Zacieranie granic. Gry, które igrają z kinem13.09.2019
Gry komputerowe z budżetami pokroju kilkudziesięciu milionów dolarów nikogo już nie szokują. Czasy, gdy poszczególne tytuły były tworzone głównie z myślą o hardcorowcach gotowych poświęcić się długiemu treningowi i żmudnemu przechodzeniu kolejnych etapów odeszły w niepamięć. Fakt, że millenialsi to pierwsze pokolenie, które wychowało się na grach, spowodował też rozwój innej strony gamingu.
Od około dekady gry coraz częściej są postrzegane jako artystyczny wyraz młodych twórców. Mali deweloperzy nie myślą o tworzeniu hitów, które sprzedadzą się w milionach egzemplarzy, a szukają sposobu, aby opowiedzieć historię i przekazać swoje emocje podobnym sobie ludziom. W takich tytułach gameplay schodzi często na drugi plan, a sposób prowadzenia postaci ma być jak najbardziej bezproblemowy i komfortowy, nawet dla ludzi niezwiązanych z tematem. I coraz częściej na świecie pojawiają się produkcje, w których rozgrywka i wasze „padowe” umiejętności nie są ważne. Liczy się tam tylko historia, którą opowiadają nam twórcy. Są to gry, które starają się zacierać granicę między filmem a gamingiem. Tytuły, które dając poczucie wolności swoim odbiorcom, pchają ich przez idealnie wcześniej przemyślaną ścieżkę, która ma ich doprowadzić do punktu z góry zamierzonego przez deweloperów. Wśród tego typu tytułów tylko najlepsze umieją ukryć przed nami, że pełna swoboda to tylko nasz wymysł, a twórcy, wykorzystując sprytne triki (np. informując że jakaś postać zapamięta sobie naszą decyzję, mimo że nie ma to wpływu na rozgrywkę), dają nam złudzenie, że liczy się każdy nasz krok. Taką właśnie taktykę najczęściej obierali twórcy z Telltale Games, którzy odpowiadają za growe wersje Gry o Tron, The Walking Dead czy nawet Minecrafta. I chociaż często gracze mieli im to za złe, dla osób, które po prostu szukały historii dziejącej się w realiach ich ulubionych książek czy seriali był to sposób, aby mogły poczuć się ich częścią.
Wydana w 2013 r. Beyond: Two Souls była jedną z pierwszych gier, które nie tylko starały się nawiązywać do kina swoją formą, ale dosłownie przenosiły pracę rozpoznawalnych na całym świecie aktorów na nasze komputery i konsole.
Gdy kilka miesięcy temu na Netfliksa trafił Bandersnatch, interaktywny film spod znaku Black Mirror, wielu fanów gier patrzyło na niego ze zblazowanym uśmiechem na ustach. To, co staje się teraz nowością w świecie telewizji, jest od lat częścią świata gier. Bandersnatch pozwalał nam co jakiś czas zadecydować za głównego bohatera filmu. W grach robimy dokładnie to samo. Z tym, że zamiast wybierać opcję „a” albo „b” raz na 5 minut filmu, sami sterujemy naszymi postaciami. Podczas gdy Bandersnatch zachwycał wielu kinomanów, nadal trudno jest przekonać przeciętnego odbiorcę do poświęcenia na grę komputerową kilku, a czasami kilkunastu godzin. Twórcy gier (i fani) jednak nie rezygnują, starając się udowodnić, że nie tylko praca kamery, grafika i scenariusz umieją dorównać najlepszym filmom, ale tylko gry są w stanie zapewnić immersję, o której filmy mogą tylko pomarzyć.
Jednym z najpopularniejszych twórców gier, którzy igrają z kinem, jest David Cage. Autor Heavy Rain i Detroit: Become Human jest uznawany przez graczy jednocześnie za geniusza, jak i szarlatana. Jego gry to interaktywne firmy, które na niektórych swoich poziomach ograniczają udział gracza do minimum. Bronią się one jednak świetnym scenariuszem, interesującymi postaciami i piękną oprawą graficzną. Wydana w 2013 r. Beyond: Two Souls była jedną z pierwszych gier, które nie tylko starały się nawiązywać do kina swoją formą, ale dosłownie przenosiły pracę rozpoznawalnych na całym świecie aktorów na nasze komputery i konsole. Cage i jego studio namówili do współpracy Willema Dafoe i Ellen Page, których przenieśli na ekrany dzięki technologii przechwytywania ruchu i sesjom, w którym aktorzy brali udział. Według wielu dziennikarzy tytuł ten nie spełnił pokładanych w nich oczekiwań nie tylko dlatego, że za bardzo ograniczał możliwości graczy, ale po prostu nie dorównał poziomem scenariusza jego poprzednikowi – Heavy Rain. Cage poprawił jednak swoje notowania, gdy w zeszłym roku premierę miał Detroit: Become Human, w którym twórca zapewnił graczom o wiele bardziej nieliniową historię i skupił się na dobrym aktorstwie, a nie tylko na rozpoznawalnych twarzach aktorów.
