Ludzie |

Artur Liebhart: wrażliwość dokumentalisty17.10.2019

Kino dokumentalne to jeden z najszybciej rozwijających się współcześnie gatunków filmowych. Filmy non-fiction produkują teraz nie tylko niezależni, zaangażowani twórcy, ale także wielkie wytwórnie filmowe i serwisy streamingowe. O stale zyskującym na znaczeniu gatunku rozmawiamy z Arturem Liebhartem, dyrektorem Millennium Docs Against Gravity – największego festiwalu filmów dokumentalnych w Polsce.

Dlaczego ludzie oglądają dokumenty?

Kino dokumentalne jest jak lustro – nie tylko dla świata, w którym żyjemy, ale także dla nas samych. To, co wyciągamy z dobrego filmu dokumentalnego, rezonuje w nas o wiele dłużej niż jakakolwiek fabuła. Kino dokumentalne to przede wszystkim doskonałe historie przekazywane nam przez wybitnych reżyserów. Mogą przynieść dużo ciekawej wiedzy, ale też nauczyć empatii. Dzięki nim możemy dotknąć świata, o którym nie mamy pojęcia i poznać ludzi, których pewnie nigdy nie spotkamy. Te filmy mają w nas rezonować, żyć i motywować do rozmowy lub przemyśleń.

Czy dokument jest teraz na czasie? Jak wygląda popularność tego gatunku na przestrzeni lat, patrząc przez pryzmat Millennium Docs Against Gravity?

Pokazywanie filmu dokumentalnego w multipleksie było kiedyś prawdziwą sensacją. A w tym roku na naszym festiwalu Millennium Docs Against Gravity pojawiło się ponad 100 tysięcy widzów – także na pokazach w multipleksach. Jesteśmy drugim co do liczebności widzów festiwalem w Polsce. A jeśli chodzi o liczbę wyświetlanych obrazów, jesteśmy liderem, bo pokazaliśmy ich ponad 1000. Zaczęliśmy w Polsce budować kulturę filmu dokumentalnego 16 lat temu. Trendy ogólnoświatowe i coraz większe zainteresowanie tym gatunkiem miały oczywiście duży wpływ, ale, nieskromnie mówiąc, wykonaliśmy naprawdę wielką robotę. Przy powstaniu festiwalu umówiliśmy się na to, że nie zamykamy drzwi po kolejnej edycji, tylko cały rok pracujemy nad dystrybucją obrazów z naszej selekcji. 

Czas to podstawowa cecha tego gatunku. Kiedy twórcy mają czas, widzowie mogą dostrzec rozwój bohatera i zmieniającą się wokół niego historię.

Może to dzięki platformom streamingowym fanów dokumentów jest coraz więcej?

 Na pewno ma to znaczenie. Kiedyś ktoś przy okazji startu naszego festiwalu napisał, że film dokumentalny to nowy serial, tzn. że każdą naszą premierę otacza ta sama gorączka oczekiwań, co przy takich produkcjach jak np. Stranger Things. Staramy się pokazywać jakościowe i wartościowe rzeczy i od 16 lat krzyczymy, że wcale nie powinno się nazywać ich dokumentami. 

To znaczy?

Przez długi czas bawiłem się w Don Kichota, który zwalczał w mowie potocznej nazywanie filmu dokumentalnego „dokumentem”. W końcu poległem, bo język ma tendencję do skracania i upraszczania znaczeń. W ogólnej definicji „dokumenty” to głównie filmy telewizyjne czyli tzw. reportaże. To filmy robione w anachroniczny sposób, na szybko, bez dbałości o rozwój bohatera i historii. Nie chcę, żeby takie obrazy kojarzone były z doskonałymi filmami dokumentalnymi, które my oglądamy. Dużo czasu zajęło nam wyedukowanie widowni i uświadomienie, że to, czym my się zajmujemy, to kino dokumentalne, które stoi na najwyższym poziomie i daje ludziom nie tylko wiedzę, ale i zachwycające lub poruszające wizualne doświadczenie. To inna wartość produkcji, odbioru i estetyki. Z filmem dokumentalnym pracuje się zupełnie inaczej pod względem emocjonalnym niż z reportażami z Netfliksa, które non stop powtarzają ten sam schemat. Walczymy o to, żeby w ogólnej świadomości film dokumentalny stał się tak popularny jak kino fabularne. Netflix pomógł w dotarciu do widza, ale nie zrobił niczego nowatorskiego – ich twórcy biorą popularne tematy i realizują je najczęściej jako „gadające głowy”.

