukać pomocy w rozwiązaniu problemów psychicznych u obcej osoby. Jedyną terapią miał być dla niego hip-hop. Wspomniany program pomógł mu jednak zrewidować poglądy na tę kwestię – to właśnie w nim po raz pierwszy miał okazję porozmawiać ze specjalistą o swoim zdrowiu psychicznym. Podobną przemianę przeszedł Jay-Z. Opisał to Pitchfork – jeszcze w 2010 r. mąż Beyoncé w rozmowach z mediami twierdził, że nie jest typem osoby, która rozmawia o swoich uczuciach. Kiedy przesłuchamy jego płyty 4:44 z 2017 r., dowiemy się, że to już nieaktualne. Jay otwarcie rymuje tam o swoich wizytach u terapeuty, a premierze tego albumu towarzyszyła dodatkowo seria krótkich filmów Footnotes, w których raper wspólnie z m.in. Michaelem Jordanem, Chrisem Rockiem czy Meek Millem opowiadał o tym, jak ważna jest terapia, zwłaszcza dla społeczności osób czarnoskórych. Nie ma się czemu dziwić – według danych National Alliance on Mental Illness, ok. 43 mln dorosłych Amerykanów zmaga się z problemami psychicznymi każdego roku, ale to Afroamerykanie częściej niż biali Amerykanie czy ci pochodzenia azjatyckiego mierzą się z poważnymi przypadłościami tej natury.
Być może szczerość w tekstach odnosząca się do problemów związanych z psychiką to znak tego, że hip-hop – jako obecnie najpopularniejszy gatunek muzyki – jest reprezentowany przez artystów wywodzących się z coraz bardziej zróżnicowanych kręgów społecznych.
Jednym z pierwszych utworów, w którym raper wyraża obawy dotyczące swojej kondycji psychicznej, jest My Mind Playing Tricks On Me Geto Boys z 1991 r. Ale otwarcie o tych problemach zaczęto mówić ponad dwie dekady później. To Kid Cudi wymieniany jest jako ten twórca hip-hopowy, który pierwszy głośno przyznał, że chodzi na terapię (było to w 2013 r). Od tamtego momentu wiele zaczęło się zmieniać – np. Logic nagrał hit 1-800-273-8255. Tytuł tego kawałka to numer telefonu zaufania, który pomaga osobom nękanym przez myśli samobójcze (kiedy artysta zagrał ten utwór w 2017 r. na gali MTV Video Music Awards, liczba zgłoszeń na linii wzrosła o połowę.). Dużą zasługę w oswajaniu hip-hopu z depresją mają też też rapujący o niej ekscentryczny Lil B, odwołujący koncerty ze względu na lęki społeczne Earl Sweatshirt (tytuł jednej z jego płyt to: I Don’t Like Shit, I Don’t Go Outside) czy zmarły tragicznie po przedawkowaniu opioidu zmieszanego z kokainą Mac Miller. Jeżeli dodamy do tego „zestawu” jeszcze ostatnią solową płytę wspomnianego wcześniej Kanye Westa ye, na której okładce znajduje się sentencja „I hate being bipolar. It’s awesome!”, może się wręcz wydawać, że zmaganie się z problemami psychicznymi to najważniejszy temat w hip-hopie ostatnich lat. Zresztą sam Kanye, który wielokrotnie tytułował się zbawicielem i Chrystusem rapu, od jakiegoś czasu nie jest w najlepszej kondycji psychicznej. Potwierdził to m.in. w utworze Yikes!, manifestując tam swoją niestabilność psychiczną.
Psychika nad Wisłą
A jak to wygląda na polskiej scenie? Choć jeden z najpopularniejszych rodzimych utworów hip-hopowych sprzed 18 lat zaczyna się od wersu: „Mam jedną pier***ną schizofrenię, zaburzenia emocjonalne, proszę puść to na antenie”, większość lokalnych raperów przez lata nie chwaliła się raczej wizytami u psychologa. A już Grammatik przecież przekonywał, że „każdy ma chwile słabości”. To zdaje się zmienia także i u nas – Ten Typ Mes zamieścił na płycie AŁA. z 2016 r. utwór Mój terapueta, temat problemów psychicznych poruszył na płycie HORE także Vienio, a KęKę kilka dni temu z okazji Blue Monday, w odniesieniu do statystyk dotyczących samobójstw, opublikował apel o korzystanie z pomocy lekarza, gdy się „nie daje rady”, bo „głowę da się leczyć”. „Śpiewanie o męskiej depresji” przypisywał również Przemysław Gulda najpopularniejszemu polskiemu duetowi Taconafide w recenzji płyty „Soma 0,5 mg” dla serwisu gazeta.pl. O słabościach rapują także i najmłodsi wykonawcy, jak m.in. Bedoes, Młody Pi czy Zdechły Osa (choć ten ostatni nie utożsamia się ze środowiskiem hip-hopowym).
Być może szczerość w tekstach odnosząca się do problemów związanych z psychiką to znak tego, że hip-hop – jako obecnie najpopularniejszy gatunek muzyki – jest reprezentowany przez artystów wywodzących się z coraz bardziej zróżnicowanych kręgów społecznych. Ale nie da się ukryć, że poglądy na pewne sprawy w środowisku hip-hopowym ewoluują. Jak wiele nowych zjawisk, także i emo-rap czy po prostu hip-hop unurzany w smutku i emocjach, spotyka się z krytyką, i to nie tylko samego środowiska. Czy faktycznie mamy podstawy, aby go oceniać? – Czytałem wiele osądów dotyczących punk-rocka czy metalu, kiedy powstawały, i każda po upływie kilku lat była żenująco śmieszna. To, co jest pewne, to że młodym ludziom w Polsce w procesie wychowania obiecywano nowy wspaniały i kolorowy świat. A oni dorośli i zobaczyli prawdziwą szarą rzeczywistość. Z czego mają się cieszyć? Nie wymagajmy od nich tego – podkreśla na koniec socjolog.
[dr Michał Lutostański – socjolog, badacz rynku, młodzieży, mikrotrendów, muzyki. Autor książki Brzydkie słowa, brudny dźwięk. Muzyka jako przekaz kształtujący styl życia subkultur młodzieżowych oraz współautor Data Driven Decisions. Jak odnaleźć się w natłoku danych? wydanej w 2018 roku. Client Director w firmie badawczej Kantar Polska, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Badaczy Rynku i Opinii, wykładał na Uniwersytecie SWPS, UKSW, APS, SGH].
zobacz także
- Z perspektywy psa. Zobacz zwiastun „Stray”, który opowiada o watasze bezpańskich czworonogów
Newsy
Z perspektywy psa. Zobacz zwiastun „Stray”, który opowiada o watasze bezpańskich czworonogów
- Metronomy: Przystępne wyzwania
Ludzie
Metronomy: Przystępne wyzwania
- Nadchodzi trzecia część antologii „Miłość, śmierć i roboty”. Jest pierwszy zwiastun
Newsy
Nadchodzi trzecia część antologii „Miłość, śmierć i roboty”. Jest pierwszy zwiastun
- Wykonano zdjęcie z najdłuższym w historii czasem naświetlania. Pomogła puszka po cydrze
Newsy
Wykonano zdjęcie z najdłuższym w historii czasem naświetlania. Pomogła puszka po cydrze
zobacz playlisty
-
John Peel Sessions
17
John Peel Sessions
-
Original Series Season 2
06
Original Series Season 2
-
Papaya Young Directors 5 Autorytety
12
Papaya Young Directors 5 Autorytety
-
PYD: Music Stories
07
PYD: Music Stories