Trendy |

Sylwia Czubkowska: Czym jest Metawersum?26.11.2021

Imersyjne doświadczenie zamiast podglądania rzeczywistości przez mały ekran. Poczucie faktycznej, prawie namacalnej obecności; nowe medium, które pozwoli nam za sprawą własnych awatarów znaleźć się w dowolnym miejscu z dowolnymi osobami. Czym tak naprawdę jest Metawersum i dlaczego branża technologiczna w ostatnich tygodniach odmienia ten termin przez wszystkie przypadki? Rozmawiamy z Sylwią Czubkowską, dziennikarką specjalizującą się w tematach innowacji i nowych technologii, redaktor prowadzącą Spider's Web+.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

A post shared by PAPAYA.ROCKS (@papaya.rocks)

Czy można w łatwy sposób wyjaśniać rzeczy trudne? I zrobić to maksymalnie w 100 słowach? Takie zadanie daliśmy naszym gościom – ekspertom w wielu tajemniczych, twórczych dziedzinach. Mają 100 słów, żeby stworzyć jak najpełniejszą definicję w nowym cyklu Papaya.Rocks „100 słów do dzieła”.

Na pierwszy ogień Sylwia Czubkowska, dziennikarka specjalizująca się w tematach innowacji i nowych technologii, która spróbuje w 100 słowach wyjaśnić, czym jest metawersum. A w poniższej rozmowie opowie na ten temat trochę więcej.

Facebook już nie jest Facebookiem – od niedawna jego nowa korporacyjna nazwa to „Meta”, a Mark Zuckerberg zapowiada, że skupi się w najbliższym czasie na rozwijaniu Metawersum, czyli konceptu, który ma docelowo zastąpić internet mobilny. Co to oznacza dla nas, czyli jego potencjalnych użytkowników sieci? Jaki potencjał widzi Big Tech w rozwijaniu tej wizji?

Sylwia Czubkowska: Na ogłoszenie zmiany nazwy i zaangażowanie w rozwijanie Metawersum składa się kilka powodów. Bieżące okoliczności to przede wszystkim spiętrzenie krytyki, która w ostatnim czasie spadła na firmę m.in. za sprawą sygnalistki Frances Haugen. Oprócz tego Zuckerberg odczuwa potrzebę przedstawienia czegoś nowego, czegoś, co pozwoli ludziom myśleć, że jego firma się zmienia i podejmuje starania w celu poprawy. Zresztą nie tylko on, bo o planach dotyczących budowania Metawersum wypowiedział się już też m.in. Microsoft. Wszyscy mówią o rewolucji cyfrowej i przełomach, a tymczasem na okładce tygodnika „Time” z najlepszymi wynalazkami 2021 nie pojawia się nic faktycznie przełomowego, a np. wsuwane buty znanej amerykańskiej marki, których nie trzeba wiązać. To gdzie ta rewolucja? Celnie podsumował to już dawno anioł biznesu i przedsiębiorca Peter Thiel podczas wykładu na Uniwersytecie Yale: myśląc o przełomach „oczekiwaliśmy latających samochodów, a zamiast tego mamy limit 140 znaków na Twitterze”. Dlatego mam poczucie, że owszem, o Metawersum zaczyna się mówić dużo, ale to bardzo początkowy etap – wychodzimy z poziomu wizji fascynatów, ocierającej się częściowo o filmy sci-fi, do wizji biznesowych, a decyzja Facebooka na pewno ten proces przyspieszy. Ale to jeszcze nie są konkrety. 

Metawersum ma odwzorowywać rzeczywistość, a nie ją zastępować. Nie wyobrażam sobie w pełni zmatriksowanej rzeczywistości, i wierzę, że nikt z nas nie chce takiej przyszłości.

To może oni sami nie wiedzą, jak to będzie wyglądać, ale chcą zawczasu się tym zająć, żeby pozostać na czasie?

Po części tak. Na pewno na tę decyzję wpłynęła też pandemia, podczas której okazało się, że w dużej mierze jesteśmy w stanie przestawić swoje życie na tryb wirtualny: choćby przenieść do domu szkołę i pracę. Jakoś to przeżyliśmy i ciągle przeżywamy. Skoro i tak działa to w taki sposób, to naturalne, że firmy starają się jak najszybciej inwestować w rozwój na tym polu. Taka strategia przemawia przez wielkie podmioty technologiczne – kto wskoczy do tego pociągu jako pierwszy, ma czas, żeby eksperymentować. A jeśli mu się nie uda osiągnąć sukcesu, to projekt się porzuca.