W Polsce mamy wybitnych fachowców, którzy uczą filmu dokumentalnego, mamy również ciekawe programy wspierające ich produkcję. Widzę jasno, że młode pokolenie wybiera głębsze formy.

Co jest najważniejsze w robieniu dobrego filmu dokumentalnego? 

Potrzebny jest przede wszystkim czas – to podstawowa cecha tego gatunku. Kiedy twórcy mają czas, widzowie mogą dostrzec rozwój bohatera i zmieniającą się wokół niego historię.

Mamy w Polsce zapotrzebowanie na realizowanie takich filmów?

Zarówno na łódzkiej, jak i na katowickiej filmówce, coraz więcej studentów decyduje się na realizację pełnometrażowych dokumentów. Co roku wychodzą z tych szkół coraz lepsze filmy, które pokazywane są na światowych festiwalach. W Polsce mamy wybitnych fachowców, którzy uczą filmu dokumentalnego, mamy również ciekawe programy wspierające ich produkcję. Widzę jasno, że młode pokolenie wybiera głębsze formy. Wielu tych młodych twórców, łącznie z Anną Zamecką, laureatka europejskiego Oscara za film Komunia, mówią wprost: uczyliśmy się filmu dokumentalnego na Millennium Docs Against Gravity. Ta przepaść między różnorodnością form pokazywaną u nas a tymi nudnymi filmami pokazywanymi w telewizji, o których mówiłem wcześniej, była i w sumie wciąż jest ogromna. To także inne podejście do tematów i całej realizacji. U nas startowały takie nazwiska jak Bartek Konopka, który z Królikiem po Berlińsku dotarł w 2009 r. do Oscarowej nominacji! A to u nas film miał swoją światową premierę. Nie mogę też nie wspomnieć o Michale Marczaku, który zadebiutował na naszym festiwalu. Dla niego liczy się przede wszystkim wiarygodność: w historii, scenografii. On jest jednym z wybitnych reżyserów, którzy robią równolegle film dokumentalny i fabularny. Wrażliwość dokumentalisty w świecie fabuły jest bardzo ceniona. 

Czy we współczesnym kinie dokumentalnym są powtarzające się motywy lub modne tematy? 

Jeśli chodzi o tematy to wiadomo, że ekologia jest ostatnio gorącym tematem. Modne są też duże produkcje dokumentalne, które pokazują nieznane strony lub bohaterów znanych historii. Poznajemy wtedy znane nam fakty z innej perspektywy, szukamy odniesień do naszej rzeczywistości. To czasem wielkie, ale nieznane historie, które mają na nas realny wpływ.

Na pewno modnym sposobem realizacji jest pokazywanie świata z bardzo osobistego, intymnego punktu widzenia. Im bardziej film jest osobisty, im bardziej przedstawia nam indywidualny punkt widzenia, tym chętniej go oglądamy. Dokument od początku musi być angażujący emocjonalnie. 

To dotyczy każdego gatunku filmowego. 

Oczywiście. To potwierdza np. wielki sukces nowego Jokera. Choć film mi się nie podobał, rozumiem, co pociąga w nim publiczność. 

Jakie filmy, niekoniecznie dokumentalne, polecasz? 

Na pewno wysyłam wszystkich na nowy film Jana Komasy – Boże Ciało. To wybitny, pełen życiowej energii film. Warto pójść na film Van Gogh. U bram wieczności z Willem Dafoe – pierwszy raz w historii kina twórcy pokazują tego legendarnego malarza jako człowieka z krwi i kości. Wszystkich też zapraszam już w listopadzie do kin na zwycięzcę tegorocznej edycji naszego festiwalu: Kraina Miodu. To film, który jest nie tylko o miodzie i pszczołach. Opowiada przede wszystkim o naszym stosunku do świata, w którym żyjemy i szacunku do natury. W styczniu będziemy też wprowadzać do kin film Monos. Oddział małp, który też bardzo polecam. To połączenie Czasu Apokalipsy z Władcą Much.

000 Reakcji
/ @sobierajka

Redaktorka

zobacz także

zobacz playlisty