Aleksandra Janiec: Skejci na górze Fuji11.04.2019
Książka Tokyo Lifestyle Book rozszerza formę klasycznego przewodnika czy reportażu po Tokio. Z jej autorką, Aleksandrą Janiec, rozmawialiśmy o zaskakujących podobieństwach między Japończykami i Polakami, nie-randkowej funkcji Tindera i przyjaźniach zawartych w łaźni na Okinawie.
Czym jest Tokyo Lifestyle Book?
Aleksandra Janiec: Stworzyłam książkę, która opowiada o stolicy Japonii z punktu widzenia osób, które mieszkają w niej na co dzień. W publikacjach o Japonii zawsze brakowało mi tego najbardziej. Nawet w nowoczesnych, hipsterskich przewodnikach mało jest samych tokijczyków. Dostajemy listę adresów (miejsc, które zazwyczaj są niestety opłacone), ale nie dowiadujemy się, jak rodzi się gust i kreatywność miejscowych, jak oni żyją i co ich nakręca. Chciałam stworzyć zbiór zwyczajnych informacji. Takich, których osoby odwiedzające Japonię po raz pierwszy nie mają prawa znać. Jak np. to, że w kawiarniach i przy automatach z kawą oprócz cukru zawsze dostępny jest gum syrup. Mało osób „z zewnątrz” wie, że to specjalny dodatek do aisu kōhī (mrożonej kawy – przyp. red.), która zdecydowanie różni się tam od innych kaw. A właśnie takie rzeczy – kawa, zakupy, wygodna moda, slow life – rządzą przedstawionymi w książce tokijczykami na co dzień.
Rozumiem, że wiedzy na temat zwykłego życia w Tokio nie szukałaś specjalnie. To raczej coś, co poznajesz w naturalny sposób od czasu przeprowadzki tam trzy lata temu. Jak trafiłaś do świata tamtejszej branży kreatywnej, którą reprezentuje większość osób i miejsc przedstawionych w książce?
Miałam wielkie szczęście, że trafiłam na staż, dzięki któremu przez trzy miesiące związana byłam z dwiema potężnymi agencjami kreatywnymi. Byłam przerzucana z biura do biura, a moje zadania zmieniały się z tygodnia na tydzień. Dotknęłam różnych projektów i poznałam branżę modową, produkcyjną i reklamową, ucząc się nie tyle, jak się robi pewne rzeczy, ale jak się je robi w Japonii.
Nauczyłaś się też pracować po japońsku? Jak odnalazłaś się w biznesowych środowiskach kraju o dość specyficznej kulturze pracy?
Do kilku rzeczy wynikających z różnic kulturowych musiałam się przyzwyczaić. Podejmowanie decyzji wygląda tam inaczej – wszyscy starają się, żeby proces ten był płynny i „wychodził sam”. A przecież w tym zawodzie szybkie i konkretne działanie jest kluczowe. Musiałam otworzyć się na ich sposób rozumowania. Nie było z tym jednak większych problemów, bo od początku miałam w sobie dużo pokory. Przyjechałam z jasnym założeniem, że jestem tam po to, żeby się uczyć. Starałam się nie zadzierać nosa, ale kiedy tylko mogłam, wychodziłam z inicjatywą i aktywnie wynajdywałam rzeczy, którymi mogę się zająć.
Osoby, które zajmują się promowaniem Japonii to w większości biurokraci, a młodzi ludzie nie są dopuszczani do głosu w mediach. W efekcie w kółko słyszymy o gejszach, samurajach i sushi.
We wstępie do swojej książki wspominasz, że starasz się być łączniczką między Japonią a Polską. Czy Tokyo Lifestyle Book powstało w odpowiedzi na niewiedzę turystów?
Powszechnie znane wizytówki Japonii to w dużym stopniu powracające klisze. Nie winiłabym jednak samych turystów – to raczej podejście japońskiego rządu pozostawia wiele do życzenia. Osoby, które zajmują się promowaniem Japonii to w większości biurokraci, a młodzi ludzie nie są dopuszczani do głosu w mediach. W efekcie w kółko słyszymy o gejszach, samurajach i sushi. Japończycy uczestniczą w festiwalach i chodzą na nie w yukatach (letnich bawełnianych kimonach – przyp. red.); przeżywają swoją kulturę, ale to dla większości jest po prostu rozrywka, a nie głęboka świadomość tradycji oraz historii. Poczułam przez to misję, żeby zamiast to powielać, pokazać rzeczy, z którymi zapoznawali mnie lokalsi. Rozpoczynając pracę nad książką stworzyłam listę osób, których wypowiedzi chciałabym uwzględnić – architekta, osoby od PR-u, muzyka, fotografa, fryzjera... Do tych profili dopasowywałam znajomych. Moimi materiałami źródłowymi byli ludzie. Zaangażowałam w ten projekt osoby, których wkład był dla mnie ważny. Przykładowo – mogliśmy zdecydować się na zdjęcia bardziej lifestyle’owe i odważne, ale do współpracy celowo wybrałam fotografa Kisshomaru Shimamurę, którego prace są bardziej uniwersalne, przekrojowe. Powstanie z nich wystawa Tokyo Shadows, którą będzie można oglądać podczas premiery książki 11 kwietnia w warszawskim Warmucie.
Co mogą zrobić przyjezdni poszukujący w Tokio autentycznych doświadczeń, a nie znający na miejscu nikogo? Czy da się zbliżyć do prawdziwej Japonii bez znajomości języka?
Oczywiście! Japończycy bardzo chcą poznawać przyjezdnych, ale nie mają ku temu wielu okazji. Dobrym rozwiązaniem jest Tinder, który nie działa w Japonii wyłącznie randkowo. Sama za pomocą aplikacji poznałam na przykład Ayumu, chłopaka z rozdziału o dzielnicach Daikanyama i Nakameguro. Ja szukałam akurat bohaterów, on – nowych znajomych. Zostaliśmy bliskimi przyjaciółmi. Między Polakami i Japończykami tak naprawdę jest mniejszy dystans, niż mogą na to wskazywać różnice geograficzne czy rasowe! Dowodem na to jest też np. coroczny pop-up shop „Z POLSKI”, organizowany w Tokio przez Reiko Sakai-Jaszczuk. Wyroby polskich projektantów i współczesnych rzemieślników cieszą się ogromnym zainteresowaniem Japonek i Japończyków, ponieważ ich estetyka jest bardzo podobna do naszej. Jesteśmy z różnych kręgów kulturowych, ale robimy rzeczy, które są sobie bliskie – minimalistyczne, ale ozdobione w „uroczy” sposób.
Dlatego książka ukazuje się na rynku polskim, nie zagranicznym?
Wszystko w swoim czasie! Ale nie ukrywam, że w dużej mierze pisałam ją z myślą o polskich przyjaciołach, który zajmują się podobnymi tematami co ja – od marketingu, przez agencje kreatywne, po środowiska związane z kulturą i modą.
Chciałabyś, żeby Polacy uczyli się od Japończyków?
Bardziej chodzi o inspirację, zbliżenie się do siebie. Dlatego stworzyłam playlistę muzyczną i spis magazynów, które warto czytać. W całej książce zamieszczone są też odnośniki do instagramowych kont moich rozmówców oraz miejsc, które polecam. Dzięki temu już w trakcie czytania można wejść w interakcję z opisywanym światem. Wystarczy dodać do obserwowanych jedno japońskie konto, które nam się spodoba, żeby Instagram zrobił za nas resztę i podsunął kilkanaście podobnych.
W domu rodziców mojej przyjaciółki Megumi czuję się jak u najprawdziwszej cioci i wujka. Jej mama podaje nawet sernik na talerzykach z Bolesławca!
Próżno jednak szukać u ciebie pojawiających się ostatnio wszędzie „japońskich sposobów na”: wieczną młodość, porządek w szafie, kąpiele leśne, a nawet spalanie kalorii. Jaki stosunek do modnych w Europie recept na szczęście z Dalekiego Wschodu mają Japończycy?
Śmieją się z tego! To mity, prawdziwe życie rządzi się swoimi prawami. Mieszkania nie wyglądają jak wnętrza sklepów Muji i nie znam osób, które składałyby ubrania metodą Marie Kondo. Owszem, element slow life i włączania do życia natury jest obecny, m.in. dzięki szintoizmowi (religii występującej niemal wyłącznie w Japonii – przyp. red.). Przykładowo: nie ma nic zaskakującego w tym, że przebojowi chłopcy z Tokio wyglądający jak nowojorscy skejci z końcówki dwudziestego wieku, jadą w Nowy Rok powitać wschód słońca na górze Fuji. To jest część ich kultury, nie myślą o tym jak o trendzie.
À propos wyjazdów z Tokio: masz doświadczenia z innymi miejscami w Japonii?
Tak, i mimo wielkich różnic, tak samo je cenię. Najlepsze przyjaźnie w sento (łaźnia publiczna – przyp. red.) zawarłam na Okinawie, gdzie okupujące takie miejsca starsze panie są wybitnie sympatyczne i skore do pogawędek. Uwielbiam też Hakone, Atami i Kioto. Poza centralnym Tokio ludzie mają naprawdę ciepłe, otwarte serca. W domu rodziców mojej przyjaciółki Megumi czuję się jak u najprawdziwszej cioci i wujka. Jej mama podaje nawet sernik na talerzykach z Bolesławca!
Możemy spodziewać się w przyszłości rozszerzenia Tokyo Lifestyle Book na japońską prowincję? A może myślisz o tworzeniu podobnych przewodników z innych miejsc na świecie?
Moja książka nieprzypadkowo dotyczy właśnie stolicy Japonii. Od wczesnego dzieciństwa ten kraj ma w moim sercu specjalne miejsce i decydując się na odbycie stażu doskonale wiedziałam, dokąd jadę. Nie wykluczam jednak, że w przyszłości wezmę na warsztat inne miejsce. Skończyłam studia na kierunku Trend Research, dzięki czemu zdobyłam wiele narzędzi do nazywania zjawisk i doświadczania świata. Dzięki pracy nad Tokyo Lifestyle Book mam też doświadczenie z prowadzeniem kolektywnego projektu artystycznego, który ma realny wpływ na życie ludzi. I nie chodzi tu tylko o czytelników! Najbardziej podoba mi się to, jakie porozumienie powstało między Japończykami, którzy poznali się przy tworzeniu mojej książki. Przy stole, wokół którego zbieraliśmy się testując przepisy, nawiązały się prawdziwe przyjaźnie.
Aleksandra Janiec (ur. 1994) – podróżniczka, badaczka trendów, pasjonatka kultury współczesnej Japonii. Od lat związana z branżą kreatywną, pracowała nad projektami dla londyńskich i barcelońskich agencji.
zobacz także
- 27 sekund – tyle średnio poświęcamy na obejrzenie eksponatu w muzeum. Slow Art Day może to zmienić.
Newsy
27 sekund – tyle średnio poświęcamy na obejrzenie eksponatu w muzeum. Slow Art Day może to zmienić.
- Wypatrując lepszych czasów. 10 gier, na które czekamy w 2022 roku
Opinie
Wypatrując lepszych czasów. 10 gier, na które czekamy w 2022 roku
- Gong Yoo ze „Squid Game" w dystopijnym sci-fi. Oto teaser serialu „The Silent Sea"
Newsy
Gong Yoo ze „Squid Game" w dystopijnym sci-fi. Oto teaser serialu „The Silent Sea"
- Jagoda Szelc wybiera ulubione filmy w ramach akcji „Uzależnieni od kina… w domu”
Newsy
Jagoda Szelc wybiera ulubione filmy w ramach akcji „Uzależnieni od kina… w domu”
zobacz playlisty
-
Branded Stories PYD 2020
03
Branded Stories PYD 2020
-
03
-
John Peel Sessions
17
John Peel Sessions
-
Animacje krótkometrażowe ubiegające się o Oscara
28
Animacje krótkometrażowe ubiegające się o Oscara