Gruber, Landa, Chigurh i inni. 10 najbardziej fascynujących antagonistów w kinie25.09.2020
Czarny charakter musi na pewnym poziomie urzeczywistniać koszmary, które rodzą się w głowach widzów. Odtwórca takiej roli powinien więc zinterpretować ją w taki sposób, by zarówno zachwycała bogactwem ekspresji i kunsztem aktorskim, jak i po prostu wywoływała strach.
I nie chodzi tu wcale o kostium, wygląd zewnętrzny czy podbity środkami filmowego wyrazu i innymi „straszakami” element zaskoczenia. Idealny ekranowy antagonista powinien być zrodzony z traum, gotowy na wszystko i dysponować imponującym zestawem niepokojących i niewygodnych dla oglądającego natręctw. Tak jak np. wzorowany na okultyście Aleisterze Crowleyu i grany przez Madsa Mikkelsena bondowski Le Chiffre. Albo jeden z jaśniejszych punktów nolanowskiego filmu Tenet, czyli rosyjski handlarz bronią Andrei Sator, w którego wcielił się wielokrotnie nominowany do Oscara Brytyjczyk Kenneth Branagh. Oto 10 kolejnych przykładów filmowych przestępców, łotrów i przeciwników, którzy reprezentują najgorsze ludzkie cechy i na pewnym poziomie zachwycają.
Norman Bates – Psychoza (1960)
Napotkany w budzącym trwogę motelu Norman Bates (Anthony Perkins), z pozoru nie zdaje się stanowić zagrożenia. Na zmianę nabuzowany i nadzwyczaj spokojny recepcjonista wydaje się człowiekiem samotnym (pomimo tego, że „mieszka” wraz z matką), który chce czym prędzej wyrwać się z odludzia. Stopniowo zaczyna się jednak okazywać, że to nie do końca prawda, a sam Alfred Hitchcock powoli daje widzowi wskazówki, że coś w tym wszystkim nie gra. Kiedy w kultowej scenie pod prysznicem zostaje zamordowana Marion Crane (Janet Leigh), a reżyser pokazuje, że była jedynym gościem ośrodka, wiemy już, że musi być w to wplątana cała rodzina Batesów. Sama prawda okazuje się jednak o wiele bardziej przerażająca, a scena odkrycia zwłok (przy akompaniamencie świetnej muzyki) wywołuje sprzeczne uczucia. Bates przypomina Marka Lewisa z „Podglądacza” (1960) – spokojny, jakby niepewny, ale kiedy uderzy, to poleje się krew. Warto również zapoznać się z reinterpretacją postaci Normana w serialu Bates Motel.
Anton Chigurh – To nie jest kraj dla starych ludzi (2007)
Jałowa kraina, szorstki klimat, wręcz kowbojskie klimaty i psychopatyczny morderca – bracia Coen flirtują w To nie jest kraj dla starych ludzi konwencją, łącząc dramat, thriller, a nawet sam horror. Takie połączenie okazało się strzałem w dziesiątkę, bo sam film otrzymał aż cztery Oscary, w tym za reżyserię i najlepszy film. Nie zapominajmy jednak, że tą samą nagrodę dostał również Javier Bardem za odegranie nikczemnego Antona Chigurha, antagonisty będącym kimś (lub czymś) w rodzaju wcielenia samego szatana. Podąża on za myśliwym, Llewelynem Mossem (Josh Brolin), który przypadkowo znajduje pieniądze i narkotyki należące właśnie do Antona. Rozpoczyna się polowanie na śmierć i życie, a Moss nie zamierza dać za wygraną Chigurhowi – jako były wojskowy zrobi wszystko, by przetrwać. I chociaż tytuł ten pełen jest znakomitych ról (Tommy Lee Jones, Woody Harrelson), tak w pamięci zapada nam postać Chigurh. Aktor fenomenalnie moduluje głos, jego wzrok sam w sobie jest straszny; Bardem nie musi mówić wiele, wystarczy, żę gra mimiką. Dogłębna reżyseria Coenów jedynie wychwytuje jego „wcielenia zła”, on zaś robi całą resztę.
