Ludzie |

Eva Green: Superbohaterki naszych czasów17.01.2020

Eva Green w filmie „Proxima"

W nowym filmie Alice Winocour – Proxima – który za sprawą Best Film 24 stycznia trafi do polskich kin, Eva Green* wciela się w postać francuskiej astronautki, biorącej udział w wycieńczającym szkoleniu Europejskiej Agencji Kosmicznej. Jej Sarah Loreau to niezłomna pionierka wydeptująca sobie miejsce w zmaskulinizowanym świecie, ale także matka, która z powodu marsjańskiej misji musi na jakiś czas zostawić swoją 9-letnią córkę na Ziemi. O dylematach moralnych bohaterki filmu, wyzwaniach związanych z przygotowaniami do roli oraz wrażeniach ze spotkań z prawdziwymi zdobywczyniami i zdobywcami kosmosu, porozmawialiśmy z Evą Green podczas spotkania prasowego w Paryżu.

PROXIMA zwiastun

Czy przygotowanie do roli było trudne?

Eva Green: Tak, szczególnie, że nie wiedziałam wiele o kosmosie. Związane z nim tematy były dla mnie zupełną zagadką, ale Alice Winocour w ramach przygotowania do roli dawała mi do przeczytania książki, zapoznawała mnie z dokumentami i umawiała na spotkania z astronautami. Tak naprawdę pracowałyśmy nad filmem na długo przed początkiem zdjęć. To było wspaniałe doświadczenie – szczególnie, że dziś większość filmów tak nie powstaje, nikt nie ma czasu na próby. Po prostu dzwonią do ciebie, mówią, że dostałaś rolę, życzą ci powodzenia i jedziesz na plan. Przy Proximie inne podejście było prawdziwym luksusem. Alice tak naprawdę spędziła dwa lata badając ten temat i przebywając w centrach treningowych. Sama jest jak astronautka. To było bardzo pomocne.

Co jeszcze robiłaś, aby stać się Sarą?

Byłam w siedzibie Europejskiej Agencji Kosmicznej w Kolonii, gdzie trenowałam z ekspertami. Momentami było to dość trudne – szkolił mnie pewien Rosjanin, który traktował wszystko bardzo serio. Nie było taryfy ulgowej, a zadania wykonywałam według prawdziwego protokołu; podobnie jak inne ćwiczenia, np. te przygotowujące do scen w basenie dla astronautów. Wszystko to pomogło wejść do tego świata. Podobne znaczenie miały próby z Zélie Boulant, która wcielała się w moją ekranową córkę. Dzięki nim stworzyłyśmy widoczny później na ekranie rodzaj intymności.

Wiele pracujących matek mogłoby się identyfikować z bohaterką filmu. Niełatwo być cały czas na szczycie, odnosić sukcesy i jednocześnie znajdować czas na życie rodzinne.

Zbudowanie więzi z ekranową córką okazywało się dla ciebie trudne?

Byłam bardzo zdenerwowana zanim poznałam Zélie. Nie wiedziałam, w którą stronę mam pójść aktorsko i jak poradzić sobie z tym zadaniem. Alice nie chciała, abym na ekranie była ciepłą i nadopiekuńczą matką. I choć Sarah wydaje się zimna i zainteresowana przede wszystkim misją, film to tak naprawdę w dużej mierze opowieść o relacji matki i córki. Zélie bardzo mi pomogła – jest trochę ekscentryczką, ale w cudowny sposób. Bywa dość surowa kiedy gra, ale ma niesamowitą wyobraźnię i wrażliwość. Występowanie z nią przed kamerą mnie onieśmielało. Kiedy na planie jest dziecko, wszyscy muszą zachować skupienie, nie można pozwolić sobie na sto dubli. Ale Zélie była zawsze obecna i przygotowana. 

Balansowanie między życiem osobistym i profesjonalnym to jeden z głównych motywów Proximy. Czujesz, że tak jak Sarah, czasami sama musisz to robić jako aktorka?

