Ludzie |

Alice Winocour: Kosmos to tylko okoliczności24.01.2020

źródło: Wikimedia

Proxima, którą za sprawą Best Film już oglądać można w kinach, to z jednej strony opowieść o niezłomnej astronautce podbijającej kosmos, a z drugiej historia matki, stającej przed ogromnym moralnym dylematem. O zawartej w filmie symbolice, reakcjach prawdziwych astronautów i muzyce Ryūichiego Sakamoto porozmawialiśmy z reżyserką Alice Winocour* podczas spotkania prasowego w Paryżu.

PROXIMA zwiastun

Zrealizowałaś film nie tylko przy wsparciu Europejskiej Agencji Kosmicznej, ale też poddając aktorów przygotowaniom, które przechodzą astronauci. Samo ciało odgrywa w Proximie niebagatelną rolę.

Alice Winocour: Zawsze fascynowała mnie sprawa treningu, ulepszania siebie i relacji z własnymi ciałami, które są przecież bardzo delikatne. Być może ma to źródła w mojej fascynacji kinem Davida Cronenberga, mistrza tzw. body horroru. Kiedy spotykamy bohaterkę Proximy, Sarę, ma na sobie prototypowy egzoszkielet. Takie urządzenia będą kiedyś niezbędne – po roku podróży na Marsa bylibyśmy przecież tacy słabi, że nie moglibyśmy pracować tylko w oparciu o swoje mięśnie. Ale połączenie Sary z maszyną ma też inny wymiar – przechodzi ona metamorfozę, przestaje być tylko człowiekiem, a staje się „kosmiczną osobą”. Widzimy to też, kiedy bierze „prysznic” z użyciem brunatnego płynu odkażającego, który również zniekształca jej ciało. Albo zostaje umieszczona na pokładzie statku kosmicznego Sojuz w czymś, co przypomina trumnę. Takie uwięzienie ciała to dla mnie coś bardzo interesującego, podobnie jak to, jak wyraża ono rzeczy, o których nie możemy rozmawiać. 

Nie tylko astronautki muszą dokonywać trudnych wyborów, walczyć o swoje prawa czy pozostawiać swoje rodziny. 

Proxima to hołd złożony wszystkim kobietom. Chciałam zrobić film skupiający się na rzeczach, o których nie mówi się w kinie. Takich bohaterek jak Sarah po prostu nie ma w filmach, nie tylko kiedy spojrzymy na astronautki. Kobiety bardzo często nie opowiadają w miejscu pracy o swoich dzieciach, bo to może zostać odebrane jako słabość. Kiedy Sarah przyjeżdża do Gwiezdnego Miasteczka, jedna z pracujących tam kobiet mówi jej, że na cześć Walentiny Tierieszkowej nazwano jedną z części Księżyca, ale tę ukrytą, i ma nadzieję, że na cześć Sary zostanie nazwany ten drugi, widoczny z Ziemi fragment. To w pewnym sensie idea przyświecająca temu filmowi. Aby głośno mówić o tym,czego doświadczają kobiety, nie tylko te związane z kosmosem. Chciałam też pokazać, jak może zmienić się dynamika rodziny i role jej członków. Opowiedzieć o wyzwoleniu z ról społecznych. Nie tylko udaje się to byłemu mężowi Sary, który, kiedyś nieobecny, nagle okazuje się świetnym ojcem, ale też jej córce, która zdejmuje z naszej bohaterki presję i rozumie pragnienia matki. A przecież jej podróż jest dla dziecka w pewnym sensie śmiercią rodzica – matka opuszcza przecież Ziemię. Córka jednak radzi sobie z tym dylematem. To ona każe Sarze podążać za swoim marzeniem, odcina pępowinę i zachowuje się jak dorosła.

Astronauci mają oni taką zabawę, że oglądają filmy o lotach w kosmos i szukają w nich błędów. Proxima bardzo im się podobała, mówili nawet, że się wzruszali, a oni nigdy nie pokazują emocji.

W filmie pada zdanie: „Przygotowują nas do opuszczenia Ziemi, ale nikt nie przygotowuje nas na powrót”. 

To zdanie, które usłyszałam od jednego z astronautów. Podobnie jak: „Nigdy tak naprawdę w pełni nie wracasz na Ziemię”. Bycie astronautą to bardzo ciężka praca – fizyczna i psychiczna. Samo opuszczenie naszej atmosfery i przedostanie się do tego innego, niesamowitego kosmicznego świata jest bardzo ciężkie. Poniekąd po to właśnie powstała kwarantanna, którą widzimy w filmie. Nie chodzi tylko o zabezpieczenie ciała przed mikrobami czy bakteriami, ale raczej o medytację, wyciszenie, przystosowanie się do panującej w kosmosie ciszy i ciemności. Opuszczenie Ziemi i powrót to szok. A nie zapominajmy, że Sarah wybiera się w podróż na Marsa. Stamtąd nie widać Ziemi.

Eva Green i Zélie Boulant w filmie „Proxima”
Eva Green i Zélie Boulant w filmie „Proxima”
 

W filmie bohaterka ucieka z kwarantanny, żeby spędzić czas z córką. To twój scenariuszowy wymysł?

Nie. Takie rzeczy zdarzały się naprawdę. Jedna z astronautek, Amerykanka Anna Lee Fisher, opowiadała mi nawet, że przed lotem uciekła z kwarantanny aby wraz z córką spędzić Halloween – przebrały się i chodziły po domach zbierając cukierki. Zresztą nie wydaje mi się, żeby autentyzm był tu ważny – kino nie musi być prawdziwe, aby było poruszające. Czytałam recenzje swojego filmu, w których piszą, że jest jak dokument. Ale robienie czegoś wiarygodnego nie było w ogóle moim celem.

Podobno nie ma drugiego takiego filmu fabularnego, który tak wiernie odwzorowałby realia przygotowania do misji kosmicznej. To część waszej promocji?

Tak jest naprawdę i jestem z tego bardzo dumna. Mówili mi to astronauci. Nie wiem czy wiesz, ale mają oni taką zabawę, że oglądają filmy o kosmosie i astronautach i szukają w nich błędów. Proxima bardzo im się podobała, mówili nawet, że się wzruszali, a oni nigdy nie pokazują emocji. Dodawali też, że kiedy oglądali scenę pożegnania, czuli emocje swoich rodzin – nie byli sobie w stanie pozwolić na coś takiego, kiedy sami lecieli w kosmos. Musieli zachowywać się profesjonalnie. Nasz film pokazywany był też w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, a Luca Parmitano, który nią zarządza, był akurat w Gwiezdnym Miasteczku, kiedy mieliśmy zdjęcia. Bardzo nas chwalił, choć raczej chował się przed nami, bo miał słabość do Evy i kiedy ona coś do niego mówiła, to prawie zaczynał mdleć (śmiech).

Nie potrafię mówić o własnej intymności wprost, dlatego potrzebuję przenieść ją w bardzo odległy świat. Im bardziej intymny jest temat, tym dalej sięgam.

Skąd wziął się tytuł filmu?

„Proxima” to nazwa misji kosmicznej, w którą poleciał w 2016 r. francuski astronauta Thomas Pesquet. Ale to też odniesienie do Proximy Centauri – jednej z najbliższych Ziemi gwiazd, która tak naprawdę znajduje się bardzo daleko – 4 lata świetlne od nas (to ok. 40 miliardów kilometrów). Dla mnie była to więc metafora matki i córki, które są ze sobą blisko, ale też ekstremalnie daleko.

Eva Green w filmie „Proxima”
Eva Green w filmie „Proxima”

Zrobiłaś film o astronautce i jej córce, ale sama też jesteś matką, która dużo pracuje. Czy w pewnym sensie oparłaś fragmenty filmu na własnych przeżyciach?

Nie potrafię mówić o własnej intymności wprost, dlatego potrzebuję przenieść ją w bardzo odległy świat. Im bardziej intymny jest temat, tym dalej sięgam (śmiech). Czasami ludzie są zaskoczeni, że historie, które przedstawiam, są połączone z moim życiem. Mój drugi film opowiadał o żołnierzu cierpiącym z powodu zespołu stresu pourazowego. – Przecież nie jesteś mężczyzną i nigdy nie byłaś w wojsku – mówili mi. Ale sama doświadczyłam takiego zaburzenia i wiem, o co w nim chodzi. A Proxima jest przecież o relacji matki i córki. Kosmos to tylko okoliczności.

To film, który dzieje się na Ziemi. Naszym pomysłem na muzykę było więc odzwierciedlenie uczucia tęsknoty za naszą planetą, które towarzyszy ludziom w kosmosie.

Uważasz, że istnieje połączenie między historią o kobiecie lecącej w kosmos i walczącej z pełnym uprzedzeń, zmaskulinizowanym światem a realiami, z którymi muszą mierzyć się dziś reżyserki?

Jeden z astronautów powiedział mi, że „im wyżej, tym mniej kobiet”. To uniwersalna prawda, która dotyczy wszystkich – nie tylko kobiet-reżyserek czy artystek, ale też bohaterek codzienności, które walczą z nierównością czy demonami. I przede wszystkim matek. Eva Green, która zagrałą główną rolę sama nie jest matką, ale starała się być przed kamerą najlepszą matką, jaką jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Tak samo czuję się często ja jako osoba naprawdę mająca dzieci.

Eva Green i Zélie Boulant w filmie „Proxima”
Eva Green i Zélie Boulant w filmie „Proxima”
 

Czy Ryūichi Sakamoto był twoim pierwszym wyborem, jeśli chodzi o twórcę muzyki? 

Tak, kocham jego muzykę. Myślałam o kosmosie, ale nie chciałam mieć nic w klimacie np. filmów Kubricka. To za dużo na „Proximę” – to w końcu film, który dzieje się na Ziemi. Potrzebowałam więc ziemskiej muzyki. A Sakamoto nagrywa mnóstwo odgłosów otaczającego nas świata – szum drzew, wodę czy wiatr. Naszym pomysłem było odzwierciedlenie uczucia tęsknoty za naszą planetą, które towarzyszy ludziom w kosmosie. A Ryūichi Sakamoto świetnie to rozumie – kilka lat temu prawie umarł, wie więc, jak to jest móc stracić wszystko.

*Alice Winocour – francuska reżyserka i scenarzystka. Przed „Proximą” nakręciła dwa pełnometrażowe filmy – „Augustine” (2012), za którą była nominowana do Cezara i Złotej Palmy oraz „Disorder” (2015), pokazywany w Cannes w sekcji Un Certain Regard.  Winocour jest także, wraz z Deniz Gamze Ergüven, współscenarzystką głośnego „Mustanga” (2015), nominowanego do Oscara w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny.

000 Reakcji
/ @zdzichoo

Sekretarz Redakcji Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty