Ludzie |

Film | Metka, a nie płachta08.04.2019

Prowadzenie własnego biznesu to gotowość na nieustanne dopasowywanie się do potrzeb rynku. W niemal każdej branży istnieje bowiem spora konkurencja, a klientów przyciągają udogodnienia. Obojętnie, czy mówimy o wygodzie wynikającej z bezgotówkowych płatności, przejrzystej i skutecznej reklamie, czy wreszcie nienagannej identyfikacji wizualnej – dopasowanie własnej firmy do najnowszych trendów jest niezbędnym elementem jej istnienia.

Mastercard :DobryZnak - Sklep Metalowy

Firma Mastercard we współpracy z agencją reklamową McCann Worldgroup, Stowarzyszeniem Traffic Design i Stowarzyszeniem Miastodwa uruchomiły platformę :Dobry Znak która wspierania małych przedsiębiorców, a celem akcji jest poprawa wyglądu naszych ulic i miast poprzez szerzenie przykładów i zasad dobrego projektowania. Porozmawialiśmy z Jackiem Wielebskim, kuratorem i grafikiem z Traffic Design, który opowiedział nam o dobrych i złych szyldach, magii polskich neonów i udziale w stworzonej przez Mastercard inicjatywie.

Czym jest :DobryZnak?

To inicjatywa powstała przy współpracy Mastercard, stowarzyszenia Traffic Design oraz stowarzyszenia Miastodwa. Polega na przeprojektowaniu szyldów, które reklamują zakłady małych przedsiębiorców. Akcja zorganizowana jest z poszanowaniem pejzażu miejskiego i lokalnej architektury. A wszystko po to, żeby zwrócić uwagę na element, który często szpeci przestrzeń miejską – mimo że mógłby być jej ozdobą.

Jaki był wasz udział w tej akcji?

Byliśmy jej kuratorem. Zajmowaliśmy się dobieraniem projektantów, przeprowadzaliśmy rozmowy z właścicielami biznesów, żeby poznać ich oczekiwania, a później przygotowywaliśmy też finalne projekty dla producentów neonów czy metalowych elementów, z których wykonuje się szyldy. Na naszych barkach był też cały proces pozyskania zgód od działów konserwatorskich, a później zlecenie produkcji i montaż.

Jak powinien wyglądać dobry szyld?

Przede wszystkim musi oddawać charakter prowadzonego biznesu. Poprzez odpowiednie liternictwo czy formy graficzne powinien podkreślać np. powagę instytucji albo przeciwnie – budzić pozytywne emocje związane z jej niezobowiązującym charakterem. Szyld musi też współgrać z architekturą, nie zasłaniać dekoracyjnych elementów i wpisać się w całą elewację. Powinien uwzględniać zastałą przestrzeń, ale jednocześnie coś do niej dodawać. Musi być metką danego przedsiębiorstwa, a nie płachtą, która stara się przysłonić jak najwięcej, ignorując przestrzeń, w której się znajduje. 

Kto decyduje o tym, jak wyglądają szyldy?

W niektórych miastach już pojawiły się uchwały krajobrazowe dające możliwość doprecyzowania tego, które szyldy będą dozwolone, a które nie. Nie ma natomiast jednolitego prawa obejmującego wszystkie obszary w całej Polsce. Im wyższa forma ochrony prawnej, tym szyldy wyglądają lepiej. Tak jest np. na starówkach w Krakowie, Warszawie czy Gdańsku. Gorzej jest w miejscach, w których prawo jest martwe albo tam, gdzie w urzędach konserwatorskich nie przywiązuje się wagi do tematu szyldów – bo np. bardziej istotna jest ochrona zabytków ewidencyjnych w stylu kościołów czy zamków obronnych, a szyldy „to tylko tymczasowa narośl”.

Sporo osób twierdzi, że brzydkie szyldy to pozostałość po samowolce charakterystycznej dla raczkującego kapitalizmu lat 90. Czy wcześniej robiło się to lepiej?

Oczywiście. PRL to inne realia i szyldy, które wtedy powstawały, były zupełnie inne – często lepsze. Ale to przez to, że zajmowały się tym określone grupy, np. związki artystów plastyków definiujące, kto może projektować szyldy. Dzięki temu można było w ten sposób utrzymać stały poziom, choć z drugiej strony uniemożliwiało to cenne z punktu widzenia rozwoju eksperymentowanie i spojrzenie z zewnątrz. Rzeczy kontrowersyjne, a co za tym idzie ciekawe, były po prostu ucinane.

Czy tak jak istnieje Polska Szkoła Plakatu, można wyróżnić Polską Szkołę Szyldu?

Jako istotną szufladkę w całym zjawisku warto wskazać polskie neony. Ich liczba, jakość i rozmach, ale i pozakomercyjne funkcje, które spełniały – np. ułatwienie nawigowania po mieście – mocno wyróżniały nasz kraj. Są zresztą tylko dwa muzea neonów na świecie: jedno w Warszawie, a drugie w Las Vegas, a to na pewno o czymś świadczy. Pomimo, że duża część tych neonów już nie istnieje, to one funkcjonują w obszarze kulturowym i ludzie je pamiętają. Miałem kiedyś obawy, że jako społeczeństwo stracimy coś, czego się dorobiliśmy i co było naprawdę fajne. Jednak dziś, dzięki pokoleniu obecnych 30- i 40-latków, którzy praktycznie nie pamiętają już PRL-u, udało się część tego dorobku zachować. Niektóre neony są też odtwarzane albo powstają nowe, w klimacie tych sprzed lat.

/ @papaya.rocks

zobacz także

zobacz playlisty