Opinie |

„Czarnobyl” – historia podkoloryzowana. Ile jest prawdy w serialu HBO?
04.06.2019

Ilustracja: Katarzyna Kubacha

– Przejaskrawienia nie umniejszają ogólnej wartości serialu – twierdzi dr Paweł Sekuła, znawca katastrofy czarnobylskiej, analizując dla nas głośną produkcję. Naukowiec wskazuje, gdzie fabuła Czarnobyla mija się z prawdą.

Twórca popularnych komedii łączy siły z byłym raperem, znanym ze słabości do funkowych podkładów. Wbrew pozorom to nie jest zapowiedź tandetnego filmu. Choć nie opadł jeszcze kurz po emisji ostatniego sezonu Gry o tron – jak do tej pory najgłośniejszej produkcji serialowej tego roku – okazuje się, że uwaga fanów telewizyjnej rozrywki skupiła się już na innej produkcji, stworzonej właśnie przez wspomniany przed chwilą duet. Czarnobyl – 5-odcinkowe dzieło Craiga Mazina i Johana Rencka (znanego niegdyś jako Stakka Bo) – utrzymuje się póki co na prowadzeniu rankingu najlepszych seriali wszech czasów wg IMDb. A przypomnijmy, że znalazł się na szczycie jeszcze przed premierą ostatniego odcinka (de facto wbrew regułom serwisu). Znakomite noty Czarnobyl zbiera także na łamach innych portali i sądząc po zainteresowaniu mediów cieszy się ogromną popularnością (choć oficjalnych wyników oglądalności jeszcze nie znamy).

Chernobyl (2019) | Official Trailer | HBO

Jak to się stało, że Craig Mazin, autor znany m.in. z serii filmów Kac Vegas czy absurdalnej komedii Straszny film, podjął się pracy nad mrocznym Czarnobylem? – Byłem już na szczycie, jeśli chodzi o osiągnięcia komediowe – przyznał twórca w jednym z wywiadów. Tak się złożyło, że kiedy przestał pracować wyłącznie nad komediami, jedna z największych katastrof w dziejach ludzkości stała się jego pasją. Mazin temat zaczął zgłębiać w 2014 r. W pewnym momencie poczuł, że to historia, o której musi opowiedzieć światu i wie, jak to zrobić. Przed rozpoczęciem pracy nad scenariuszem nie tylko oglądał dokumenty, czytał rządowe raporty, studiował książki (m.in. Krzyk Czarnobyla Swiatłany Aleksijewicz), rozmawiał z profesorami fizyki jądrowej, ale i złożył wizytę w Czarnobylskiej Strefie Alienacji. – Od początku przy pracach przyświecała nam jedna idea: dokładność jest dla nas wszystkim – stwierdził w rozmowie z Vice. I faktycznie, zgodnie z założeniami scenarzysty, atmosfera czarnobylskich wydarzeń jest w serialu wręcz namacalna. Ale artysta przyznał także w tym samym wywiadzie, że zależało mu na dokładnym wyjaśnieniu, jak doszło do katastrofy. Czy to się udało?

Produkcja wywołuje ożywione dyskusje na temat prawdziwości przedstawionych wydarzeń, a nawet zajadłe polemiki. Takich sporów nie było podczas emisji wcześniejszych filmów fabularnych poświęconych katastrofie.

– Z pewnością serial nie wyjaśni rzetelnie przyczyn tragedii w kontekście eksperymentu prowadzonego w CzEJ w nocy z 25 na 26 kwietnia. Realizatorzy w okrojonej formie przedstawili jedną z wielu istniejących wersji (również tego, kto jest winny katastrofie). I nie jest to zarzut, bo wcale robić tego nie musieli. Nawet więcej, próba wnikliwego wejścia w szczegóły, zwłaszcza w konwencji przyjętej w fabularnym miniserialu, uczyniłaby go dla odbiorcy niezorientowanego np. w technicznych detalach niezrozumiałym – twierdzi dr Paweł Sekuła z Katedry Ukrainoznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego, autor książki Likwidatorzy Czarnobyla. Nieznane historie. – Jednak sam fakt, że produkcja fabularna wywołuje ożywione dyskusje na temat prawdziwości przedstawionych wydarzeń, a nawet zajadłe polemiki (w Rosji przez prorządowe media okrzyknięty został propagandowym atakiem Zachodu na ZSRS i Rosję), świadczy o komercyjnym sukcesie twórców. Takich sporów nie było podczas emisji wcześniejszych filmów fabularnych poświęconych katastrofie – a było ich całkiem sporo – dodaje naukowiec. 

