Opinie |

Koncentracja z głośników. 10 płyt idealnych do pracy zdalnej 16.03.2020

fot. okładka kanału „Lofi hip hop mix - Beats to Relax/Study to”

Łagodny ambient, muzyka świata i chillwave: czego słuchać, żeby lepiej i skuteczniej pracować w domu?

Eric Satie, jeden z najwybitniejszych dwudziestowiecznych kompozytorów, ukuł jako 22-latek pojęcie musique d'ameublement, które na stałe weszło do kanonu kultury. Francuz stworzył trzyczęściowe Gymnopédies: krótkie, fortepianowe utwory mające wspólną strukturę i temat. Jego założeniem była kreacja takich dźwięków, które będą – parafrazując przywołany termin – dodatkowym meblem domowym, czymś nieabsorbującym i nieodrywającym słuchacza od własnych zajęć. Założenie artysty położyło fundamenty pod współczesną muzykę ilustracyjną, która na przestrzeni lat ewoluowała w różnym kierunku. Istnieją co prawda popularne kanały, odtwarzające non-stop ułatwiającą skupienie muzykę instrumentalną – takie jak np. kultowa youtube'owa playlista Lofi hip hop radio - beats to relax/study to. My jednak postawiliśmy na różnorodność i wybraliśmy 10 płyt, które mogą być niezobowiązującym uzupełnieniem odpoczynku, ale dobrze sprawdzą się też jako tło pracy zdalnej.

Kankyō Ongaku: Japanese Ambient, Environmental & New Age Music 1980-1990

Autor selekcji, Spencer Doran stojący za projektem Visible Cloaks, postanowił wyłuskać najciekawsze perełki z japońskiej elektroniki. Artystę ciekawiło, jak idee zaimplementowane przez wspomnianego już Érica Satie czy giganta ambientu, Briana Eno, odbiły się na twórczości kompozytorów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Tytuł, jakim opatrzył selekcję, nie jest przypadkowy: Kankyō Ongaku to w dosłownym tłumaczeniu muzyka środowiskowa. Dziesięć utworów, które znalazły się na okrojonej wersji albumu na Spotify, doskonale wpisuje się w ten termin. Kawałki emanują przyjemnym rytmem, w którym nie ma miejsca na agresywne amplitudy dźwięku. Wśród ich aranżacji dominują ciepłe, syntezatorowe pasaże, łagodny brzęk perkusjonaliów i strzępki nagrań terenowych. Tak skrupulatnie wybranym piosenkom blisko do organicznej natury i medytacyjnych tonów. 

Kaitlyn Aurelia Smith Tides: Music for Meditation and Yoga 

Producentka dała się poznać światu jako autorka wyrazistych, zahaczających o synth-pop płyt, w których prym wiedzie charakterystyczne, głębokie brzmienie syntezatora modularnego Buchla. Zeszłoroczna premiera Amerykanki, czyli krążek wydany w nowo powstałej wytwórni Touchtheplants, stoi nieco w kontraście z jej dotychczasową twórczością, odsłaniając jej łagodniejszą, bardziej nastrojową stronę. Artystka została zachęcona do stworzenia albumu przez swoją nauczycielkę jogi, która potrzebowała muzyki wpisującej się w charakter jej lekcji. Kaitlyn nie zrezygnowała z użycia swojego flagowego instrumentu, ale zagrane na nim melodie zestawiła z pieczołowicie nagrywanymi dźwiękami przyrody: odgłosami lasu czy śpiewem ptaków. W rezultacie otrzymaliśmy od niej 9-częściowy, kompletny materiał, który będzie znakomicie stymulował koncentrację przy klawiaturze komputera. 

New Rome / Elsewhere 

O polskim ambiencie nie mówi się zbyt wiele: a szkoda, bo osiągamy na tym polu duże sukcesy. Autorem jednego z najważniejszych, poświęconych stopniowemu zanikowi pamięci projektów ostatnich lat – The Caretaker –  jest mieszkający w Krakowie James Leyland Kirby. Coraz większą popularność zyskuje Tomasz Mreńca, Marek Kamiński czy Grzegorz Bojanek, który niedawno zagrał z domowych pieleszy wirtualny, dopracowany koncert. Listę rodzimych producentów, którzy odsłaniają tę bardziej ilustracyjną, intymną stronę elektroniki, uzupełnia Tomasz Bednarczyk, na scenie przedstawiający się także jako New Rome. Elsewhere wraz z Somewhere i Nowhere tworzą intrygującą, pełną mglistych obrazów trylogię. Na wybranym przez nas krążku królują finezyjne, minimalistyczne harmonie. Brakuje tu wwiercających się w głowę melodii, ale zamiast nich artysta pokusił się o stworzenie unikalnego, dźwiękowego mikroklimatu. 

