Shia LaBeouf: Gwiazdor wyklęty03.06.2020
Złote dziecko Hollywood i typ niepokorny. Gra z największymi gwiazdami kina i u wybitnych reżyserów, ale jak dotąd nie dostał żadnej ważnej nagrody aktorskiej. Bywa trudny – więcej przeczytać o nim można na stronach plotkarskich niż filmowych. Mało kto podważa jednak jego talent czy naprawdę spektakularną karierę artystyczną. Do serwisów VOD trafił właśnie najnowszy film z udziałem Shii LaBeoufa, Sokół z masłem orzechowym. Ten występ był dla niego, jak sam przyznał, ocaleniem.
Jeśli chodzi o biografię Shii LaBeoufa, sprawa jest ułatwiona, bo pokazał jej znaczącą część w powstałym na podstawie własnego scenariusza autobiograficznym filmie Słodziak z 2019 roku. Wcielił się tu we własnego ojca, Jeffreya Craiga LaBeoufa, pochodzącego z Francji niespełnionego artystycznie klauna i mima, a przy tym uzależnionego od alkoholu i narkotyków dewotę, hipisa i weterana wojny w Wietnamie. Mimo dorastania w rozbitej rodzinie i w spartańskich warunkach, z notorycznie pojawiającą się przemocą psychiczną i fizyczną, młody Shia, już wtedy niestroniący od używek i wyskoków, szybko i z sukcesami wkraczał w świat show-biznesu. Występami w mało ambitnych programach rozrywkowych i serialach zyskiwał rozpoznawalność; zaczął też zarabiać pierwsze pieniądze, stając się źródłem utrzymania dla wykolejonego i roszczeniowego ojca, a także matki – tancerki, artystki wizualnej i projektantki biżuterii, równie niezaradnej życiowo, co jej były mąż.
Narodziny gwiazdy
Już jako dziesięciolatek Shia zaczął uprawiać stand-up. Najpierw parodiując własnego ojca przed bliskimi, później, już przed szerszą publicznością, na scenie niszowych klubów komediowych w Los Angeles. Z jednej strony była to ucieczka od bolesnej rzeczywistości i realizacja artystycznych predyspozycji, z drugiej możliwość finansowa i szansa na przetrwanie. W niedawnym podcaście „The Hollywood Reporter” LaBeouf wspomina, że przyczynę nieustannych konfliktów, a później rozstania rodziców, upatrywał właśnie w permanentnej biedzie: – Posiadanie pieniędzy oznaczało dla mnie posiadanie rodziny. Im więcej zarabiałem, tym bardziej mogłem mieć swoją rodzinę – mówił. Wizję tę zrealizował, gdy w wieku 14 lat dostał angaż do komediowego sitcomu Świat nonsensów u Stevensów nadawanego w Disney Channel, gdzie grał jedną z głównych ról. Podczas castingu, w którym startowało ponad 2,5 tys. chłopców, dekoncentrował oczekujących na przesłuchanie konkurentów, mówiąc że ma pewny angaż, choć wyniki jeszcze nie były znane.
W kolejnych latach przyszły kolejne disneyowskie produkcje telewizyjne, epizody w takich dziełach, jak Głupi i głupszy 2 czy Aniołki Charliego: Zawrotna szybkość i nieco większe role, np. u boku Willa Smitha (Ja, robot) i Keanu Reevesa (Constantine). Pierwszym znaczącym występem LaBeoufa, i to w ambitnej produkcji, byli Wszyscy twoi święci. To bliski stylistyce Martina Scorsese autobiograficzny film pisarza i muzyka Dita Montiela, w którym twórca, z perspektywy dorosłego i uznanego artysty, ukazuje swoje przypadające na lata 80. trudne dzieciństwo w nowojorskiej dzielnicy Astoria. Co ciekawe, LaBeouf odpadł podczas pierwszego przesłuchania i przekonał reżysera dopiero za drugim podejściem – asem, który wyciągnął wówczas z rękawa był symulowany akt agresji i wybicie przy tym pięścią dziury w ścianie. Niespełna dwudziestoletni Shia odegrał w filmie Wszyscy twoi święci młodego Montiela – ambitnego i wrażliwego chłopaka, któremu przyszło żyć pośród przemocy i biedy, a przy tym mierzyć się z opresyjnym ojcem. W stworzeniu zapamiętywalnej kreacji pomogło mu na pewno to, że powierzoną mu rolę dobrze znał z autopsji. Filmowe egzorcyzmowanie swojej przeszłości, w tym przede wszystkim relacji z ojcem, powtórzył później, także z sukcesem, we wspomnianym już Słodziaku.
Lata 2007 – 2011 przyniosły LaBeoufowi wielką sławę, ale i umiarkowany rozwój artystyczny. Zagrał w szeregu megaprodukcji: trzech częściach Transformersów Michaela Baya (za udział w jednej z nich, wraz z Rosie Huntington-Whiteley, dostał dwie nominacje do Złotych Malin w kategorii Najgorsza Ekranowa Para) i Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki Spielberga. W 2010 roku „Forbes” ogłosił, że spośród wszystkich aktorów największe zyski przyniósł właśnie LaBeouf – za każdego zapłaconego mu dolara wytwórnia zarobiła osiem razy więcej. Wiele lat później, w głośnym wywiadzie dla „Esquire” w 2018 roku, LaBeouf przyznał, że choć występy w Transformersach i Indianie Jonesie przyspieszyły jego karierę, filmy te uważa za nieistotne. – Trudno jest coś robić, gdy masz wrażenie, że stanowi to przeciwieństwo twojego celu na tej planecie – mówił. Shia upatrywał też w tym blockbusterowym okresie przyczyn swojego kryzysu egzystencjalnego i pogłębiającego się alkoholizmu. Według niego to, co robił wtedy zawodowo, nie było aktorstwem, tylko przeniesieniem na ekran jego własnej osobowości. W 2010 roku wystąpił jeszcze w jednym filmie zrealizowanym dla dużej wytwórni, nieudanym Wall Street: Pieniądz nie śpi Olivera Stone’a, i wkrótce porzucił mainstreamowe kino na rzecz nurtu niezależnego. Rodziny ani kondycji psychicznej swoim komercyjnych sukcesem nie uratował, stan konta – owszem.
W stronę indie
Shia LaBeouf zaczął odgrywać bardziej złożone postaci i do większości ról przygotowywał się z dużym poświęceniem. Nie zawsze były to rozsądne działania. Przed wejściem na plan Gangstera (2012) według scenariusza Nicka Cave’a, gdzie wcielił się w przemytnika alkoholu w czasie prohibicji, pił dużo bimbru, producentom odważnej i pełnej nagości Nimfomanki (2013) von Triera wysłał zdjęcie swojego przyrodzenia, a do dramatu wojennego Furia (2014) zrobił sobie blizny na twarzy, by wyglądać bardziej autentycznie, spędził także ponad miesiąc w bazie wojskowej z żołnierzami Gwardii Narodowej. W tym okresie mnożyły się też publiczne ekscesy i wykroczenia z jego udziałem, zwykle związane z nadmierną ilością wypitego alkoholu i następujących potem aktach przemocy. Regularnie pisały o nim serwisy plotkarskie, a producenci mieli spore obawy przed jego zatrudnianiem.
LaBeouf pojawiał się na ekranie coraz rzadziej, a jeśli już, były to role korespondujące z jego wizerunkiem. W głośnym American Honey (2016) Andrei Arnold zagrał szemranego włóczęgę i lekkoducha, a w Borg/McEnroe. Między odwagą a szaleństwem (2017) – ambitnego i wybitnie utalentowanego, ale znienawidzonego przez opinię publiczną i wybuchającego raz po raz tenisistę, W 2019 roku: – Nie jestem Tomem Hanksem. Wyszukaj moje imię w internecie, a znajdziesz listę naprawdę przerażających rzeczy, które zrobiłem – przyznawał na łamach „The Times of Israel” . – Jestem bufonem. Moje publiczne wybryki to porażki – mówił w przywoływanym już wywiadzie dla „Esquire”.
Oprócz kina udzielał się także jako performer i tworzył artystyczny kolektyw wraz z brytyjskim pisarzem i artystą Lukiem Turnerem oraz fińską artystką wizualną Nastją Säde Rönkkö. Trio zainaugurowało działalność podczas Berlinale w 2014 roku – podczas premiery Nimfomanki LaBeouf przechadzał się po czerwonym dywanie z papierową torbą z napisem „I am not famous anymore”. Niedługo później w galerii w Los Angeles, nawiązując do słynnego The Artist Is Present Mariny Abramović, zespół przygotował sześciodniowy performans #IAMSORRY, w którym LaBeouf siedział w smokingu, również z papierową torbą na głowie, i szlochał. Chętni do obcowania z aktorem ustawiali się w długiej kolejce. LaBeouf, Rönkkö & Turner mają też na koncie takie działania jak #METAMARATHON, polegający na wspólnym przebiegnięciu 144 okrążeń wokół Stedelijk Museum w Amsterdamie, #FOLLOWMYHEART, w ramach którego podczas festiwalu SXSW w Austin przez kilka dni transmitowali w sieci bicie serca LaBeoufa, czy słynne #ALLMYMOVIES, kiedy to przez trzy dni bez przerwy w nowojorskim Angelika Film Center odbywał się pokaz wszystkich filmów z udziałem aktora – od najnowszego do najstarszego – które LaBeouf po kolei oglądał na sali kinowej. Każdy na żywo mógł zobaczyć twarz aktora i to, jak reaguje na swój bogaty i różnorodny dorobek. Dziennikarz „Rolling Stone” nazwał #ALLMYMOVIES dziełem geniusza. Ostatnim performansem tria jest #HEWILLNOTDIVIDE.US z 2017 roku, skierowany przeciwko polityce Donalda Trumpa. Na ścianie Museum of the Moving Image w Nowym Jorku artyści umieścili przekazującą obraz do sieci kamerę, do której można było w proteście wypowiedzieć tytułowe słowa. Obliczony na kilka lat projekt trzeba było jednak przerwać w takiej formie, gdyż oprócz zatroskanych o los demokracji ludzi swoje zdanie zaczęli wyrażać wznoszący nienawistne hasła rasiści.
LaBeouf ma na koncie także odważne występy w klipach. Zupełnie nago pojawił się np. w teledysku Sigur Rós Fjögur píanó, ukazującym metaforycznie mężczyznę i kobietę tkwiących w pętli uzależnienia i pożądania. Swoje umiejętności taneczne i performatywne zademonstrował natomiast w mającym już ponad miliard wyświetleń na YouTubie wideo do piosenki Elastic Heart Sii, w którym partnerował stałej współpracowniczce wokalistki, młodej tancerce Maddie Ziegler.
Restart
Przełomem była praca nad reprezentującym gatunek buddy movie Sokołem z masłem orzechowym (2019) Tylera Nilsona i Michaela Schwartza. Partnerem LaBeoufa, grającego (znów) banitę i drobnego przestępcę, jest tu Zack Gottsagen, debiutujący w kinie trzydziestokilkulatek z zespołem Downa, którego postać ucieka z domu starców, by spełnić marzenie o zostaniu sławnym wrestlerem. Na ekranie tworzą nietypową parę przyjaciół z przypadku, ale nawiązali też bliską więź w prawdziwym życiu. Bezpośredniość, szczerość i opanowanie Gottsagena były dla LaBeoufa inspiracją i dużym oparciem. Charakter tej relacji widać dobrze w filmie, będącym pochwałą przyjaźni i doceniania niepozornych uroków życia.
W trakcie zdjęć do Sokoła…, w Savannah w stanie Georgia pewnej nocy pijany LaBeouf dopuścił się rasistowskiego ataku na zatrzymującego go za zakłócanie porządku policjanta, a nagranie z zajścia obiegło świat. Sąd warunkowo pozwolił aktorowi dokończyć pracę na planie przed skazaniem, a sam LaBeouf przyznał później, że „to było jego dno”. Postanowił definitywnie przestać pić i udać się na odwyk, a jego duchowym doradcą stał się właśnie Zack Gottsagen. Shia przyznał, że po tym filmie, dla niego najważniejszym, stał się nowym człowiekiem, delikatniejszym i spokojnym. Sokół z masłem orzechowym okazał się też po prostu dobrym i dochodowym dziełem – kosztował 6 mln dolarów, a zarobił 22 mln.
Gdy LaBeouf trafił na odwyk, stwierdzono u niego zespół stresu pourazowego – okazało się, że jako dziecko był świadkiem gwałtu na własnej matce. W ramach terapii i analizowania przeszłości został zmuszony przez kuratora do spisania swoich wspomnień, które za namową zaprzyjaźnionej izraelskiej reżyserki, Almy Har'el, stały się podstawą scenariusza do kolejnego filmu z jego udziałem. Tak oto powstał wyreżyserowany przez Har’el Słodziak. – Chodziło o to, by stanąć nago przed światem – nie ma już dla mnie nic zbyt osobistego –podsumował w rozmowie z „The Times of Israel” tę filmową autoterapię LaBeouf. To bezlitosne rozliczenie napięć między ojcem i synem aktor pokazał swojemu rodzicowi, po siedmiu latach przerwy w kontaktach. – Płakaliśmy przez około 90 minut, choć ojciec od czasu do czasu chichotał i śmiał się – wspomina ten nietypowy seans LaBeouf.
34-letni dziś LaBeouf ma na koncie zarówno imponującą listę ról i projektów artystycznych, jak i mało chwalebnych wybryków. Statecznym i ułożonym wzorem do naśladowania raczej nie zostanie, ale trzyma głowę na powierzchni i stara się nie zostać kolejnym upadłym genialnym dzieckiem Hollywood. Nerwy trzyma ostatnio na wodzy i nie przesadza też z używkami, skupiając się w zasadzie na jednej – ucieka w pracę, realizując kolejne ciekawe projekty. Jest gwiazdą The Tax Collector – kolejnego w swojej karierze filmu w reżyserii Davida Ayera, pojawi się w nowym, osadzonym w latach 50. psychologicznym thrillerze Olivii Wilde, czyli Don't Worry, Darling i zasili obsadę Cząstek kobiety – przenoszonej na duży ekran, dobrze znanej polskim widzom sztuki Kornéla Mundruczó. Znów też pisze – jego nowy scenariusz, roboczo zatytułowany Minor Modifications, podobnie jak Słodziak ma być biograficzną fikcją. Tym razem jednak nie bazującą na własnym życiu, ale członka kolektywu Brockhampton, znanego rapera Kevina Abstracta.
Nieważne w czym Shia LaBeouf gra, obojętnie czy to napiszkowany CGI blockbuster Michaela Baya czy niskobudżetowy dramat za parę milionów, na ekranie zawsze kipi od emocji i poraża autentyzmem, wyraźnie balansując na granicy wyjścia z roli. Może więc, choć nie dostał Oscara czy Złotego Globu, należy mu się specjalna nagroda w nieistniejącej kategorii: straumatyzowanego aktora, którego życie i twórczość stapiają się w jedno, a mimo wszystko udało mu się nie oszaleć.
zobacz także
- Na drugi rzut oka. Filmy, które oferują więcej niż się początkowo wydaje (cz. 2)
Opinie
Na drugi rzut oka. Filmy, które oferują więcej niż się początkowo wydaje (cz. 2)
- Dave Franco wyreżyseruje horror o wynajmowaniu mieszkań przez Airbnb
Newsy
Dave Franco wyreżyseruje horror o wynajmowaniu mieszkań przez Airbnb
- Będzie zakulisowy dokument o „I tak po prostu…” – kontynuacji „Seksu w wielkim mieście”. Jest zwiastun
Newsy
Będzie zakulisowy dokument o „I tak po prostu…” – kontynuacji „Seksu w wielkim mieście”. Jest zwiastun
- Martin Garrix odegrał DJ-ski set na pokładzie przemierzającej holenderskie kanały łodzi
Newsy
Martin Garrix odegrał DJ-ski set na pokładzie przemierzającej holenderskie kanały łodzi
zobacz playlisty
-
Tim Burton
03
Tim Burton
-
03
-
Papaya Young Directors 5 Nagrodzone filmy
09
Papaya Young Directors 5 Nagrodzone filmy
-
PYD: Music Stories
07
PYD: Music Stories