Led Zeppelin i „Stairway to Heaven”. Amerykański Sąd Apelacyjny wydał werdykt w sprawie o plagiat 10.03.2020
Kultową, rockową balladę w 1970 r. wspólnie skomponowali gitarzysta Jimmy Page i wokalista Robert Plant. Rok później piosenka znalazła się na czwartej płycie zespołu.
Stairway To Heaven to bezsprzecznie największy i najbardziej rozpoznawalny przebój Led Zeppelin. Mimo swojej nieoczywistej struktury i dość długiego, nieradiowego czasu trwania, przez wielu piosenka uważana jest także za jeden z najważniejszych utworów w historii muzyki rozrywkowej, regularnie pojawiając się na listach i w zestawieniach. Magazyn „The Rolling Stone” umieścił ją na przykład na 31. miejscu swojej listy 500 najważniejszych utworów wszech czasów. Piosenka nigdy nie spada także poniżej 10. miejsca w słynnym Topie polskiego radia, zazwyczaj okupując podium.
Choć nawet w serwisach streamingowych i na YouTubie Stairway To Heaven odsłuchano już setki milionów razy, są tacy, którym sukces piosenki się nie podoba. Kością niezgody są problemy prawne – w 2016 r. w amerykańskim sądzie został złożony pozew o naruszenie praw autorskich.
Oskarżycielem był Michael Skidmore, reprezentujący majątek zmarłego gitarzysty Randy’ego Californii. Muzyk, który przyjaźnił się z Jimim Hendriksem od lat 60., grał w zespole Spirit, znanym m.in. z przeboju I Got a Line On You. Przedmiotem rozprawy sądowej stała się jednak inna piosenka. Skidmore wniósł oskarżenie przeciwko Led Zeppelin o skopiowanie riffu z utworu Taurus, który został wydany w 1968 r. – dwa lata przed skomponowaniem Stairway To Heaven. W 2016 r. sprawę przegrał, a plagiatu nie udowodniono. Teraz wniósł jednak o apelację.
W poniedziałek, 9 marca 2020 r., Sąd Apelacyjny Stanów Zjednoczonych podtrzymał jednak swoją decyzję sprzed 4 lat. 54-stronicowy werdykt, z którym można zapoznać się TU, przejdzie do historii nie tylko jako ostateczny triumf Led Zeppelin, ale także nowy precedens w sprawie praw autorskich w USA. Przez lata bowiem w amerykańskim prawodawstwie działała zasada „inverse ratio rule”. Oznaczała ona, że jeśli jedna ze stron posiada większy dostęp i jest bardziej związana z „dziełem" o które toczy się spór, tym mniej istotne stają się podobieństwa obu tych utworów mogące pomóc w udowodniu czyjejkolwiek winy. Teraz jednak reguła ta została obalona. Według opinii, którą posłużył się sąd, jest ona przeżytkiem i funkcjonowała na długo przed pojawieniem się takich serwisów, jak Spotify, YouTube czy Netflix. W czasach cyfryzacji mediów, sztuki i kultury drastycznie zmieniła się bowiem koncepcja „dostępu do dzieła”.
zobacz także
- Bruce Wayne kontra Człowiek-Zagadka. Obejrzyj scenę z nadchodzącego „Batmana”
Newsy
Bruce Wayne kontra Człowiek-Zagadka. Obejrzyj scenę z nadchodzącego „Batmana”
- Recykling zamiast Zmartwychwstania. Po seansie nowego „Matriksa”
Opinie
Recykling zamiast Zmartwychwstania. Po seansie nowego „Matriksa”
- Zatracić się w kinie. Festiwal w Göteburgu zorganizuje seanse poprzedzone zbiorową hipnozą
Newsy
Zatracić się w kinie. Festiwal w Göteburgu zorganizuje seanse poprzedzone zbiorową hipnozą
- Walka o szacunek na szczycie. Netflix prezentuje zwiastun dokumentu o Jennifer Lopez
Newsy
Walka o szacunek na szczycie. Netflix prezentuje zwiastun dokumentu o Jennifer Lopez
zobacz playlisty
-
Paul Thomas Anderson
02
Paul Thomas Anderson
-
filmy
01
filmy
-
Papaya Young Directors 5 Nagrodzone filmy
09
Papaya Young Directors 5 Nagrodzone filmy
-
CLIPS
02
CLIPS