Hans Landa – Bękarty wojny (2009)
W najnowszym dokumencie o Tarantino, Tarantino: Bękart kina, dowiadujemy się, że gdyby Quentin nie znalazł Christopha Waltza do roli Hansa Landy, sama superprodukcja prawdopodobnie w ogóle by nie powstała. Co więcej, kiedy już go znalazł, swoje „aktorskie znalezisko” skrupulatnie ukrywał. Reżyser z Waltzem pracowali jakby oddzielnie, z dala od reszty aktorów – nikt zatem nie wiedział, czego się spodziewać. A kiedy dochodziło do wspólnych scen (jak choćby ta, kiedy Amerykanie podają się za Włochów i poznają Landę w kinie), odgrywane były z pełnym zdziwieniem pozostałych aktorów – tak jak widz podczas premiery filmu, kompletnie zaniemówili i jedynie widzieli, że mieli do czynienia z kreacją idealną, z człowiekiem, który stał się potworem. Hans Landa pod koniec Bękartów... dostaje co prawda nauczkę, ale do tego czasu to on wyciąga same asy z rękawa. Prowadzi spotkania jak tylko chce – choćby to z początku filmu, podczas którego manipuluje znajomością języków, w momentach podprogowych zapala cygaro i panuje nad wszystkim, co dzieje się wokół. To psychopata śmiejący się, gdy widzi, że chcą go oszukać. Zawsze wyprzedza wszystkich o krok i porusza resztą bohaterów niczym pionkami. Co ciekawe, Tarantino w trakcie filmu nieco demitologizuje postać Landy jako nazistowskiego intelektualisty z czystymi manierami – choćby podczas sceny w restauracji, gdzie je ciastko jak małe dziecko, mlaszcząc, a papierosa gasi w posiłku. Te małe smaczki powodują, że widz czuje do niego jeszcze większą odrazę.
Hans Gruber – Szklana pułapka (1988)
John McClane kontra Hans Gruber to konfrontacja kultowa dla wszystkich fanów sensacyjnego kina akcji. Jest to bowiem konflikt dwóch odmiennych osobowości, który swoje podłoże czerpie z toposu walki dobra ze złem; w tym wypadku sprawiedliwości z nikczemnością. Motyw ten okazuje się o tyle ciekawy, że pełen jest sprzeczności, pośrednio nakazujących widzowi wybór między dwoma postaciami. Bo gdy postać Bruce'a Willisa walczy o sprawiedliwość, ma w sobie wiele przeciwstawnych dobru cech – to postać walcząca z własnymi przeciwnościami, która często ma dobre zamiary, aczkolwiek często upada. Gruber jest inny – choć funkcjonuje w tym filmie jako złoczyńca, jego maniera i dojrzała kultura potrafią przysłonić prawdziwy wydźwięk charakteru Hansa. Wcielający się w niego Alan Rickman manipuluje widzem niczym kameleon – i chociaż wiemy, że to antagonista, nikczemnik, obserwujemy jego poczynania z pełnym szacunkiem.
Calvin Candie – Django (2012)
W jednej ze scen w filmie Leonardo DiCaprio wcielający się w rolę podłego Candiego przebija sobie dłoń. Krew leje się z ręki, ale ten nie zamierza przestać grać. Nie było to planowane, sam Tarantino nie przewidział tego typu wypadku, a Leonardo nie wyszedł ze swojej roli, dzięki czemu całą sekwencję dokręcono do końca. W tej konkretnej scenie aktor pokazuje widzom, że podobnie zachowałby się Calvin Candie – to ten typ złoczyńcy, który nawet swój monolog i własne ego kładzie ponad własny ból. Tarantino wykorzystuje jego postać jako podłoże do ukazania rasizmu tamtych czasów. Eksploatuje ten temat poprzez nienawiść Calvina, jego brak poszanowania dla drugiej rasy, ukazanie faktu, że bawią go walki niewolników lub tego, jak okrutny potrafi być dla swoich podwładnych. Staje się on wcieleniem każdego władczego właściciela farmy niewolniczej.
Norman Stansfield – Leon zawodowiec (1994)
Wcielający się w Stansfielda Gary Oldman staje się tu ucieleśnieniem koszmarów młodziutkiej Natalie Portman – jako skorumpowany policjant morduje jej rodziców. Gdy dziewczyna przechodzi przez szkolenie płatnego zabójcy, Leona, w końcu natrafia na trop mężczyzny, który odebrał życie jej matce i ojcu. Oldman poszerza swoją aktorską manierę z kultowego „Stanu gry”. Jest bardzo ekspresyjny, a jego wybuchowy charakter nie pomaga mu w zdobywaniu przyjaciół. Oldman gra efektownie, kradnie show na ekranie, a do „Leona zawodowca” chce się wracać m.in. właśnie przez jego rolę. Zło Stansfielda tkwi w tzw. stylowości, Norman to bardzo ekscentryczna postać, zarówno w swoich zachowaniach, jak i samym poruszaniu. Jednym słowem – morderca idealny. Jego niezrównoważona psychika owocuje niespodziewanymi scenami, co regularnie wytrąca widza z równowagi.