Tak, ale wydaje mi się, że to znacznie trudniejsze, kiedy sama masz dziecko. Wiele pracujących matek mogłoby się identyfikować z bohaterką filmu. Niełatwo być cały czas na szczycie, odnosić sukcesy i jednocześnie znajdować czas na życie rodzinne. Nie mogę się jednak stawiać na jej miejscu i wypowiadać na ten temat – mam tylko psa, i – uwierz – zajmowanie się nim zajmuje dostatecznie dużo czasu (śmiech).

Eva Green i Zélie Boulant w filmie „Proxima”
Eva Green i Zélie Boulant w filmie „Proxima”

O Sarze mówimy jak o indywidualistce-superbohaterce. W pokoju jej córki widzimy ściany oklejone plakatami z wizerunkiem jej idolki, matki-astronautki. A nie uważasz, że Sarah jest jednak po części egoistką, która porzuca swoją rodzinę?

Pamiętaj, że Sarah ma w bliskich mocne oparcie, szczególnie w swoim byłym mężu, który dorósł do roli ojca i teraz radzi sobie z nią naprawde dobrze. Można na nim polegać. Gdyby go nie było, myślę, że Sarah mogłaby się nie zdecydować na taki krok, a nawet na taką karierę. Bo wydaje mi się, że nie da się zostawić własnego dziecka na dłuższy czas i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Ale film jest także o gonieniu swoich marzeń, nawet jeśli są one sprzeczne z konwenansami czy oczekiwaniami otoczenia. Życie astronautów to nieustanny trening – zajmuje 80 proc. ich życia. I czasem, nawet jeśli są świetni w tym, co robią, finalnie nigdzie nie lecą, nie opuszczają Ziemi. Dla Sary dołączenie do misji jest wielką szansą. Byłaby idiotką, gdyby nie chciała z niej skorzystać. Podróż w kosmos to akurat ekstremalny scenariusz dla matki, ale myślę, że wszystkie pracujące kobiety posiadające dzieci mogą odnaleźć coś dla siebie w tej historii. Nie muszą być astronautkami.

Czy ta rola zainteresowała cię dlatego, że Sarah ma bardzo złożoną psychikę? Łatwiej grać ci tego typu role? 

Lubię sytuacje pozornie bez wyjścia. Skomplikowane bohaterki. Takie, które z zewnątrz mogą wydawać się silne, ale mają wiele pęknięć. Role wybieram kierując się instynktem i może faktycznie coś w tym jest, że dylematy i rozdarcia są dla mnie najbardziej interesujące. To zresztą nie pierwszy raz, kiedy gram matkę – robiłam to już w filmie Womb Benedeka Fliegaufa czy w Królestwie niebieskim Ridleya Scotta.

Zarówno psychicznie, jak i fizycznie astronautki i astronauci dają z siebie wszystko. Narażają się na ból i przyjmują go z pokorą. I wszystko dla tzw. większego dobra. Są szalonymi odkrywcami świata.

Na planie spotkali się międzynarodowi aktorzy, reprezentujący różne szkoły i podejścia – teatralne, telewizyjne czy filmowe. Jak pracowało się w takim zespole?

Zgranie wszystkich było prawdziwym wyzwaniem. Chyba nigdy wcześniej nie odczułam czegoś takiego, choć pracowałam już przy międzynarodowych projektach. Wiele się jednak nauczyłam od nich, nawet podświadomie. Zarówno od mającego mocne teatralne podstawy Larsa Eidingera, wylewnego i zabawnego Alekseya Fateeva, którego widziałam wcześniej w świetnej Niemiłości, genialnej Sandry Hüller czy Matta Dillona, który jest przecież wielkim, hollywoodzkim aktorem. Co do Matta, to mogę zdradzić, że miał na początku problemy z tym, że musiał grać dupka (śmiech). Ale zrobił to świetnie i dzięki temu jego postać wspaniale potem wyewoluowała. Zresztą niechęć, która spada na moją bohaterkę ze strony innych astronautów jest dość skomplikowana – nie zapominajmy, że Sarah dołącza do misji w ostatniej chwili. Mogłaby być mężczyzną i pewnie wzbudziłaby u kolegów podobne obawy. 

Mówiłaś, że w Europejskiej Agencji Kosmicznej poznałaś astronautów i astronautki. Czy udzielali ci jakichś rad?

