Opinie |

Król tygrysów jest nagi10.11.2020

fot. materiały promocyjne / Netflix

Mateusz Gugałka przez kilka lat pracował jako operator i montażysta na terenie Garold Wayne Exotic Animal Memorial Park w Oklahomie. Był świadkiem i uczestnikiem wydarzeń z udziałem Joe Exotica, które nie zawsze znajdowały miejsce się w bijącym rekordy popularności serialu Netfliksa.

Poniższy fragment pochodzi z książki „Król tygrysów jest nagi”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa SQN.

Na planie serialu

Aby znaleźć Dillona [partnera głównego bohatera, Joe Exotica – przyp. red.], Joe przebył długą i wyboistą drogę. Nie zawsze bowiem identyfikował się jako homoseksualista. Urodził się i wychował w konserwatywnym Kansas, gdzie takie rzeczy zamiata się pod dywan. Poznał tam dziewczynę i miał z nią dziecko. Obecnie jest już nawet dziadkiem. Jego syn Brandon postanowił go odwiedzić, gdy dowiedział się o rzekomej chorobie nowotworowej ojca. Joe szukał wtedy kogoś w rodzaju następcy tronu i chyba nawet zamierzał namaścić nań swojego pierworodnego. Od dawna nie mieli ze sobą kontaktu, ale Brandon chętnie przyjechał z rodziną do parku i nawet zaczął tam pracować. Nie mogli się jednak z Joem dogadać. Brandon rządził się strasznie i zachowywał tak, jakby już pochował ojca, a park przeszedł na niego. Joe nie potrafił mu wytłumaczyć, że musi sobie wypracować posłuch i szacunek załogi. Tłukł mu do głowy, że powinien pokazać, co potrafi i dopiero potem dumnym krokiem przechadzać się po zoo jak po swoich włościach.

Tiger King: Murder, Mayhem and Madness | Official Trailer | Netflix

Brandon uważał się za co najmniej księcia tygrysów i nie bardzo miał ochotę na zaczynanie roboty dla swojego taty od najniższego szczebla parkowej hierarchii, co manifestował dość demonstracyjnie. Urodził się, kiedy Joe był bardzo młody i pracował jako szef małomiasteczkowej policji. Choć był ode mnie i reszty ekipy niewiele starszy, traktował nas z góry. Chyba nikt go nie lubił. Nie przypominał zresztą Joego ani z wyglądu, ani z charakteru. Wydał mi się arogancki i butny. Joe nigdy nie ukrywał jego istnienia, co często mu niesłusznie zarzucano. Brandon pojawił się nawet na drugim planie serialu Netfliksa, choć nikt się o nim nie zająknął. Może nie był to zbyt atrakcyjny materiał, bo Joe traktował go jak szeregowego pracownika i ani trochę się z nim nie cackał, a kiedy Brandon zaczął za bardzo fikać, zwolnił go bezpardonowo i kazał mu się wynosić z parku. Tak się skończyło pojednanie ojca z synem.

„Król Tygrysów jest nagi”, wyd. SQN
„Król Tygrysów jest nagi”, wyd. SQN

Broniąc serialu Netfliksa, powiem, że rozumiem podobne dylematy, co zostawić, a co wyrzucić, bo nawet dokument potrzebuje spójnej narracji. Brandon najwyraźniej do niej nie pasował. Program, dzięki któremu Joe zdobył sławę i niesławę, powstawał chyba dobre pół dekady i był realizowany przez kilka ekip. Potem firma producencka skupowała zarejestrowane przez lata materiały, między innymi te, które nakręciłem ja. Przez cały ten czas był to jednak projekt Rebekki Chaiklin, która była jego reżyserką i producentką wykonawczą.

Pierwotnie Rebecca nie miała nawet za bardzo pojęcia, czego szuka, jaki dokładnie ma być temat realizowanego przez nią programu ani co z nim zrobić. Po prostu przychodziła do parku z kamerą. Spacerowała, błądziła, rozmawiała z ludźmi, czekała, aż wydarzy się coś ciekawego, i powoli klarowała jej się koncepcja całego serialu. Pechowo dla mnie, kiedy do nas wpadała, przeważnie albo byłem zajęty, albo miałem dzień wolny, więc poznaliśmy się sporo później. Poza tym nikt nie przywiązywał do jej pracy zbytniej wagi. Ekipy telewizyjne non stop przyjeżdżały do parku nagrywać różne rzeczy i czasem trudno nam było powiedzieć, kto i po co tam łazi. Joe cały czas liczył na rozgłos i chętnie zapraszał kogokolwiek ze sprzętem do filmowania. Rebecce dopisało szczęście, bo po tym, jak zamknięto Joego i sprawa nabrała rozgłosu, zgadała się z Chrisem Smithem, który zrealizował dla Netfliksa popularny dokument Fyre: najlepsza impreza, która nigdy się nie zdarzyła. Był to dla niej złoty strzał, bo nie miała znajomości, nie zrobiła wcześniej niczego znaczącego i możliwe, że samodzielnie nie przepchnęłaby projektu dalej. Ale nie chodziło wyłącznie o branżowe dojścia i dotarcie do Netfliksa.

Rebecca potrafiła znakomicie zarejestrować przebieg wydarzeń, lecz trudniej przychodziło jej zbudowanie z tego jakiejś spójnej historii. Chris wziął na siebie funkcję producenta i zaczął się rozglądać za stacją, która mogłaby się skusić na kupno pomysłu Rebekki. Kiedy skontaktował się ze mną, zainteresowany nakręconymi przeze mnie materiałami, nie potrafił mi jeszcze nawet powiedzieć, gdzie i co zostanie wyemitowane. Podobno bardzo mocno naciskał na Netfliksa, żeby platforma wyłożyła na to pieniądze. Po sukcesie Fyre cieszył się tam sporą estymą i ufano jego intuicji. Wtedy nawet jeszcze nie podjęto decyzji, czy będzie to serial, czy po prostu pełnometrażowy dokument.

Serial narzucił narrację, jakoby u Joego codziennie działy się niestworzone rzeczy, podkreślił sensacyjność każdej mijającej chwili. Nie była to próba uchwycenia rzeczywistości takiej, jaką faktycznie była.

Gdy po raz pierwszy oficjalnie spotkałem się z Rebeccą i mieliśmy wspólnie przegadać, których dokładnie zdjęć ode mnie potrzebuje, akurat była w Oklahoma City i kręciła wywiady na temat Joego. Poszliśmy na piwo do hotelu, gdzie zatrzymała się jej ekipa. Poznałem tam też Erica Goode’a, aktywistę prozwierzęcego, przedsiębiorcę i filmowca, który reżyserował program wraz z Rebeccą. Najczęstszy kontakt miałem jednak z Cassie, która pracowała dla Chrisa, i to z nią załatwiałem prawie wszystkie formalności. Bez niego ten serial pewnie nigdy by nie powstał. Z drugiej strony Chris to typowy showman i mocno wszystko podkręcił, aby wyglądało na skandaliczne i spektakularne. Dlatego nie dziwiły mnie zarzuty, że co nieco ponaciągał, bo taki jest model jego pracy: stawia w pierwszej kolejności nie na realizm i prawdę, tylko na rozrywkę. Ale na tym też polega robota filmowa – na wyeksponowaniu tego, co najatrakcyjniejsze. Serial Rebekki i Erica narzucił narrację, jakoby u Joego codziennie działy się niestworzone rzeczy, podkreślił sensacyjność każdej mijającej chwili. Nie była to próba uchwycenia rzeczywistości takiej, jaką faktycznie była.

Dlatego też nie wszyscy, którzy tam wystąpili, byli zadowoleni z tego, jak ich pokazano. Mnie szczególnie nie podobała się rozmowa z Erikiem, przeprowadzona, kiedy siedzi pijany na łóżku i ledwie potrafi pozbierać myśli, żeby powiedzieć coś sensownego. Erik miał poważne problemy z alkoholem, na długo zanim trafił do parku. Joe nawet załatwił mu odwyk i pomagał mu się uporać z nałogiem. Mam podejrzenia, że Jeff z kolei uzależnił go z powrotem, nie chcąc, aby rzucił pracę przy zwierzętach. Pokazanie człowieka, który ma problemy z nałogiem, kompletnie pijanego i bełkoczącego, było słabe. Podobnie rozmowa z Allenem, który udzielał wywiadu z wanny, również ewidentnie naprany. Ponoć przynieśli mu wcześniej butelkę rumu. Choć to akurat słyszałem od Jeffa, czyli niekoniecznie należy dawać temu wiarę. Muszę tu podkreślić, że to nie są praktyki Netfliksa. Podejrzewam, że tamtejsi pracownicy nie potrafią nawet obsługiwać kamery. I nie muszą. Netflix kupuje pomysły prosto od firm produkcyjnych i jedynie finansuje realizację danego projektu, a za wszystko odpowiada podwykonawca. Krążyły różne dziwne plotki o ekipie Erica Goode’a. Słyszałem, że matce Travisa dawali metamfetaminę, a niektórym rozmówcom, jak chociażby Carole Baskin, zwyczajnie ściemniali, że realizują inny program.

Pamiętam też pewną sytuację, kiedy Carole skontaktowała się z Rickiem, gdy ten jeszcze pracował dla Joego. Chciała go podkupić, żeby przyjechał do niej robić serial o tygrysach, bo otrzymała propozycję od pewnych ludzi, którzy byliby czymś takim zainteresowani. Zastanawiam się, czy to również nie był element tej taktyki. Bo jestem pewien, że powiedzieli Baskin, jakoby kręcili dokument o machlojkach Joego, chcąc ujawnić jego mroczną stronę. Z kolei Joego zapewniali, że to Carole zostanie zaprezentowana jako „ta zła”. I mogę się założyć, że zupełnie co innego usłyszał od nich Doc Antle. Trudno w tym przypadku mówić o czystym i etycznym dziennikarstwie. Lecz podziałało. Rebecca Chaiklin, Chris Smith i Eric Goode ulepili międzynarodowy przebój.

000 Reakcji

Mateusz Gugałka – producent telewizyjny, podróżnik i fotograf. Pcha się tam, gdzie nikt inny nie pójdzie. Ma dwa koty. Bartosz Czartoryski – dziennikarz, tłumacz, entuzjasta kultury popularnej. Publikuje artykuły, pisze recenzje, przeprowadza wywiady. Ma kota.

zobacz także

zobacz playlisty