Choć fabuła filmu Proxima, który 24 stycznia za sprawą Best Film trafi do polskich kin, to opowieść w całości fikcyjna, ma ona wiele wspólnego z rzeczywistością – i to nie tylko dlatego, że reżyserka, Alice Winocour, kręciła go przy pełnym wsparciu Europejskiej Agencji Kosmicznej, a zdjęcia powstawały w prawdziwych ośrodkach szkolenia astronautów, m.in. w Kolonii, w Gwiezdnym Miasteczku pod Moskwą czy kosmodromie Bajkonur w Kazachstanie.
W historii astronautki przygotowującej się do swojej pierwszej misji można odnaleźć prawdę także poprzez przedstawioną w filmie determinację oraz sprzeciwianie się szowinistycznym postawom czy uprzedzeniom. Bo choć grana przez Evę Green bohaterka żyje już w zupełnie innych i tolerancyjnych czasach, wciąż dosięgają ją stereotypy i zachowania, które przez lata dotykały prawdziwe zdobywczynie kosmosu, często uniemożliwiając im rozwinięcie skrzydeł. To im właśnie dedykowany jest film Winocour i to one pojawiają się po napisach końcowych produkcji.
– To męskie środowisko. Stworzone przez mężczyzn dla mężczyzn. (...) Kobiety muszą pracować dwa razy ciężej, żeby zasłużyć na wstęp do tego męskiego świata, a jednocześnie nie mogą być w nim zbyt widoczne. Film jest hołdem dla kobiet, które muszą sobie z tym wszystkim radzić – powiedziała reżyserka Alice Winocour po premierze filmu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto.
Na samym początku historii kosmicznych podbojów wszyscy byli równi. Przynajmniej pozornie. W latach 50. uważano nawet, że kobiety są idealnymi kandydatkami do kosmicznych misji. Nie tylko z przyczyn fizjologicznych, jako zazwyczaj lżejsze od mężczyzn i zużywające mniej tlenu, ale także psychologicznych. W latach 50. i 60. Randolph Lovelace, jeden z pionierów kosmicznej medycyny, wykonał szereg testów, w których kobiety wypadały znacznie lepiej od mężczyzn. Finalnie jednak żadna z kandydatek wyłonionych przez niego w specjalistycznych szkoleniach nie załapała się do programu kosmicznego, a to, co niektórzy odczytują jako progresywne myślenie, było podobno u Lovelace’a zwykłym, ocierającym się momentami o męski szowinizm pragmatyzmem: „Wyobrażał sobie, że w przyszłości na orbicie ziemskiej będzie mnóstwo kosmicznych baz z dziesiątkami pracujących na okrągło ludzi, także sekretarkami, operatorkami telefonicznymi czy asystentkami laboratoryjnymi. W jego oczach kobiety miały sprawować w Kosmosie raczej tradycyjne, stereotypowe ówcześnie pod względem płci role. Miały być tzw. różowymi kołnierzykami” – twierdzi Margaret Weitekamp z Narodowego Muzeum Lotnictwa i Przestrzeni Kosmicznej w Waszyngtonie, autorka książki Right Stuff, Wrong Sex: America’s First Women in Space Program.
Liczby i historia są brutalne. Choć pierwsza kobieta znalazła się w Kosmosie już w 1963 r., dwa lata po pionierskim locie Jurija Gagarina, od lotu opiewanej w pieśniach i wierszach radzieckiej bohaterki, Walentiny Tierieszkowej, musiało minąć prawie 20 lat zanim szansę dostała kolejna kosmonautka. I choć do tej pory w przestrzeń kosmiczną wyruszyło łącznie 65 kobiet, w większości Amerykanek, liczba mężczyzn, którzy dokonali tego samego jest kilkukrotnie wyższa (obecnie wynosi równo 500).
Nie jest tajemnicą, że wielu kosmicznych decydentów przez lata blokowało kandydatury kobiet. Krytycy wymyślali dziesiątki argumentów, nie chcąc dopuścić ich do lotów w kosmos. Zastanawiano się nad wpływem mikrograwitacji na menstruację, promieniowaniem mogącym rzrekomo zaszkodzić płodności czy nawet „potencjałem cyklu miesiączkowego do zmiany wydajności podczas lotu kosmicznego”, co okazało się oczywistą bzdurą. Los astronautek nie odbiega od tego, na co narażeni są astronauci. Muszą one bowiem stawać przed takimi samymi wyzwaniami, z którymi mierzą się mężczyźni: trudnościami fizycznymi wywołanymi przez pozaziemskie warunki, a także stresem psychicznym związanym z izolacją i odseparowaniem. Według niektórych jednak, fizycznie i psychicznie kobiety są predysponowane do długich misji w przestrzeni kosmicznej. Nadia Drake w swoim niedawnym artykule dla „National Geographic” zebrała liczne argumenty potwierdzające tę tezę. Znów przytaczane są tam czynniki zewnętrzne, takie jak wzrost i waga, które przekładają się na ilość zużywanego pożywienia, tlenu i innych zasobów niezbędnych do utrzymania ludzi przy życiu. W przypadku długich lotów, na przykład planowanych podróży na Marsa (a do takiej właśnie przygotowuje się bohaterka filmu Proxima), takie czynniki mają niebagatelne znaczenie. Jak twierdzi Drake, odbywająca długookresową misję jednostka zawierająca załogę złożoną tylko z kobiet byłaby lżejsza, tańsza i lepiej radziłaby sobie w sytuacjach stresowych. Wyniki cytowanych przez dziennikarkę badań pokazały bowiem, że mężczyźni wygrywają w sytuacjach zorientowanych na osiągnięcie celu krótkoterminowego, podczas gdy kobiety radzą sobie lepiej w warunkach długoterminowego pobytu.
Stuprocentowo kobiece zespołowe osiągnięcia w Kosmosie należą już zresztą do teraźniejszości. Niedawno analizowaliśmy osiągnięcie dwóch astronautek: Christiny Koch i Jessiki Meir, które jako pierwsze w październiku zeszłego roku odbyły w pełni żeński spacer kosmiczny. Przez 7 godzin i 17 minut wykonywały po prostu swoją pracę, na którą składały się standardowe procedury i naprawy (całość obejrzeć można TU). Na zawsze zapisały się jednak w historii, nie tylko będąc na „jedynkach” portali internetowych i gazet, a także odbierając gratulacje od prezydenta USA, ale także dając nadzieję na zmianę i kosmiczny parytet.
W filmie Proxima jest jeszcze jeden ciekawy aspekt związany z tematem wyruszających na kosmiczną misję kobiet: macierzyństwo. „Nie ma czegoś takiego jak perfekcyjny astronauta, podobnie jak nie ma doskonałych matek” – mówi jedna z ekranowych postaci. Główna bohaterka filmu, Sarah, stara się jak może, ale na tytuł matki roku nie ma absolutnie szans. Decydując się na ekstremalny i ryzykowny krok planuje oddalić się od swojej córki bardziej niż ktokolwiek inny w historii ludzkości.
Posiadające dzieci astronautki, które próbują poradzić sobie z nieodłącznym ryzykiem wiążącym się z podróżami kosmicznymi to nie fikcja stworzona na potrzeby filmu przez Alice Winocour. Kilka lat temu o takich kobietach można było przeczytać ciekawy tekst w „Guardianie”. Catherine „Cady” Coleman, uczestniczka dwóch misji wahadłowców kosmicznych oraz ekspedycji na Międzynarodową Stację Kosmiczną, a także matka 10-latka, uważała wówczas, że są gorsze, bardziej ryzykowne i mniej wygodne zajęcia, niż bycie astronautką, np. uczestniczenie w misji wojskowej. Dodała jednak, że dokłada wszelkich starań, aby chronić syna przed trudnymi do zaakceptowania aspektami zawodu, który wykonuje. W podobnym tonie wypowiadała się w tekście Nicole Stott, 10. kobieta w historii, która wyszła poza statek kosmiczny, sprowadzając bycie na orbicie do czegoś zupełnie normalnego.
Takie właśnie myślenie przyświecało też reżyserce Proximy, która przygotowując się do nakręcenia filmu spędziła mnóstwo czasu z prawdziwymi astronautkami. Takie pionierki jak m.in. Włoszka Samantha Cristoforetti (autorka kobiecego rekordu najdłuższego pojedynczego pobytu w kosmosie) czy Francuzka Claudie Haigneré dzieliły się z Winocour i Evą Green doświadczeniami, a także wątpliwościami i osobistymi zmaganiami.
– Dostałam wiele poruszających wiadomości od kobiet pracujących w NASA, w których piszą, jak ważny jest dla nich ten film. (...) Chciałam pokazać, że możesz być jednocześnie superbohaterką i matką. Zwykle te dwie osoby nie pojawiają się w kinie pod postacią jednej osoby. (...) W prawdziwym życiu jednak istnieją, mają dzieci i się nimi zajmują. Czują się za nie odpowiedzialne. Pomyślałam więc, że nadszedł czas, aby kino zabrało głos w tej sprawie – powiedziała Alice Winocour podczas panelu po premierze swojego filmu na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w San Sebastián.
Filmowa Proxima pokazuje ciekawy aspekt podboju Kosmosu przez kobiety, ale wygląda też na to, że wkrótce wiele może wydarzyć się w rzeczywistości. Po pionierskim spacerze kosmicznym, którego dokonały Koch i Meir, czas na w pełni kobiece załogi podróżujące na Czerwoną Planetę. Kilka dni temu zainaugurowana została historyczna „marsjańska” misja, w której biorą udział analogowe astronautki. Uczestniczki projektu Sensoria biorą udział w testach wykonywanych w symulowanej bazie na zboczu najwyższego aktywnego wulkanu na świecie – Mauna Loa, w ziemskich warunkach możliwie najbardziej zbliżonych do tych panujących na Marsie. Pod okiem specjalistów przygotowują się do potencjalnej misji w przyszłości i zabezpieczają grunt pod kosmiczne podróże. To pierwsza załoga złożona wyłącznie z kobiet, a sam projekt ma na celu „stawianie kobiet na czele eksploracji Kosmosu, co jak dotąd nigdy nie miało miejsca” – twierdzi w rozmowie z portalem Space.com jedna z dowódczyń i oficerka medyczna misji, Erin Bonilla. W habitacie na Hawajach jest również polska mikrobiolog, dr Adriana Blachowicz, której udział w misji, zarówno od strony technologicznej jak i naukowej, wydaje się kluczowy dla jej powodzenia. Istnienie projektu Sensoria daje więc nie tylko nadzieję na pojawienie się większej liczby misji dowodzonych przez kobiety, ale także na to, żeby w przestrzeń kosmiczną wreszcie ruszyła pierwsza Polka.
Posted by Sensoria Program on Friday, December 6, 2019
zobacz także
- Kobiety na Księżycu. Nowy serial reżysera „Rodziny Soprano”
Newsy
Kobiety na Księżycu. Nowy serial reżysera „Rodziny Soprano”
- Astronautki i pionierki: Filmowe bohaterki, które podbijają Kosmos Best Film
Opinie
Astronautki i pionierki: Filmowe bohaterki, które podbijają Kosmos
- Nieważki, a ważny krok kobiet
Opinie
Nieważki, a ważny krok kobiet
- Natalie Portman jako astronautka w filmie scenarzysty serialu „Fargo”
Newsy
Natalie Portman jako astronautka w filmie scenarzysty serialu „Fargo”
zobacz playlisty
-
Papaya Young Directors top 15
15
Papaya Young Directors top 15
-
Cotygodniowy przegląd teledysków
73
Cotygodniowy przegląd teledysków
-
John Peel Sessions
17
John Peel Sessions
-
Muzeum Van Gogha w 4K
06
Muzeum Van Gogha w 4K