Przede wszystkim dzięki rozmowom z nim zrozumiałam, że ich praca jest niezwykle wymagająca. Dla mnie to naprawdę superbohaterowie i superbohaterki naszych czasów. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie dają z siebie wszystko. Są bardzo inteligentni, mówią biegle w czterech czy pięciu językach, myślą bardzo szybko i przy tym pozostają normalni (śmiech). To niesamowite i fascynujące. Narażają się na ból i przyjmują go z pokorą. I wszystko dla tzw. większego dobra. Są szalonymi odkrywcami świata.

Eva Green i Zélie Boulant w filmie „Proxima”
Eva Green i Zélie Boulant w filmie „Proxima”

Czy kiedykolwiek usłyszałaś od nich, że grając kogoś takiego jak oni stajesz przed trudnym zadaniem?

Nie, ponieważ oni nigdy nie narzekają. Dla nich bycie astronautką czy astronautą to łatwizna. Nie dają po sobie nic poznać, choć może gdzieś w środku dławi ich krzyk. Są silni emocjonalnie – dla mnie najgorszą rzeczą, którą mogę sobie wyobrazić, jest start rakiety – szczególnie, że mam lęk wysokości. Oni spędzają jeszcze dwa dni w Sojuzie na orbicie, zanim dotrą do stacji kosmicznej. A teraz, tak jak bohaterka Proximy, myślą o podróży na Marsa. Nie będą stamtąd widzieli Ziemi, spowici ciemnością i skazani na towarzystwo tych samych ludzi przez lata! Nawet nie chcę o tym myśleć. Jest coś bardzo posępnego w wizji opuszczenia swojej własnej planety.

Eva Green w filmie „Proxima”
Eva Green w filmie „Proxima”

Niedawno głośno było o pierwszym w pełni żeńskim spacerze kosmicznym. Śledziłaś go?

Oczywiście. To wspaniałe, że kobiety mogą w ten sposób pracować, spełniać swoje marzenia i dochodzić do perfekcji. Mamy wspaniałe czasy udowadniania siły kobiet i mówienia o niej. I nawet jeśli na drodze stają takie drobiazgi, jak pierwsze nieudane podejście tych astronautek i prozaiczny problem ze skafandrami, to umiemy przezwyciężać takie problemy.

Osobie, która przed chwilą była w kosmosie, i widziała wszystko z oddali, trudno jest wrócić do normalnych, codziennych czynności. Dlatego pewnie wszyscy tak szanują astronautki i astronautów.

Kiedy kończy się film widzimy zdjęcia prawdziwych astronautek. Czy któraś z nich zainspirowała cię do roli Sary?

Na pewno Claudie Haigneré. Spotkałam ją kilka razy i zawsze opowiadała mi anegdoty dotyczące jej córki, którą zabierała ze sobą na szkolenia w ośrodku szkolenia kosmonautów w Rosji. Jej mąż także jest astronautą i kiedy oboje trenowali, ich córka była z nimi. Claudie nigdy nie narzekała. Nigdy nie wspomniała, że to było trudne. 

Pod koniec filmu od jednego z astronautów pada ciekawe zdanie: „Przygotowują nas do opuszczenia Ziemi, ale nikt nie przygotowuje nas na powrót”. 

Niedawno oglądałam film z Natalie Portman, Lucy in the Sky, który opowiada właśnie o tym – o próbie powrotu astronautki do normalnych, codziennych czynności. Osobie, która przed chwilą była w kosmosie, i widziała wszystko z oddali, trudno jest to zrobić. Dlatego pewnie wszyscy tak szanują astronautki i astronautów. W naszych oczach nie są do końca ludźmi, bo byli świadkami czegoś większego, nieosiągalnego. Dotknęli tajemnicy, której nigdy nie dane nam będzie dotknąć.

W środę, 22 stycznia Papaya.Rocks i Best Film zapraszają do kina Atlantic na Rocks Talks – przedpremierowy pokaz filmu „Proxima” połączony z poseansową debatą z udziałem Kai Klimek oraz dr Natalii Zalewskiej. TU można zapoznać się z pełnym opisem wydarzenia.
 

000 Reakcji
/ @zdzichoo

Sekretarz Redakcji Papaya.Rocks

zobacz także

zobacz playlisty