Z jednej strony udało się nam przestawić, ale eksperci alarmują np., że zdalne nauczanie w dłuższej perspektywie źle wpływa na psychikę dzieci. Nie mówiąc o syndromie tzw. „zoom fatigue”, który w dłuższej perspektywie pogarsza nasze samopoczucie.

No właśnie, dlatego wracamy do tematu Metawersum, który ma być wcieleniem internetu 3.0, czegoś, co pozwoli nam lepiej odczuwać rzeczywistość wirtualną. Bo jak już musimy znajdować się w tych półwirtualnych okolicznościach, jak już mamy robić te calle, zoomy, i tak dalej, to idźmy z tym o krok dalej. Metawersum ma odwzorowywać rzeczywistość, a nie ją zastępować. Nie wyobrażam sobie w pełni zmatriksowanej rzeczywistości, i wierzę, że nikt z nas nie chce takiej przyszłości. Nie chodzi o to, żeby całkowicie zastąpić realność, tylko żeby rzeczywistość metawersowa była dla nas łatwiej dostępna i dawała więcej przeżyć. Co więcej, większość narracji o mediach społecznościowych 3.0 zakłada deplatformizację, czyli możliwość poruszania się tym samym wirtualnym „ja” po różnych platformach – obojętnie, czy mamy na myśli Apple’a, Facebooka, Microsoft czy Alibabę. Ale może się okazać, że to zbyt optymistyczna, swobodna wizja.

Metawersum jest czymś zupełnie nowym, więc trudno przewidzieć, jak dokładnie będzie wyglądać. Ale jednocześnie pozwala nam myśleć o cyfrowej przyszłości z entuzjazmem.

Staram się sobie wyobrazić codzienne funkcjonowanie w Metawersum.

Metawersum jest czymś zupełnie nowym, więc trudno przewidzieć, jak dokładnie będzie wyglądać. Ale jednocześnie pozwala nam myśleć o cyfrowej przyszłości z entuzjazmem. Nie chodzi tu o kolejny model smartfona, który będzie odrobinę szybszy, będzie miał troszkę bardziej wydajny chip i lepszy ekran, którego ludzkie oko i tak nie jest w stanie rozróżnić. W założeniu to ma być prawdziwe „Next Big Thing”. Kompletne przetasowanie, które może nas pchnąć w zupełnie innym kierunku.

Prawdopodobieństwo sukcesu Metawersum oceniam mniej więcej na 50%.

Pytanie, czy w lepszym? Jakie są potencjalne zagrożenia wynikające z rozwoju metawersum?

Szczerze mówiąc widzę więcej niebezpieczeństw niż potencjalnych szans – choć większość tych zagrożeń to lustrzane odbicia tych samych zagrożeń, z którymi mierzymy się w kontekście technologii już dziś. Istnieje zagrożenie monopolizacji rynku, tego, że nikt nie będzie sprawował kontroli nad tym, co Metawersum robi nam z głowami i jego wpływem na zdrowie psychiczne czy kontakty międzyludzkie. Po jakimś czasie możemy obudzić się i zadawać sobie pytanie „dlaczego wcześniej nic z tym nie zrobiliśmy?”. Jest też ryzyko, że Metawersum nie będzie demokratyzujące, czyli że okaże się rozwiązaniem dla elit najbogatszych społeczeństw. Ci mniej uprzywilejowani nie będą cierpieć głodu albo żyć w poczuciu zagrożenia życia, ale będą doświadczać daleko posuniętego wykluczenia. A jeśli będziesz mieć kompetencje, które pozwolą ci się sprawnie poruszać w Metawersum, będzie ci łatwiej znaleźć dobrą pracę, dobrą edukację i zapewnić sobie dobry start w życiu.

A może cały Metawers to po prostu bańka i ciekawy koncept, którym zachwyciła się chwilowo branża tech?

Bardzo możliwe. Sama prawdopodobieństwo sukcesu Metawersum oceniam mniej więcej na 50% – albo to będzie przysłowiowe „Next Big Thing” albo bańka, która pęknie z hukiem. Ale nawet jeśli spełni się ten drugi scenariusz i za kilka lat zapomnimy o Metawersum, to lepiej, żebyśmy mieli go na oku. Warto myśleć o przypilnowaniu procesów regulacyjnych, które wiążą się z jego wprowadzeniem, niż ryzykować przeoczenie tego momentu.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

A post shared by PAPAYA.ROCKS (@papaya.rocks)

 

000 Reakcji
/ @jonasztolopilo

Redaktor naczelny Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty