Proxima, którą za sprawą Best Film już oglądać można w kinach, to z jednej strony opowieść o niezłomnej astronautce podbijającej kosmos, a z drugiej historia matki, stającej przed ogromnym moralnym dylematem. O zawartej w filmie symbolice, reakcjach prawdziwych astronautów i muzyce Ryūichiego Sakamoto porozmawialiśmy z reżyserką Alice Winocour* podczas spotkania prasowego w Paryżu.
Zrealizowałaś film nie tylko przy wsparciu Europejskiej Agencji Kosmicznej, ale też poddając aktorów przygotowaniom, które przechodzą astronauci. Samo ciało odgrywa w Proximie niebagatelną rolę.
Alice Winocour: Zawsze fascynowała mnie sprawa treningu, ulepszania siebie i relacji z własnymi ciałami, które są przecież bardzo delikatne. Być może ma to źródła w mojej fascynacji kinem Davida Cronenberga, mistrza tzw. body horroru. Kiedy spotykamy bohaterkę Proximy, Sarę, ma na sobie prototypowy egzoszkielet. Takie urządzenia będą kiedyś niezbędne – po roku podróży na Marsa bylibyśmy przecież tacy słabi, że nie moglibyśmy pracować tylko w oparciu o swoje mięśnie. Ale połączenie Sary z maszyną ma też inny wymiar – przechodzi ona metamorfozę, przestaje być tylko człowiekiem, a staje się „kosmiczną osobą”. Widzimy to też, kiedy bierze „prysznic” z użyciem brunatnego płynu odkażającego, który również zniekształca jej ciało. Albo zostaje umieszczona na pokładzie statku kosmicznego Sojuz w czymś, co przypomina trumnę. Takie uwięzienie ciała to dla mnie coś bardzo interesującego, podobnie jak to, jak wyraża ono rzeczy, o których nie możemy rozmawiać.
Nie tylko astronautki muszą dokonywać trudnych wyborów, walczyć o swoje prawa czy pozostawiać swoje rodziny.
Proxima to hołd złożony wszystkim kobietom. Chciałam zrobić film skupiający się na rzeczach, o których nie mówi się w kinie. Takich bohaterek jak Sarah po prostu nie ma w filmach, nie tylko kiedy spojrzymy na astronautki. Kobiety bardzo często nie opowiadają w miejscu pracy o swoich dzieciach, bo to może zostać odebrane jako słabość. Kiedy Sarah przyjeżdża do Gwiezdnego Miasteczka, jedna z pracujących tam kobiet mówi jej, że na cześć Walentiny Tierieszkowej nazwano jedną z części Księżyca, ale tę ukrytą, i ma nadzieję, że na cześć Sary zostanie nazwany ten drugi, widoczny z Ziemi fragment. To w pewnym sensie idea przyświecająca temu filmowi. Aby głośno mówić o tym,czego doświadczają kobiety, nie tylko te związane z kosmosem. Chciałam też pokazać, jak może zmienić się dynamika rodziny i role jej członków. Opowiedzieć o wyzwoleniu z ról społecznych. Nie tylko udaje się to byłemu mężowi Sary, który, kiedyś nieobecny, nagle okazuje się świetnym ojcem, ale też jej córce, która zdejmuje z naszej bohaterki presję i rozumie pragnienia matki. A przecież jej podróż jest dla dziecka w pewnym sensie śmiercią rodzica – matka opuszcza przecież Ziemię. Córka jednak radzi sobie z tym dylematem. To ona każe Sarze podążać za swoim marzeniem, odcina pępowinę i zachowuje się jak dorosła.
Astronauci mają oni taką zabawę, że oglądają filmy o lotach w kosmos i szukają w nich błędów. Proxima bardzo im się podobała, mówili nawet, że się wzruszali, a oni nigdy nie pokazują emocji.
W filmie pada zdanie: „Przygotowują nas do opuszczenia Ziemi, ale nikt nie przygotowuje nas na powrót”.
To zdanie, które usłyszałam od jednego z astronautów. Podobnie jak: „Nigdy tak naprawdę w pełni nie wracasz na Ziemię”. Bycie astronautą to bardzo ciężka praca – fizyczna i psychiczna. Samo opuszczenie naszej atmosfery i przedostanie się do tego innego, niesamowitego kosmicznego świata jest bardzo ciężkie. Poniekąd po to właśnie powstała kwarantanna, którą widzimy w filmie. Nie chodzi tylko o zabezpieczenie ciała przed mikrobami czy bakteriami, ale raczej o medytację, wyciszenie, przystosowanie się do panującej w kosmosie ciszy i ciemności. Opuszczenie Ziemi i powrót to szok. A nie zapominajmy, że Sarah wybiera się w podróż na Marsa. Stamtąd nie widać Ziemi.
W filmie bohaterka ucieka z kwarantanny, żeby spędzić czas z córką. To twój scenariuszowy wymysł?
Nie. Takie rzeczy zdarzały się naprawdę. Jedna z astronautek, Amerykanka Anna Lee Fisher, opowiadała mi nawet, że przed lotem uciekła z kwarantanny aby wraz z córką spędzić Halloween – przebrały się i chodziły po domach zbierając cukierki. Zresztą nie wydaje mi się, żeby autentyzm był tu ważny – kino nie musi być prawdziwe, aby było poruszające. Czytałam recenzje swojego filmu, w których piszą, że jest jak dokument. Ale robienie czegoś wiarygodnego nie było w ogóle moim celem.
Podobno nie ma drugiego takiego filmu fabularnego, który tak wiernie odwzorowałby realia przygotowania do misji kosmicznej. To część waszej promocji?
Tak jest naprawdę i jestem z tego bardzo dumna. Mówili mi to astronauci. Nie wiem czy wiesz, ale mają oni taką zabawę, że oglądają filmy o kosmosie i astronautach i szukają w nich błędów. Proxima bardzo im się podobała, mówili nawet, że się wzruszali, a oni nigdy nie pokazują emocji. Dodawali też, że kiedy oglądali scenę pożegnania, czuli emocje swoich rodzin – nie byli sobie w stanie pozwolić na coś takiego, kiedy sami lecieli w kosmos. Musieli zachowywać się profesjonalnie. Nasz film pokazywany był też w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, a Luca Parmitano, który nią zarządza, był akurat w Gwiezdnym Miasteczku, kiedy mieliśmy zdjęcia. Bardzo nas chwalił, choć raczej chował się przed nami, bo miał słabość do Evy i kiedy ona coś do niego mówiła, to prawie zaczynał mdleć (śmiech).
Nie potrafię mówić o własnej intymności wprost, dlatego potrzebuję przenieść ją w bardzo odległy świat. Im bardziej intymny jest temat, tym dalej sięgam.
Skąd wziął się tytuł filmu?
„Proxima” to nazwa misji kosmicznej, w którą poleciał w 2016 r. francuski astronauta Thomas Pesquet. Ale to też odniesienie do Proximy Centauri – jednej z najbliższych Ziemi gwiazd, która tak naprawdę znajduje się bardzo daleko – 4 lata świetlne od nas (to ok. 40 miliardów kilometrów). Dla mnie była to więc metafora matki i córki, które są ze sobą blisko, ale też ekstremalnie daleko.
Zrobiłaś film o astronautce i jej córce, ale sama też jesteś matką, która dużo pracuje. Czy w pewnym sensie oparłaś fragmenty filmu na własnych przeżyciach?
Nie potrafię mówić o własnej intymności wprost, dlatego potrzebuję przenieść ją w bardzo odległy świat. Im bardziej intymny jest temat, tym dalej sięgam (śmiech). Czasami ludzie są zaskoczeni, że historie, które przedstawiam, są połączone z moim życiem. Mój drugi film opowiadał o żołnierzu cierpiącym z powodu zespołu stresu pourazowego. – Przecież nie jesteś mężczyzną i nigdy nie byłaś w wojsku – mówili mi. Ale sama doświadczyłam takiego zaburzenia i wiem, o co w nim chodzi. A Proxima jest przecież o relacji matki i córki. Kosmos to tylko okoliczności.
To film, który dzieje się na Ziemi. Naszym pomysłem na muzykę było więc odzwierciedlenie uczucia tęsknoty za naszą planetą, które towarzyszy ludziom w kosmosie.
Uważasz, że istnieje połączenie między historią o kobiecie lecącej w kosmos i walczącej z pełnym uprzedzeń, zmaskulinizowanym światem a realiami, z którymi muszą mierzyć się dziś reżyserki?
Jeden z astronautów powiedział mi, że „im wyżej, tym mniej kobiet”. To uniwersalna prawda, która dotyczy wszystkich – nie tylko kobiet-reżyserek czy artystek, ale też bohaterek codzienności, które walczą z nierównością czy demonami. I przede wszystkim matek. Eva Green, która zagrałą główną rolę sama nie jest matką, ale starała się być przed kamerą najlepszą matką, jaką jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Tak samo czuję się często ja jako osoba naprawdę mająca dzieci.
Czy Ryūichi Sakamoto był twoim pierwszym wyborem, jeśli chodzi o twórcę muzyki?
Tak, kocham jego muzykę. Myślałam o kosmosie, ale nie chciałam mieć nic w klimacie np. filmów Kubricka. To za dużo na „Proximę” – to w końcu film, który dzieje się na Ziemi. Potrzebowałam więc ziemskiej muzyki. A Sakamoto nagrywa mnóstwo odgłosów otaczającego nas świata – szum drzew, wodę czy wiatr. Naszym pomysłem było odzwierciedlenie uczucia tęsknoty za naszą planetą, które towarzyszy ludziom w kosmosie. A Ryūichi Sakamoto świetnie to rozumie – kilka lat temu prawie umarł, wie więc, jak to jest móc stracić wszystko.
*Alice Winocour – francuska reżyserka i scenarzystka. Przed „Proximą” nakręciła dwa pełnometrażowe filmy – „Augustine” (2012), za którą była nominowana do Cezara i Złotej Palmy oraz „Disorder” (2015), pokazywany w Cannes w sekcji Un Certain Regard. Winocour jest także, wraz z Deniz Gamze Ergüven, współscenarzystką głośnego „Mustanga” (2015), nominowanego do Oscara w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny.
zobacz także
- Animacja „Jutro nas tam nie ma” Olgi Kłyszkiewicz zostanie pokazana w Cannes. Reżyserka startuje w konkursie Cinéfondation
Newsy
Animacja „Jutro nas tam nie ma” Olgi Kłyszkiewicz zostanie pokazana w Cannes. Reżyserka startuje w konkursie Cinéfondation
- Aktorska śmietanka w nowym filmie reżysera „American Hustle”. Dołączają kolejne gwiazdy

Newsy
Aktorska śmietanka w nowym filmie reżysera „American Hustle”. Dołączają kolejne gwiazdy
- Eminem zaprasza na wspólny odsłuch „The Marshall Mathers LP”. Płyta właśnie skończyła 20 lat

Newsy
Eminem zaprasza na wspólny odsłuch „The Marshall Mathers LP”. Płyta właśnie skończyła 20 lat
- NASA zatrudniła grupę 24 teologów. Eksperci badają, jak odkrycie obcych wpłynie na światowe religie

Newsy
NASA zatrudniła grupę 24 teologów. Eksperci badają, jak odkrycie obcych wpłynie na światowe religie
zobacz playlisty
-
Nowe utwory z pierwszej 10 Billboard Hot 100 (II kwartał 2019 r.)
15Nowe utwory z pierwszej 10 Billboard Hot 100 (II kwartał 2019 r.)
-
Branded Stories PYD 2020
03Branded Stories PYD 2020
-
Martin Scorsese
03Martin Scorsese
-
Music Stories PYD 2020
02Music Stories PYD 2020
