Opinie |

Sylwia Chutnik | Sen prawem, nie towarem13.03.2020

ilustracja: Joanna Gębal, animacja: Paweł Szarzyński Kinhouse

W dużym mieście zawsze gdzieś świeci się światło. Nie można spać, spanie jest kompletnie niemodne. Przyznać, że się zakopało w pościeli na kilka godzin to jak przyznać, że nie uprawia się sportu lub nie segreguje śmieci. Obciach i obelga. Za to mówić wiele o tym, jak bardzo się jest niewyspaną czy niewyspanym, jak to się położyło o czwartej, aby wstać o siódmej – o, to już czemu nie. Bo osoby zapracowane, ambitne, nowoczesne i ogarniające zwyczajnie nie chcą tracić czasu na coś tak bezproduktywnego jak sen. 

W książce Jonathana Crary’ego 24.7. Era bezsenności znaleźć możemy taki fragment: „Wiele instytucji już od dekad działa w trybie 24/7, lecz dopiero niedawno metody modelowania jednostkowej i społecznej tożsamości człowieka zostały zmodyfikowane w taki sposób, by dało się je dostosować do nieprzerwanego działania rynków”. W kapitalizmie nie możemy pozwolić sobie na przestój, nieproduktywną przerwę. Należy ciągle czuwać: przerzucać nerwowo pliki, sprawdzać Facebooka, śledzić wiadomości. A jeśli świat się skończy, kiedy my będziemy smacznie chrapać, to kto wrzuci Instastories z Armagedonu? 

Jesteśmy niczym żywe roboty, które funkcjonują z rozpędu, w nieustającym niedoczasie. Relaks to luksus, za który należy zapłacić. Rolą neoliberalnej bajki jest bowiem spieniężenie podstawowych potrzeb ludzkich. Chcesz odpocząć i chwilę poleniuchować? Super, wykup pakiet w spa, jedź do klasztoru na zorganizowaną wycieczkę lub po prostu łyknij prochy. Za dnia zapieprzamy jako chomik w kołowrotku, aby wieczorem paść, ale tylko kontrolowanie. 

Nawet chcemy usnąć, to nie możemy. Nie da się wyłączyć głowy w sekundę. Galopada myśli i bodźców: pod powiekami przesuwają się zdarzenia z całego dnia.

Bo jeśli nawet chcemy usnąć, to nie możemy. Nie da się wyłączyć głowy w sekundę. Galopada myśli i bodźców: pod powiekami przesuwają się zdarzenia z całego dnia. Wreszcie – udało się. Ale nie na długo. Budzimy się przed świtem i albo nerwowo czekamy na sygnał budzika albo zaczyna się myślówa. Najgorsza, bo samobiczująca się. A to przypomni się niewysłany mail, nienapisany raport lub nieodebrane pranie. Albo zaczynamy analizować swoje życie (najgorzej!). Czemu on mi tak powiedział, czemu ona tak napisała oraz jak to się stało, że znowu nie mamy kasy. Udręka bez ekstazy trwa do wschodu słońca. Zasypiamy wyczerpani, aby za chwilę zerwać się i zacząć wszystko od nowa – z nieustającymi wyrzutami sumienia, że się w ogóle położyło. Bo przecież „Sen to stan bezużyteczny i zasadniczo pasywny, generujący niepoliczalne straty czasu produkcji, obiegu i konsumpcji dóbr – zawsze będzie kolidował z interesami świata 24/7”, jak głosi teza książki Crary’ego. Wtóruje mu Walter Benjamin, który dowodzi, że sen jest jak nuda i „płaszcz, którego nie można przewrócić na nice"; coś, czego nie można po prostu przerzucić na drugą stronę i zmienić.

Zmęczony sen jest zwykle niepokojącą zbieraniną obrazów, głosów, postaci. Bez narracji, bez ciągłości.

Kapitalizm jako zbiorowy sen ogarnął współczesne czasy. Zablokował to, co było: wspomnienie o tym i samą pamięć. Kotłuje bez sensu strzępy codzienności i miesza fakty jak w zepsutym mikserze. Wychodzi z tego pulpa, której nie można nawet rano opowiedzieć. Zmęczony sen jest zwykle niepokojącą zbieraniną obrazów, głosów, postaci. Bez narracji, bez ciągłości. Jak nasza rzeczywistość, poharatana na kawałeczki ostrym nożem „projektów”, „listy rzeczy do zrobienia”. I wyrzutów sumienia, że się w ogóle myśli o śnieniu. Jakie to przecież bezproduktywne i liche. Tak nie wolno.

Wychodzi na to, że pójście spać, dzienne drzemki i zamykanie oczu w czasie pracy to przejaw rebelianckiego sabotażu. Kamyka w rozpędzonej machinie produktywności i nieustającego mielenia idei, informacji i wydumanych potrzeb. Sen powinien być na sztandarach nowej rewolucji, która miałaby na celu odzyskanie spokoju i prawa do spania. Bez jego komercjalizacji lub zawstydzania, że w ogóle o nim myślimy. To dlatego, kiedy mówię, że śpię zwykle osiem godzin czuję, jakbym przyznawała się do czegoś nielegalnego. I dlatego nadal nie stać mnie na drzemki w czasie dnia, bo zbyt jestem przywiązana do koncepcji człowieka-robota wyrabiającego normę. Którą sam sobie narzucił.

000 Reakcji
/ @sylwia.chutnik

Pisarka, felietonistka. Doktorka Instytutu Kultury Polskiej UW. Kulturoznawczyni, absolwentka Gender Studies na UW. Działaczka społeczna i promotorka czytelnictwa. Laureatka Paszportu Polityki, trzykrotnie nominowana do Nagrody Literackiej Nike. Dostała Społecznego Nobla Ashoka za działalność na rzecz matek oraz nagrodę m. st. Warszawy. Twórczyni sztuk teatralnych. Jej książki zostały wydane w dziewięciu krajach.

zobacz także

zobacz playlisty