Ludzie |

Robert Pattinson: Amant z przypadku, aktor z powołania24.09.2019

kadr z filmu „High Life”

Jak Robert Pattinson, czyli chłopiec z plakatu Zmierzchu, stał się jedną z najciekawszych osobowości Hollywood?

Znany niegdyś z roli wampira i związku z Kristen Stewart aktor podąża zupełnie inną drogą kariery niż większość jego znajomych po fachu. Zamiast kontynuować przygodę z głównonurtową rozrywką, kompletnie oddał się małym, artystycznym projektom. Nawet niedawna informacja o przyjęciu propozycji zagrania Batmana nie zmienia faktu, że Brytyjczyk właśnie w kinie niezależnym czuje się jak ryba w wodzie. 

W wywiadzie dla brytyjskiego portalu „Deadline” wspomina nawet, że uwielbia pracować przy niskobudżetowych przedsięwzięciach, bo zapewniają one kreatywną wolność. Pattinson idzie pod prąd, ochoczo zamieniając potencjalne oferty od wielkich studiów na niezwykle ambitne i niezwykle niszowe tytuły – z odwagą godną osoby pragnącej wykraczać poza wizerunek typowego kinowego przystojniaka. 

Niegdysiejsze bożyszcze młodych dziewcząt, bardzo pomysłowo wykorzystuje swoją atrakcyjną fizjonomię. Francuska reżyserka Claire Denise, z którą współpracował na planie eksperymentalnego dramatu science-fiction High Life, widzi w jego obliczu niebezpieczną tajemnicę. Twarz 33-latka kiedyś funkcjonowała na zasadzie sztuki użytkowej, mającej wywołać tanie westchnienia, a teraz dodaje odtwarzanym przez niego postaciom fascynującej enigmatyczności.

Robert Pattinson w „High Life”

Co ciekawe, odważne profesjonalne decyzje wcale nie są fanaberią zużytego ex-idola. Pomysł, żeby skupić się głównie na awangardowych propozycjach, może wydawać się ryzykowny (zwłaszcza w przypadku kogoś, kto w przeszłości występował np. w Harrym Potterze), ale efekty tych starań są nadspodziewanie dobre. Romans z kinem niezależnym jak na razie gwarantuje komercyjny sukces. Na przykład skromna produkcja z jego udziałem, Good Time, zarobiła ponad 137 tysięcy dolarów w weekend otwarcia, a także zdobyła uznanie poważanych krytyków  – kompilujący opinie dziennikarzy portal Rotten Tomatoes wyliczył, że prawie każdy jego post-zmierzchowy film przewyższa procentową średnią siedemdziesięciu procent. Nadzwyczajność kariery Pattinsona objawia się też w jego anty-gwiazdorskim repertuarze ekranowych osobowości. Jak pisze krytyk filmowy Ben Kuchera: „w Life Pattinson nie gra tytułowej roli Jamesa Deana, a osobę, która robi mu zdjęcia”.

Podobnie sprawa wygląda z innymi nowymi projektami aktora. Lowelas kojarzony z popularną serią przeobraził się w speca od drugich planów. Jednak, co najważniejsze, nie został do tej funkcji zdegradowany, a z premedytacją obrał unikalną ścieżkę. Odrzucił na przykład główną rolę w 50 Twarzach Greya, więc widać, że kreowanie intensywnych epizodów to intencjonalny pomysł na rozwój artystyczny. Być może stwierdził, że lepiej w cieniu regularnie wychodzić ze strefy komfortu niż opalać się w blasku reflektorów, w kółko grając tę samą melodię.

Robert Pattinson w „Good Time”

To także osobowość, która ze swoich słabości uczyniła siłę. Przed wystąpieniem u Davida Cronenberga w Cosmopolis uważał, że nie nadaje się do projektu tak wysokiego kalibru. Paradoksalnie jego obawy wspaniale współgrały z postacią – zblazowanym, młodym biznesmenem, ukrywającym kompleksy i egzystencjalną pustkę pod maską blichtru i VIP-owskiego życia w Nowym Jorku. Równie emocjonalnie kruche są jego role w Good Time (porywacz, któremu misterny plan wymyka się spod kontroli) czy Roverze (próbujący przetrwać w post-apokaliptycznym świecie ranny zakładnik protagonisty). Dyskomfort spowodowany stereotypową opinią widowni Pattinson przekuł na kreatywny niepokój, wzbogacający intensywność jego ról. 

Według niektórych krytyków, Robert Pattinson nie boi się też zawodowo wygłupić. Wbrew image’owi symbolu seksu, aktor z godnym podziwu zaangażowaniem wciela się w mężczyzn często wzbudzających współczucie lub uśmiech politowania. We wspomnianym wcześniej Cosmopolis pokazuje to scena upokarzającego badania prostaty, w innych pozycjach filmografii Anglika również nie brakuje podobnych momentów zawstydzającego ekshibicjonizmu. Za przykład może posłużyć choćby scena z Good Time, gdy wpatrując się w kamerę z tylnego siedzenia radiowozu, samą mimiką wyraża wstyd oraz skruchę za śmierć przyjaciela, albo wulgarna, antyerotyczna scena seksu z Julianne Moore w Mapach do gwiazd. Dzięki gigantycznemu dystansowi do samego siebie aktor chowa prywatną dumę do kieszeni i skupia się na sztuce. Poświęcanie własnego dobrego imienia na rzecz dzieła to zachowanie zdecydowanie egzotyczne w hollywoodzkim środowisku.

Robert Pattinson w „The Rover”

Zdobywca Teen Choice Awards z 2009 r. chyba wręcz celowo wbija kij w mrowisko. Zamiast przebierać w komfortowych, wysokobudżetowych rolach, on wchodzi w kooperacje z twórcami wzbudzającymi mieszane uczucia. Najnowszy owoc jego pracy, Lighthouse, jest horrorem autorstwa Roberta Eggersa, czyli reżysera, który przed laty mocno zirytował konserwatywnych chrześcijan. Przedstawiciele religijnej organizacji Focus on the Family, po premierze filmu Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii, stwierdzili, że fabuła obrazu omylnie poszukuje nikczemnego drugiego dna w sakralnej symbolice. Skłonność Roberta do kooperacji z bezkompromisowymi artystami potwierdzają także występy u krytykującego ludzką próżność Cronenberga czy mierzącymi się z okrucieństwem kapitalistycznej rzeczywistości braćmi Safdie. 

Robert Pattinson kocha podejmować ryzykowne decyzje i nieustannie testować wytrzymałość swojego ekranowego wizerunku. Prawdopodobnie za kilka lat czeka go ten sam los, co Brada Pitta czy Leonardo DiCaprio. Oni, podobnie jak wampir Edward, kiedyś też byli uznawani jedynie za „ładne buzie” – w pewnym momencie piętna Wywiadu z wampirem oraz Titanica wydawały się dożywotnie – a po pewnym czasie ogół społeczeństwa należycie docenił ich aktorski warsztat. 

Jak się do tego wszystkiego ma główna rola w nowym Batmanie?  Czy Pattinsonowi już znudziło się granie w niszowych projektach? A może stęsknił się za dawną sławą i uwielbieniem nastoletnich kinomanów? Odpowiedzi otrzymamy pewnie dopiero po premierze filmu.

Robert Pattinson w „The Lighthouse”
000 Reakcji

Anglista, tłumacz i autor artykułów dotyczących szeroko pojętej popkultury. Codziennie poświęca mnóstwo czasu na przyswajanie dziesiątek płyt, filmów i książek. Zwolennik braku podziałów na sztukę wysoką i niską. Wielbiciel barwnej estetyki lat 80. Prowadzi fanpage „Kulturalny Sampling”.

zobacz także

zobacz playlisty