Newsy |

Zaraźliwe piosenki. Zbadano, czy modelem rozprzestrzeniania się chorób można zobrazować muzykę22.09.2021

kadr z filmu „Love" / reż. Gaspar Noé

Ze spostrzeżeń naukowców z kanadyjskiego Uniwersytetu w Ontario wynika, że najbardziej „zaraźliwym" gatunkiem, który jest zdolny do szybkiego rozprzestrzeniania się, pozostaje elektronika. 

Dlaczego pewne piosenki mimo zerowej promocji przeobrażają się w viralowe przeboje, a inne mimo stojącymi za nimi dużymi budżetami marketingowymi pozostają niezauważone? Jaka jest recepta na popularny utwór i kiedy najlepiej zaprezentować go publiczności? Choć są tacy, jak np. menedżerowie muzyczni, którzy twierdzą, że odpowiedzi na te pytania są oczywiste, nie brakuje głosów, że poza ciężką pracą sukces w dużej mierze zależy od łutu szczęścia. Naukowcy z Uniwersytetu w Ontario podeszli do zagadnienia z bardziej teoretycznej strony, chcąc dostrzeć pewne prawidłowości rządzące przemysłem muzycznym. Sposobem na to było wykorzystanie matematycznych narzędzi, które najczęściej są stosowane do badania tego, jak rozprzestrzeniają się choroby. 

Kanadyjczycy użyli modelu Kermacka-McKendricka, którym epidemiolodzy posiłkowali się przy omawianiu rozwoju koronawirusa. Tym razem danymi nie były jednak liczby zakażonych, ozdrowieńców i hospitalizowanych osób, a statystyki dotyczące 1,4 miliarda pobrań pojedynczych utworów z nieistniejącego już serwisu streamingowego MixRadio. Badacze przeanalizowali fluktuacje popularności 1000 piosenek pobranych w Wielkiej Brytanii w latach 2007-2014. Okazało się, że specyfika modelu dobrze odzwierciedla to, co się z nimi działo. 

– Wyniki sugerują, że wiele z procesów społecznych, które napędzają rozprzestrzenianie się chorób, może również rozpowszechniać samą muzykę. Nasze rozważania wspierają ideę, że zarówno określone utwory, jak i same wirusy pojawiają się w populacjach dzięki połączeniom społecznym. Jeśli skontaktujesz się z kimś zakażonym, masz pewność, że sam będziesz chory. Zasadnicza różnica polega na tym, że w przypadku piosenek relacja ta nie musi mieć wymiaru fizycznego. Dla przykładu: mój przyjaciel udostępnił fajny kawałek na Instagramie, więc sam również go znajdę – tłumaczy w rozmowie z portalem „The Guardian" Dora Rosati, główna autorka eksperymentu. 

Zespół prowadzony przez badaczkę obliczył również R0 poszczególnych gatunków muzycznych. To tzw. podstawowa liczba odtwarzania określająca zdolność choroby do rozprzestrzeniania się przy założeniu, że populacja ma zerową odporność wrodzoną albo nabytą (np. przez szczepionki). W przypadku piosenek taką „ochroną" mogą być indywidualne preferencje bądź gust. Okazało się, że największym współczynnikiem (3430) cechowała się taneczna elektronika. Tuż za nią uplasował się pop, rock i hip-hop. Na samym końcu stawki znalazły się zaś metal oraz EDM. 

– To, co mówią nam liczby, może być przejawem prymatu elektroniki nad innymi gatunkami. Istnieje jednak opcja, że to estetyka lubiana przez bardziej zwartą sieć fanów – opowiada Rosati. Kanadyjka, nie chcąc wyciągać generalizujących wniosków, zachęca do samodzielnej interpretacji eksperymentu, który został szczegółowo opisany na łamach specjalistycznego periodyku „Proceedings of the Royal Society A". 

000 Reakcji
/ @papaya.rocks

zobacz także

zobacz playlisty