Bruno Althamer | Hipocamp28.05.2019
Stałem kiedyś na przystanku, czekając na autobus. Ciekawe, ile opowieści zaczyna się w ten sposób. Ciekawe, czy opowieści zaczynające się w ten sposób mogą być ciekawe. Pamiętam nawet, że stojąc tam wtedy zastanawiałem się, czy wspomnienie tego momentu będzie w jakimś sensie znaczące. W sumie to zaraz się tego dowiem. Wszyscy się dowiecie.
Tak więc stoję i czekam. Czekając, zawsze staram się nie skupiać na samej tej czynności i nie jest to szczególnie trudne, jeśli tylko się gdzieś nie śpieszę. Nawet śpiesząc się, próbuję nie skupiać się na czynności samego śpieszenia. Zupełnie niepotrzebnie koncentruje to moją uwagę wokół czekania, które kieruje moje myśli w stronę rzeczy, na które po prostu nie mam wpływu. Tym samym czas czekania stał się dla mnie czasem nie-czekania – momentem, w którym rzucam się w studnię myśli. Żeby nie było – w tej czynności rzadko jestem osamotniony. Tak było i wtedy, gdy stałem i nie czekałem. Czułem że otacza mnie niewielka grupa ludzi, którzy również prowadzą jakąś swoją wewnętrzną praktykę. Z zewnątrz wygląda to przeważnie dość niepozornie – bo to, co się dzieje, właściwie odbywa się gdzieś daleko za parawanem widzialnego.
Tamtego akurat dnia rozważałem o rzeczywistości – o tym, co ją kształtuje. O tym, jak my, ludzie ją kształtujemy. Oraz co kształtuje nas, że tak ją kształtujemy. Przez chwilę skupiłem się na wspomnieniach. Czy nie są one obrazami istotnych momentów? Które z nich faktycznie dotyczą tych chwil szczególnych dla naszego obecnego kształtu, a które są tylko jakimś natrętnym widmem? A co, jeśli jakichś brakuje? Przeważnie, gdy mam jakieś wątpliwości dotyczące sposobu, w jaki postrzegam własne postrzeganie, to wtedy szukam odniesień. Na przykład: przyjmijmy, że istnieje pewien zbiór sztuki starożytnej w jakimś magazynie. Albo lepiej – w olbrzymim magazynie mamy ogromny zbiór sztuki prehistorycznej, starożytnej i antycznej. Wszystko skrzętnie zapakowane i skatalogowane. Gdzieś. Nie mamy pojęcia, gdzie ten magazyn się znajduje i nie mamy dostępu do jego indeksu. Zero.
No i dla nas, ludzkości, taka sytuacja wydaje się dość niekomfortowa. Oto wiedza dotycząca faktycznie istotnych aspektów naszego człowieczeństwa znajduje się zagrzebana gdzieś poza naszym zasięgiem. To trochę jak brak wspomnień z wczesnego dzieciństwa.
A czy nie zwykło się mówić, że pierwsze trzy lata życia są najważniejsze? Zawsze wydawało mi się to dość słabe, że własne początki znam jedynie z relacji innych osób. Co prawda rozczula mnie zawsze wspomnienie pierwszej kupy czy momentu, gdy odpadła mi pępowina, ale może, gdybym miał taką możliwość, zwróciłbym uwagę na coś innego. Tymczasem okazuje się, że mnie tam nie było. Wydaje się, że o tym, co pamiętam z najwcześniejszych lat, zadecydował jakiś przypadek. Ktoś powie: a po co ci to wiedzieć? No tak. Skoro nikt tego nie wie, to najwyraźniej nie jest mi to dane i już. Czy zdajecie sobie sprawę, jak wiele archeologicznych odkryć, które stanowią o naszej dzisiejszej wiedzy historycznej, nosi w sobie znamiona przypadku? Figurka Venus z Wielendorfu znaleziona została przez jednego z robotników kopiących drogę. Grobowiec królewski miasta Ur został odkryty pod warstwami starożytnych śmieci, a grób Agamemnona okazał się skarbcem Arteusza. Nawet spoczywająca w warszawskim Muzeum Narodowym mumia kapłana Hor-Dżehutiego okazała się mumią kobiety.
Co my, ludzie, robimy ze wspólną pamięcią? Do czego jej używamy? Może wcale nie jest nam tak potrzebna. Heroizujemy zabójców, wyświęcamy heretyków, a z tyranów potrafimy zrobić mężów stanu. A mimo to, wszystko jakoś działa: budują się nowe gmachy, drogi, jeżdżą samochody, dzieciaki grają w piłkę.
Przez wieki trwania naszej cywilizacji wypełnialiśmy te obszary niepamięci różnymi barwnymi opowieściami. W potrzebie uczynienia ich autentyczniejszymi, nadawaliśmy im moc, używając obrazu. Syreny, smoki, sfinksy, tytani czy zoomorficzni bogowie. I nawet dziś, gdy rolę wcześniejszych bajarzy przejęli naukowcy, którzy przesunęli granicę naszego poznania daleko przed czasem zaistnienia naszej planety, to wielu z nas wciąż nie chce rozstać się z takimi wizjami. Bez względu na to, czy postrzegasz naszą planetę jako efekt sześciodniowej roboty starszego pana, czy jest ona dla ciebie efektem jakiejś kosmicznej anomalii, powinieneś zaakceptować, że prawda po prostu nie jest w stanie zmieścić się w twojej głowie.
Może wiemy i pamiętamy, dokładnie tyle, ile potrzeba. Ośrodkiem mózgu podejmującym trudy utrzymania wspomnień jest hipokamp. Odpowiada on głównie za pamięć długotrwałą. Dzięki niemu jesteśmy w stanie wrócić do domu nawet o piątej rano. Jakby tego było mało, jest to również ten fragment mózgu, który potrafi się regenerować na poziomie komórkowym. Czy wiecie, co to oznacza? Że jeszcze wiele razy znajdziecie drogę do domu o piątej nad ranem! Faktem jest, że rzeczy delikatne są podatne na uszkodzenia. Tak jest i w tym przypadku. Niedokrwienie czy niedotlenienie mogą okazać się równie groźne, co jebnięcie z dyńki czy zapalenie mózgu. Uszkodzenia mózgu w tym obszarze mogą powodować schizofrenię, depresję czy Alzheimera. Myślę o swoim bezbronnym hipokampie. Świadomość, że nie pamiętam pierwszych lat życia, doprowadza mnie po chwili do wniosku, że mogłem już mieć Alzheimera. Martwiąc się o kruchość swoich wspomnień, myślę o korzeniach ludzkości. O kondycji zbiorowej świadomości.
Co my, ludzie, robimy ze wspólną pamięcią? Do czego jej używamy? Może wcale nie jest nam tak potrzebna. Heroizujemy zabójców, wyświęcamy heretyków, a z tyranów potrafimy zrobić mężów stanu. A mimo to, wszystko jakoś działa: budują się nowe gmachy, drogi, jeżdżą samochody, dzieciaki grają w piłkę. Stoję cały czas na tym przystanku tworząc kolejne sektory mojego prywatnego magazynu z pradawnymi artefaktami, które z całą pewnością mówią coś bardzo ważnego o przeszłości. O tych dawnych czasach, z których wszystkie wydarzenia mogły iść we wszystkich kierunkach, a jednak poszły właśnie w tym jednym. Wszystkie te myśli pojawiają się w momencie, którego nigdy wcześniej nie było. W teraźniejszości. W sumie to wszystko, co kiedykolwiek się wydarzyło, działo się w teraźniejszości. W sumie to boję się otwierać którąkolwiek ze skrzyń. Mógłbym znaleźć tam coś dziwnego. Mam taką swoją prywatną wersję, gdzie pamięć ma specyficzne znaczenie. Mam do swojej wersji takie samo prawo, co ludzie świętujący od dwóch tysięcy lat urodziny Eliasza, czy urodzonych po osiemdziesiątym ósmym, pamiętających czterdziesty czwarty.
Autobus, na który czekałem, nie przyjechał. Następny według rozkładu miał być za 25 minut. Poszedłem do następnego przystanku na piechotę. Kiedy idę, lżej mi się myśli. Po drodze, przekraczając Wisłę Mostem Łazienkowskim (to ten, co nie wiadomo dlaczego się palił), wymyśliłem HIPO CAMP – supertajny magazyn wypełniony po brzegi tajemniczymi artefaktami. Trochę jak z „Indiany Jonesa”, a trochę jak z „Obywatela Kane’a” Taki podziemny silos ulokowany w dawnym posowieckim schronie przeciwatomowym, gdzieś pod Kampinosem. Dla niepoznaki ulokowałem go trzydzieści metrów pod młodzieżowym ośrodkiem rekreacyjno-sportowym, który został zamknięty w osiemdziesiątym dziewiątym, kilka miesięcy po Okrągłym Stole. Dlaczego pamiętam to czekanie? Przystanek, godzinę, pogodę. Dlaczego je wspominam? Chyba dlatego, że zrobiłem wtedy porządny remanent. Przeniosłem wszystkie skrzynie z głowy pod Kampinos. Niech przeszłością zajmują się urzędujący tam „dobrzy ludzie”. Gdzieś w tym ukrytym magazynie pradawnej sztuki, stoją w solidnych skrzyniach cudeńka tak misternego wykonania, że chwila obcowania z nimi po prostu uświadamia, że do tej pory patrzyliśmy przez przymrużone oczy. I to pewnie w niewłaściwym kierunku. Na razie jednak niech skrzynie zostaną zamknięte. A my łapmy naszą wspólną teraźniejszość. Cieszmy się nią, nim stanie się mglistym wspomnieniem.
zobacz także
- Bruno Althamer | Nadchodzi Zbój
Opinie
Bruno Althamer | Nadchodzi Zbój
- Bruno Althamer | Dobrzy ludzie
Opinie
Bruno Althamer | Dobrzy ludzie
- Pustkowia, mroczne tajemnice i natrętne kangury. Oto 7 najlepszych australijskich kryminałów
Opinie
Pustkowia, mroczne tajemnice i natrętne kangury. Oto 7 najlepszych australijskich kryminałów
- Co dwie głowy, to nie jedna. 10 najciekawszych duetów na linii scenarzysta-reżyser Papaya Young Creators
Opinie
Co dwie głowy, to nie jedna. 10 najciekawszych duetów na linii scenarzysta-reżyser
zobacz playlisty
-
03
-
Papaya Young Directors 5 Autorytety
12
Papaya Young Directors 5 Autorytety
-
Martin Scorsese
03
Martin Scorsese
-
Papaya Young Directors 5 Nagrodzone filmy
09
Papaya Young Directors 5 Nagrodzone filmy