Skoro wierność historyczna jest jedną z najgorętszych i najczęściej poruszanych kwestii związanych z Czarnobylem, postanowiliśmy ją zweryfikować. Spytaliśmy dr. Sekułę o zgodność fabuły z faktami. Jak ją ocenił?

– Dbałość o zachowanie realizmu historycznego najbardziej widoczna była w warstwie scenografii, efektów specjalnych (jak np. obraz zniszczonego reaktora) i detalach, takich jak mundury żołnierzy czy sprzęt wykorzystywany do akcji ratunkowej i dezaktywacji. Na pewno z pomocą realizatorom przyszła specyfika sowieckiej rzeczywistości, w której państwo przez dekady wytwarzało wszędzie te same produkty, od długopisów poczynając i na obiektach jądrowych kończąc – mówi znawca katastrofy. Dowiedzieliśmy się od niego także kilku szczegółów związanych z miejscami, w których kręcono ujęcia. – Elektrownię czarnobylską bardzo dobrze zastąpiła zamknięta elektrownia w Ignalino na Litwie. Do końca 2009 r. działał tam reaktor typu RBMK (kanałowy dużej mocy), czyli dokładnie taki sam, jak w czarnobylskiej elektrowni jądrowej. Prypeć, która dzisiaj jest już tylko zbiorem zdewastowanych budynków w leśnej głuszy, bardzo dobrze „zagrała” jedna z dzielnic Wilna (Fabianiszki) wybudowanej w tym samym stylu. Mojej opinii na ten temat nie zmienia fakt, że w serialu widoczne były plastikowe okna bloków i inne współczesności, nieodpowiadające realiom epoki – opowiada doktor z UJ. 

Czarny smog to artystyczny zabieg, który miał w sugestywny sposób pokazać rozprzestrzeniające się radionuklidy. Tego typu środki były niezbędne, żeby zobrazować coś, czego gołym okiem nie widać.

Skoro już wiemy, że kadry Czarnobyla oddają realia Związku Radzieckiego lat 80. bardzo wiernie, warto zadać pytanie: gdzie fabuła rozmija się z historią? Takie właśnie głosy pojawiają się w dyskusjach wokół produkcji.

– Jako przykład może posłużyć katastrofa śmigłowca podczas operacji zrzucania worków z piaskiem na płonący reaktor. Rzeczywiście helikopter Mi-8 w trakcie lotu nad czwartym blokiem zaczepił o liny dźwigu i runął na ziemię, a cała załoga – czterech weteranów walk w Afganistanie – zginęła na miejscu. Jednak ten tragiczny wypadek miał miejsce dopiero w październiku 1986 r., a jego lot nie był związany z zasypywaniem reaktora. Pilota oślepiło słońce, a nie smolisty dym z reaktora. Zresztą, czarny smog to również artystyczny zabieg, który, jak mniemam, miał w sugestywny sposób pokazać rozprzestrzeniające się radionuklidy. Tego typu środki były niezbędne, żeby zobrazować coś, czego gołym okiem nie widać – ocenia Sekuła. Do tego zwrócił uwagę na fikcyjną postać Uliany Chomiuk, graną przez Emily Watson. Jej rola – według twórców serialu – miała łączyć różne wątki związane z działalnością kilku naukowców o odmiennych od chemika Legasowa i komunistycznego aparatczyka Szczerbiny poglądach. Zdaniem Sekuły jednak jej „aprioryczna wiedza”, w momencie, gdy wszyscy, łącznie z utytułowanymi profesorami, wszystkiego w Czarnobylu uczyli się w biegu, była odrobinę irytująca. 

Autor Likwidatorów Czarnobyla wyszczególnił jeszcze kilka innych fragmentów fabuły odbiegających od faktów, które, jego zdaniem, zostały zastosowane po to, aby podnieść poziom emocji i wzmocnić przekaz konwencji fabularnej. – Wśród pierwszych pacjentów przywiezionych 26 kwietnia do prypiackiego szpitala nie było innych mieszkańców Prypeci (w tym dzieci) oprócz strażaków i członków personelu CzEJ, a także funkcjonariuszy ochraniających elektrownię. Sekuła zwrócił też uwagę na przedstawienie w serialu żołnierzy, którzy raczyli się hektolitrami alkoholu.

– Już w maju 1986 r. Komisja Rządowa ogłosiła 30-kilometrową strefę „zoną trzeźwości”. Wysiłki Komisji Rządowej przyniosły co prawda nikłe rezultaty, bowiem wbrew oficjalnym zakazom do Strefy Alienacji wciąż przemycano z zewnątrz duże ilości alkoholu. Również samoosiedleńcy pędzili nielegalnie bimber, który sprzedawali żołnierzom. Odbywało się to jednak zawsze potajemnie, a wykryte przypadki nielegalnego pędzania samogonu wśród mieszkańców okolicznych wiosek były surowo karane. Jest mało prawdopodobne, żeby w biały dzień na terenie obozu wojskowego (stały tam również namioty KGB) spacerowali pijani żołnierze z butelkami wódki (4. odc. – przyp. red.). Sekuła odniósł się również do charakterystycznej sceny, w której Legasow powstrzymuje Szczerbinę przed wydaniem rozkazu lotu nad dymem unoszącym się znad reaktora – Wiadomo z relacji świadków, że Szczerbina był osobą bardzo impulsywną, nerwową. Nie można też zapominać, że odpowiadał za utajnianie wielu informacji związanych z katastrofą. Jednak scena, w której wicepremier ZSRS grozi wyrzuceniem Legasowa ze śmigłowca jest autorską wizją twórców – mówi doktor. Podobnie jak nadzy górnicy biegający wokół reaktora – dodaje. Sekuła nawiązał też do jeszcze jednego „autorskiego” fragmentu twórców Czarnobyla.

Nieobeznany z realiami ZSRS może poczuć atmosferę panującą podczas likwidacji skutków wybuchu: strachu, niepewności i podejrzliwości. Przede wszystkim jednak wszechobecnego kłamstwa i cynicznej propagandy.

 

Naukowiec zaznacza, że te i inne przejaskrawienia nie umniejszają ogólnej wartości filmu. Pewne zabiegi realizatorów polegające na wplataniu nieistniejących wątków, wręcz umożliwiły jego zdaniem wierniejsze oddanie emocji bohaterów i nastroju wydarzeń. Jako przykład przytacza ujęcia zarejestrowane w szpitalu. – Dla mnie jednym z najważniejszych symboli, choć przez krytyków prawie niezauważalnym, jest wzruszająca scena, w której przez okno kliniki numer 6 w Moskwie żona strażaka Ludmiła Ignatenko spogląda na wysoki mur. W rzeczywistości, z piętra kliniki rozpościerał się piękny widok na miasto, o czym możemy przekonać się z relacji samej bohaterki. Ale w serialu scena ta pełni rolę metafory, nie tylko samej katastrofy, ale również sytuacji, w której znalazły się ofiary tragedii – poczucia bezsilności, sytuacji bez wyjścia.

To oczywiście niuanse. Ale Sekuła pokusił się także o podsumowanie przyczyn sukcesu Czarnobyla. Na czym polega siła i magnetyzm produkcji Mazina i Rencka?

– Twórcy serialu HBO zrozumieli to, czego nie byli w stanie zrozumieć autorzy wcześniejszych produkcji fabularnych poświęconych katastrofie – kluczem do sukcesu okazała się opowieść o prawdziwych bohaterach Czarnobyla i podporządkowanie głównej linii fabuły realnym wydarzeniom – mówi Sekuła. – Największą zaletą serialu jest bardzo celne przedstawienie tragizmu sytuacji prostych ludzi zaangażowanych do usuwania skutków katastrofy oraz funkcjonowania struktur państwa sowieckiego i sprawności jego działania w sytuacji kryzysowej, poczynając od dyrekcji elektrowni, na najwyższych zwierzchnikach w Moskwie kończąc.

Warto dodać, że Mazin i Renck sprawnie, nie spowalniając fabuły, głównie ustami serialowego Legasowa, tłumaczą meandry działania reaktora, a także okoliczności techniczne, które doprowadziły do katastrofy. Zdaniem Sekuły produkcja robi także wrażenie z jeszcze jednego powodu. – Nieobeznany z realiami ZSRS może poczuć atmosferę panującą podczas likwidacji skutków wybuchu: strachu, niepewności i podejrzliwości. Przede wszystkim jednak wszechobecnego kłamstwa i cynicznej propagandy – mówi doktor. 

Zatem okazuje się, że dobre odwzorowanie faktów, przynajmniej na gruncie sztuki filmowej, nie musi oznaczać wiernego przepisywania historii. Być może jej lekko podkoloryzowana wizja może skrywać więcej prawdy – właśnie dzięki temu, w jaki sposób działa na widza. Wygląda na to, że twórcy Czarnobyla – sądząc po sukcesie ich dzieła – wiedzieli o tym wcześniej.

000 Reakcji

Pisze o muzyce, trendach i kulturze; uprawia w sieci trolling artystyczny. Autor książki poetyckiej "Pamiętnik z powstania" (2013). Teksty i wiersze publikował m.in. w NOIZZ.pl, F5, Screenagers.pl, Dwutygodnik.com.

zobacz także

zobacz playlisty