Ludzie |

Bartosz Stefaniak: Obserwując zmierzch znanego świata #DalekoWDomu08.04.2020

fot. Robert Ceranowicz

Cykl Daleko w domu to reakcja portalu PAPAYA.ROCKS na okoliczności, z którymi wszyscy się dziś mierzymy. Sklepy, ulice, teatry, bary, kina w związku ze światową pandemią opustoszały. Życie społeczne zamarło, a jego bohaterowie zostali w domach.

Mieszkam na Żoliborzu. Z moich okien widać skwer, park i ogród. Obserwowane z daleka w okolicznościach pandemii dają poczucie jako takiej równowagi. Na początku izolacji widziałem więcej ludzi niż zazwyczaj, ale od wprowadzenia zakazów przy wejściu do parku stoi policja i nie ma tu już prawie nikogo. Pracuję zdalnie, a od lutego miałem na tyle dużo do zrobienia, że prawie nie wychodziłem z domu. Żyłem wizją tego, dokąd wyjadę, jak już skończę projekt. Koniec końców nie został on i tak wdrożony ze względu na epidemię, a ja dalej siedzę w domu. Lubię swoje własne towarzystwo, więc ten stan przymusowej izolacji niespecjalnie mnie obciąża emocjonalnie. Jeśli mi czegoś brakuje, to kontaktu z przyrodą oraz świeżych owoców i warzyw.

Zajmują mnie teraz wątpliwości i obawy dotyczące mojej przyszłości zawodowej oraz tego, co się będzie działo z gospodarką. W nadchodzącej przyszłości większość zjawisk o charakterze społecznym, gospodarczym i politycznym ulegnie redefinicji i poważnemu przewartościowaniu. Ciągle się zastanawiam, na ile jestem na to wszystko gotowy. Zacząłem myśleć o tym, jakie nowe kompetencje mogą mi się przydać w tym nowym świecie, ale jeszcze niewiele zrobiłem w tym kierunku. Utwierdzony w swoich dotychczasowych przyzwyczajeniach i w miarę wygodnym życiu trochę się tej zmiany boję, a jednocześnie jaram się nią i podchodzę do niej jak do wyzwania. No i szczerze mówiąc trochę też to wszystko wypieram, bo póki co, ten stary świat zdaje się jeszcze jako tako funkcjonować siłą dotychczasowego rozpędu. Chyba nie do końca do mnie dotarło przed czym stoimy. Rozum niby to wie, ale emocje płatają figle. Podoba mi się kontrast między dramatyzmem katastrofy, którą obserwuję w zwolnionym tempie przez okienko mojego laptopa, a pięknem budzącej się do życia przyrody. Wcześniej mówiono, że nie uratujemy planety przed degradacją środowiska naturalnego, bo do tego konieczne jest zatrzymanie całej gospodarki. I nikt na to po dobroci nie pójdzie. A tu proszę, przyszedł wirus, i prawie wszystko stanęło w kilkanaście dni. To, co się dzieje, jest dla nas ostatnim dzwonkiem, bo rynek oparty na przymusie niekończącego się wzrostu konsumpcji i tak pchał nas nieubłaganie w kierunku katastrofy – dużo większej niż obecna pandemia. Teraz mamy szansę zredefiniować nasze priorytety i zejść z drogi donikąd. Nie wiem czy tak się stanie, ale chciałbym wierzyć, że tak będzie.

Bartosz Stefaniak, dziennikarz, mieszkaniec Żoliborza

fot. Robert Ceranowicz
fot. Robert Ceranowicz
/ @papaya.rocks

zobacz także

zobacz playlisty