Trendy |

Warszawa w Budowie: Sąsiedzkie opowieści w brzuchu miasta08.10.2018

fot. Piotr Matey

Warszawa – Kijów. Dwa miasta i dwa spojrzenia na społeczną świadomość. Tematem 10. edycji festiwalu Warszawa w Budowie który potrwa od 13 października do 11 listopada, są Sąsiedzi. Główna wystawa odbędzie się w zapomnianym budynku Cepelii, który przedpremierowo zwiedziliśmy. Porozmawialiśmy też z Szymonem Maliborskim - kuratorem projektu. 

To już dziesiąta edycja festiwalu. Tym razem postanowiliście porozmawiać o sąsiedzkich relacjach międzyludzkich. Skąd taki pomysł, skoro zwykle skupialiście się na miejskich sporach architektonicznych?

Szymon Maliborski: Warszawa w Budowie jest nieoczywistym projektem, który w tym roku obchodzi swój mały jubileusz. Po wielu rozmowach dotyczących jego tematyki stwierdziliśmy, że nie chcemy tworzyć kolejnego wydarzenia, które opowie o mieście jako konstrukcji. Nie chcieliśmy znowu mówić o smogu czy transporcie publicznym. Zabierając się za przygotowanie 10. edycji zaczęliśmy się rozglądać po Warszawie w poszukiwaniu nowych problemów, które występują obok nas. Stwierdziliśmy, że jedną z największych zmian społecznych jest różnica językowa, którą słyszymy na ulicach. Dostrzegliśmy zmianę spowodowaną dużą migracją ludzi, głównie ze Wschodu – dzięki czemu dźwiękowy pejzaż miasta ewoluuje.

Nie baliście się kontrowersji wokół tematu Sąsiadów?

Zupełnie nie, ponieważ staraliśmy się uniknąć jego politycznych wątków. Problem, o którym mówimy, to czynnik, który zmienia nasze miasto na wielu poziomach. Nie chodzi nam tutaj wyłącznie o aspekt ekonomiczny. Chcieliśmy skupić się na tym, jak przyjezdni wpływają na  nasz krajobraz kulturowy. Patrząc na to z perspektywy Polski po II wojnie światowej, jest to jeden z nielicznych momentów, w którym nasza społeczność kulturowa jest przełamywana poprzez pojawianie się nowych mieszkańców. Uznaliśmy, że to bardzo istotny temat.

fot. Piotr Matey
fot. Piotr Matey

Wystawa podzielona jest na dwa miasta – część projektu odbywa się w Kijowie, a część w Warszawie. Kto tworzy tę edycję?

Praca przy każdej edycji festiwalu to prawdziwe szaleństwo – tym razem nie było inaczej. Zaprosiliśmy do współpracy kijowski kolektyw kuratorów o poważnie brzmiącej nazwie: Centrum Badań nad Kulturą Wizualną. Skupili się na temacie „urbanistyka w stanie wyjątkowym”, przyglądając się strategiom interwencji w porzuconej przestrzeni publicznej. Miejsce, w którym zorganizowaliśmy kijowską wystawę znajduje się w czymś na kształt wąwozu, któremu nieustannie grozi katastrofa geologiczna, funkcjonują w nim też środowiska street artowe. Dzięki temu kijowska część projektu ma status dość niszowej, lekko szalonej akcji społecznej. Trochę jak na punkowej imprezie.

Warszawska edycja powstała dzięki współpracy paru instytucji: Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Muzeum Warszawy i Centrum Badań nad Przestrzenią Wizualną w Kijowie.

Tytuł festiwalu odnosi się wyłącznie do relacji Warszawa – Kijów czy chcieliście opowiedzieć o czymś więcej? Kiedyś sąsiad stawał się prawie członkiem rodziny, teraz utożsamiamy go z kimś obcym i nie pożyczamy już od siebie przysłowiowej szklanki cukru. Te społeczne zmiany są widoczne. Termin sąsiedzi jest dla nas interesujący z kilku powodów. Z jednej strony często się go nadużywa, szczególnie w oficjalnej komunikacji o związkach międzynarodowych, np. nasi sąsiedzi ze Wschodu, nasze dobre sąsiedzkie stosunki, itd. Gdzieś w tym politycznym komunikacie zaciera się pewna niechęć polskiego społeczeństwa wobec nowych sąsiadów. Inspirowaliśmy się także książką Jana Tomasza Grossa Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka, która analizuje nasze narodowe spojrzenie na obcych.

fot. Piotr Matey
fot. Piotr Matey

Skąd pomysł na organizację wystawy w pawilonie Cepelii? Jak wam się udało do niej dostać? Dla warszawiaków to od zawsze tajemniczy i nieodgadniony budynek.

Poszukiwanie miejsca zajęło nam bardzo dużo czasu. Od Cepelii odbiliśmy się parę razy na początku roku, kiedy jej sytuacja własnościowa była mocno niejasna. Budynek wydał nam się ciekawy nie tylko dlatego, że mieści się w ścisłym centrum miasta (co też jest atrakcyjne, bo w tym miejscu mieszają się wszystkie kultury), ale równocześnie stał się metaforą problemu tytułowych sąsiadów. Stojąc na skrzyżowaniu ulicy Marszałkowskiej z Alejami Jerozolimskimi, czujemy się niczym w brzuchu miasta. To społeczna przestrzeń debaty i częściowo właśnie poprzez tę lokalizację wynosimy temat na piedestał – staje się nie tylko aktualny, ale też wszędobylski.

Co powinniśmy wiedzieć o Cepelii?

Pawilon w swoim pierwotnym kształcie był przykładem wyjątkowej architektury. Zaprojektowany i wybudowany dla Cepelii (Centrali Przemysłu Ludowego i Artystycznego), stał się elementem większej instytucji, która miała wybierać i decydować, jakie elementy sztuki ludowej są warte pokazania światu. Była to przestrzeń, która wykorzystywała folklor do budowania tożsamości. W pewnym sensie więc obecność nowych warszawiaków – przyjezdnych, sprawia, że ponownie musimy zastanowić się nad kształtem własnej, miejskiej osobowości. To delikatny ukłon w stronę tego, co robiła Cepelia.

fot. Piotr Matey
fot. Piotr Matey

Paradoksalnie budynek Cepelii to Dziś dość brudne i niechlujne miejsce. Ciężko go też opisać – zawsze jest zasłonięty. 

Sama przestrzeń jest spektakularnie zaniedbana. Jest sztandarowym przykładem tego, co działo się z architekturą handlowo-wystawienniczą po 1989 r. Pierwotny projekt Zygmunta Stępińskiego przeszedł ogromną zmianę i został zniekształcony. My, wchodząc do środka, staraliśmy się zostawić we wnętrzu możliwie najwięcej autentycznych rzeczy – plastikowych złoceń, dziwnych malowideł i dywanów. W budynku znajdują się też ciągle otwarte sklepy. Główna część naszej wystawy odbywa się w przestrzeni starej świątyni hazardu, czyli zamkniętym kasynie. Wszyscy myślą, że kasyno ADMIRAL, o którym mówię, mieściło się w podziemiach budynku. A znajdowało się ono na piętrze czyli tam, gdzie było najwięcej okien! Symptomatyczne jest to, że pawilon został w środku całkowicie wyciemniony, zbudowano tam pomieszczenia w pomieszczeniu. Całość, zasłonięta ekranami i reklamami, odcinała się od miasta, mieszcząc się w samym jego sercu. Na miejscu znaleźliśmy też niezwykłe przykłady typolo, czyli amatorskich reklam w formie naklejek, wykorzystywanych do podwórkowej promocji – głównie z lat dwutysięcznych.

Jak odbierają was ludzie którzy funkcjonują w pawilonie Cepelii na stałe? Mam na myśli właścicieli sklepów i ich pracowników.

Wszyscy żyjemy w zgodzie i raczej nie wchodzimy sobie w drogę. Myślę też, że właściciele sklepów znajdujących się w budynku dobrze zdają sobie sprawę z tego, że ich obecność w tym miejscu jest tymczasowa. To budynek, którego los jest jeszcze nieznany, choć wiadomo, że jego rewitalizacja jest już w planach. Wszystko wskazuje na to, że stanie się kolejnym eleganckim, butikowym pawilonem. W tym momencie wpisywany jest do rejestru zabytków, a za pięć lat zostanie całkowicie odnowiony. Jednak największym wyzwaniem było umiejscowienie naszej wystawy wśród osób bezdomnych, którzy żyją w ruinach Cepelii. Staramy się nawiązać z nimi kontakt, bo wiemy, że to my zaburzamy ich przestrzeń i to my jesteśmy tutaj gośćmi. W najbliższym czasie chcemy zorganizować z nimi warsztaty, spotkania i rozmowy. Staramy się wejść w układ, który pozwoli na wspólne funkcjonowanie. Dwuznaczność tego budynku i jego mieszkańców, historia Cepelii i jej lokalizacja – to wszystko doskonała metafora dla Warszawy w Budowie. 

fot. Piotr Matey
fot. Piotr Matey
000 Reakcji
/ @sobierajka

Redaktorka

zobacz także

zobacz playlisty