W ostatnich tygodniach, jako tytuł, który ma ostatecznie zatrzeć granicę między kinem a grami, wymienia się projekt Hideo Kojimy: Death Stranding. Kojima znany jest każdemu fanowi gier komputerowych jako ojciec genialnej serii Metal Gear Solid. W trakcie tworzenia MGS Hideo wielokrotnie sugerował, że można go uznać za niespełnionego reżysera filmowego, który po prostu przez przypadek trafił do świata gier. Kojima jest zresztą autorem najdłuższej cutscenki w historii gier (trwającej 46 minut) i najdłuższej serii cutscen, które łącznie trwały ponad 70 minut. Jednak mimo swojego pociągu do tworzenia złożonych historii i długich, przegadanych scen, Kojima nigdy nie rezygnował z przemyślanego gameplayu, który zapewniał graczom sporo trudności w ukończeniu tytułu. Tak się nie stało w wypadku Death Stranding.
Czym jest Death Stranding, nadal pozostaje tajemnicą dla większości fanów. Zresztą sam Kojima w niedawnym wywiadzie stwierdził, że nie wie, co kryje się za jego najnowszym tytułem.
Kojima od początku swojej kariery wymieniał setki filmów, które miały wpływ na to, jak tworzy swoje gry. Przez lata w Metal Gearze współpracował nad swoją grą z genialnymi aktorami, takimi jak wcielający się w główną postać serii Kiefer Sutherland. Jednak to dopiero w Death Stranding Kojima ostatecznie otworzył się na świat kina. W grze zobaczymy takich wybitnych aktorów, jak Norman Reedus (Święci z Bostonu, The Walking Dead), Mads Mikkelsen (Hannibal, Polowanie) czy Léa Seydoux (Życie Adeli, Spectre). Współpracownikami Hideo byli przy nim natomiast reżyserzy: Nicolas Winding Refn (Drive, Neon Demon) i Guillermo del Toro (Labirynt Fauna, Kształt wody). Japończyk zdecydował się więc nie ograniczać tylko do graczy i stworzyć tytuł kuszący również dla fanów kina i popkultury. Skupił się na takim sposobie odbierania gry, który ma pozwolić osobom ceniącym wymienionych aktorów i reżyserów poznać ją przede wszystkim od strony opowiadanej historii. Deweloper postanowił ponadto przygotować dla graczy poziom „Bardzo Łatwy”, który nie wymaga od nas żadnych umiejętności growych. Wszystko po to, aby móc w pełni czerpać przyjemność z wydarzeń, które widzimy na ekranie.
„Opowiadanie historii jest bardzo trudne. Gdy tworzę przerywnik filmowy, jestem w stanie dodać mu głębi. Czy to wykorzystując oświetlenie, ruch kamery, czy muzykę. (...) Z drugiej strony, dając użytkownikom wolność wyboru, jestem w stanie stworzyć bardziej złożoną historię, ale gracz może stracić przez to przeżycia, które idą za z góry przygotowanym scenariuszem” – wyjaśniał niedawno Kojima.
Czym jest Death Stranding, nadal pozostaje tajemnicą dla większości fanów. Zresztą sam Kojima w niedawnym wywiadzie stwierdził, że nie wie, co kryje się za jego najnowszym tytułem. Czy jest filmem przygodowym, grą art-house’ową, czy może nową formą sztuki, która nie będzie ograniczała się do komputerów i konsol? Od pokoleń w ludziach nie zmienia się jedno – poszukujemy szczerych i głębokich emocji drzemiących w sztuce. Czy jest to obraz Caravaggia, książka Dumasa czy film Bergmana, chcemy, aby coś, na co patrzymy, pobudziło nas, przeraziło, spowodowało, że poczujemy coś istotnego. Gry, jedna z najpopularniejszych rozrywek na świecie, nadal postrzegane są jako coś szkodliwego, głupawego i tworzonego przez facetów, którzy jeszcze nie dorośli. Powolne zacieranie granic między „graniem” (słowem, które jednoznacznie kojarzy się z zabawą i niczym więcej), a przeżywaniem gier może nas w końcu zaprowadzić do świata, w którym nie będziemy się przejmować głupawymi określeniami i szufladkowaniem. Zamiast tego skupimy się na emocjach, które w nas wywołują.
Hideo Kojima zaprezentował niedawno 49-minutowy gameplay ze swojej najnowszej gry. Jak podkreślił, od zawsze osobiście odpowiada za montaż każdego wideo, które promuje jego gry i będzie tak pracował do końca swoich dni. W sobotę i niedzielę o godzinie 9 czasu polskiego, Kojima pojawi się na scenie Tokyo Games Show, aby pokazać graczom kolejne trzydzieści minut jego nadchodzącego tytułu.
zobacz także
- ASMR: Kojący szept youtubera
Trendy
ASMR: Kojący szept youtubera
- Dlaczego z wiekiem wydaje nam się, że czas płynie szybciej?
Newsy
Dlaczego z wiekiem wydaje nam się, że czas płynie szybciej?
- „Będę grał w film”. Czy narracje alternatywne to przyszłość kina i seriali?
Trendy
„Będę grał w film”. Czy narracje alternatywne to przyszłość kina i seriali?
- To nie jest zwykły film o surfingu. To małe dzieło sztuki
Newsy
To nie jest zwykły film o surfingu. To małe dzieło sztuki
zobacz playlisty
-
Nowe utwory z pierwszej 10 Billboard Hot 100 (II kwartał 2019 r.)
15
Nowe utwory z pierwszej 10 Billboard Hot 100 (II kwartał 2019 r.)
-
Tim Burton
03
Tim Burton
-
Seria archiwalnych koncertów Metalliki
07
Seria archiwalnych koncertów Metalliki
-
George Lucas
02
George Lucas