Tłok w obsadzie. 7 filmów, w których roi się od gwiazd27.11.2020
W połowie października świat obiegła wiadomość o najnowszym projekcie Adama McKaya realizowanym pod szyldem Netfliksa. Film jeszcze przed premierą szybko zyskał w oczach komentatorów miano najlepiej obsadzonego filmu ostatnich lat, a lista gwiazd, która znalazła się w obsadzie faktycznie zdawała się nie mieć końca.
W Don’t look up spotkają się m.in. Jennifer Lawrence, Leonardo DiCaprio, Meryl Streep, Jonah Hill, Cate Blanchett, Timothée Chalamet, Matthew Perry, a jakby tego było mało, wspomogą ich również gwiazdy muzyki – Ariana Grande i raper Kid Cudi. Takie posunięcie może wydawać się zwykłym skokiem na kasę, ale historia pokazuje, że w tym gwiazdorskim nagromadzeniu nierzadko tkwi klucz do wielkiego sukcesu, nie tylko finansowego. W oczekiwaniu na film McKaya prezentujemy listę filmów, które uginały się pod ciężarem wielkich nazwisk, a jednocześnie okazały się dziełami spełnionymi lub przynajmniej intrygującymi.
Grand Budapest Hotel (2014), reż. Wes Anderson
Wes Anderson nigdy sobie nie żałował, a natężenie gwiazd na metr kwadratowy nierzadko wykraczało w jego kinie daleko poza normę. W roku 2001 do współpracy przy Genialnym klanie zaprosił m.in. Bena Stillera, Gwyneth Paltrow, Owena Wilsona, a nawet Gene’a Hackmana. Kilka lat później – przy okazji Podwodnego życia ze Stevem Zissou – nie odmówili mu Bill Murray, Cate Blanchett, Willem Dafoe czy Jeff Goldblum. Nazwisko twórcy zdaje się mieć wielką siłę przyciągania, legenda głosi, że aktorki i aktorzy sami pchają się na plan jego produkcji. I tak Natalie Portman miała ponoć specjalnie polecieć do Indii, żeby tylko wziąć udział w 30-minutowych zdjęciach do Pociągu do Darjellin. Natomiast Tilda Swinton powtarza w wywiadach, że ten „wspaniały i wesoły cyrk Andersona jest jedną z największych radości jej życia". Najlepszym dowodem na tę andersonowską magię niech będzie Grand Budapest Hotel, film dosłownie pękający od nadmiaru gwiazd. Co ciekawe, podczas pracy nad tym filmem cała ekipa zamieszkała wspólnie w maleńkim hotelu w niemieckim mieście Görlitz. Niczym jedna wielka rodzina.
Niezniszczalni (2010), reż. Sylvester Stallone
Zgoda, jest to niezbyt ambitna rzecz z jazgoczącymi karabinami maszynowymi, dziesiątkami eksplozji, trupów i przygłupimi one-linerami. Ale przecież pokoleniu wychowanemu na sensacyjniakach z kaset wideo tego właśnie było potrzeba! Sylvester Stallone w wyreżyserowanych przez siebie Niezniszczalnych doskonale wyczuł nostalgię za kinem akcji połowy lat 80. i początku 90. – tym hałaśliwym, efekciarskim, prymitywnym – a jednocześnie udało mu się skrzyknąć do współpracy istną plejadę gwiazd. W części pierwszej zobaczyliśmy Dolpha Lundgrena (Czerwony skorpion), Erica Robertsa (Najlepsi z najlepszych) oraz Arnolda Schwarzeneggera (Terminator), w kolejnych odsłonach do ekipy dołączyli m.in. Chuck Norris (Zaginiony w akcji), Jean Claude Van Damme (Kickboxer) i Wesley Snipes (Człowiek demolka). Dream team jak się patrzy!
Cienka czerwona linia (1998), reż. Terrence Mallick
Kiedy po dwudziestu latach przerwał milczenie, nie wszyscy pamiętali jego poprzednie filmy. W latach 70. Terrence Malick objawił się światu za sprawą Badlands i Niebiańskich dni, po czym nagle rozpłynął się w powietrzu. Nikt nie był w stanie go znaleźć, jedni twierdzili, że przeniósł się do Paryża, inni mówili, że zaszył się w Montanie, by poświęcić się pracy nad powieścią. Z dobrowolnego wygnania wrócił w roku 1998 i nakręcił jeden z najbardziej niezwykłych filmów wojennych w historii kina. Cienka czerwona linia zachwyca pod wieloma względami – Malick zdołał połączyć grozę wojny z metafizyką i refleksją na temat sprzeczności targających ludzką naturą, a przy tym zebrać jedną z najbardziej gwiazdorskich obsad, jakie świat wówczas widział. W filmie wystąpili m.in. Sean Penn, George Clooney, Adrien Brody, John Cusack, Woody Harrelson, Nick Nolte, John Savage, a także nieznany jeszcze wtedy Jared Leto. Co ciekawe, nie jest to pełna lista zatrudnionych na potrzeby produkcji sław, reżyser postanowił ostatecznie wyciąć ze swojego filmu 45 minut materiału, w tym sceny z Billem Pullmanem i Mickeyem Rourkiem. Malick do dzisiaj zresztą praktykuje ten „zwyczaj”. W ostatnich latach do ekskluzywnego klubu osób, które mogą poszczycić się tym, że ekscentryczny Teksańczyk wyciął ich w trakcie montażu dołączyli Rachel Weisz, Christopher Plummer, Michael Sheen oraz Barry Pepper.
Na skróty (1993), reż. Robert Altman
Robert Altman – reżyser, który bohaterem swoich filmów uczynił zbiorowość. Wszystko zaczęło się od Nashville, wielowątkowego fresku, w którym Amerykanin ukazał losy 24 (sic!) wędrujących przez stolicę amerykańskiej muzyki country postaci. Największym dokonaniem Altmana w dziedzinie filmowych portretów zbiorowych pozostaje jednak film Na skróty. Ten ponad trzygodzinny, inspirowany felietonami Raymona Carvera obraz został okrzyknięty przez krytyków mianem „sagi amerykańskiej codzienności". Nic dziwnego. W tym przypadku Altman doprowadził mozaikową strukturę swojego filmu do perfekcji, powołał do życia 22 pełnokrwiste postaci – przedstawicieli różnych warstw społecznych – których losy przecinają się, splatają i krzyżują. Na ekranie Andie MacDowell, Julianne Moore, Frances McDormand, Tim Robbins, a także słynni amerykańscy muzycy: Tom Waits, Lyle Lovett i Annie Ross. I monumentalna panorama społeczna Los Angeles ostatnich lat.
Ocean’s Eleven: Ryzykowna gra (2001), reż. Steven Soderbergh
Jedna noc, trzy kasyna w Las Vegas, jedenastu urodzonych włamywaczy i 150 milionów dolarów do podziału. Niemniej doskonały plan miał Steven Soderbergh tworząc serię Ocean’s. W jednym z wywiadów autor Erin Brockovich powiedział, że chciał w tym filmie zawrzeć esencję kina rozrywkowego. I bez wątpienia to się Soderberghowi udało. Zawrotne tempo, zwroty akcji, trzymająca w napięciu i podszyta żartem intryga, a do tego lista płac, jaka nawet w Hollywood zdarza się rzadko. W tym przypadku nikt nie żałował pieniędzy – z 85-milionowego budżetu produkcji blisko ⅔ poszły na same gaże aktorskie. Tylko spójrzmy: George Clooney, Brad Pitt, Matt Damon, Andy Garcia, Julia Roberts, Casey Affleck i wielu, wielu innych. A pod uwagę byli brani również Michael Douglas, Ralph Fiennes, Ewan McGregor, Owen Wilson, a nawet Warren Beatty – odtwórca jednego z najbardziej kultowych złodziei w historii kina, czyli Clyde’a.
Na noże (2019), reż. Rian Johnson
Niewątpliwie czuć w tym filmie kwintesencję kryminałów Agathy Christie – tych wszystkich szkatułowych historii rozgrywających się wokół grupy osób zamkniętej w jednym pokoju i poszukiwania wśród nich sprawcy morderstwa. W Na noże Rianowi Johnsonowi udało się wydobyć absolutną kwintesencję pisarstwa brytyjskiej autorki, zbudować zapiętą na ostatni guzik detektywistyczną intrygę, ale jednocześnie złapać ją w satyryczny nawias i popchnąć w kierunku autoparodii gatunku. Mamy więc trupa w posiadłości, mamy całą sieć sekretów, motywów i rodzinnych zależności, ale mamy też spore pokłady groteski i zbawiennego, choć czarnego humoru. Nie zapominajmy jednak o najważniejszym! Film Johnsona jest obsadowym majstersztykiem, każdy członek obsady jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu – ze szczególnym uwzględnieniem kapitalnego Daniela Craiga w roli ekscentrycznego detektywa na tropie. Wielkie nazwiska migają w gwiazdozbiorze Johnsona jednak co rusz – Chris Evans, Jamie Lee Curtis, Michael Shannon, Christopher Plummer, Don Johnson i Toni Collette.
Nienawistna ósemka (2015), reż. Quentin Tarantino
Quentin Tarantino podobnie jak wspomniany na początku Anderson zawsze może liczyć na swoją wierną ekipę, grupę aktorów oddanych, którzy skoczą za nim w ogień. Nie inaczej było w przypadku Nienawistnej ósemki, filmu, który miał niejako stanowić powrót do korzeni tego reżysera. Korzystając z aktorów znanych ze swoich poprzednich obrazów – Samuela L. Jacksona, Kurta Russela, Tima Rotha czy Michaela Madsena – i zamykając ich w jednej przestrzeni, Tarantino zaproponował konwencję znaną ze swoich debiutanckich Wściekłych psów. Fabuła przypomina zatem monstrualnych rozmiarów scenę zbiorową, atmosfera z minuty na minuty gęstnieje, a uwięzieni pod jednym dachem bohaterowie oddają się potoczystym gawędom i groteskowo przerysowanym awanturom. U Tarantino to właśnie casting gra pierwsze skrzypce. To zderzenie ludzi, którzy mają niezwykłą, przekraczającą zwyczajne aktorstwo osobowość i siłę wyrazu. Każda postać skrywa jakieś ciężkie przewiny, nieprzepracowane doświadczenia, traumy i staje się na ekranie osobnym zjawiskiem. Warto zauważyć, że w Nienawistnej ósemce do oddanej świty Tarantino dołączyły dwa nowe nazwiska – Bruce Dern i Jennifer Jason Leigh.
zobacz także
- „Truflarze”, czyli wierne psy, grzybowa mafia i słodkie życie włoskiego emeryta
Opinie
„Truflarze”, czyli wierne psy, grzybowa mafia i słodkie życie włoskiego emeryta
- Sophia Loren jako życiowa inspiracja. Zobacz zwiastun krótkiego dokumentu Netfliksa
Newsy
Sophia Loren jako życiowa inspiracja. Zobacz zwiastun krótkiego dokumentu Netfliksa
- Ed is Dead: Na angielskich bezdrożach
Newsy
Ed is Dead: Na angielskich bezdrożach
- Denzel Washington, Jared Leto i Rami Malek w jednym filmie. Zobacz zwiastun „The Little Things"
Newsy
Denzel Washington, Jared Leto i Rami Malek w jednym filmie. Zobacz zwiastun „The Little Things"
zobacz playlisty
-
Branded Stories PYD 2020
03
Branded Stories PYD 2020
-
Cotygodniowy przegląd teledysków
73
Cotygodniowy przegląd teledysków
-
PZU
04
PZU
-
05