Peter i Paul – Funny Games (1997)
Dwójka nieraz zwraca się do widza, łamiąc tzw. czwartą ścianę, jakby wiedzieli, że podgląda on to, co złoczyńcy robią napotkanej rodzinie. Co dokładnie? Prześladują ich, i to bez większego powodu, co może być jeszcze bardziej przerażające. Haneke przełamuje konwencje filmowe też w inny sposób – np. gdy antagoniści mordują wszystkich z rodziny (gdzie zazwyczaj w tego typu filmach ulubieniec publiki przeżywa), lub gdy zastanawiają się, na ile wydarzenia, w których odgrywają główną rolę, są prawdziwe, a na ile fikcyjne. Wybór imion również nie jest przypadkowy – pokazuje, że nawet najzwyklejsza osoba może okazać się potworem.
Kommodus – Gladiator (2000)
Nieposkromiony, lawirujący między dziecinnymi zachciankami psychopata (w filmowej wersji wydarzeń zabija on swojego ojca, Marka Aureliusza, stając się nowym cesarzem Rzymu), znajduje swojego nowego wroga – Maximusa Decimusa Meridusa. Rywalizacja ta przyjmuje coraz to większe obroty, a frustracje Kommodusa (Joaquin Phoenix) objawiają się w jego zachowaniach. On sam jest niewzruszony, nieraz z jego stoickiego spokoju trudno widzowi odczytać, co dokładnie odczuwa w danej chwili. Najciekawsze okazują się jednak sceny walk gladiatorskich, gdy zmusza gladiatorów do mordowania, a następnie czerpie satysfakcję z przelewanej krwi. Nominacja do Oscara Phoenixa nie jest przypadkowa – i chociaż statuetkę wygrał odtwórca głównej roli w filmie, Russell Crowe, tak rolę Joaquina pamiętamy równie dobrze – właśnie za brak jakiejkolwiek empatii.
Annie Wilkes – Misery (1990)
Misery jest ekranizacją bestsellerowej powieści Stephena Kinga o tym samym tytule, opowiadającej o niefortunnym wypadku pisarza Paula Sheldona (James Caan), który zostaje skazany na opiekę byłej pielęgniarki, a jednocześnie jego największej fanki w Ameryce, Annie Wilkes (znakomita Kathy Barwa). Wilkes stopniowo staje się wobec sławnego pisarza coraz bardziej władcza, wyznaczając mu coraz więcej rygorystycznych przepisów, a na ich łamanie reagując ogromnymi pokładami nienawiści i drastyczną przemocą. Postać Wilkes zaczęła kreować filmowy (i nie tylko) motyw torturującej pielęgniarki, rozwijany np. poprzez postać Louise Fletcher (Siostra Ratched) w filmie Lot nad kukułczym gniazdem z 1975 r. Charakter Wilkes objawia w niej jednak nieco odmienne cechy – cierpi na depresję, niską samoocenę, ma w sobie ukryte, matczyne pokłady. To postać do bólu niekonwencjonalna, której nie można ignorować.
Amy Dunne – Zaginiona dziewczyna (2016)
Produkcja Davida Finchera to świeże spojrzenie na temat kobiecej antagonistki. Amy Dunne (Rosamund Pike) znika bez śladu w piątą rocznicę ślubu z Nickiem (Ben Affleck). Mężczyzna staje się głównym podejrzanym, bo małżeństwo już od dłuższego czasu przechodziło przez spory kryzys. Amy pokazuje swój prawdziwy charakter „twardej dziewczyny”, która poradzi sobie w dosłownie każdej sytuacji. Do tego wychodzi wiele brudów powiązanych ze związkiem Dunne'ów, które zręcznie nakreśla Fincher, dając wybór strony, jakby stawiał widza na rozprawie sądowej. Skąd też nazwanie Amy antagonistką? Nie zdradzając zbyt dużo – ze względu bardzo cierpkie w wydźwięku zakończenie. Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że pojednanie małżeństwa mówi o ich prawdziwej zażyłości. To jednak coś w rodzaju syndromu sztokholmskiego – wydarzenia przedstawione w filmie mają taki wpływ na postać Bena Afflecka, że stopniowo go ubezwłasnowolniają. Kiedy dochodzi do ich spotkania, Nick jest już całkowicie podległy swej „ukochanej”, stłamszony przez jej działania i boi się wyjść z powstałej dla niego klatki.