Opinie |

Łukasz Orbitowski | Żegnaj, kochany papierosku20.09.2019

ilustracja: flacoux

Nie chcę się chwalić, ale chyba rzuciłem palenie. W każdym razie nie palę półtora miesiąca. Niby nic, ale całe swoje dorosłe życie spędziłem z papierosem. Przeszedłem kilka najprostszych prób (impreza, silny stres, kłótnia), a właśnie trwa kolejna, o której napiszę nieco niżej. 

Pochodzę z rodziny o pięknych nikotynowych tradycjach. Dziadzio palił, podobno, pięć paczek dziennie, co oznacza setkę dziennie, odpalanie jednego szluga od drugiego. Zmarł po siedemdziesiątce w skutek swojej zapalczywej miłości do alkoholu. Paliła babcia, ciotka, mama. Wszyscy palili. 

Najlepszy jednak był mój tatko. Ten zaczął palić mając trzy lata. Urodził się na początku wojny i wakacje spędzał w domu gdzie, prócz naszej rodziny, przebywali uciekinierzy z Lwowa, same chłopy, znudzone i podpite. Z tej nudy i pijaństwa nauczyli palić chłopczyka, który między nimi się kręcił. Ludzie nie wierzą mi w tę historię, ale zapewniam, że jest prawdziwa. Babcia wspominała jak maleńki mój tatuś sięgał do popielniczki i całował niedopałki. 

Moja praca polega na wyrzucaniu z siebie dużych ilości tekstu. Jest bardzo nudnym i żmudnym zajęciem. Pracowałem przy biurku, paliłem tylko w kuchni. Papieroch oznaczał trzy minuty wytchnienia od tej mordęgi.

Sam przygodę z papierosami zacząłem późno, koło dwudziestki. Moja ówczesna dziewczyna paliła, a ja dałem się wciągnąć. Błyskawicznie zakochałem się w nowym nałogu. Papierosy po prostu mi smakowały. Dobre jak chleb były, no. Poza tym pomagały w utrzymaniu skupienia, myślało się po nich lepiej, a i moment po seksie stawał się mniej rozczarowujący. Pełnię użyteczności ukochane papieroski pokazały dopiero przy pracy.

Jestem pisarzem. Moja praca polega na wyrzucaniu z siebie dużych ilości tekstu. Jest bardzo nudnym i żmudnym zajęciem. Pracowałem przy biurku, paliłem tylko w kuchni. Papieroch oznaczał trzy minuty wytchnienia od tej mordęgi. W efekcie, do południa potrafiłem wykurzyć pół paczki.

Jakaś część mnie z rozrzewnieniem wspomina złote czasy palaczy. Paliłem w knajpach, w pociągach, w pokojach hotelowych. W gruncie rzeczy sytuacja, w której mógłbym nie palić, była trudna do wyobrażenia.

Do dziś papieros kojarzy mi się z wolnością. Jest jak biały, środkowy palec wymierzony w kult zdrowia, długiego życia i nie przeszkadzania drugiemu człowiekowi. Zapalając szluga mówię światu, żeby poszedł się pieprzyć.

Pierwszą próbę rzucenia palenia podjąłem nieco z konieczności. Przeprowadziłem się do Kopenhagi. Tam fajki są drogie. Przerzuciłem się na e-papierosa, natychmiast przezwanego tutką.

Uważałem, że będę palił do grobowej deski. Nigdy nie odczuwałem i dalej nie odczuwam negatywnych skutków palenia. Intensywnie uprawiam sport. Głównie ciężary. Zdarzała się bieżnia. Nie mam problemu z pływaniem czterdziestu minut bez odpoczynku, przepłynę też basen pod wodą. Nie mam prawa jazdy, bardziej od miejskiej komunikacji zbiorowej nienawidzę tylko taksówkarzy, więc bez przerwy chodzę. Nie boli mnie serce. Nic nie kłuje w płucach. 

Pierwszą próbę rzucenia palenia podjąłem nieco z konieczności. Przeprowadziłem się do Kopenhagi. Tam fajki są drogie. Przerzuciłem się na e-papierosa, natychmiast przezwanego tutką. Ciumkałem to ustrojstwo jak cumel, od rana do wieczora. Nie udawałem przynajmniej, że rzuciłem palenie. Po prostu zmieniłem sposób dostarczania nikotyny. Zresztą, podpalałem normalne papierosy. Wieczorami i na imprezach. Czy wspomniałem, że znów związałem się z palaczką?

Wymyśliłem sobie, że tutka pomoże mi rzucić palenie. Stopniowo, kupowałem liquidy z coraz to mniejszą zawartością nikotyny, aż, po jakimś roku doszedłem do zera. Został sam nawyk ciumkania, to dziecięce ssanie ustnika. Pewnego dnia tutka złamała mi się i już nie kupiłem nowej. Przez jeden dzień miałem zawroty głowy i zaburzenia widzenia. Przeszło. Jak fajnie, rzuciłem palenie!

Oczywiście, niebawem zacząłem podpalać zwyczajne papierosy. Wytłumaczyłem sobie, że skoro zwyciężyłem nałóg, dymek raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Tak rzeczywiście było. Paliłem kilka cudzesów podczas weekendu. Albo podczas zdjęć, na planie filmowym. Do kawki. Do poranka. Przy pracy koniecznie! Minął rok i kopciłem regularnie, pół paczki dziennie. 

Zorientowałem się, że papierosy przestały mnie cieszyć. Stały się, jak słusznie zauważa Houellebecq, nałogiem oszlifowanym do kości, zredukowanym do prostej relacji pomiędzy głodem i zaspokojeniem. Myślałem sobie, że będzie trzeba rzucić je znowu. Na spokojnie. Któregoś dnia. 

Pierwsze dwa tygodnie były rzeczywiście ciężkie. Teraz zdarzają się dni, kiedy właściwie nie myślę o papierosach. Prowadzi to do wniosku, że na dobrą sprawę nie ja rzuciłem palenie, lecz palenie opuściło mnie.

I tak właśnie, któregoś dnia poszedłem na siłownię. Nie paliłem przed tym treningiem, od samego rana. Machałem tymi hantelkami i nagle pomyślałem sobie, że mam bardzo dobry, spokojny moment w życiu. Akurat nie piszę książki. Ostatnia powieść dobrze się przyjęła. Nie muszę martwić się jutrem (same honoraria z Papaya.Rocks zapewnią mi dostatnie życie do późnej starości). Dzieci są szczęśliwe i grzeczne. Dziewczyna zmieniła pracę na lepszą. Przyjaciele cieszą się dobrym zdrowiem. Jestem kochany i potrzebny. Innymi słowy trudno o lepszy czas do rzucenia palenia. Tak zrobiłem i nie palę do dziś.

Może to śmieszne, ale niemal wszystkie moje teksty powstały przy udziale nikotyny i zastanawiałem się, czy będę potrafił pisać bez niej.

Pierwsze dwa tygodnie były rzeczywiście ciężkie. Teraz zdarzają się dni, kiedy właściwie nie myślę o papierosach. Prowadzi to do wniosku, że na dobrą sprawę nie ja rzuciłem palenie, lecz palenie opuściło mnie. Przestało być potrzebne.

Obawiałem się tylko jednego. Martwiłem się o pracę, o pisanie. Może to śmieszne, ale niemal wszystkie moje teksty powstały przy udziale nikotyny i zastanawiałem się, czy będę potrafił pisać bez niej. Co, jeśli nie? Wówczas musiałbym wrócić do palenia. Wolę już umrzeć na raka niż z głodu. Okazało się, że jednak daję radę. Podczas pisania tego tekstu czułem jedynie lekką irytację. Zjadłem gruszkę i przeszło.  

Gdy byłem dzieckiem, z ojcem dużo spacerowaliśmy po mieście. Tatko osobliwie lubił tablice z nekrologami. Podchodził do takiej, zawieszał wzrok na nazwiskach zmarłych i mówił: „zobaczmy, kto przestał palić”.

Każdy z nas przestał, ja i tato. Tylko z różnych powodów. 

000 Reakcji

Pisarz. Autor siedmiu powieści, m.in. „Inna dusza”, „Exodus”, „Tracę ciepło”. W roku 2016 otrzymał Paszport Polityki. Dwukrotnie nominowany do nagrody Nike, raz do nagrody Miasta Gdynia. Na antenie TV Kultura prowadzi program „Dezerterzy”. Wiecznie w podróży, gubi się między miastami. Przez przyjaciół zwany Potworem. (fot.Aga Krysiuk)

zobacz także

zobacz playlisty