Opinie |

„Truflarze”, czyli wierne psy, grzybowa mafia i słodkie życie włoskiego emeryta
02.11.2021

źródło: M2Films

Film o żyjących we włoskim Piemoncie zbieraczach trufli to z jednej strony wizualnie dopracowany dokument, a z drugiej historia o żądzy posiadania, nieosiągalnych pieniądzach i przywiązaniu do tradycji.

Wydawać by się mogło, że trudno o bardziej polski temat niż ten, wokół którego krążą Truflarze. Zbieranie grzybów to u nas dyscyplina niemal narodowa, która w ostatnich latach wcale nie traci na znaczeniu czy popularności, a wręcz przeżywa renesans. Grzybobrania idealnie łączą się z powrotem do natury, okresowym wylogowywaniem, kultywowaniem zdrowego trybu życia, a także naszymi kulinarnymi zainteresowaniami i słabostkami. Grzyby tak samo świetnie wyglądaja na talerzu, jak i na ekranie smartfonów. Są po prostu modne, co już dawno zauważyli producenci kolejnych „grzybowych” dokumentów, które pojawiają się w streamingu i na festiwalach. Truflarze, którzy za sprawą M2 Films wejdą do polskich kin w grudniu, już samą tematyką mogą więc przyciągnąć widzów do kin, ale prawda jest taka, że to film o czymś zupełnie innym i dużo bardziej pasjonującym. 

„Truflarze” zwiastun PL; przepiękna opowieść o ludziach, którzy znaleźli przepis na szczęście!

Nigdy w życiu

Być może mylący jest sam polski tytuł filmu. Słowo „truflarze” to coś zupełnie odmiennego niż oryginalna zbitka The Truffle Hunters, gdzie prosty przekaz nosi znamiona przygody, łowów czy własnie polowania. Główni bohaterowie dokumentu – Carlo, Enrico, Piero i Sergio – to nie osoby, które z wiklinowymi koszami i nożami-kozikami spacerują po słonecznym lesie, by co kilka kroków schylać się po borowiki, kurki czy kanie i obmyślać przy okazji w głowie liczne potrawy, które powstaną po przyjściu do domu. To wytrenowani łowcy, jedyni w swoim rodzaju, wymykający się pod osłoną nocy i strzegący swoich tajemnic najlepiej jak się da. Miejsca, gdzie znajdują najlepsze trufle, zabiorą najpewniej ze sobą do grobu i nigdy nie zdradzą ich nikomu – czy to potencjalnym życzliwym, czy przede wszystkim konkurencji. Znamienna jest scena „podchodów”, kiedy jeden ze wspomnianych mężczyzn jest zamęczany przez próbujego wydobyć od niego informacje handlarza. Chodzi oczywiście o sekretne lokacje w lasach nieopodal Mediolanu, gdzie „najlepszy zbieracz” odnosi swoje sukcesy. – Masz 84 lata, nie masz żony i dzieci. A co, jeśli umrzesz? Te miejsca zostaną zapomniane! – sugeruje seniorowi młody mężczyzna, pozornie troszcząc się o dziedzictwo i tradycję. W grę nie wchodzi jednak żadna racjonalizacja czy odwoływanie się do zdrowego rozsądku. – Gdybyś miał dziecko, przekazałbyś mu swoją wiedzę – naciska handlarz. – Nigdy w życiu – śmieje się z niego niewzruszony emeryt. 

Na wagę białego złota

Trufle to nie dorodne borowiki czy podgrzybki – niektóre ich gatunki, dokładnie te, których zbieraniem trudnią się nasi bohaterowie, należą do najdroższych i najbardziej poszukiwanych grzybów jadalnych na świecie. Nie rosną w widocznych miejscach – zakopane są raczej pod ziemią, w głębi lasu, często nieopodal starych drzew. Znaleźć je można głównie dzięki intensywnemu zapachowi, na odległość słabo wyczuwalnemu przez człowieka, dlatego tak ważne jest towarzystwo odpowiednio wytrenowanego psa (kiedyś masowo używało się także świń). Kilogram tego „białego złota” może iść w miliony euro. Niedawno głośno było o ciekawym rekordzie – sprzedaży rekordowo małej i przy okazji rekordowo drogiej trufli. Ważyła ona zaledwie 0,07 grama, a poszła za 140 euro. To 2 miliony euro za kilogram. W Truflarzach padają równie wysokie kwoty. Słyszymy o okazach, za które ludzie gotowi są zapłacić po 4 tys. euro i to od ręki i potem sprzedać je dużo, dużo drożej – restauracjom, kolekcjonerom czy prywatnym osobom, dla których ceny z kosmosu za – koniec końców – grzyba, to nie tyle ekstrawagancja, co symbol dobrobytu.

THE TRUFFLE HUNTERS | "Secret Spots" Clip

Smak bogactwa

Jak smakuje trufla? Niewielu miało okazję doświadczyć tego smaku w pełni, próbując nie ekstraktu, ale trufli w pełnej okazałości. Jest w Truflarzach znamienna scena, kiedy przez kilka minut obserwujemy człowieka pałaszującego ten przysmak – w skupieniu, przy odgłosach opery, z kieliszkiem dobrego czerwonego wina obok talerza. Jajko sadzone i zaledwie kilka płatów startej przez momentem trufli, których spożycie mężczyzna wydłuża do granic możliwości tak, że widzowi ślinka cieknie z wrażenia. „Dobre, bardzo mi smakuje” – kwituje rzeczowo swój posiłek szczęślwiec, co mówi nam tylko jedno – dla niego to po prostu luksus, do którego przywykł. Dużo więcej o tym biznesie dowiemy się z migawek z targów, ważenia, prezentacji i licytacji. Na nich te wyglądające mało atrakcyjnie i po prostu „bulwiaście” grzyby traktowane są z czcią i nabożnością – niczym dopiero odkryte dzieła sztuki, których nie czeka los spożywczy, ale raczej galeryjny. Pozostają także obecne w dokumencie momenty thrillerowe, które uświadamiają nam, że zbieranie trufli to nie zabawa, ale igranie z życiem i śmiercią. 

Truflowa mafia

W dokumencie Michaela Dwecka i Gregorego Kershawa szukanie trufli przypomina nocne wyprawy komandosów, a sprzedawanie ich jest jak handel narkotykami. Sprzedawcy notorycznie zastraszają podstarzałych zbieraczy. Jeden z nich otwarcie mówi, że już nigdy nie wróci do swojego fachu, mimo nacisków i próśb. Sprzedawanie drogocennych grzybów nie odbywa się na oświetlonych włoskim słońcem ryneczkach i bazarkach, ale w ciemnych uliczkach, na wzór dilowania. To czarny rynek, mafia, która posunie się do najgorszego, aby tylko zarobić krocie. Z jednej strony Truflarze rozpalaja emocje, rozbudzaja wyobraźnię i pobudzają kubki smakowe, z drugiej naprawdę przerażają – to praca, pasja i sposób na życie, za które można słono zapłacić, nawet z perspektywy staruszka. Na jakimś poziomie to także nałóg – jeden z bohaterów kilkukrotnie błagany jest przez swoją żonę o przejście na emeryturę i rozsądek – kiedy coś mu się stanie, będą skazani na pomoc osób trzecich. Obiecuje, przytakuje, a potem w groteskowy sposób wychodzi w nocy przez okno, aby zanurzyć się w mrok i leśną gęstwinę. 

Psy

Znajdą się tacy, którzy powiedzą, że Truflarze to wcale nie opowieść o poszukiwaniu rzadkich grzybów, ale film podkreślający relację człowieka i psa. I bedą mieli rację. Bez pomocy swoich czworonożnych towarzyszy ani Carlo, ani Enrico, Piero czy Sergio nie znaleźliby niczego. To, jak ważnym narzędziem są w tym truflowym równaniu zwierzęta wiedzą wszyscy – także ci, którzy regularnie je podtruwają, próbując zniszczyć konkurencję. Ale z poziomu włoskich staruszków słowo „narzędzie” to największa z obelg. Bohaterowie nie zabierają bezimiennych psów na polowanie i nie upychają ich potem w szopach – oni żyją z nimi jak z przyjaciółmi czy członkami rodzin. Trudno nie przejąć się losem właścicieli chowających swoje psy i kopiących im groby. Ciężko też się nie wzruszyć, obserwując relację Birby i jej pana – trochę na granicy przesady, z „tatusiowaniem” i jedzeniem z jednego talerza, ale jednak słodko-gorzką, z planowaniem przyszłości, w której w końcu jednego z nich zabraknie i naprawdę nie wiadomo, kogo najpierw. Bo niby kamerka GOPRO umieszczona na obroży zwierzęcia i dająca nam pełen wgląd w kopanie przez niego trufli z perpektywy pierwszoosobowej to miły dodatek i „efekt specjalny”, ale właściciel suszący swojego psa po nocnej wyprawie czy rozmawiający z nim od serca o troskach życia to właśnie te momenty, dla których naprawdę warto zobaczyć Truflarzy

THE TRUFFLE HUNTERS | "Birba" Official Clip
000 Reakcji
/ @zdzichoo

Sekretarz Redakcji Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty