Opinie |

„Aline. Głos miłości”: To (nie) jest film o Céline Dion12.11.2021

źródło: Galapagos Film

Może się wydawać, że najciekawszym akcentem filmu Valérie Lemercier  jest zabieg formalny, dzięki któremu na ekranie odtworzono historię kultowej kanadyjskiej piosenkarki bez użycia jej prawdziwych personaliów. Ale Aline. Głos miłości broni się też jako wciągająca i pełna emocji fikcyjna biografia.

ALINE. GŁOS MIŁOŚCI - zwiastun, w kinach od 10.11

Kim jest Céline Dion? Przez większość osób jej fenomen rozumiany jest na pewno dość powierzchownie. Blondwłosa gwiazda muzyki pop dała w końcu światu jeden z najbardziej rzewnych przebojów w historii: My Heart Will Go On. Utwór, współnapisany przez znanego kompozytora muzki filmowej, Jamesa Hornera, a także Willa Jenningsa (autora m.in. innego hitu, Tears in Heaven), trafił na płytę Let's Talk About Love z 1997 r., ale wszyscy kojarzą ją raczej jako „piosenkę z Titanica”. Nic w tym dziwnego – śpiewany przez Kanadyjkę filmowy hymn, utrwalony przez popkulturę także za pomocą TAKICH wykonań, zdobył Oscara, Złoty Glob, kilka nagród Grammy, nie mówiąc już o królowaniu na szczytach list przebojów, udokumentowanych rekordach i prawie 20 milionach sprzedanych kopii.

Postawmy sprawę jasno: My Heart Will Go On to „flagowy produkt” Dion, jej najbardziej rozpoznawalna piosenka. Ale nie jedyny hit, bo ostatnie, co można powiedzieć o tej artystce, to określić ją mianem one-hit wonder. W Kanadzie to dama piosenki, diwa z Quebecu, którą, jak np. Xavier Dolan w swoim filmie Mama (2014), wynosi się na ołtarze. Podobnie jak we Francji, skąd pochodzi scenarzystka, reżyserka i gwiazda filmu Aline. Głos miłości, Valérie Lemercier. To właśnie ona wcieliła się w niby-Celine i jako Aline Dieu przez 2 godziny puszcza z ekranu oko do publiczności.

źródło: Galapagos Films
źródło: Galapagos Films

Lemercier, dwukrotna laureatka Cezara, najbardziej znana jest chyba z komedii Goście, goście (1993), która do tej pory figuruje w pierwszej dwudziestce najbardziej kasowych filmów we Francji (na pierwszym miejscu jest Titanic). Jak można przeczytać w wywiadzie udostpęnionym przez dystrybutora filmu Aline..., Galapagos Films, aktorkę i reżyserkę przede wszystkim poruszyła odwaga i samotność Céline Dion pod koniec 2016 r., po śmierci jej partnera, René Angélil, który towarzyszył jej przez niemal całe życie, nie tylko zawodowe. To właśnie na wątku tej nieoczywistej historii miłosnej Lemercier postanowiła oprzeć cały film – 12-letnia Aline Dieu poznaje dużo od siebie starszego producenta muzycznego Guy'a Claude'a (filmowy odpowiednik Angélilego) i z jego pomocą świat staje przed nią otworem. 

Aline... to w skrócie raczej pozytywna, a na pewno imponująca historia wielkiej kariery, w której prawdziwe fakty z życia Dion mieszaja się z realizmem magicznym w stylu Amelii Jean-Pierre Jeuneta. Lemercier oddaje hołd rodzinie kanadyjskiej artystki – najmłodszej z czternaściorga dzieci w umuzykalnionej rodzinie gospodyni domowej i rzeźnika. Nawet jej imię, Céline, to hołd złożony piosence. Tego akurat w filmie nie ma, ale reszta faktów się zgadza – takich, jak wsparcie rodziny, początki i oszałamijący start „złotogłosej” dziewczyny, a potem jej upragnione macierzyństwo. Reżyserka koloryzuje jednak trochę, próbując uczynić zwykłe życie bardziej widowiskowym, dodając bardziej filmową wizję wspomnień Dion. „Myślałam o moim filmie jak o bajce”, mówi we wspomnianej rozmowie, przyznając, że wspomniana Amelia była dla niej sporą inspiracją. 

źródło: Galapagos Films
źródło: Galapagos Films

To, co w świecie kolejnych biograficznych produkcji, sądowych batalii i walki o prawa autorskie wydaje się niemal oczywiste i pozornie nie wymaga pytań, tu warto jednak naświetlić. Tak, prawnicy prawdziwej Céline Dion nie udzielili zgody na użycie jej wizerunku, ale nie wiadomo, czy ktoś w ogóle ich o to zapytał. Scenariusz w wersji roboczej nosił podobno tytuł Céline, ale Brigitte Buc, znajoma scenarzystka, która dołączyła do Valérie Lemercier w pracy nad skryptem, szybko przekonała ją, aby zmienić to imię. „Dzięki temu wszystko się odblokowało” – mówi reżyserka. Widzowi łatwiej zdystansować się też do dziedzictwa Dion, wchodząc w świat balansujący na granicy hołdu, ale i absurdu i szyderstwa. Gdybyśmy mieli do czynienia z autoryzowaną filmową biografią piosenkarki, nikt nie brałby pod uwagę wykorzystania efektów specjalnych, aby do ciała 5-latki dołączyć głowę ponadpięćdziesięcioletniej aktorki wystylizowaną na dziecko. Swoboda, z jaką ten film łamie wszelkie zasady, jest oczyszczająca – choć czasami Aline nie unika też wpadania w cukierkowy, optymistyczny ton. Wtedy właśnie do widza wraca uporczywa myśl: jak wiele w tej historii jest prawdy?

Pozostaje jeszcze jedna, ważna kwestia: skoro cała historia ukazana w firmie to licentia poetica, jak w takim razie twórcy podeszli do spraw muzyki? Tu duże zaskoczenie: w Aline usłyszymy po prostu... największe przeboje Céline Dion. Jedynym kruczkiem jest to, że w większości nie są to oryginały, ale łudząco podobne wykonania francuskiej wokalistki Victorii Sio. Oprócz rzędu coverów, kupiono co prawda prawa do słynnego My Heart Will Go On, ale scena, kiedy Aline śpiewa swój największy hit podczas gali oscarowej w 1998 roku (dość wiernie odwzorowana) i tak skupia się na czymś zupełnie innym. Aline. Głos miłości to nie napakowany hitami musical, a muzyka w filmie to raczej dodatek do komediodramatu i tło. Jeśli więc ten film miałby kogoś do czegoś natchnąć, to na pewno nie do szukania różnic czy tropienia błędów i porównywania Aline do Céline, a raczej sięgnięcia po bogatą dyskografię Kanadyjki i docenienia jej wkładu w światowy pop. Bo Dion to nie tylko Titanic, ale też emocje, które pięknie zebrał Xavier Dolan w tej jednej, krótkiej i wzruszającej scenie.

źródło: Galapagos Films
źródło: Galapagos Films
000 Reakcji
/ @zdzichoo

Sekretarz Redakcji Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty