Opinie |

Legenda „Top Gun”. Film, który zmienił oblicze kinowej rozrywki24.05.2022

kadr z filmu „Top Gun”

Powiedzieć, że od czasu premiery tego filmu w 1986 r. wiele się zmieniło, to nic nie powiedzieć. Zmiany polityczne, ustrojowe, ekonomiczne. Nowe modele produkcji, dystrybucji, rewolucja technologiczna kolejnych dekad. Nie zmieniło się jednak jedno – potrzeba spektaklu, akcji i działającego na zmysły widowiska. W najbliższy piątek do kin wejdzie kontynuacja Top Gun, jednego z najbardziej ikonicznych filmów lat 80.

Top Gun stanowi kwintesencję swojej epoki. Wtedy zaczęto masowo budować multipleksy, montować na salach wielkie ekrany i systemy przestrzennego dźwięku, a co za tym idzie – nastąpił ostry zwrot repertuarowy. Klasycznie opowiadane filmy, trzymające się ram opowieści fabularnej, były zastępowane kinem atrakcji, tak zwanym high-concept movie, opartym o nowy sposób budowania napięcia. Efekty specjalne, kaskaderskie popisy, blockbusterowa z ducha dramaturgia. Historie te miały dawać się streścić w kilku słowach, nie przysłaniając widowiska i doznań. Bez lat 80. nie byłoby – może to zabrzmieć podniośle – kina, które znamy dziś.


Ambitny, młody pilot, skłonny do brawury i podniebnych akrobacji, trafia do szkoły walk powietrznych. Oficjalnie nosi ona nazwę Fighter Weapon School, piloci nazywają ją jednak Top Gun. To istniejące naprawdę miejsce dla najlepszych z najlepszych, gdzie lata się najnowocześniejszymi myśliwcami na świecie, na granicy wytrzymałości śmiałków, którzy nimi sterują. Na ekranie adepci w skórzanych kurtkach i okularach przeciwsłonecznych. W uszach szum maszyn, hardrockowe Danger Zone Kenny’ego Logginsa przeplatane z balladowym Take My Breath Away zespołu Berlin. Z różnych powodów Top Gun był idealnym produktem lat 80., dlatego warto spojrzeć na ten fenomen nieco bliżej.

Bohater nowych czasów

W 1980 r. Ronald Reagan – kiedyś średnio utalentowany aktor, potem charyzmatyczny republikański polityk – wygrał wybory prezydenckie. Prawdopodobnie nigdy wcześniej ani później zmiana w Białym Domu nie niosła tak dużej zmiany na gruncie kina. Na ekranach zaczęło królować kino akcji – z ducha prawicowe, obrazujące poglądy ówczesnej władzy. Zawsze stojące po stronie Amerykanów, strażników światowego pokoju. Tacy też mieli być bohaterowie tamtych czasów: prawi i nieprzekupni patrioci. Twardziele postulujący powrót do konserwatywnych wartości. Herosami byli policjanci, weterani, komandosi. Takie były filmy ze Schwarzeneggerem i Stallonem. Taki też był Top Gun.

Top Gun (1986) Official Trailer - Tom Cruise Movie

Wychowankowie tytułowej szkoły Top Gun to wszak „chluba Ameryki”. Trudno zresztą oprzeć się wrażeniu, że film Tony’ego Scotta nosi znamiona broszury, która miała dowieść potęgi amerykańskiej armii. Lata 80. to czas, kiedy Stany Zjednoczone otrzepują się po porażce w Wietnamie, odzyskują utracone morale i wpływy, władza szuka haczyka na świeżych rekrutów. Czy może być lepsza promocja marynarki wojennej niż piękni, modnie ubrani i malowniczo rozczochrani chłopcy, którzy w finale filmu pokonują sowieckie MiG-i i odlatują w stronę zachodzącego słońca? 

Główną stawką filmu nie jest tu przecież pokonanie wroga w przestworzach, ale udowodnienie, kto jest najlepszy w grupie.

Na lata 80. składały się różnorakie gatunki, nurty i nastroje, które film Scotta potrafił uchwycić. Na ekranach amerykańskich kin królowały akcyjniaki ze Stallonem pokroju Rambo (który w części drugiej niejako bierze odwet za Wietnam), Rocky’ego (który w części czwartej wyprawia się na walkę do Moskwy) czy Kobry (ze strażnikiem prawa w roli głównej). Ale swoją widownię miały również filmy Johna Hughesa – kino młodzieżowe opowiadające o zbuntowanych dzieciakach buzujących od hormonów i szukających zrozumienia. Szkoła w filmach Hughesa była polem walki o wpływy, status, miejsce w hierarchii, ale też akceptację i uczucie, podobnie zresztą jest w szkole Top Gun. Główną stawką filmu nie jest tu przecież pokonanie wroga w przestworzach, ale udowodnienie, kto jest najlepszy w grupie. Na pierwszy plan wysuwa się rywalizacja między Maverickiem (Tom Cruise) i Icemanem (Val Kilmer) – naznaczona ambicjami, naprężonymi klatami, słownymi potyczkami w szatni, próbą zaimponowania innym i dokarmianiem ego. Jest też obowiązkowy wątek miłosny – pilot zakochuje się w instruktorce. Pierwsza randka, pierwsze zbliżenie, aż po happy end. Top Gun zawdzięcza swój sukces połączeniu tych skrajnych nastrojów.

Kino wielkiego formatu na wyciągnięcie pilota

Budżet Top Guna liczył 15 mln dolarów, kwota ta zwróciła się z nawiązką. Zyski z kin na całym świecie wyniosły przeszło 350 mln dolarów. Był to najbardziej kasowy film 1986 r. i jeden z najbardziej dochodowych w całej dekady. Top Gun oprócz imponującej dystrybucji kinowej doskonale poradził sobie również w innych kanałach dystrybucji. Lata 80. to okres ekspansji wideo-biznesu. W prawie każdym amerykańskim domu stał magnetowid, ceny kaset szły w dół. Studio Paramount Pictures wyczuło okazję. W pierwszym tygodniu dystrybucji wideo Top Gun sprzedał się w 2,5 mln egzemplarzy. Po roku, sprzedaż osiągnęła pułap 15 mln kopii, co przyniosło 175 mln dolarów zysku. Paramount podwoiło zatem to, co zarobiło w amerykańskich kinach.

Cruise jest bezdyskusyjnie naznaczony postacią Mavericka. Każdy twórca, z którym przez kolejne dekady współpracował, korzystał z wizerunku emblematycznego dla aktora w latach 80.

Dystrybucja kinowa i wideo szła pod rękę ze sprzedażą gadżetów. Zarabiały też firmy zewnętrzne. Ikonografia Top Gun to kurtka pilotka i Aviatory firmy Ray Ban. Ich sprzedaż miała po premierze wzrosnąć o 40 procent. Każdy chciał wyglądać jak Maverick – idealne wcielenie tego, jak powinien prezentować się młodzieniec w latach 80.

Złote dziecko Hollywoodu

Kilka dni temu na festiwalu w Cannes odbyła się premiera nowego Top Guna. Kiedy na czerwonym dywanie pojawił się Tom Cruise, ochroniarze musieli uspokajać tłum, fotoreporterzy walczyli o najlepsze ujęcia. Na tym najpewniej polega największy fenomen pierwowzoru sprzed blisko 40 lat – z nieznanego chłopaka uczynił światową gwiazdę. Top Gun nadal się za nim ciągnie. Cruise jest bezdyskusyjnie naznaczony postacią Mavericka. Każdy twórca, z którym przez kolejne dekady współpracował, korzystał z wizerunku emblematycznego dla aktora w latach 80. Echa te słychać zarówno w filmie Jerry Maguire, jak i Oczach szeroko zamkniętych, w Mission: Impossible, Vanilla Sky czy Magnolii. Choć filmy te odległe – rozpięte między komedią, romansem a dreszczowcem – to łączy je ten sam rozbrajający, zawiadiacki, awanturniczy urok. Ta formuła zdaje się nie wyczerpywać.


Pytanie, jak ma się do dzisiejszych czasów formuła samego Top Gun. Kino wyrosłe w prostej linii ze specyfiki „reaganomatografii”, pełne anachronicznych i staroświeckich sloganów republikańskiej Ameryki, które podlegają nowej weryfikacji. Tamten świat skończył się wszak nieodwracalnie. Kino amerykańskie już dawno wykonało ostry zwrot. Nastąpił odwrót od produkcji afirmujących wyjątkowość Stanów Zjednoczonych, kierunkiem stała się demaskacja, rozliczenie amerykańskiego mitu. Czy powrót Mavericka ponad 30 latach jest w ogóle uzasadniony? Czy popkulturowy recykling dopisze jakiś nowy rozdział do tej historii? A może chodziło tylko o to, by Tom Cruise wykonał kilka kółek odrzutowcem w powietrzu, a widz rozkoszował się rykiem silników odrzutowych? Przekonamy się już niedługo.

TOP GUN MAVERICK - zwiastun
000 Reakcji

krytyk filmowy. Publikuje m.in. na łamach "Przekroju", "Czasu Kultury", tygodnika "Przegląd", czasopisma "Ekrany", a także w portalach Interia.pl, Wirtualna Polska, Popmoderna. W wolnych chwilach poszerza kolekcję gadżetów z Gwiezdnych Wojen.

zobacz także

zobacz playlisty