Aphex Twin /Selected Ambient Works vol. II 

Pierwsza część tej kultowej już w niektórych kręgach składanki była znacznie bardziej eksperymentalna i rytmiczna. Richard David James, bo tak naprawdę nazywa się brytyjski producent, dużo kombinował w niej z przesterowanymi syntezatorami, którym bliżej było do ambientowego oblicza techno albo IDM-u. Druga odsłona Selected Ambient Works – trwająca ponad 2,5 godziny – jest znacznie bardziej wyciszona i pozbawiona dudniących beatów. Brytyjczyk stwierdził, że do stworzenia utworów zainspirowały go własne, świadome sny, które po przebudzeniu chciał odtworzyć i nagrać. W wywiadzie dla magazynu The Face mówił: „Ten album jest jak przebywanie w elektrowni na LSD. Jeśli stoisz w środku czegoś naprawdę masywnego, wyczuwasz w sobie obecność czegoś dziwnego, jakiś szum. Po prostu masz wokół siebie elektryczność. Dla mnie to niezwykły wymiar marzeń sennych”. Dwudziestu czterem kompozycjom najbliżej do unikalnych, dźwiękowych tekstur miejscami przełamywanych przez strzępki rozmów albo dźwięki dronów. Ich zestawem Aphex utorował sobie drogę do bycia jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci współczesnej elektroniki.

Tycho / Awake 

W zasadzie przeważająca większość artystów grających chillwave nadawałaby się do tego zestawienia. To stosunkowo nowy, bo ukształtowany pod koniec minionej dekady gatunek, którego charakterystycznymi cechami są m.in. wyblakłe, kojące dźwięki, estetyka balansująca pomiędzy konwencją lo-fi a psychodelią, częste użycie pogłosów i umiarkowane tempo utworów. Mieszanka wszystkich tych właściwości najczęściej składa się na masaż dla uszu, który momentalnie przywołuje skojarzenia z pustą plażą, wakacjami i spokojem. Płyta Awake instrumentalisty Scotta Hansena zdaje się być modelową wizytówką tego stylu. Tycho łączy ze sobą ciepłe, przestrzenne akordy gitary basowej i głębię starych syntezatorów, jak choćby minimooga. Kawałki Amerykanina brzmią przez to jak ścieżka dźwiękowa do nieistniejącego jeszcze filmu przyrodniczego, w którym niemym bohaterem jest egzotyczna dżungla albo bezludna wyspa. 

Max Richter / From Sleep 

Ostatnie lata przyniosły małą roszadę na planszy muzyki kompozytorskiej, gdy do gry zaczął wchodzić modern classical. Jego reprezentanci z jednej strony pozostają zafascynowani klasykami pokroju Philipa Glassa albo Érica Satie, a z drugiej uważnie obserwują, co ciekawego niesie ze sobą współczesna scena. Połączenie tych dwóch konceptów rodzi wiele niekonwencjonalnych płyt, czego najlepszym przykładem jest twórczość Maxa Richtera. Jednym z najgłośniejszych projektów Niemca jest ponad 8-godzinne Sleep, które zostało stworzone jako soundtrack… regularnego snu. – To muzyka protestacyjna przeciwko uprzemysłowionemu, intensywnemu i zmechanizowanemu trybowi życia. Nawołuję, żeby zatrzymać to, co robimy – opowiadał jej autor w wywiadzie z przedstawicielami festiwalu SXSW. Nie oznacza to bynajmniej, że chwilę po włączeniu albumu Wasza produktywność spadnie do zera. From Sleep, 7-częściowy fragment monumentalnego albumu, nie usypia tak szybko, a uspokaja przejmującymi partiami wokalnymi zestawionymi z bogatym instrumentarium. 

Khruangbin /Con Todo El Mundo 

Trio zaczęło swoją przygodę z muzyką na dobre, koncertując u boku Bonobo, przywołanego przed chwilą Tycho i Massive Attack. Szybko jednak okazało się, że formacja broni się własnym, charakterystycznym stylem, obok którego nie można przejść obojętnie. Na swoim debiutanckim krążku The Universe Smiles Upon You artyści czerpali pełnymi garściami z tradycji tajskiej kultury, łącząc ją z soulem, dubem i różnymi odcieniami psychodelii. Następca materiału, którego w całości przesłuchacie poniżej, odwołuje się z kolei do dźwiękowych tradycji Bliskiego Wschodu i hiszpańskojęzycznych krajów. Con Todo El Mundo to eklektyczna wariacja dla wszystkich, którzy potrzebują rozbujać się nieco przy biurku. Gdyby w barach plażowych w Ameryce Środkowej stały szafy grające, na pewno miałyby piosenki Khruangbin w swoim katalogu. 

Synkro / Images 

Na początku kariery, czyli już ponad 10 lat temu, specjalizował się w bardziej tanecznych brzmieniach – UK garage czy przeróżnych odmianach dubstepu. Styl pochodzącego z Manchesteru Joe McBride’a szybko jednak ewoluował, przeobrażając się w osnutą melancholią, dojrzałą fuzję klasycznej elektroniki, IDM-u oraz ambientu. Jego utworów najlepiej doświadczać w zwartej, dłuższej całości, bo właśnie wtedy przed słuchaczem otworzą się bezbrzeżne dźwiękowe pejzaże. Taka właśnie jest płyta Images: z jednej strony wyróżniająca się, a z drugiej nienachalna i odpowiednia do niezobowiązującego włączenia w tle. Wychodzące na pierwszy plan beaty zgrabnie korespondują w niej z atmosferycznymi tłami. To właśnie dzięki nim Synkro może stanąć w jednym rzędzie obok takich tuz gatunku, jak Kiasmos, Christian Löffler czy Howling. 

Portico Quartet Portico Quartet 

Kopalnią bez dna, w której łatwo poszukać odpowiednich podkładów do pracy i koncentracji, jest szufladka z napisem jazztronica, nazywana także nu jazzem. Tony Brewer, amerykański krytyk muzyczny, pisał o niej: „W tym stylu najważniejsze są piosenki same w sobie, a nie umiejętności i płynność indywidualnych instrumentalistów. Łączy on tradycję z eksperymentem, przez co melodie są świeże, a rytmy ożywcze. Dzięki niemu jazz może na nowo sprawiać przyjemność”. Gatunek, którego ważnymi przedstawicielami są formacje takie, jak The Cinematic Orchestra, Jaga Jazzist czy The Comet is Coming, ucieka od sztampowych, zaśniedziałych schematów, wchodząc w mariaż z kołyszącą elektroniką albo stonowaną improwizacją. Brytyjska formacja na swoim trzecim, entuzjastycznie przyjętym albumie, łączy automatyczną perkusję z tą analogową, a brzmienie klasycznych instrumentów uzupełnia o nowoczesne sample. Efekt ich poszukiwań wprowadza w przyjemny trans, a jednocześnie nie przytłacza słuchacza. 

DJ Healer / Nothing 2 Loose 

Na sam koniec zestawienia enigmatyczna płyta producenta ukrywającego się pod pseudonimem DJ Healer. Artysta właściwie nie mówi wiele o tym, kim jest i czym zajmuje się na co dzień, a cały jego album pokrywa warstwa mistycznej tajemniczości. Muzyk sprawnie meandruje w nim pomiędzy stonowanym ambientem a deep house’em uzupełnionym o strzępki rozmów lub lapidarnych wypowiedzi. Niemiec celowo zwalnia tempo, żeby wydobyć z elektroniki coś nienazwanego i metafizycznego. Feeria pogłosów, nieskomplikowana harmonia, a zarazem wpadająca w ucho głębia syntezatorów: przy takich dźwiękach stresujące deadline’y i naglące ASAP-y przestają być tak dużym utrapieniem. 

DJ Healer – Nothing 2 Loose / autor: HATE Collective
000 Reakcji

Publikował na łamach Krytyki Politycznej, Red Bull Muzyki, Gazety Magnetofonowej, Muno oraz innych magazynów zajmujących się kulturą. Szczególnie zainteresowany muzyką elektroniczną, kinem niezależnym, literaturą non-fiction i sztuką współczesną. Kiedy nie pisze, występuje w teleturniejach.

zobacz także

zobacz playlisty